Feliks wielce dumny z siebie ruszył swym chwiejnym krokiem po pistolet. Jeśli ktokolwiek widział orangutana podczas układanki logicznej – widział także minę Feliksa próbującego dojść do tego, jak naprawić pistolet. Machał nim, trząsa, pukał, patrzył okiem w lufę, okręcał i przykręcał śrubki, kolnął niemiłosiernie. Ostatecznie pocisk wystrzelił w sufit wraz z kłębami szarego dymu. Wróbel schował go za pas i chwilę przyglądał się kotowi. Następnie wybałuszył oczy na Wszechrzecz przy okazji uderzając wszystkich swą zabójcża wonią nieświeżego oddechu. -Yyyyy... To jest groźne?
Z miną prawdziwego debila sięgnął po swój miecz który dotychczas znajdował się na plecach. Chwycił go oburącz i... wepchnął czubek do kuli czekają co się może niebywałego wydarzyć.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |