Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2009, 17:53   #121
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tym razem poszło jeszcze gorzej.

Rzucone zaklęcie nie wywarło na wilkołaku żadnego wrażenia, zaś cios...
Trudno było mówić o jakimkolwiek ciosie. Bydlę było szybsze... A może miało więcej szczęścia niż rozumu... W każdym razie niedbałe machnięcie ręką odrzuciło Keitha na bok.
A gdyby miał troszkę szczęścia, wylądowałby na fotelu, a nie pod...


Powiedzieć, że zerwał się na równe nogi byłoby pewną przesadą. Wstał, co prawda z bronią w ręku, ale lekko zgięty.. I tym razem fotel okazał się dość pomocny...
Na szczęście nie jego udział w walce okazał się niepotrzebny.
Feeria barw i energii spływająca ze wszystkich stron sprawiła, że zamarł na chwilę. A potem, gdy po nagłym błysku światła znów można było wszystko normalnie widzieć, omal nie otworzył ust za zdziwienia.
Złośliwe bydlę zamieniło się z powrotem w słodkiego kociaka. Czyżby to był rodzaj testu? Zdali egzamin, więc zostali uznani za godnych przekroczenia progu?


Usiadł w stojącym obok niego fotelu i przez moment obserwował barwną kulę.
Wiedział, z czym ma do czynienia. Przynajmniej teoretycznie. Każdy, kto chociaż trochę parał się magią, słyszał pogłoski o takich przedmiotach. I niebezpieczeństwach, jakie się z nimi wiązało.
Prawdę mówiąc... niezbyt w coś takiego wierzył. Traktował to bardziej jako legendę... Mit... Marzenie o potędze...
A tu wirowała przed nimi pełna mocy kula, której kolor sugerował związek przedmiotu z tym, co działo się na zewnątrz.
Ale co z kulą zrobić?


Na chwilę oderwał się od tych rozważań. Kula nie zając, uciec nie mogła, A było jeszcze parę innych spraw do załatwienia...
Mdlić go już przestało, ale nie znaczyło to, że już jest dobrze. Poziom jego własnej energii był przerażająco niski. I jeśli nie był idiotą-samobójcą, to lepiej było energię uzupełnić.
Kula się do tego nie nadawała.
Z pewnością zawierała aż za dużo energii, tyle tylko, że nie można było jej do niczego wykorzystać.
Nie chodziło o to, że energia była nie taka, jak trzeba... Po prostu kula nie dawała sobie uszczknąć nawet odrobiny energii.
Sięgnął do zapasu, który miał pod ręką. Pierścień zawierał tyle mocy, że starczyłoby mu na wiele zaczerpnięć i prawie nie odczuł tego ubytku. Za to Keith był znów w pełni sił.
A tuż obok pojawiła się Vanya. W nieco gorszym stanie niż. on


- Pokaż - powiedział krótko Keith, wskazując na obwiązaną szmatą rękę.

Elfka odsłoniła zakrwawione ramię, spoglądając na mężczyznę z lekkim zdziwieniem w oczach.

- Mam szczęście, że był wkurzony, a nie głodny – stwierdziła siląc się na beztroski ton.

W oczach Keitha pojawił się cień uśmiechu.

- Masz coś przeciwko przyspieszonemu leczeniu ran? - spytał.

Spojrzała na niego z lekką podejrzliwością.

- Nie miałabym. A po tym będę miała jeszcze rękę? – spytała, a później machnęła lewą ręką. – Chcę się do czegoś przydać. Nie jestem oburęczna, niestety.

Keith odpowiedział nic nie mówiącym spojrzeniem.
Po sekundzie w jego oczach pojawił się wyraz koncentracji. Przesunął dłonią nad raną.
Vanya nie poczuła nic. Żadnego mrowienia, ukłuć, ciepła, zimna. Po prostu nic. Ale rana błyskawicznie zaczęła się zabliźniać. Po paru sekundach pozostała jedynie zaczerwieniona szrama.

- Zgrabnie - elfka odrzuciła zakrwawiony bandaż i obejrzała ramię. - Bardzo ładnie. Dziękuję.

Mówiąc te słowa uśmiechnęła się szeroko i ukłoniła lekko, dotykając palcami czoła.

- Połowa przyjemności po mojej stronie - Keith odpowiedział skinieniem głowy. - Nie byłaś kłopotliwą pacjentką.

- Dlaczego mi pomogłeś? - spytała i widać było, że nie potrafiła powstrzymać się przed zadaniem tego pytania. - To znaczy... wydawało mi się, że nie lubisz... mnie... albo mojej rasy... Sama nie wiem czego. Czasem jesteście trudni do zrozumienia.

Keith przymrużył lekko oczy.

- Potrzebowałaś pomocy i walczyłaś po tej samej stronie. Czy to nie wystarczy? Postąpiłabyś inaczej?

Elfka zmarszczyła czoło.

- Masz rację. Nie postąpiłabym inaczej – stwierdziła, spuszczając wzrok. – Tylko wydawało mi się, że ludzie nie potrafią odsunąć na bok niechęci. Wybacz, jeśli cię uraziłam. Moją specjalnością nie są kontakty z ludźmi.

Keith pokręcił głową.

- Z pewnością nie czuję się urażony.

W tym momencie rozmowę przerwało im głośne pytanie zadane przez Feliksa.
Nie było chyba przymiotnika w pełni oddającego stopień niebezpieczeństwa. Dlatego też Keith ograniczył się do krótkiego, bardzo treściwego określenia.

- Groźne jak cholera.

Feliks najwyraźniej nie usłyszał. A może zlekceważył ostrzeżenie. Wyciągnął miecz, usiłując dźgnąć kulę.

- Stój, głupcze!

Keith zrobił krok do przodu z gorzką świadomością, że nie zdąży powstrzymać Feliksa. A potem stanął i patrzył.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-04-2009 o 18:00.
Kerm jest offline