Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2009, 02:03   #321
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Nim krasnolud zdążył cokolwiek zrobić za jego plecami wyrósł mężczyzny, średniego wzrostu, ubrany w wełniany, poplamiony płaszcz. Jego brązowe oczy uważnie przyglądały się Balthimowi i jego kompanom - nie było w nich strachu, raczej rozbawienie i... siła. Kimkolwiek jest nie jest zwykłym banitą. Musimy być przygotowani na najgorsze pomyślał Balthim chwytając mocniej za rękojeść topora i podpierając się nią.

- Panowie gdzieś się wybierają? - Dało się słyszeć w ciemności zachrypnięty głos o dość ironicznym brzmieniu - Do Isengardu jak mniemam? - Nieznajomy zrobił przerwę bacznie obserwując zaskoczone twarze krasnoluda i jego towarzyszy. - Ja bym jednak panom radził odpoczynek w naszych skromnych progach na ten przykład... - powiedział cicho, ale wystarczająco wyraźnie by każdy usłyszał, a za jego plecami niczym cień wyrósł drugi człowiek, który wyglądał jak jego młodszy brat.

Zanim ktoś słowo zdążył wypowiedzieć, ten który objawił się jako pierwszy podszedł do Galdora z wyciągniętą dłonią.

- Zwę się Avaron. Avaron z rodu Geroda Żeglarza w służbie Elronda z Rivendell i namiestnika Gondoru Beregonda. - Rzekł ciszej zbliżając się do noldora. - Ten tam, to mój kuzyn Kethan. Witajcie w Tharbadzie... Choć niech mnie wszystkie demony morza jeśli wiem co tu robicie...

Imiona nieznajomych nic nie znaczyły dla Balthima, dlatego jego palce pozostały zaciśnięte na rękojeści topora. Owszem słyszał o potężnym namiestniku Gondoru Beregodzie, imię Elrond, a nawet jego dwór były znane khazdowi, ale wątpił w historyjkę którą usłyszał. Prędzej uwierzę, że Galdor lubi podziwiać podziemia i lochy domu Elrodna niż w to, że ci dwaj służą Pół Elfowi! stwierdził Khazad, ale powstrzymał się przed wypowiedzeniem swych wątpliwości na głos. I jak się miało okazać na jego szczęście, bowiem szybko okazało się, że Avaron i Kethan rzeczywiście są poddanymi Elronda i Beregodna, namiestnika Gondoru!


Westchnienie ulgi wyrwało się z ust Eldara.

- Ja również się cieszę. - dodał cicho i rzucił okiem na młodzieńca, który stał obok. Wyprostował się w siodle i już normalnym tonem kontynuował.

- Rzeczywiście wybieramy się do Isengardu.
- nadal odgrywał scenkę, którą zapoczątkował w karczmie. - I jest nam spieszno. Masz jednak rację, przyjacielu. - zeskoczył z konia. - Prowadź.

- Zaczekaj mistrzu Galdorze - powiedział cicho krasnolud, tak by słyszeli go jedynie jego kompanii i Avaron z Kethanem. Jednocześnie rozluźnił palce na rękojeści topora - ale mi nie śpieszy się do Isengardu i o ile mnie pamięć mnie nie zawodzi to nie wieża Orthank była celem naszej podróży. A jeżeli mam iść do Isengardu to chciałbym poznać powód dla którego miałbym ryzykować życie w podróż tak daleką i niebezpieczną, szczególnie gdy serce podpowiada mi by szukać moich pobratymców. Uważam, że po tym co wspólnie przeszliśmy winnyś nam porządne wyjaśnienia, trudno bowiem nie dostrzec, że coś trapi twe serce. A jeżeli widzi to stary krasnolud, to dostrzeże to każdy! - Stwierdził stanowczo.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 02-03-2009 o 09:09.
woltron jest offline  
Stary 05-03-2009, 19:29   #322
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Gdy tylko Sokolnik usłyszał głos, dobiegający gdzieś z ciemności od razu jego ręka spoczęła na rękojeści swego miecza. W pierwszej chwili mógłby przysiąc, że znalazł ich pościg, który wyruszył za nimi z karczmy. Gdy w końcu zobaczył ów mężczyznę i wysłuchał, co ma do powiedzenia, uspokoił się trochę, jednak jego dłoń cały czas pozostawała w gotowości.

Ostatnimi czasy zrobił się bardzo nieufny i cichy. Może spowodowane to było brakiem Avargonisa przy boku, a może to ostatnie czasy i miejsce, w jakim się znajdował nie pozwalały tracić czujności, choćby na chwilę, lub po prostu martwi się o swoich druhów, o których już od jakiegoś czasu nie otrzymali wiadomości.
Niestety sam Manfennas nie był w stanie znaleźć przyczyny owego zachowania…

Kolejną, bardziej „przyziemną” sprawą, która trapiła mężczyznę, była wzmianka Galdora o Isengardzie. Ufał swojemu przewodnikowi, jednak wiedział, że podróż do wieży jest długa i niebezpieczna. Miał nadzieje, że jego przypuszczenia okażą się słuszne i jest to tylko próba zmylenia ewentualnego pościgu.
Pościgu, który właśnie ich dogonił i zaproponował schronienie…

Z zadumy wyrwał go Balthim, żądający wyjaśnień, właśnie na temat Isengardu. Manfennas opuścił głowę, starając się ukryć niekontrolowany uśmiech na twarzy, wywołany wypowiedzią towarzysza.

-No ładnie- pomyślał- Najpierw zbyt dobre maniery mości Teliamoka, a teraz krasnoludzka ciekawość…- w prawdzie wiedział, że khazad starał się mówić tak, aby usłyszeli go tylko towarzysze, jednak nigdy nie można być pewnym do końca, że nie zostanie się usłyszanym przez kogoś, do kogo owe słowa dojść nie powinny.

-Myślę, że warto przełożyć tą rozmową na później- rzekł zsiadając z konia- Każdy się zgodzi, że najlepszym miejscem na dyskusję będzie suchy i cichy kąt- uśmiechnął się delikatnie w stronę przybyszów.
 
Zak jest offline  
Stary 10-03-2009, 21:33   #323
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Przerażenie rosło w młodym Brandybucku z każdym uderzeniem serca, sprawiając, że nie widział i nie słyszał już zbyt wyraźnie tego, co działo się dookoła niego. Poczuł jak Galdor wypycha go z powrotem na zewnątrz, wołając głośno - na Manfennasa jak się zdawało. Przez jeden tylko krótki moment hobbit spojrzał w oczy elfa, ale od razu odwrócił wzrok, uderzony płonącym w nich gniewem. Wydawało się, że zazwyczaj skryte pod zasłoną spokoju i opanowania głębie duszy noldora teraz wyzierały z jego źrenic jak niebo rozświetlane błyskawicami. Chwilę później Teliamok spostrzegł, że już znajduje się na dworze, gdzie reszta jego towarzyszy na gwałt zbierała się do odwrotu w myśl wydawanych przez Galdora poleceń. Mówił, że jadą w dalszą drogę, do miejsca, którego nazwy hobbit chyba nigdy nie słyszał.

Jutro mamy być w Isengardzie - ponaglił zdumionych i ociągających się towarzyszy.

Telio nie śmiał nawet pytać, gdzie to jest i tylko ruszył w stronę swojego kucyka, tak jak inne wierzchowce prychającego nerwowo wobec zamieszania dookoła. Nagle jednak przez dźwięki krzątaniny przebił się jakiś obcy, chrapliwy głos i niemal natychmiast przed gospodą zapadła cisza. Mężczyzna, do którego należał głos przez chwilę rozmawiał w śpiewnym języku elfów z Galdorem, a po chwili ich przewodnik zarządził, że jednak nie będą się tak spieszyć się z dalszą podróżą.

"Ha! I o co było tyle krzyku? O dobre maniery, o to, że chciałem nam dobre powitanie załatwić? A teraz i tak sami nas zapraszają. I dobrze, że pan Galdor nie boczy się tym razem, bo jak nic rzuciłbym te włóczenie się po moczarach i został gdzieś, gdzie przynajmniej jest sucho i można zjeść coś porządnego..."

Nieco zdezorientowany ze szczęścia Teliamok stał jeszcze jakąś chwilę, rozważając własne wyczucie i intuicję prowadzącą nieodmiennie do wygód i dobrego jedzenia, podczas gdy jego towarzysze podążyli za Avaronem i Kethanem. Zorientowawszy się, że nadto zamarudził, hobbit czym prędzej chwycił swojego kucyka za uzdę i również udał się ich śladem.
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 11-03-2009 o 19:26. Powód: Czepialstwo, malkontencja i demagogia :P
Makuleke jest offline  
Stary 15-03-2009, 11:12   #324
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Strażnicy poprowadzili drużynę wąską, ciasną uliczką. Zalegała ją sięgająca po kostki warstwa mułu i wody. Kuce chlapały, hobbici się potykali, a tobołki grzechotały. Strażnicy znali drogę. Przeskakiwali z kamienia na kamień, bez większych problemów trafiając w suche miejsca.

- Avaron, nie myślisz, że czas zmienić kryjówkę? - Kethan przycupnął właśnie na suchej płycie i obejrzał się przez ramię na kompana.

- Kapitan już pewnie jest w okolicy. - Avaron podrapał się po gęstej bródce i zmarszczył brwi. Następnie uniósł kąciki ust w krzywym uśmieszku. - Ale sam nie wiem, czy nie lepiej przywitać go osobiście.

- Ależ, kuzynie, spójrz na to tak. Im bardziej się oddalimy, tym więcej będzie musiał za nami przejechać.

- Ha... Trochę ruchu mu nie zaszkodzi. Może się trochę rozejrzysz?

Kethan pokiwał głową, doskoczył do osłaniającego uliczkę murku, podciągnął się na nim, zeskoczył na dół i zniknął gdzieś w cieniu ruin.

- A oto jesteśmy! - Zawołał starszy ze strażników, nim ktokolwiek zdążył poprosić o wyjaśnienia. Jak spod ziemi wyrosła mała, kwadratowa wieżyczka.

Wyglądała na opuszczoną. Masywne drzwiczki trzeba było pchnąć barkiem, żeby je chociaż lekko uchylić. Skrzypiały przy tym przeraźliwie. W środku było całkiem przytulnie. Na środku leżał okrągły, czerwony dywan, który zupełnie nie pasował do Tharbadzkiego wystroju. Dookoła niego stały najrozmaitsze krzesła, fotele i stołki. Pod ścianą kilka mat, jakby przygotowanych dla ciut liczniejszej niż dwuosobowa kompanii. Naprzeciw kominek, w którym wesoło trzaskało kilka płonących polan, nad nim zaś wisiała trójkątna niebieska tarcza z wymalowanym srebrną farbą sokołem. W sali było też kilka skrzyń, na ścianie wisiał kołczan ze strzałami i łuk. Do wyższych kondygnacji prowadziły urwane w połowie schody i oparta o nie drabinka. Avaron wybrał sobie najskromniejsze siedzenie. Mały, drewniany zydelek, na którym rozsiadł się niczym pan przed ucztą.

- Zatem czym moja skromna osoba może wam służyć?
 
Keth jest offline  
Stary 23-03-2009, 22:12   #325
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor w milczeniu podążał za przewodnikami. Po przeprawie przez bagna na północ od Tharbadu trochę zabłocona uliczka wydawała się niemalże traktem. W końcu dotarli do siedziby Avarona i jego drużyny, co można było wywnioskować z ilości posłań przygotowanych pod ścianą. Gospodarz zakrzątnął się, podsunął sobie stołek i usiadł na nim, najwyraźniej dając do zrozumienia, że goście mają się zająć sobą sami. Noldor uśmiechnął się lekko słysząc pytanie.

Eh, gdzież się podziało dobre wychowanie Dunedainów? Gospodarz nigdy by nie usiadł przed jego gośćmi.

- Na początek dobrze by było, abyś nam wskazał, gdzie możemy ukryć nasze wierzchowce oraz zaproponował coś do zjedzenia i wypicia. Jesteśmy dość zmęczeni po przeprawie przez bagna. A w szczególności nasi mali przyjaciele, - spojrzał w kierunku hobbitów, zatrzymując wzrok na Teliamoku - choć nie na tyle, żeby powstrzymać swoją gadatliwość. - uśmiechnął się przy tym lekko. - Czy to Kethan wyszedł z gospody, gdy przybyliśmy? - spoważniał patrząc znów na Avarona.

To była kwestia dość paląca, gdyż mogło się okazać, że nie tylko Strażnicy byli żywotnie zainteresowani ich barwną kompanią.
 
Smoqu jest offline  
Stary 26-03-2009, 16:17   #326
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Manfennas szedł powoli za kompanami, uważając na każdym kroku, aby ominąć głębokie dziury, wypełnione mułem. Ostatnim, czego teraz potrzebowali była skręcona czy złamana noga któregoś z towarzyszy. A o podobny wypadek nie było trudno na ścieżce, którą maszerowali.
Całą drogę zastanawiał się, co przyniesie los za chwilę. Może okaże się, że dwójka nieznajomych będzie w stanie pomóc im w realizacji planów? A może jedynym, co będą mogli im zaoferować to kawałek suchej podłogi na sen. Taka kompania, jaką tworzyli przyciągała wiele par oczu, niekoniecznie dobrych.

- A oto jesteśmy!- usłyszał głos przewodnika i podniósł głowę, aby zobaczyć, gdzie przyjdzie im odpocząć.

Nigdy nie sądził, że widok starej, zniszczonej wieży napełni go taką ulgą i dobrym nastrojem. W głowie pojawiła mu się miła perspektywa przenocowania na suchej i równej podłodze- nic więcej mu nie było potrzebne.
Zapowiadała się miła odmiana po ciężkiej przeprawie i nocach na bagnie.

Przed wejściem do budynku, Sokolnik stanął i spojrzał w niebo, starając się dojrzeć znajomy kształt, szybujący nad jego głową. Niestety.
Dla pewności zagwizdał przeciągle jak zwykł czynić, gdy potrzebował swego druha, jednak nic się nie stało. Wszedł zrezygnowany do przytulnego wnętrza siedzimy dwóch strażników. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, była trójkątna, niebieska tarcza z wymalowanym srebrnym sokołem.

-Może to dobry znak…- pomyślał uśmiechając się lekko.

Położył swoje tobołki pod jedną ze ścian i wyciągnął z torby drewnianą fajkę. Już od dawna miał ochotę zapalić, lecz nie nadarzyła się okazja. Teraz mógł sobie pozwolić na chwilę przyjemności. Podpalił zawartość drewnianego cybucha i wypuścił z ust dwa kółeczka z dymu.
Galdor zadbał już o najważniejsze na chwile obecną sprawy, więc Manfennas uznał, że nie musi się wtrącać w rozmowę. Poczekał, aż otrzymają instrukcje, co zrobić z końmi, a następnie postąpił według nich.
 
Zak jest offline  
Stary 28-03-2009, 21:00   #327
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Ścieżka, którą prowadzili ich Avaron i Kethan sprawiała Teliamokowi tyle problemów, że powoli zaczął wątpić, że mieli oni faktycznie dobre intencje.

„Ładną gościnę nam Duzi Ludzie zgotowali, nie ma co... Kto to słyszał, żeby gościom kazać po takich wertepach chodzić? Nie wydaje mi się, żeby tacy gościnni byli, jak to mówili wcześniej, prędzej nas chyba gdzieś na manowce po tym błocie wywiodą...”

Brandybuck miał już na tyle dosyć ciągłego zapadania się w mule, że w pewnym momencie po prostu zatrzymał się i z obrażoną miną oświadczył:

- Dość! Nogi mam już po kolana utaplane w tych kałużach. Nie wiem doprawdy, czy... - ale umilkł nagle pod gniewnym spojrzeniem Galdora. Noldor nie odezwał się ani słowem, ale błysk w jego oczach powiedział hobbitowi wszystko. „Ucisz się, niziołku, jeśli nie chcesz zaraz wracać do domu przez wszystkie błota od Tharbadu do Bree” - zdawała się głosić stężała mina elfa. W obliczu takich argumentów Telio szybko zmienił swoje zdanie co do dunedainskiej gościnności i z powrotem podjął niełatwy marsz po rozmiękłej ścieżce. Pocieszył się jedynie tym, że pewnie do celu nie było już daleko. Jak się okazało, miał rację.

W normalnych warunkach Teliamokowi jako miejsce odpoczynku nie przypadłaby zapewne do gustu zrujnowana wieża, do której doprowadził ich Avaron. Teraz jednak zmęczone podróżą przez mokradła ciało hobbita głośno wołało o odpoczynek w cieple i z dala od wilgoci.

- Sucho tu i w miarę przytulnie, nie uważasz, Olo? - zawyrokował zaraz po wejściu do środka. Gdy zaś dokładniej rozejrzał się po izbie i dostrzegł leżące pod ścianą posłania, jego uśmiech poszerzył się niemal od jednego ucha do drugiego, a w oczach zamigotały wesołe iskierki.

- O tak, tego mi było trzeba! - krzyknął, rzucając się na siennik. Na chwilę jakby zapomniał o całym świecie i z przymkniętymi powiekami wtulał się w miękką matę, a kiedy już nacieszył się utęsknionym posłaniem odwrócił się w stronę reszty kompanii, szczerząc się radośnie.

- Co się tak patrzycie, jakbyście olifanta zobaczyli? Odkąd brniemy przez te bajora, tylko deszcz albo komary, albo jedno i drugie, a nie ma dla zdrowia hobbita nic gorszego niż brak wygodnego spania. Po dobrej kolacji, ma się rozumieć - powiedział, dając do zrozumienia, że raczej nie ma zamiaru posilać się tego wieczora starymi sucharami i suszonym mięsem. - A do tego czasu nie mam zamiaru się nigdzie ruszać.

Po tych słowach opadł na powrót na posłanie, w ogóle nie zaprzątając sobie głowy tym, o czym dyskutowali Galdor i Avaron.

"O tak, miękkie spanie i ciepełko z kominka... Wszystko, o czym może marzyć zdrożony podróżnik. Przydałaby się jeszcze tylko jakaś porządna wieczerza..."

Rozradowany Telio powiódł wzrokiem po zebranych we wieży towarzyszach. Wtem dostrzegł jak Manfennas siada sobie obok i zaczyna pykać fajkę.

"Na wszystkie plantacje Starego Tobka, odkąd wyjechaliśmy z Bree nie miałem w ustach fajki! Ale wtedy nie było czasu o tym pomyśleć i później jakoś inne rzeczy były do roboty... Ach, tylko fajeczki mi brakuje!"

- Przepraszam Sokolniku - zaczął nieco nieśmiało Teliamok, przysunąwszy się bliżej kompana razem ze swoim posłaniem. - Trochę głupio mi się tak pytać, ale czy nie mógłbym i ja choć kilka razy zaciągnąć się z twojej fajki. Bo widzisz, swoją zagubiłem gdzieś w Bree, albo wcześniej, kiedy pojawiły się tamte upiory, a teraz, kiedy cię zobaczyłem, jak tak sobie pykasz, pomyślałem sobie, że dobrze byłoby wspomnieć rodzinne strony smakując Gwiazdę Południa, Dłużynowego Liścia czy jakie jeszcze ziele posiadasz... Chociaż raz, pół raza nawet, proszę...
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 28-03-2009 o 21:21.
Makuleke jest offline  
Stary 19-04-2009, 22:02   #328
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Avaron wyciągnął przed siebie nogi, przeciągając się nieco. Przekrzywił głowę tak, że ucho skierowane było w stronę Telia. Przybrał lekki, wielkopański uśmieszek, gdy doszła go wzmianka o fajkowym zielu. Słów Galdora zdawał się niedosłyszeć. - Przy matach leży tobołek Kethana. Znakomitą większość zawartości stanowi sakwa wypchana zieloniutką Gwiazdą Południa. Jakoś lubimy tą nazwę. Częstujcie się do woli. Kuzyn nie będzie miał nic przeciwko. Tak, to jego widzieliście w karczmie. Lubi psocić. A co do zwierząt...

Jego słowa przerwało chrobotanie, biegnące ze szczytu drabinki. Po chwili ktoś wystawił z dziury w suficie okoloną kasztanowymi, długimi włosami głowę. - O... Goście. Witamy.

- A co do zwierząt. Falay się nimi zajmie.

- Erm.. No dobrze. - Rumiana twarz zniknęła z pola widzenia. Po chwili Falay, ubrany tak jak pozostali strażnicy, niespiesznie zszedł po drabince. Skłonił się nieco w stronę zgromadzonych i ruszył w kierunku wyjścia. - Gdzie te zwierzaki? A, widzę. - Postąpił jeszcze krok, zatrzymał się w miejscu i obrócił na pięcie. - Może by tak lepiej wrzucić coś na ruszt, a zwierzętami zajmie się Dagnir?

Avaron dość obojętnie pokiwał głową.

- Daaaagnir! - Zawołał Falay, zupełnie ignorując, zdawało by się, jak do tej pory napiętą atmosferę. Ciężko określić, czy odpowiedziało mu ziewnięcie, czy też przeciągłe "Aaahaaa?". - Daaagnir! Zejdź na dół. Avaron przyprowadził gości i trzeba zaprowadzić ich rumaki do stajni. Po dłuższej chwili na drabinkę wgramolił się zaspany mężczyzna o drobnej posturze. Odzienie zdawało się wisieć na nim niczym worek. Raz jeszcze ziewnął i wyszedł na zewnątrz mamrocząc pod nosem coś o niepotrzebnych wartach. W rytm jego kroków wesoło podskakiwał zawieszony przy pasie kord.

Przywódca (na to przynajmniej wyglądało) strażników ponownie zagaił rozmowę, gdy krzątanina nieco ucichła. Dagnir zniknął z wierzchowcami, a Falay piekł kurczaka, albo inne duże ptaszysko przy kominku. Na zewnątrz przesunęły się też cienie kilku innych postaci. - Wiatr niesie echo waszych przygód. Czego szukacie w Tharbadzie?
 
Keth jest offline  
Stary 27-04-2009, 20:44   #329
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Kiedy Sokolnik przez niejaką chwilę milczał, Telio zmieszał się nieco i zaniepokoił, że być może powiedział coś niewłaściwego albo też uraził go swoją prośbą, ale wtedy do rozmowy włączył się Avaron, którego najwyraźniej bardzo czuły słuch wyłowił również ich rozmowę na uboczu.

- Przy matach leży tobołek Kethana. Znakomitą większość zawartości stanowi sakwa wypchana zieloniutką Gwiazdą Południa. Jakoś lubimy tą nazwę. Częstujcie się do woli. Kuzyn nie będzie miał nic przeciwko.

Na te słowa Brandybuck rozpromienił się jeszcze bardziej, choć mogło się to wydawać niemożliwe od kiedy zobaczył miękkie posłanie. Przez ułamek sekundy zawahał się tylko, spoglądając po reszcie kompanii, jakby bał się, że ktoś może zganić go za nadużywanie uprzejmości gospodarzy i zwyczajne łakomstwo, ale na twarzy żadnego z towarzyszy nie zauważył oznak dezaprobaty, więc ochoczo skorzystał z oferty Avarona.

- Dzięki ci, nasz gospodarzu, prawdziwie królewska jest gościnność Strażników - powiedział hobbit, kłaniając się w stronę człowieka. - Od tej pory, jeśli ktokolwiek wypowie w moim towarzystwie choć jedno złe słowo na ten zacny naród, bez chwili zastanowienia zadam mu kłam. Bo kto wędrowca po długiej drodze częstuje fajką i zielem, ten nijak nie może być kimś złym czy choćby niewychowanym.

To powiedziawszy, kłaniając się raz jeszcze, Teliamok wrócił na swoje miejsce przy kominku. Z największym szacunkiem położył na kolanach tobołek Kethana i wyjął z niego piękną drewnianą fajkę z niewielkimi, ale misternymi metalowymi wykończeniami, przedstawiającymi liście ziela fajkowego układające się w coś na kształt napisów. Tych jednak hobbit nie był w stanie odczytać. Jeszcze przez kilka chwil podziwiał wykonanie fajki i dopiero wtedy zaczerpnął z woreczka szczyptę ziela. Starannie nabił nim główkę, pamiętając o tym, żeby liście układały się w odpowiedni sposób, a następnie podpalił go żarzącą się drzazgą z kominka. Chwytając zębami ozdobny ustnik Telio przymknął oczy i z nieporównywalną chyba z niczym innym radością, a wręcz prawdziwą czcią, delikatnie wciągną powietrze.

Dym z Gwiazdy Południa przyjemnie zaszczypał w język i podniebienie. Jego smak, początkowo gorzki, ale po dłuższej chwili łagodny, świadczył o tym, że Strażnicy znali dobrze sztukę palenia ziela i potrafili je odpowiednio przyrządzić. Brandybuck z żalem wypuszczał dym z ust, formując z niego małe kółko, które zaraz dołączyło do tych puszczonych przez Manfennasa tylko po to, żeby rozpłynąć rozpłynąć się w powietrzu. Hobbit nie interesował się tym, że nie było ono specjalnie okrągłe ani nie leciało wprost do góry, jak to nie raz podziwiał, kiedy jego dziadek palił fajkę, lecz jedynie delektował się samą przyjemnością z palenia. Ułożył się jeszcze wygodniej i oparł plecami o ścianę, pykając rarytas z rodzinnych stron.
Na wspomnienie Shire i pól Południowej Ćwiartki, wygrzewających się w słońcu i pachnących letnim deszczem, Teliamokowi nieco zwilgotniały oczy i ogarnęło go zamyślenie. Ile to już czasu nie widział zielonego Shire? Jak dawno to było, jak odległy wydawał się moment, kiedy żegnał rodzinę... Młody Brandybuck nie chciał jednak wracać, jeszcze nie. Nie teraz, kiedy znalazł swoją przygodę, kiedy podróżował z wypróbowanymi druhami z ważną misją. Wiedział, że to od nich zależy los całej krainy, a kto wie? - może i Śródziemia. Póki co musiał mu zatem wystarczyć sam smak Gwiazdy Południa, przywodzący na myśl rodzinne wieczory w Jelenisku.

- Prawda, że po tych ciągłych podróżnych racjach ziele smakuje jak prawdziwy dar niebios? - rzucił ni to do siebie ni to do Sokolnika. Widząc jednak jego nieco markotną minę, postanowił na razie nic więcej nie mówić, licząc, że być może przyjaciel sam podzieli się z nim swoimi troskami. Domyślał się jednak, że chodzi o rozłąkę z Avargonisem, którego tak długo nie widzieli.
 
Makuleke jest offline  
Stary 28-04-2009, 23:22   #330
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Sokolnik siedział pogrążony w myślach, zupełnie znikając umysłem z siedziby strażników. Uderzały w niego przeróżne myśli. Tyle miejsc, ludzi, zdarzeń pozostało za nim. Choć tego nie chciał, musiał przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna zatęsknił za wygodnym, ciepłym i magicznym zagajnikiem, w którym przyszło mu mieszkać podczas pobytu w Rivendell. Kto by pomyślał, że wędrownicza dusza mężczyzny znajdzie miejsce, do którego zapragnie wrócić i zostać tam na dłużej.
Co raz częściej Manfennas wyobrażał sobie beztroskie godziny przesiedziane wraz z Avargonisem, gdzieś na polanie. Przysięgał sobie w duchu, że jeśli tylko los na to pozwoli powróci do elfiego grodu i odpocznie tam od przygód.

Pogrążony w zadumie nie spostrzegł nawet, gdy Telio podszedł do niego z prośbą o skosztowanie fajki. Zanim pozbierał myśli i odpowiedział, jeden ze strażników zaoferował hobbitowi Gwiazdę Południa.
Manfennas uśmiechnął się patrząc na wygłaszającego krótką mowę towarzysza na znak podzięki.

- Prawda, że po tych ciągłych podróżnych racjach ziele smakuje jak prawdziwy dar niebios?

Telio ponownie ściągnął myśli mężczyzny na ziemię, które tym razem błądziły po niebie w poszukiwaniu swego pierzastego przyjaciela. Nigdy nie przeżył tak długiej rozłąki z sokołem. Wiedział, że Avargonis potrafił o siebie zadbać, jednak tak długa nieobecność przynosiła ze sobą ponure myśli. Miał nadzieję, że jego druh czuwa teraz nad pozostałymi towarzyszami, z którymi pożegnali się w Rivendell. Coś mu mówiło, że mogli mieć teraz znacznie większe tarapaty niż oni i sokół wiedział, że im przyda się bardziej…

-Prawda...- odpowiedział hobbitowi- Smakuje lepiej tym bardziej, że można się nim delektować w towarzystwie prawdziwego smakosza i przyjaciela oczywiście.

Nie wiedział czemu, ale nie potrafił się więcej złościć na druha za incydent w karczmie. Takie drobnostki nie powinny przysłaniać prawdziwej więzi między towarzyszami, zwłaszcza w tak ciężkich czasach…
 
Zak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172