Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2009, 21:53   #15
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Otoczenie zaczęło się rozmazywać i ostatnim obrazem, jaki Rodion widział nim został porwany przez sen, były zwierzęta spokojnie wpatrujące się w weterynarza. Próbował sięgnąć w ich stronę ręką, ale nie mógł. Czuł, jak coś porywa go wewnątrz głowy, nie dając żadnych szans podświadomości na reakcję obronną. Wraz ze snem przybył ten świat, który Marładow już znał, lecz w miejscu zupełnie obcym.

Czy jednak był to typowy sen?

Znalazł się na równinie szerokiej i rozległej. Piękny był to obraz dla człowieka, który poświęca się w całości naturze. Świeże powietrze znaczyło rozkoszą każdy oddech, a światło słoneczne dawało przyjemne ciepło. Drzewa szumiały jednostajnie. Zbyt dużo zmysłów było pobudzonych, jak na nawet najbardziej realny sen. Lecz jednocześnie Rodion znów poczuł się zagubiony, bo znalazł się w miejscu, którego zupełnie nie znał. Każda jego podróż do tej krainy zwykle kończyła się w ogrodzie przy świątyni. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że to miejsce może być równie rozległe co cały Świat. Myśl ta nie była optymistyczna. Mógł teraz znajdować się praktycznie wszędzie.

Mocniejszy podmuch wiatru poruszył pobliskim krzakiem. Wraz z szelestem wyszła stamtąd sycząca istota. Jej nietypowy ubiór i chód wywołał strach u Rodiona. Prosta, drewniana maska ukrywała twarz tego człowieka. Zapewne należał do tutejszej ekipy powitalnej. Był niewiele niższy od weterynarza, poruszał nawet podobnie jak on.

- Rodion... Jessteś! Naresszcie! Kasano mi na Ciebie czekasss. Drzewa się boją, przykurczają gałęsssie, niepokój bisssie z ichss oblicza.

Nawet nie starał się dowiedzieć skąd ta istota zna jego imię. To miejsce miało mnóstwo tajemnic. Syk towarzyszącej mowie niepokoił Rodiona. Na szczęście nie wydawało się, aby miał agresywne zamiary.

- Ichs, bym zapomniał, sss... Ssssset po tej sstronie, Pasterz Sekwoi. Mie możemy terassszz iść do świątyni. Czego wymagassssz znając cenę?

Zagadki. Rodion średnio je lubił. Set wpatrywał się cierpliwie w weterynarza. Zdawało się, że Marładow coś przegapił, o czymś zapomniał, wchodząc do tej krainy.

- Pasterzu, mam wiele pytań, więc zupełnie nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi - powiedział Rodion wpatrując się w pasterza. - Po pierwsze powiedz mi, dlaczego zwierzęta w moim świecie oszalały?
- Osssalały? - zasyczał niespokojnie stwór. - Znowu. Sssss... W takim przypadksssssu coś złego dsieje się z csssała Krainą.

Znowu coś złego? A więc podobna sytuacja musiała stać się wcześniej. "Już wiem, jak to się wszystko skończy. Mnie wyprawią do naprawienia tego - stwierdził w myślach Rodion. Postanowił jednak dowiedzieć się więcej.
- Kim są pasterze Sekwoi?
Set poruszył się i nieco bardziej wyprostował. Rzekł z cieniem dumy w głosie;
- Passssterze od wieków i tysssssiąc lat dsssbamy o ogrody...
To by się zgadzało. To z tysiącami lat - przez ten czas mogły zdarzać się podobne przypadki. A ci pasterze Sekwoi byli czymś w rodzaju kapłanów w tych stronach. Ciekawe, czy ów kapłan, z którym się widział dawniej, również do nich należy. Rodion rozglądnął się dookoła, postąpił parę kroków.
- A jaki jest mój udział w tym wszystkim? - zapytał Seta.
Tym razem odrzekł z wyrzutem;
- Jakhhhto? Jessssteśśśś wybrańcem, passssterzem Życia. I tsssswoja sssprawa jeśłi ktośśś niszczy Twój ogród.
Rodion odwrócił się w jego stronę raptownie.
- Co?! Jakim wybrańcem?! Pasterzem Życia?! - wykrzyknął zdumiony. - Muszę się zobaczyć... muszę odwiedzić... zaraz... powiedziałeś, że nie mogę się dostać do świątyni. Dlaczego?
- Niehhhhsssss wiemssss...
Pasterz zamilkł i zgarbił się bardziej. Rodionowi zrobiło się żal tej istoty, na którą przed chwilą nakrzyczał. Niestety aktualna sytuacja nie poprawiała mu humoru. Coś złego dzieje się ze światem, a oni teraz mówią mu, że jest pasterzem i musi sam zadbać o swój ogród. Sięgnął do kieszeni po naszyjnik ze sową, po czym założył sobie go na szyję. Potrafił niesamowite rzeczy, których być może nikt inny na świecie nie może. A jednak wszystko to wynikło z metody prób i błędów Marładowa. Ktoś musi poddać weterynarzowi więcej informacji na temat tej mocy. Jaka szkoda, że nie zapytałem o to tego kapłana, gdy jeszcze mogłem - pomyślał Rodion. To trochę jak dziecko, które musi wykonać jakieś matematyczne zadanie, ale nie potrafi dodawać.

Musiał jakoś nakłonić tą istotę, aby zaprowadziła go do świątyni.
- Chodź ze mną, pasterzu - rzucił do istoty. - Sprawdzimy co z twoimi drzewami.
Set poszedł za Rodionem. Gdy tylko znaleźli się na skraju lasy i polany, weterynarz spojrzał na drzewa. Potem dotknął kory jednego z okazów. Czy można wyczuć jakiekolwiek emocje płynące z rośliny? Pogłaskał chropowatą i wilgotną powierzchnię. To z naukowego punktu widzenia nie możliwe. Lecz możliwości Rodiona również wykraczają poza zdobycze nauki.
- Nie wiem, Set, nie wiem, czy coś czuję... Nie wiem, czy mogę pomóc - szepnął.
Wtedy odwrócił się szybko i złapał pasterza za ramię.
- Błagam, pasterzu! - powiedział z boleścią Rodion. - Musisz mnie zaprowadzić do świątyni, bez względu na to, co tam się znajduje. To jedyna szansa. Proszę cię!
 
Terrapodian jest offline