Bohaterowie stanęli w końcu na wybrzeżu. Przed nimi piętrzyła się forteca Elektronika, najeżona basztami, odgromnikami i talerzami satelitarnymi cyfrowego Polsatu.
- Gah - rzekł Filonek - Jak my się tam dostaniemy?!
- Może podkop by zrobić... - zafrasował się Klex.
- Ech, ziomki, amatorzy... Wy byście dnia na Mokotowie nie przeżyli, a co dopiero na Pradze... - żachnął się Bartłomiej.
Gestem zawołał taksówkę. Po chwili jedna podleciała, prowadzona przez wąsatego jegomościa. Sama taksówka też wyglądała nielekko, bowiem przypominała z grubsza ruskie żelazko bo tuningu w Białymstoku. Kabla tylko brakowało, ale taksówka nadrabiała to swoim kierowcą.
Nim rzekomy jegomość się spostrzegł, Bartłomiej mierzył już w niego swoją kosą. A błysk w oku przy tym miał niedobry.
Bartłomiej, jak każdy praski chomik, miał +20 do dziesionowania taksówkarzy, o czym nie wiedzieli jego współbohaterowie. Współczynnik ten nie liczył się jedynie na terenie Warszawy, bowiem tamtejsi taksówkarze zdążyli się w końcu zaadaptować do nowych warunków i jeździli po mieście z klamkami. Ale to nie była Warszawa, więc...
- A teraz ch[órzysto], jedziesz tam gdzie ci powiem! - ryknął Bartłomiej, nakazując reszcie wejść do taryfy.
- To gdzie pan szanowny sobie życzy?.. - wyjąkał taksówkarz.
- Jaki pan, jaki pan, co mnie kur[tyzana] wyzywasz, żydzie widzewowski! Ja ziomek z osiedla jestem, nie pan żaden, ty ch[łopcze] je[rzynowy]!
- Spokojnie Bartłomiej, nie zarżnij go... - zaczął Filonek.
- Ty się zamknij zielony, bo w bagażniku skończysz - zgasił go chomik - A ty lamusie, wieź nas do pałacu Elektronika!
Tymczasem w ciemnej piwnicy, Elektronik odpalał swoje Wunderwaffe.
- Już wkrótce poznają moją potęgę - krzyknął i zarechotał się obleśnie.
Dwóch jajogłowych o posturze Tołdiego szwędrało się wśród skomplikowanej maszynerii. Elektronik podszedł i włożył do gniazda w maszynie Sagalę.
- Uruchomić wunderwaffe! - zakomenderował.
Po pomieszczeniu rozszedł się basowy pomruk, który przeszedł po chwili w miarowe pulsowanie.
Pośrodku laboratorium pojawił się niebieski portal. Elektronik załzawionymi ze szczęścia oczami wpatrywał się w swoje dzieło.
Z portalu wynurzać się zaczęła potężna postać.
- Jestem na twoje rozkazy, panie - rzekła postać i przyklęknęła na jedno kolano.
Na górze Cytadeli, głównodowodząca armią, Verka Serduchka, otrzymała właśnie raport sytuacyjny.
- zbliża się niezidentyfikowana taryfa!
Verka zastanowiła się przez chwilę. Trybiki w jej głowie zaczęły poruszać się z nadnaturalną prędkością.
- Przygotować do wymarszu Schmaletz Korps - zakomenderowała - Brać ich żywcem!
Serduchka zamyśliła się. To nie były przelewki. Pancerni i Kotecek nie raz ją pokonali. Czas było wykorzystać nową, ulepszoną broń. Pewniejszą i mocniejszą.
- Zmieniam zdanie - zaanonsowała - Wycofać Schmaletz Korps! Niech zajmą się nimi Waffel SS! I wezwać Wielkiego Elektronika do Centrali!
Siły Specjalne Waffel były jej najnowszym wynalazkiem. Uzbrojeni w metalowe egzoszkielety, odżywiani tylko za pomocą pożywnych batonów Kinder Buene żołnierze wybiegli na dziedziniec zajmując pozycje ogniowe.
- Musimy pokonać obronę Cytadeli! - krzyknął Jezus - A nie mamy amunicji!
- Kur[de], zawsze się wszystko musi popier[niczyć]! - zawył z tylnego fotela Kotecek.
- Morda pedale! - ryknął Bartłomiej.
Filonek tymczasem otworzył schowek taksówki.
- Ty, fajansiarz! - krzyknął do kierowcy - Co to jest?! - wskazał na niezidentyfikowaną torebkę w schowku.
- A to pikny panie, Lubelskie Świderki - zafaflunił się prowadzący - Nu bo, żonka chciała kluchi z serem zrobić...
Filonek zastanawiał się przez chwilę.
- Ty, Jezus... - zaczął - Ty umiesz jeszcze robić tę sztuczkę z rozmnażaniem chleba?..
Joszka zaciągnął się skrętem.
- No, chyba jeszcze pamiętam... Abrakadabra to czary i magia... - zaśpiewał pod nosem Mesjasz.
- A umiałbyś to zrobić na większą skalę? I z makaronem?
Nie było wiele czasu na przygotowania. Po chwili taksówka wleciała nad Cytadelę.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=YHs-ZO61qlE[/media]
Telepatyczne zetknięcie się umysłu Klexa z Elektronikiem, nie było dla tego pierwszego zbyt przyjemne. Mimo to jednak błyskawicznie poznał wszystkie tajemnice Wielkiego Elektronika. Dobrze wycelowany makaron uderzył w silniki wystrzelonej przezeń rakiety. Pocisk stracił stateczność i wyrył w glebę. Po chwili odpadł właz i świńskim truchtem wybiegł z niego Elektronik uciekając w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Za nim! - krzyknął Klex.
Lecz wtedy otworzyły się wrota Pałacu i ze środka, w oparach dymu wynurzyła się Postać. Postać ta zaczęła iść całą szerokością ulicy w stronę dziedzińca Cytadeli, ciągnąc za sobą swoich wafli.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=KboyxO9a5VY[/media]
Postać podeszła w milczeniu do Konana z Ibizy i uderzyła go w twarz białą rękawiczką, a potem poprawiła równie białym kozaczkiem. Konan nawet się nie skrzywił. Odwrócił się tylko w stronę reszty bohaterów.
- WY GONIĆ ELEKTRONIK - rzekł - JA TEGO TU POWSTRZYMAĆ. TO SPRAWA MIĘDZY NAMI.
Żółwik Filonek położył płetwę na ramieniu Konana i skinął głową.
- Idziemy! - krzyknął.
Konan został sam na sam ze swoim przeciwnikiem. No, nie licząc kapłanów i niewolników tego ostatniego.
Wyjął swoje świecące przybory i rzekł był:
[media]http://www.youtube.com/watch?v=OVA3ONh9nGQ[/media]
Wstępny atak odrzucił Technowikinga do tyłu. Lecz wyznawca Rave'u nie poddał się tak łatwo. Siła jego mrocznego trensu była potężna i spychała Konana coraz bardziej do tyłu. Nie pomogły double vault beaty. Nie pomagały też triple back breakdowny. Konan przywołał wszystkie swoje moce i wszystkie sobie znane techniki aby pokonać swego adwersarza.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=p3_tJO8FJ6Q[/media]
Na próżno jednak. Technowiking, arcymistrz Ciemnej Strony Trance'u - Rave'u zadawał kolejne miażdżące ciosy.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=IVR-eIPkRjo[/media]
Technowiking parł nieustająco do przodu, spychając Konana na skraj skarpy nad którą leżała Cytadela. Mocarny Ibizańczyk poczuł że za swoimi plecami ma już tylko przepaść i wzniósł w myślach błagalne modły do Kroma, boga Trance'u i wody mineralnej.
Wtem poczuł, że nie znajduje się na skarpie, lecz w kaplicy na Słonecznej Ibizie. Przed nim stał Mistrz Tiesto. A obok niego wszyscy inny Mistrzowie, którzy kiedykolwiek zajmowali zaszczytne stanowisko Arcykapłana Katedry Trance'u.
Konan upadł płacząc na kolana.
- ZAWIODŁEM - zawył i wytarł smarki w rękaw.
- Nie zawiodłeś, Konanie - rzekł jeden z mistrzów - Wróć tam i pokonaj Ciemną Stronę Trance'u. Pokonaj Technowikinga.
- JA NIE POTRAFIĆ... ON ZBYT SILNE...
- Jego siła tkwi tylko w twoim umyśle - rzekł Mistrz Tiesto zbliżając się do Konana - Wyrzuć go z głowy. Pamiętaj o Trance'ie. Jasna strona silniejsza jest od ciemnej. Ciemna łatwiejsza jest. W remizie ją znajdziesz. W małym miasteczko. Jasna - trudniejsza, bo tylko w dobrych klubach ją wyznają. Ale nie oznacza to, że słabsza. Rozwiąż zagadkę stali, Konanie!
Zagadka Stali. Konan wyruszył w świat właśnie po to, aby ją rozwiązać.Każdy Ibizańczyk będący kapłanem Techno, musiał w pewnym wieku dojść do odpowiedzi na pytanie jakie niosła całkowicie samodzielnie, jeżeli chciał znaleźć swoje miejsce w roztańczonym społeczeństwie Ibizy.
- JA NIE ZNAĆ ODPOWIEDŹ... - ryknął rozpaczliwie Konan, ale postaci przed nim rozpłynęły się we mgle, zaś on sam znowu znalazł się przed obliczem srogiego Technowikinga.
Technowiking wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu. Przygotowywał się do zadania śmiertelnego ciosu.
Konan zamknął oczy. I w tym też momencie usłyszał głos Mistrza.
PAMIĘTAJ O ZAGADCE STALI.
- ROZUMIEM! - ryknął w nagłym oświeceniu wojownik z Ibizy.
Konan wstał i kopnął zaskoczonego Technowikinga prosto w jaja. Następnie wbił mu jego glowsticki w tyłek, po czym złapawszy go za szmaty, wyrzucił go ze skarpy.
Technowiking spadał powoli w dół drąc przy tym nieludzko mordę.
- JA ZNAĆ ODPOWIEDŹ - rzekł Konan i podszedł na skraj skarpy.
- JA ZNAĆ ODPOWIEDŹ... - powtórzył w zadumie - ZAGADKA STALI: BO TYLKO DENS MA SENS... - to mówiąc wyciągnął swój miecz i rzucił się szlachtować pozostałych, skamieniałych ze strachu wyznawców Technowikinga.
Filonek i reszta dopadli Elektronika w jego sali audiencyjnej.
- Mamy cię ku[rtyzano]! - krzyknął Żółwik.
- No to w tubę go i kolejny level! - zatarł łapy Chomik.
- Nie tak prędko - popluł się Elektronik. Zza alkowy wyszła nagle zgraja zcyborgizowanych Spartan.
- Poznajcie T-Leonidasa. I jego 300 MechaSpartan, którzy wyrwali się spod jarzma SkyNetu by wiernie mi służyć! - krzyknął Elektronik. Spartanie otoczyli bohaterów.
- HEIL GATES! - krzyknął T-Leonidas i uderzył mieczem w tarczę.
- A dla Ciebie, Klex, mam coś specjalnego - Wielki Elektronik zatarł obleśnie łapy - Piotrze, chodź tutaj proszę.
Zza drzwi, delikatnie, wystawiając najpierw łepek, wynurzył się...
- Nieeeee!!! - krzyknął Klex i upadł na kolana.
Było już jednak za późno żeby się wycofać. Czas ostatecznej rozgrywki nadszedł i nic nie mogło już tego powstrzymać...