Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2009, 22:59   #14
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Oderwał wzrok od obserwacji zamku i popatrzył na czarodziejkę. Swobodnie unosząca się promieniach wschodzącego słońca kobieta wyglądała zjawiskowo. Nawet gdyby mu nie powiedziała, że w jej ma w żyłach krew genasi zacząłby to podejrzewać. Może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale chwilami, jakby się zapominała i wtedy jej skóra zaczynała być jakby lekko niebieskawa. Może był to tylko układ żył prześwitujący przez alabastrowa skórę, równie dobrze mógł się jednak odzywać gen przodków. Co do komentarza na temat latania. wolał dla poprawności ich stosunków przemilczeć co przyszło mu do głowy jako odpowiedź.

Patrzył jak radośnie, niczym dziecko oglądające nową zabawkę, wiruje nad zamkiem. Zaczynała już nawet planować rozbudowę zamku
- Według informacji, które udało mi się zgromadzić, artefakt którego część posiadamy w połączeniu z elementem umieszczonym w zamku stanowi jego system obronny, zwłaszcza jeśli chodzi o zabezpieczenie przed wrogą magią – Odpowiedział na jej pytanie – to może tłumaczyć dlaczego twoje zaklęcie nie zdołało go przeniknąć. Dziwne, jednak, że działa nawet niekompletny. Połączony będzie prawdopodobnie na tyle potężnym zabezpieczeniem, ze oprze się nawet zakusom naszych magicznie uzdolnionych i łasych na cudze rzeczy sąsiadów – Powiedział myśląc o czarodziejach z leżącego w końcu całkiem blisko Thay.
Śmierć przyzwanego stwora jakoś szczególnie go nie obeszła. Zbyt wiele jej widział w swoim życiu, by odesłanie w niebyt czegoś tak ulotnego mogło poruszyć mu serce. Był tylko narzędziem, które wypełniło swe zadanie: Mieli teraz pewność, ze coś czai się we wnętrzu i z całą pewnością nie jest to nic przyjaznego.

Co do lądowanie Keira miała racje, zdecydowanie powinien poćwiczyć tę ewolucję. Myśl o tym, że będzie go uczyła była całkiem całkiem kusząca. Pokiwał tylko głową i powiedział spokojnie:
- To jak? Jesteś już gotowa wyruszyć do zamku? Śniadanie chyba sobie daruję. Rany brzucha są fatalne kiedy jest pełny. Poza tym kiedy jestem głodny robię się zły – Zażartował puszczając do niej oko – A wtedy lepiej nie wchodzić mi w drogę!
Skinęła głową.
-Dobrze, będę stała za tobą.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej:
- Mmm lubię kobiety, które znają swoje miejsce.
Keira uśmiechnęła się zdecydowanie słodziej.
- Wtedy lepiej widzę, kogo spopiela moja błyskawica.
Na takie dictum roześmiał się tylko pokręcił głową i ruszył prosto do zamkowej bramy, która umieszczona była w murze na wysokości około dwóch metrów.



Prowadziło do niej kilkanaście kamiennych stopni otoczonych również kamienna balustradą Sama brama zwieńczona ostrołukiem obramowana była kamiennym portalem. Wyszlifowanym, obrobionym i ściśle dopasowanym, w przeciwieństwie do pozostałych kamieni w murze, które zachowały swój pierwotny organiczny kształt.
Nad bramą, wyryty w kamieniu widniał herb jej pierwszych właścicieli.

Mężczyzna wszedł spokojnie na stopnie wyciągnął z pochwy miecz i ostrożnie uchylił skrzydło z lewej strony. Nic nie pojawiło się w polu jego widoku, więc otworzył je szerzej i wkroczył na dziedziniec zamkowy.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 28-04-2009 o 23:06.
Eleanor jest offline