Oczom Asael ukazał się przerażający widok. No, może nie tyle przerażający brutalnością, do tego zdążyła przywyknąć – porażał jedynie fakt, że to przyjaciel leżał u stóp wroga. Skąd to dziadostwo wyskoczyło, czy był sam, jakim cudem rozprawił się tak szybko z Achrolem? Pytania przemykały przez umysł Asael. Umysł zatruty żądzą krwi i zemsty. Nie wiedziała kiedy dobyła broni ale ostrze przyjemnie ciążyło w dłoni.
„Won od niego!!!”
Zacisnęła zęby, poprawiła odruchowo chwyt na rękojeści szabli. Już w biegu. Archrol został powalony niezbyt honorowym ciosem i Asael nie zamierzała delikatnie obchodzić się z tym dziadostwem pieprzącym trzy po trzy.
„Jedyny czy nie Jedyny, teraz to ci nawet Astaroth nie pomoże, wkurzyłeś mnie!!!”
Jej pierwszym celem była ręka wroga. Drugim i najważniejszym krocze. W obu przypadkach silą wykonawcza miała być szabla, tyle, że w pierwszym ostrze, w drugim sztych.
„Dzieci to już se nie spłodzisz, dziadu!!! Koniec pieprzenia!” – pomyślała zaciekle.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |