Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2009, 12:02   #65
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Dalsza rozmowa podczas posiłku, gdyż wymiana zdań zajęła tyle ile przygotowanie kolacji, przebiegła w przyjaznej i serdecznej atmosferze, a przynajmniej Lexinton i jak się wydaje Windermare starali się, by tak było.
Baron usilnie nie dostrzegał, iż Courtney najwyraźniej nie pałała sympatią do Lady Lovelace i najwyraźniej vice versa. Toteż choć dobre wychowanie nakazywało zaprosić spotkaną parę do wspólnej podróży pociągiem porzucił ten pomysł. Wysłuchiwanie wzajemnych złośliwości Pań podczas dwugodzinnej podróży, to byłoby zdecydowanie nie na nerwy jakiegokolwiek mężczyzny.
Dopiero po spotkaniu w powozie Lexinton zapalił cygaro i spoglądając na Courtney spytał.
- Doprawdy Moja Droga co Cię ugryzło ? Przyznaję, że Ada jest … - szukał odpowiedniego słowa – drażniąca, ale nie musiałaś jej prowokować. – dodał surowym nauczycielskim tonem.
- Diablica. – powiedział szczypiąc ramię dziewczyny. - Gdyby nie to, że sama kupiłaś mi te cygara uwierzyłbym, że przeszkadza ci dym.
Nie zareagowała na tę zaczepkę i odpowiedziała cicho:
- Chyba rzeczywiście mnie poniosło, ale spotkanie z nią było ukoronowaniem koszmarnego dnia - Odruchowo potarła dłonią skroń.
Baron wyrzucił dopiero co zaczęte cygaro i objął Courtney w talii przysuwając się do niej.
- Co się stało ? Potrzebujesz pomocy ? - spytał zatroskany.
Pokręciła przecząco głową i przytuliła się do niego:
- Po prostu zły dzień, taki, który chciało by się wymazać z pamięci - Wiedziała, że mężczyzna i tak będzie drążył, więc dodała - jeden z moich statków złapał sztorm na morzu. Trzech ludzi zginęło w tym chłopiec, którym opiekowałam się przed kilku lat ...
Lexinton taktownie milczał nie chcąc zakłócać smutku Courtney.
- W takim razie wybacz, że Cię wyciągnąłem na kolacje. Pewnie chcesz się wcześniej położyć ? Przyjadę po Ciebie jutro rano. Zgoda ?
Kobieta położyła mu głowę na ramieniu i powiedziała cichym szeptem:
- Proszę zostań. Nie chcę być dziś sama ze swoimi myślami...
Lexinton popełnił podstawowy i cokolwiek zabawny błąd. Założył bowiem, iż kobiety zachowują się jak mężczyźni. On gdy dopadał go smutek zwykł zamykać się w sobie i radził sobie z nim sam. Courtney zaś potrzebowała towarzystwa i zwierzenia. Cóż miał zrobić ? Przecież nie mógł jej zostawić w tym stanie.


Nazajutrz baron wraz ze swoją towarzyszką, oraz niezbędna służbą w liczbie zaledwie kilku ludzi udał się na dworzec Euston, by zająć miejsce w już czekającym pociągu, który został zgodnie z planem podstawiony przez Sir Johna Rennie. Nim ruszyli Jim obejrzał sobie lokomotywę i pogawędził z maszynistą wyraźnie zafascynowany tym niewątpliwym cudem techniki. Po chwili lokomotywa gwizdnęła, świsnęła i z lekkim szarpnięciem ruszyła z wolna przed siebie nabierając z każdą chwilą rozpędu i oddalając się coraz znaczniej od Londynu. James Sutton 5. Baron Lexinton siedział wygodnie rozparty na kanapie i spoglądał z lekkim uśmiechem przez okno dumny z postępu i z tego że jest Anglikiem. Doprawdy już niedługo świat się przekona, że jest brytyjski. Również Courtney dopisywał humor, a troski dnia poprzedniego zbladły w słońcu południowej Anglii. Perspektywa spędzenia kilku najbliższych dni na wsi wydała się obojgu nadzwyczaj przyjemna, choć niekoniecznie z tych samych powodów.

Mijali zielone wzgórza, pola i nieliczne lasy bez żadnych większych wstrząsów, wygodnie, gdy znudziło im się siedzenie mogli swobodnie przejść się po wagonie. Luksus podróżowanie całkowicie niedostępny jeszcze trzydzieści lat wcześniej.
Co również warte wzmianki, bez przerywania podróży mogli sobie pozwolić na małą przekąskę podziwiając przesuwające się za oknem obrazy. Było coś fascynującego w spoglądaniu na zmieniający się krajobraz. Kto wie być może ktoś, kiedyś wymyśli urządzenie do pokazywania takich widoków, bez ruszania się z miejsca. W Oxfordzie jeden z jego kolegów zabawiał ich rozrysowując na kartkach papieru kolejne podobne do siebie rysunki chodzącego ludzika. Potem szybko je kartkował uzyskując w ten sposób wrażenie ruchu. Jimowi przyszło na myśl, że być może rysunki dałoby się zastąpić dagerotypami, w tym samym celu. Złudzenia ruchu. Podzielił się nawet z Courtney swoim spostrzeżeniem.
- Tak to całkiem interesująca idea. Tylko jak zmusić kogoś by stał bez ruchu w pozach zmieniających sie tylko minimalnie, przez ten cały czas kiedy przygotowuje się kolejne ujęcie? To zupełnie niewykonalne. No chyba, ze robiłoby się obrazki rzeczy nieożywionych, ale wtedy po co robić po kilka ujęć?
- Można by w ten sposób przedstawiać poruszający się krajobraz robiąc dagerotypy z pociągu, który by przystawał co kilka metrów, ale nie pytaj mnie po co. Nie mam bladego pojęcia. -
zakończył śmiejąc się.

W pewnym momencie dość nieoczekiwanie pociąg zwolnił i po chwili stanął. Jim zaniepokojony wyjrzał przez okno.
- Coś się chyba stało. Może krowa wyszła na tory. Słyszałem, że to się zdarza.
Do przedziału wszedł John.
- My Lady, Panie Baronie. Jesteśmy na miejscu. – oświadczył jak zwykle zdawkowo.
- Tutaj ? – Lexinton z niedowierzaniem spojrzał na chatynkę w pobliżu torów.

Spojrzenie przez okna po drugiej stronie przyniosło odkrycie kolejnych budynków, nieco bardziej okazałych.
- Jesteśmy na wsi Moja Droga. – oświadczył Jim rozbawiony.
Dziewczyna z ciekawością rozejrzała się i pokiwała głową wciągając głęboko w płuca powietrze.
- To widać, i słychać, i czuć - Powiedziała kpiąco - Nic nie jest takie jak angielska wieś.
Tyle w życiu widziałam miejsc, ale tylko tu czuję się naprawdę dobrze.


W pobliżu czekały na nich powozy, jakie Lexinton wysłał poprzedniego dnia. Zatem nie będąc zmuszonymi korzystać z miejscowych środków transportu wątpliwej jakości całkiem sprawnie i szybko zajechali pod wiejską posiadłość Lorda Ross.
Jim w milczeniu spojrzał na budynek.
- Taaak … - wycedził przez zęby.
- Chwalebne umiłowanie prostoty. Nie sądzisz ?
- To chyba domek dla gości. Może główny budynek jest gdzieś dalej? -
Courtney z ciekawością przyglądała się skromnej budowli.
- Dla gości ? – Jim pokiwał głową ze zrozumieniem. - Zdaje się, że nasz gospodarz ceni sobie prywatność.
 
Tom Atos jest offline