Wyczuwał jej niepewność. Jakby po raz pierwszy stawiała czoła realnemu niebezpieczeństwu. Ciekawe jak sobie wyobrażała obejrzenie i odzyskanie zamku gdyby jego tu nie było? Musiała być raczej młoda, wcześniej nie zastanawiał się nad jej wiekiem bo o tym trudno coś sądzić w przypadku czarodziejki. Sam przecież świetnie znał taką, która wyglądała na nie więcej niż trzydzieści lat, a oglądała świat w czasie młodości jego dziadka. Uśmiechnął się Dhalila Savras, była najbardziej niesamowitą babką jaką tylko można było mieć.
Za to w Keirze była jakaś świeżość. Trudna do określenia, a jednak zauważalna. Choć oczywiście mogła też być przewrotną kokietka i aktorką i mógł kompletnie się mylić. Dla niego chodzenie po zapuszczonych miejscach, w których z każdego kąta mogło wyskoczyć coś niebezpiecznego, było ostatnio niezłym źródłem dochodu. Może dlatego tak zobojętniał?
Uważnie oglądał wnętrza. Obraz zniszczeń i opuszczenia nie był zachęcający: By ta twierdza mogła nadawać się do zamieszkania, będzie należało wydać całkiem sporą sumkę pieniędzy.
W najgorszym stanie były oczywiście drewniane elementy. Najwyraźniej nikt tutaj nic nie robił od lat. Wszędzie zalegały pokłady kurzu i butwiejących resztek. Trzeba będzie wynająć kogoś do sprzątania. Oczywiście niewidzialny służący czarodziejki może by sobie z tym poradził, ale Craig miał swoje zdanie na temat stosunków międzyludzkich. Potrzebowali normalnej ludzkiej obsługi zamku, a brzęcząca moneta zawsze na wszystkich działała zachęcająco.
Z tych rozmyślań wyrwała go Keira i jej wyjaśnienia co do kolejnego zaklęcia. Popatrzył w szare oczy kobiety gdy dotykała jego czoła i objął ją delikatnie w pasie lewą ręką. Z prawej cały czas nie wypuszczał oręża. Nie miał zamiaru wylądować na górze i spotkać się z ewentualnym wrogiem będąc zupełnie nieprzygotowanym. Chwycił ja pewniej i uniósł się w powietrze. Kokietka otarła się o jego ciało, ale nie dał się sprowokować. Na takie gierki nie było to zbyt odpowiednie miejsce, a on choć był mężczyzną, do którego wyobraźni jej kobiecość przemawiała jak najbardziej, miał dość wewnętrznej samokontroli, by zapomnieć o potencjalnym niebezpieczeństwie. Skupił się na obserwacji otoczenia, oczekując na to co objawi się jego oczom na górze... i całe szczęście!
Półprzeźroczysta szaro-matowa istota ruszyła z wyciągniętymi szponami wprost na nich, zanim zdążył oprzeć swe nogi na stabilnej powierzchni. Zaklął w duchu, bo walka z kobieta w objęciach była raczej dość kłopotliwa, a on przez jej zaklęcie mógł poruszać się tylko pionowo w górę i w dół. Przyśpieszył więc gwałtownie i podciągając swe dolne kończyny szepnął do kobiety: - Unieś natychmiast nogi do góry.
Zjawa przepłynęła pod nimi, a mężczyzna zniżył się i zeskoczył na podłogę piętra. Wypuścił kobietę, stanął między nią i przeciwnikiem i zasłonił się mieczem, wykonując jakiś prosty gest, wyszeptał zaklęcie. Ostrze zapłonęło ognistym blaskiem w momencie gdy istota zaatakowała ponownie, najwyraźniej nie spodziewając się czegoś takiego. Zahuczała ponuro i trochę się odsunęła, ale tylko na chwilę, bo po chwili ruszyła do ataku ponownie. Najwyraźniej była zdeterminowana, by walczyć o swoje miejsce. |