Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2009, 00:02   #11
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Nie przerywając gry na lutni Rulius coraz częściej kierował wzrok w kierunku ślicznej kelnerki. Dostrzegł, że słuchała z wyraźnym zachwytem jego popisów artystycznych i piękny, ujmujący uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Bard poczytał to jako zachętę do odważniejszego zachowania. Dziewczyna krzątała się pomiędzy stolikami obsługując zamawiających ludzi, coraz częściej za drogę obierała wymijanie stolików blisko Ruliusa. Kątem oka dostrzegł, iż Liadon toczy dyskusję z córka właściciela. Nie potrafił jednak zmusić się na poświęcenie temu większej uwagi. Myślami podążał za dziewczyną. Nadszedł moment, gdy ta wracała z sali w kierunku zaplecza z pustymi rękami. Bard natychmiast przerwał swój śpiew i zsunął się ze stolika zręcznie zagradzając drogę kelnerce.
- Ach, jakże zaszczycony jestem, że moje skromne przyśpiewki wzbudziły zainteresowanie tak pięknej damy. - skłonił nisko głowę, po czym dodał pośpiesznie. - Rulius Jezzar składa niskie pokłony przed ujmującym pięknem nieznajomej. Czy będzie mi dane poznać imię tak anielskiej istoty?
Gdy bard zagrodził drogę młodej kobietce, ta momentalnie pobladła, a na moment również powiększyły jej się znacznie oczka. Okazało się na szczęście, że nieznajomy chciał się jedynie przedstawić...
- Ja... jestem Katie - Cichutko szepnęła, wyjątkowo speszona całą sytuacją, i teraz dla odmiany tuż po sporej bladości, jej policzki pokryły rumieńce wywołane komplementami na temat jej osóbki - Przepraszam, ale muszę pracować... ładnie śpiewasz.
Wyminęła szybko barda, po czym powróciła do swoich zajęć, w tym czasie zaś pijany Eberk dziwnie nagle łypnął na Ruliusa.

Stary krasnolud, który jeszcze nie dawno wyglądał jakby miał paść pod ladę, nagle się wyprostował i spojrzał chmurnie na barda. Gdy ich spojrzenia się spotkały, ten starszy ręką dał znać, że półelf ma podejść. Wzrok karczmarza i jego mina wskazywało na to, że lepiej nie dyskutować. Młodzieniec podszedł więc do baru, a Eberk pochylił się i rzekł, dość cicho.
- Rusz ją tylko, którąkolwiek, a wyrwę Ci ręce i wsadzę tam, gdzie zębami ich dosięgniesz! Jasne?! - mimo iż oddech mówiącego w tej chwili zabiłby trolla, to Rulius nie ośmielił się odsunąć. W oczach krasnoluda płonął pewien charakterystyczny ogień. Blask, który widuje się u ludzi silnych, z mocnych charakterem i bagażem doświadczeń. Co jeszcze było ciekawe, to fakt, że Eberk wyglądał przez chwilę jakby kompletnie wytrzeźwiał. Wrażenie szybko jednak minęło, gdyż krasnolud nagle się zachwiał, złapał za głowę, coś zamamrotał pod nosem po czym krzyknął.
- Zagraaaaj no coś wwweesołego dla gości!
Mocno zdezorientowany słowami, jak również samą postawą krasnoluda, bard ruszył z powrotem w kierunku stolika obranego za prywatną scenę. Po chwili jednak zatrzymał się. Nie. Tak łatwo nie odpuszczę. - pomyślał, po czym zawrócił, by ponownie stanąć na przeciwko pijanego Eberka.
- Waść raczy wysłuchać co mam do powiedzenia, wtedy osąd wyda, a ja posłusznie zagram na mej lutni. - zaczął i obserwując reakcje rozmówcy kontynuował. - Jak jegomość raczył zauważyć jestem artystą. Nie obce mi jest piękno, jak również potrafię surowym okiem urodę ocenić. Katie natomiast jest damą, która nawet mnie, tak przecież obytego wędrowca onieśmiela. Rad bym był, gdybyś zezwolił mi na zabranie jej na spacer po obrzeżach osady, tak abym pod wpływem jej osoby i jej dźwięcznego głosu stworzyć mógł poemat cudnej urody. Proszę jedynie o jej obecność. Więzi duchowe, nie cielesne są posiłkiem dla twórcy. - kończąc przemawiać ciągle przyglądał się reakcji Eberka, czy aby ten nie ciśnie w niego kuflem, bądź czymś innym znajdującym się pod ręką.
Krasnolud długo wpatrywał się w barda, gdy nagle lekko się zachwiał i potknąwszy o taboret przewrócił.
- Szlag! - charknął - Pomóż mi wssstaać
Rulius natychmiast ruszył z pomocą Eberkowi. Złapał go pod ramię i postawił na równe nogi. Tym samym miał okazje pochwalić się silnym ramieniem, które posiadał, a które mogło być lepszym wskaźnikiem wartości w oczach krasnoluda, aniżeli lutnia czy śpiew. Nadal z ostrożnością jednak obserwował rozmówce.
Krasnolud bardzo boleśnie zacisnął dłoń na ramieniu półelfa i lekko szarpnął, po czym spojrzał w jego oczy
- Czyny, nie słowa. - mruknął po czym odwrócił się, chwycił kufel i...wyszedł tylnymi drzwiami.

Gdy już Eberk na dobre zniknął z oczu barda, Rulius postanowił wprowadzić w życie słowa obwieszczone krasnoludowi. Wyłowił wśród biesiadników Katie obsługującą klientów i pląsającą od stolika do stolika. Ruszył w jej kierunku. Nie chciał tak jak poprzednim razem wystraszyć dziewczyny, postanowił więc zwolnić kroki, tak by kelnerka mogła go wcześniej dostrzec, unikając tym samym zbędnego elementu zaskoczenia.
- Przepraszam, że tak panience głowę zawracam... - zaczął, dziwiąc się, jak bardzo niepewnie czuł się w tej chwili. Mimo tego kontynuował.- Jednakże jestem pod ogromnym wrażeniem twej skromnej osoby, droga Katie. Byłoby dla mnie nie lada zaszczytem, gdybyś mogła poświęcić mi trochę czasu, gdy już nie będziesz obarczona obowiązkami w gospodzie. Proszę jedynie o rozmowę... - spojrzał w ogromne brązowe oczy dziewczyny i zająknął się, na co od razu sam siebie skarcił w myślach. - Piękna jest ta wasza wioska, z ogromną chęcią poznałbym trochę szczegółów na jej temat... Tak, abym mógł opisać ją w wierszu jakimś, bądź innym dziele artystycznym. - kończąc, spoglądał na drzwi od zaplecza, jakby nieświadomie obawiając się Eberka.
Katie słuchała kolejnych słów Ruliusa z wyraźnym zmieszaniem, i wraz z coraz większym potokiem słów Półelfa wbiła aż wzrok w podłogę.
- Miasteczko - Odezwała się po chwili cichutko, w końcu na niego ponownie spoglądając - Miasteczko, nie wioska. Ale ja teraz na spacer nie mogę, muszę pracować, a później nie wiem... a zwiedzać tu dużo nie ma, mieścina jak mieścina, lepiej panie Marie spytaj, ona bardziej chętna na spacerki i przygody...
- Ah tak, miasteczko. - niemal zakrzyknął bard, ponownie gromiąc się w myślach. - Marie... Ale ja nie z nią mam ochotę rozmawiać, nie ona tak mnie onieśmiela. Aż głupio mi, ponieważ poeta jestem, a dopadł mnie zwyczajny i pożałowania godny brak słów. - delikatnie oparł ciężar ciała na lewej nodze, przechylając się w lekkim akcie rezygnacji. - Pomimo mych chęci spędzenia wieczoru w twoim towarzystwie, droga Katie, szanuję twoją skromność i twój wybór. Pozostaje mi udać się na moją mała scenę, aby chociaż grą na lutni osłodzić ci pracę.
Spojrzał na dziewczynę i wyczekiwał chociażby kilku ostatnich słów z jej ust, nim ponownie będzie musiał się oddalić.
- Ja... nie wiem sama, nie znam cię panie. Ja tak nie... Zagraj proszę coś jeszcze - Nieśmiało poprosiła - Tak ładnie grasz i śpiewasz... ja też trochę śpiewam - Dodała po chwili.
Widząc w jakie zakłopotanie wpędził kelnerkę, nie potrafił przemóc się, aby cokolwiek dodać. Konwersacja była skończona, z żałosnymi efektami, ale skończona. Chociaż miał ogromną chęć skomentować przywołany temat śpiewu, to silił się na rezygnację.
- Wierzę panience na słowo. - odrzekł po czym odwrócił się na pięcie. - Ja zagram, gdyż prośbie tak pięknej damy nie sposób odmówić. Będę grał tak dopóki mnie sen nie zmorzy.
Tymi słowami zakończył rozmowę i ruszył w kierunku swojego stolika. Rozsiadł się i nie bacząc na sprawy jakimi zajmowali się kompani ponownie zaczął grać.

A kiedy przyjdzie godzina rozstania,
popatrzymy sobie w oczy długo
i bez jednego słowa pożegnania
idźmy - ja w jedną stronę, a ty w drugą.
Bo taka nam już pisana jest dola,
że nigdy dla nas jutro się nie ziści,
wiecznie nam w poprzek stanie tajna wola,
co tkliwość mieni w podmuch nienawiści.
...
A kiedy przyjdzie godzina spotkania,
może w nas pamięć dawnych chwil poruszy
i bez jednego słowa powitania
popatrzymy sobie aż w samo dno duszy
...

Dziwne myśli przechodziły mu przez głowę. Najważniejsza jednak wydawała się powoli dochodzić na należne jej miejsce w świadomości barda. - Nie na zaloty przyjechaliśmy do Południowych Dębów...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline