Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2009, 17:14   #57
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Bohaterowie stanęli w końcu na wybrzeżu. Przed nimi piętrzyła się forteca Elektronika, najeżona basztami, odgromnikami i talerzami satelitarnymi cyfrowego Polsatu.
- Gah - rzekł Filonek - Jak my się tam dostaniemy?!
- Może podkop by zrobić... - zafrasował się Klex.
- Ech, ziomki, amatorzy... Wy byście dnia na Mokotowie nie przeżyli, a co dopiero na Pradze... - żachnął się Bartłomiej.
Gestem zawołał taksówkę. Po chwili jedna podleciała, prowadzona przez wąsatego jegomościa. Sama taksówka też wyglądała nielekko, bowiem przypominała z grubsza ruskie żelazko bo tuningu w Białymstoku. Kabla tylko brakowało, ale taksówka nadrabiała to swoim kierowcą.
Nim rzekomy jegomość się spostrzegł, Bartłomiej mierzył już w niego swoją kosą. A błysk w oku przy tym miał niedobry.
Bartłomiej, jak każdy praski chomik, miał +20 do dziesionowania taksówkarzy, o czym nie wiedzieli jego współbohaterowie. Współczynnik ten nie liczył się jedynie na terenie Warszawy, bowiem tamtejsi taksówkarze zdążyli się w końcu zaadaptować do nowych warunków i jeździli po mieście z klamkami. Ale to nie była Warszawa, więc...
- A teraz ch[órzysto], jedziesz tam gdzie ci powiem! - ryknął Bartłomiej, nakazując reszcie wejść do taryfy.
- To gdzie pan szanowny sobie życzy?.. - wyjąkał taksówkarz.
- Jaki pan, jaki pan, co mnie kur[tyzana] wyzywasz, żydzie widzewowski! Ja ziomek z osiedla jestem, nie pan żaden, ty ch[łopcze] je[rzynowy]!
- Spokojnie Bartłomiej, nie zarżnij go... - zaczął Filonek.
- Ty się zamknij zielony, bo w bagażniku skończysz - zgasił go chomik - A ty lamusie, wieź nas do pałacu Elektronika!

Tymczasem w ciemnej piwnicy, Elektronik odpalał swoje Wunderwaffe.
- Już wkrótce poznają moją potęgę - krzyknął i zarechotał się obleśnie.
Dwóch jajogłowych o posturze Tołdiego szwędrało się wśród skomplikowanej maszynerii. Elektronik podszedł i włożył do gniazda w maszynie Sagalę.
- Uruchomić wunderwaffe! - zakomenderował.
Po pomieszczeniu rozszedł się basowy pomruk, który przeszedł po chwili w miarowe pulsowanie.
Pośrodku laboratorium pojawił się niebieski portal. Elektronik załzawionymi ze szczęścia oczami wpatrywał się w swoje dzieło.
Z portalu wynurzać się zaczęła potężna postać.
- Jestem na twoje rozkazy, panie - rzekła postać i przyklęknęła na jedno kolano.

Na górze Cytadeli, głównodowodząca armią, Verka Serduchka, otrzymała właśnie raport sytuacyjny.
- zbliża się niezidentyfikowana taryfa!
Verka zastanowiła się przez chwilę. Trybiki w jej głowie zaczęły poruszać się z nadnaturalną prędkością.
- Przygotować do wymarszu Schmaletz Korps - zakomenderowała - Brać ich żywcem!
Serduchka zamyśliła się. To nie były przelewki. Pancerni i Kotecek nie raz ją pokonali. Czas było wykorzystać nową, ulepszoną broń. Pewniejszą i mocniejszą.
- Zmieniam zdanie - zaanonsowała - Wycofać Schmaletz Korps! Niech zajmą się nimi Waffel SS! I wezwać Wielkiego Elektronika do Centrali!
Siły Specjalne Waffel były jej najnowszym wynalazkiem. Uzbrojeni w metalowe egzoszkielety, odżywiani tylko za pomocą pożywnych batonów Kinder Buene żołnierze wybiegli na dziedziniec zajmując pozycje ogniowe.

- Musimy pokonać obronę Cytadeli! - krzyknął Jezus - A nie mamy amunicji!
- Kur[de], zawsze się wszystko musi popier[niczyć]! - zawył z tylnego fotela Kotecek.
- Morda pedale! - ryknął Bartłomiej.
Filonek tymczasem otworzył schowek taksówki.
- Ty, fajansiarz! - krzyknął do kierowcy - Co to jest?! - wskazał na niezidentyfikowaną torebkę w schowku.
- A to pikny panie, Lubelskie Świderki - zafaflunił się prowadzący - Nu bo, żonka chciała kluchi z serem zrobić...
Filonek zastanawiał się przez chwilę.
- Ty, Jezus... - zaczął - Ty umiesz jeszcze robić tę sztuczkę z rozmnażaniem chleba?..
Joszka zaciągnął się skrętem.
- No, chyba jeszcze pamiętam... Abrakadabra to czary i magia... - zaśpiewał pod nosem Mesjasz.
- A umiałbyś to zrobić na większą skalę? I z makaronem?

Nie było wiele czasu na przygotowania. Po chwili taksówka wleciała nad Cytadelę.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=YHs-ZO61qlE[/media]

Telepatyczne zetknięcie się umysłu Klexa z Elektronikiem, nie było dla tego pierwszego zbyt przyjemne. Mimo to jednak błyskawicznie poznał wszystkie tajemnice Wielkiego Elektronika. Dobrze wycelowany makaron uderzył w silniki wystrzelonej przezeń rakiety. Pocisk stracił stateczność i wyrył w glebę. Po chwili odpadł właz i świńskim truchtem wybiegł z niego Elektronik uciekając w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Za nim! - krzyknął Klex.
Lecz wtedy otworzyły się wrota Pałacu i ze środka, w oparach dymu wynurzyła się Postać. Postać ta zaczęła iść całą szerokością ulicy w stronę dziedzińca Cytadeli, ciągnąc za sobą swoich wafli.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=KboyxO9a5VY[/media]

Postać podeszła w milczeniu do Konana z Ibizy i uderzyła go w twarz białą rękawiczką, a potem poprawiła równie białym kozaczkiem. Konan nawet się nie skrzywił. Odwrócił się tylko w stronę reszty bohaterów.
- WY GONIĆ ELEKTRONIK - rzekł - JA TEGO TU POWSTRZYMAĆ. TO SPRAWA MIĘDZY NAMI.
Żółwik Filonek położył płetwę na ramieniu Konana i skinął głową.
- Idziemy! - krzyknął.
Konan został sam na sam ze swoim przeciwnikiem. No, nie licząc kapłanów i niewolników tego ostatniego.
Wyjął swoje świecące przybory i rzekł był:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=OVA3ONh9nGQ[/media]

Wstępny atak odrzucił Technowikinga do tyłu. Lecz wyznawca Rave'u nie poddał się tak łatwo. Siła jego mrocznego trensu była potężna i spychała Konana coraz bardziej do tyłu. Nie pomogły double vault beaty. Nie pomagały też triple back breakdowny. Konan przywołał wszystkie swoje moce i wszystkie sobie znane techniki aby pokonać swego adwersarza.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=p3_tJO8FJ6Q[/media]

Na próżno jednak. Technowiking, arcymistrz Ciemnej Strony Trance'u - Rave'u zadawał kolejne miażdżące ciosy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=IVR-eIPkRjo[/media]

Technowiking parł nieustająco do przodu, spychając Konana na skraj skarpy nad którą leżała Cytadela. Mocarny Ibizańczyk poczuł że za swoimi plecami ma już tylko przepaść i wzniósł w myślach błagalne modły do Kroma, boga Trance'u i wody mineralnej.

Wtem poczuł, że nie znajduje się na skarpie, lecz w kaplicy na Słonecznej Ibizie. Przed nim stał Mistrz Tiesto. A obok niego wszyscy inny Mistrzowie, którzy kiedykolwiek zajmowali zaszczytne stanowisko Arcykapłana Katedry Trance'u.
Konan upadł płacząc na kolana.
- ZAWIODŁEM - zawył i wytarł smarki w rękaw.
- Nie zawiodłeś, Konanie - rzekł jeden z mistrzów - Wróć tam i pokonaj Ciemną Stronę Trance'u. Pokonaj Technowikinga.
- JA NIE POTRAFIĆ... ON ZBYT SILNE...
- Jego siła tkwi tylko w twoim umyśle - rzekł Mistrz Tiesto zbliżając się do Konana - Wyrzuć go z głowy. Pamiętaj o Trance'ie. Jasna strona silniejsza jest od ciemnej. Ciemna łatwiejsza jest. W remizie ją znajdziesz. W małym miasteczko. Jasna - trudniejsza, bo tylko w dobrych klubach ją wyznają. Ale nie oznacza to, że słabsza. Rozwiąż zagadkę stali, Konanie!
Zagadka Stali. Konan wyruszył w świat właśnie po to, aby ją rozwiązać.Każdy Ibizańczyk będący kapłanem Techno, musiał w pewnym wieku dojść do odpowiedzi na pytanie jakie niosła całkowicie samodzielnie, jeżeli chciał znaleźć swoje miejsce w roztańczonym społeczeństwie Ibizy.
- JA NIE ZNAĆ ODPOWIEDŹ... - ryknął rozpaczliwie Konan, ale postaci przed nim rozpłynęły się we mgle, zaś on sam znowu znalazł się przed obliczem srogiego Technowikinga.

Technowiking wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu. Przygotowywał się do zadania śmiertelnego ciosu.
Konan zamknął oczy. I w tym też momencie usłyszał głos Mistrza.
PAMIĘTAJ O ZAGADCE STALI.
- ROZUMIEM! - ryknął w nagłym oświeceniu wojownik z Ibizy.
Konan wstał i kopnął zaskoczonego Technowikinga prosto w jaja. Następnie wbił mu jego glowsticki w tyłek, po czym złapawszy go za szmaty, wyrzucił go ze skarpy.
Technowiking spadał powoli w dół drąc przy tym nieludzko mordę.
- JA ZNAĆ ODPOWIEDŹ - rzekł Konan i podszedł na skraj skarpy.
- JA ZNAĆ ODPOWIEDŹ... - powtórzył w zadumie - ZAGADKA STALI: BO TYLKO DENS MA SENS... - to mówiąc wyciągnął swój miecz i rzucił się szlachtować pozostałych, skamieniałych ze strachu wyznawców Technowikinga.

Filonek i reszta dopadli Elektronika w jego sali audiencyjnej.
- Mamy cię ku[rtyzano]! - krzyknął Żółwik.
- No to w tubę go i kolejny level! - zatarł łapy Chomik.
- Nie tak prędko - popluł się Elektronik. Zza alkowy wyszła nagle zgraja zcyborgizowanych Spartan.
- Poznajcie T-Leonidasa. I jego 300 MechaSpartan, którzy wyrwali się spod jarzma SkyNetu by wiernie mi służyć! - krzyknął Elektronik. Spartanie otoczyli bohaterów.
- HEIL GATES! - krzyknął T-Leonidas i uderzył mieczem w tarczę.



- A dla Ciebie, Klex, mam coś specjalnego - Wielki Elektronik zatarł obleśnie łapy - Piotrze, chodź tutaj proszę.
Zza drzwi, delikatnie, wystawiając najpierw łepek, wynurzył się...



- Nieeeee!!! - krzyknął Klex i upadł na kolana.
Było już jednak za późno żeby się wycofać. Czas ostatecznej rozgrywki nadszedł i nic nie mogło już tego powstrzymać...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 29-04-2009 o 18:27.
Chrapek jest offline