Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2009, 21:33   #43
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Wraz z zwiększającą się odległością dzielącą go od ukochanej siostry, najmłodszy z trojga zamieszkujących Strachovski zamek Diabłów, stawał się coraz bardziej pogodny. Nawet towarzysząca mu zazwyczaj aura jakby zelżała, choć ciągle jego pobliżu powiewał co i rusz nienaturalny, zimny jak lód wiatr. Bliskość Stepana zamiast dreszczy i strachu wywoływała teraz tylko jakby przeczucie czającego się gdzieś w pobliżu niebezpieczeństwa, zamiast jego bezpośredniej bliskości...

-…i w tym miejscu kończy się ta historia. Upiór nękający te ziemie od stuleci przed przybyciem tu waszego dobroczyńcy, a mojego ojca, za jego sprawą został spętany raz na zawsze. –pewnym szokiem dla towarzyszących mu Rzemieślników był fakt, że wojewodzic okazał się całkiem elokwentny. Jego zdeformowane bitewnymi ranami oblicze nie sprawiało wrażenia, jak gdyby miało należeć do obytego szlachcica, jednak charakterystyczny błysk w oczach przypominał jego światowym towarzyszom że nie mają do czynienia z zaściankowym gburem czy wręcz barbarzyńskim wataszką.

Przez ostatnie kilka pacierzy czasu podróży, głośno i z dumą w głosie rozprawiał o przeszłości zamku który niedawno opuścili. Lwią część jego opowieści zajęła legenda o powstaniu galerii portretów rodu rządzącego tymi ziemiami od kilku wieków. Miały ona jakoby powstać z ręki znakomitego artysty przybyłego aż z Bizancjum. Na koniec miał on stworzyć portret samego ówczesnego władcy, tak wierny, że aż uchwyci weń fragment duszy przedstawiającej go osoby. Efekt ten został osiągnięty, jednak Książe nie spodziewał się ceny jaką przyszło mu zań zapłacić – szalony artysta użył do jego namalowania krwi niemowląt i pędzli z włosów dziewic z całych okolicznych ziem. Wtedy też wyszło na jaw że jest on opętany przez upiora nękającego te ziemie od wielu pokoleń. Rozwścieczony Książę ponoć utopił go w chrzcielnicy mieszczącej się w jednej z zamkowych kaplic…

Legenda była ładnie opowiedziana, widać że na jej ułożenie Stepan, lub raczej opłacony trubadur spędził mnóstwo czasu i wysiłku. Po prawdzie był on do tego przymuszony rozgrzanym do czerwoności prętem, jednak wojewodzic patrząc na swoje audytorium był zadowolony z poświęcenia na to sporej ilości czasu. W odbiorze jednak historii przeszkadzały kainitom pewne drobne szczegóły. Stepan wyraźnie akcentował istotne fragmenty, tak że zrozumienie prawdy kryjącej się za tą opowieścią nie było trudne, zresztą kilkakrotnie okraszał on ją stosownymi i wymownymi komentarzami. Nikt nie miał wątpliwości co do takich drobnych spraw jak fakt że wszyscy bohaterowie tego dramatu byli wampirami, a cały „ród” panów na Strachowie to tylko kolejne oblicza tego samego władcy, niepodzielnie panującego na tych ziemiach od stuleci. Książę Zaborsky nie miał większych problemów z zrozumieniem teraz częstych u jego gospodarza docinek na temat prawdziwego źródła talentu niektórych członków jego klanu. Doświadczenie podpowiadało mu jednak że Rzemieślnikiem zwanym Aleksym z Adrianopola był w rzeczywistości znany mu z opowieści bardzo stary potomek Malkava a nie Arikel. Wątpliwości co do pochodzenia szalonego artysty nie miała też Kamyk, posiłkując się swoją wiedzą i wierzeniami jakie jej podobni kainicie posiadali na temat źródła ułomności Malkawian, doszukując się jej w opętaniu…

-Ciało które opętał demon okazało się nieśmiertelne, w przeciwieństwie do tych które opanowywał wcześniej. Opętując kogoś, robił to aż do jej śmierci, która zresztą przychodziła prędko, czy to ze strony rozjuszonych chłopów czy też wycieńczenia słabego ludzkiego ciała. W ten sposób upiór dał się złapać w wiekuista pułapkę. Ojciec mój oczywiście nie utopił go chrzcielnicy, lecz uwięził i do dzisiejszej nocy wykorzystuje, gdy chce porozmawiać z kimś, kto jest bliżej piekła niż on sam…-Stepan uśmiechnął się parszywie wypowiadając ten komentarz. Woźnica zjechał na polanę, nie chcąc głośno sygnalizować takiej potrzeby ani wydawać jakichkolwiek rozkazów by nie przerywać opowieści wojewodzica.

W tym momencie, niczym grom z jasnego nieba nastąpił atak. Jedno spojrzenie na to co działo się właśnie z rozpaczliwie syczącym i machającym swoimi wychudzonymi, powykręcanymi kulasami Stoigniewem, powiedziało Stefanowi wszystko. Gargulce, potwory tworzone przez sektę magów która uzurpowała sobie prawo do krwi i dziedzictwa jego własnego klanu! Tu, na jego własnych ziemiach! Dla Diabła nie było to pierwsze spotkanie z takimi istotami. Tremere wysyłali kilkakrotnie całe ich stada przeciwko jego mentorowi u którego pobierał nauki sztuk magicznych. Ostatnimi czasy ponoć nasiliły się ich ataki na południu, jednak żeby ci podli uzurpatorzy byli aż tak bezczelni by wysyłać je aż tak daleko od swojej siedziby?

Stepan z trudem uspokoił swojego rumaka i wprawnie zeskoczył z jego grzbietu, trzymając się nisko, uważając by nie stać się kolejną ofiarą maszkaronów. Co prawda widział tylko dwa, jednak kto mógł zgadywać ile kolejnych kryje się w atramentowo czarnych przestworzach rozpościerających się nad otaczającym ich lasem? Czując na sobie kolejne uderzenia powietrza poruszanego przez skrzydła unoszącego się parę metrów wyżej gargulca, z trwogą spojrzał ku niebu…

Niebu nad JEGO domeną…

Chłodna bryza jaka obmyła jego pokiereszowaną twarz otrzeźwiła jego myśli. Sięgnął do przypiętej do paska sakwy i wyciągnął z niej coś, kurczowo trzymając to w zaciśnięte dłoni. Spokojnie wyprostował się i z dumą, bez cienia strachu ryknął ile sił w gardle, równocześnie wyrzucając w powietrze garść mąki…

-Ja jestem wiatrem! Panem niebios! Zabieram ciepło, przynoszę strach! To moja ziemia i moje niebiosa! Wynoście się ścierwa nim poczujecie mój gniew!


Przez kilka sekund nic się nie stało. Kilka par oczu mimo panującego zamieszania zdążyło popatrzeć na Stepana jak na totalnego wariata. Nagle, wszyscy w promieniu kilkuset metrów naraz przymknęli oczy, kiedy uderzył w nich potężny podmuch wiatru. Powietrze było lodowato zimne, mrożące wręcz i tak już ostygła krew w żyłach kainitów. Poruszało się z olbrzymią prędkością, praktycznie uniemożliwiając normalne poruszanie, nawet pomijając przejmujący, paraliżujący chłód. Co słabsi z stojących na ziemi zaczynali mieć problemy z utrzymaniem się na swych nogach. Oczywiście, podobne problemy z poruszaniem dotknęły rozpaczliwie machających teraz swoimi wielkimi nietoperzowymi skrzydłami gargulce…
Trzymający Stoigniewa potwór z trudem utrzymywał nosferata, widocznie obniżając lot z każdą sekundą. Nie puszczał go jednak, nie dając za wygrana. Nim zdążył się pozbierać i poderwać do dalszego lotu, znalazł się w zasięgu zwróconych przeciw niemu kling i grotów włóczni…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 29-04-2009 o 22:11.
Ratkin jest offline