Lazaret przy świątyni Garlen, Travar
Ten hałas przyciągnął czyjąś uwagę. Za drzwiami słychać było czyjeś głosy. Rozpoznała trzy: jeden spokojny, dwa gniewne. Jednak pojedynczych słów rozróżnić się nie udało. Wkrótce otworzył drzwi elf w długiej białej szacie. Przepasany był jednak szerokim pasem o karminowej barwie wyszywanym żółtą nicią w misterne wzory, przypominające płomienie. Na szyi nosił prosty miedziany medalion z wyrytym na nim symbolem dzbana wylewającego strugę wody. Spoglądając w obszar za elfem, udało jej się podejrzeć, choć krótko, dwie osoby, które tam stały. Jedną był krasnolud w zbroi łuskowej, drugą łysiejący człowiek w bogato wyszywanych szatach. Jednak elf szybko zamknął drzwi dodając.-
Zupełny brak wyczucia chwili, co oni sobie myślą?
Elf odetchnął głęboko i odwrócił się w kierunku dziewczyny i uśmiechnął się delikatnie. Teraz mogła mu się przyjrzeć dokładniej: był szczupły i wysoki, co w połączeniu z długą białą szatą sprawiało, że wydawał się być wychudzony. Szczupłą, niemal wąską, twarz elfa zdobiła króciutka jasnobrązowa broda, a długie jasnobrązowe włosy miał luźno rozpuszczone.
-Obawiam się drogie dziecko, że twoja cierpliwość wkrótce zostanie wystawiona na próbę. Jesteś cenna dla kilku ważnych osób.- rzekł łagodnie do dziewczyny.-
Ale mnie, przede wszystkim interesuje twój stan zdrowia.
Elf podszedł bliżej spojrzał na twarz i na bose stopy dziewczyny, dodając.-
Usiądź, cieszy mnie że szybko odzyskujesz siły. Ale nie powinnaś się przemęczać. Na imię mam Alweron Uasil, jestem uzdrowicielem i głosicielem Garlen...i obecnie, głównym opiekunem świątyni i lazaretu w Travarze.
Gdy usiadła, pochylił się i spojrzał w jej oczy mówiąc.-
Jestem pod wrażeniem...Myślałem, że wolniej przyjdzie ci...
Przerwał, pojrzał w dół na dłonie zaciskające koc. Rzekł więc.-
Wybacz tą niezręczność... zapomniałem. Twoje ubranie było w strzępach, a ty miałaś wiele poparzeń i ran. Zaciskałaś jednak dłoń na klejnocie.- tu palec elfa powędrował w kierunku kryształu leżącego na stoliku przy łóżku.-
Musi być dla ciebie ważny. Poczekaj chwilę...
Elf ruszył do drzwi otworzywszy je odrobinę, wystawił głowę na korytarz i rzekł.-
Niech no się któryś z was, sępy, wykaże się użytecznością i poszuka jakiejś uzdrowicielki. I niech jej przekaże od mnie, by przyszła do komnaty ocalałej z katastrofy z jakimiś ubraniami.
-Wypraszam sobie takie porównania.- jeden głos kipiał oburzeniem, drugi zaś był bardziej spokojny.-
A grzej swój zadek kupiecki urzędniczyno, ja pójdę.
Zamknąwszy drzwi Alweron dodał.-
Współczuję ci. To co wiesz, jest cenne dla wielu osób. A póki nie przyjdzie ktoś z ubraniem, możemy chwilę porozmawiać. Otóż, wiem że takie katastrofy mogą nieco dezorientować. Przeżyłaś upadek Żelaznego Orła, galery handlowej przybyłej z Viviane.
Nie wiemy kim jesteś, więc nie mogliśmy powiadomić twoich krewnych w Travarze, ale jeśli podasz mi swoje imię oraz gdzie mieszkają twoi bliscy w tym mieście, to...