Sokolnik siedział pogrążony w myślach, zupełnie znikając umysłem z siedziby strażników. Uderzały w niego przeróżne myśli. Tyle miejsc, ludzi, zdarzeń pozostało za nim. Choć tego nie chciał, musiał przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna zatęsknił za wygodnym, ciepłym i magicznym zagajnikiem, w którym przyszło mu mieszkać podczas pobytu w Rivendell. Kto by pomyślał, że wędrownicza dusza mężczyzny znajdzie miejsce, do którego zapragnie wrócić i zostać tam na dłużej.
Co raz częściej Manfennas wyobrażał sobie beztroskie godziny przesiedziane wraz z Avargonisem, gdzieś na polanie. Przysięgał sobie w duchu, że jeśli tylko los na to pozwoli powróci do elfiego grodu i odpocznie tam od przygód.
Pogrążony w zadumie nie spostrzegł nawet, gdy Telio podszedł do niego z prośbą o skosztowanie fajki. Zanim pozbierał myśli i odpowiedział, jeden ze strażników zaoferował hobbitowi Gwiazdę Południa.
Manfennas uśmiechnął się patrząc na wygłaszającego krótką mowę towarzysza na znak podzięki.
- Prawda, że po tych ciągłych podróżnych racjach ziele smakuje jak prawdziwy dar niebios?
Telio ponownie ściągnął myśli mężczyzny na ziemię, które tym razem błądziły po niebie w poszukiwaniu swego pierzastego przyjaciela. Nigdy nie przeżył tak długiej rozłąki z sokołem. Wiedział, że Avargonis potrafił o siebie zadbać, jednak tak długa nieobecność przynosiła ze sobą ponure myśli. Miał nadzieję, że jego druh czuwa teraz nad pozostałymi towarzyszami, z którymi pożegnali się w Rivendell. Coś mu mówiło, że mogli mieć teraz znacznie większe tarapaty niż oni i sokół wiedział, że im przyda się bardziej…
-Prawda...- odpowiedział hobbitowi- Smakuje lepiej tym bardziej, że można się nim delektować w towarzystwie prawdziwego smakosza i przyjaciela oczywiście.
Nie wiedział czemu, ale nie potrafił się więcej złościć na druha za incydent w karczmie. Takie drobnostki nie powinny przysłaniać prawdziwej więzi między towarzyszami, zwłaszcza w tak ciężkich czasach… |