Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2009, 12:07   #43
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nazwanie całego zamieszania paniką było przesadą, ale prawdę mówiąc niewiele do tego brakowało.
I trudno się było dziwić.
W końcu bez zapasów, jakie wiozła karawana, trudno było myśleć o spokojnym przeżyciu zimy. Powiedzmy - przegłodowaniu...

Rozmowy o niczym, głupoty w stylu zapisywania ochotników... Po co to? Żeby mieć co wypisać na nagrobkach?

- Chyba wolę zginąć w walce, niż z głodu - powiedział cicho Ekhard do siedzącej koło niego trójki. - I nie wiem jak wy, ale ja się zgłoszę.

Wstał i podszedł do Snogara i Paula, chyba po raz pierwszy od czasu założenia osady nie kłócących się ze sobą.

- Ile czasu zajmie dotarcie do tej karawany? Mam nadzieję - dodał nieco złośliwie - że znajdą się jakieś wierzchowce dla tych, co wyruszą?

- Gdyby popędzać wierzchowce - Snogar podrapał się po brodzie, z której posypało się na podłogę jakieś paprochy - to przed zmrokiem powinniście dotrzeć...

- Konie? Jakie konie? - obruszył się Paul. - W faktorii nie ma żadnych...

- Zamknij się grubasie! - Snogar pogroził Paulowi pięścią przed nosem. - Raz zacznij myśleć! Jak nie ocalą karawany, to co będzie? Zeżrą i twoje konie, i ciebie na dodatek- dodał złośliwie - boś tłuściutki.

Paul otworzył usta, najwyraźniej chcąc się odgryźć, ale po chwili namysłu najwyraźniej zmienił zdanie.

- No, parę koni się znajdzie - powiedział. - Ale nie macie pienię...

Walnięty przez Snogara w bok zamilkł.

- Dostaniecie te konie - powiedział krasnolud. - Potem oddadzą - dodał. Rzecz jasna słowa skierowane do Paula mogły się okazać obietnicą bez pokrycia, ale wtedy nie miałoby to zbyt wielkiego znaczenia.

- Czy ten, co przyniósł wieści o orkach wie, ile ich jest? Widział coś dokładniej? - spytał Ekhard.

Snogar machnięciem ręki przywołał Martina.

- Widziałeś coś dokładniej? Ilu ich jest? Same orki, czy jeszcze jakieś tałatajstwo?

Martin wzruszył ramionami.

- A skąd. Jakbym polazł bliżej, to by mnie zobaczyli. Grupka ich była, dość spora i tyle. Liczyć po jednym się nie dało.

Wiadomo było, że orki chadzają w grupach po kilkudziesięciu. Dwadzieścia to było minimum. Na karawanę szykowało się ich z pewnością wiecej.

- Gdzie te konie? - Ekhard zwrócił się do Paula. - I jakiś przewodnik by się zdał - słowa skierowane dla odmiany do Snogara - bo nikt nie ma zamiaru błąkać się po okolicy...

- Konie, konie... - mruczał Paul pod nosem. - Moje biedne konie... Zaraz przyprowadzę...

- Pójdę z tobą, pomogę ci - powiedział Ekhard. Osobiście sądził, że Paul schowa gdzieś najlepszego wierzchowca, lub dwa...

- Przewodnik? Tam ślepy by trafił - roześmiał się Snogar. - Nawet w zadymce. Ale Martin może iść z wami.

- Ja? - zdziwił się tropiciel. - Wszak ja na grzbiecie konia się nie utrzymam... Spowolniłbym tylko... Poza tym tam faktycznie łatwo trafić

Ekhard nie miał zamiaru tracić czasu na jałowe dyskusje. Wrócił na chwilę do 'swego' stolika.

- Idę po konie - powiedział cicho. - Zaraz wracam.

Nie czekając na odpowiedź ruszył za wychodzącym z gospody Paulem. Nie chciał, by niziołek nagle gdzieś się rozpłynął... A z nim obiecane, czy też raczej wymuszone, konie.
 
Kerm jest offline