Nie odpowiedziała. Nawet nie skinęła... Nic! Tak jakby go tam nie było. Tak jak... jak tam "na górze"! Achrol doskonale nauczył się panować nad emocjami jednak chciał coś zrobić...
Stał w miejscu. Czekał... Może w końcu coś odpowie. Może chociaż w kulturalny sposób da mu znać, że nie nauczy go. Nic. Achrol przygryzł wargi. Złość kipiała z niego. Dlaczego musiał znowu trafić na takich typów co go olewają?
Usłyszał głos. Obcy głos. Nie zastanawiał się. W mgnieniu oka przeskoczył nad powozem i przebił się przez zarośla. Kątem oka dostrzegł Bartela. Przy nim...
Dobiegł do typa i próbował go chwycić. Chciał wyładować na kimś swoją złość. Chciał nim cisnąć o jakieś drzewo... cokolwiek...
Ból. Ból w okolicy krocza...
"Jest aż tak szybki? Czy to ja jestem za wolny?"
Osunął się na ziemie. Dwa kopniaki pozbawiły go chęci do czegokolwiek. Przypomniał sobie bajkę dziadka o dwóch elfach w karczmie i stołku. O tym jak jeden elf został przez drugiego upokorzony... Czy czuł się tak samo? Nie! Miał wynieść z tej bajki naukę. Dlaczego mu się nie udało? Nie z takimi wygrywał... Tak niedawno stracił coś co należało do niego! To jest przyczyna jego słabości.
Uniósł głowę. Skrzydlaty? On jest... skrzydlatym? Przy gardle pojawił się tasak... - Szybki jesteś... Jednak...
Chciał spróbować chwycić jego broń. Chciał zyskać jakąkolwiek możliwość uwolnienia się od tej parszywej sytuacji. Już powoli podnosił rękę...
Ruch Achrola był nieznośnie powolny w przeciwieństwie do ruchu jego przeciwnika. Mocny kopniak posłał rękę na ziemie. Obcas buta szybko nadepnął na palce a nieznajomy przeniósł ciężar ciała na nogę, depczącą po Achrolu. Głośnemu chrupotowi towarzyszył cichy jęk bólu powalonego. - Wasz znajomy mnie zaatakował. Mamy tu zrobić rzeź? Dla mnie to nie problem.
Głos nieznajomego był beznamiętny, jakby zabił muchę a nie złamała komuś palce.
Achrol się uspokoił. - Ty zawszona mendo! Licz na niełaskę Jedynego! - Zamknij ryj bo stracisz możliwość mówienia.
Słowom nieznajomego towarzyszył większy nacisk broni na krtań
Achrol na chwilę zamilkł. Nie minęła minuta a znowu przemówił: - Jesteś skrzydlatym... Odzywaj się tak do mnie dłużej to w moment zamienimy pozycje...
Odwrócił głowę na bok i spytał: - Gdzie jest reszta... reszta skrzydlatych?? - Podejrzewam, że na górze. - Nie odpowiadaj głupio, zawszony...
Urwał. Wolał nie pogarszać aż tak swej sytuacji.
Zbrojny uśmiechnął się i zabrał tasak z gardła Achrola. Silne kopnięcie złamało heretykowi nos i zruszyło kilka zębów.
Achrol wypluł krew która dostała się do buzi. Spróbował napluć tamtemu na buty. Nie zdołał. Głowa walnęła o ziemię. Nie był wstanie nic zrobić...
__________________ Nobody know who I realy am... |