Lazaret przy świątyni Garlen, Travar
- Nie wiesz? Nie pamiętasz?- słowa zdziwienia wypłynęły z ust Alwerona. Podszedł do dziewczyny. A jego dłonie zaczęły dotykać jej głowy. Długie wąskie palce wsunęły się w jej włosy, badając każdy centymetr jej czaszki. Elf coś mruczał pod nosem, przesuwając raz jedną raz długą dłonią po jej głowie. I dopiero po chwili, rzekł spokojnym i ciepłym tonem głosu.-
Nie zadręczaj się tym brakiem pamięci. Żyjesz i to się liczy. Twoi krewni, na pewno ciebie czekają z utęsknieniem, a pamięć ...wróci.
Ostatnie jednak słowo rzekł dopiero po chwili, jakby się wahał, jakby brakło mu pewności.
- Nie myśl na razie o utraconej pamięci, dopiero co odzyskałaś przytomność. A to już jest duży postęp w stosunku do twego poprzedniego stanu.- rzekł następnie, już weselszym tonem, Alweron.-
Skup się na odzyskaniu sił.
Drzwi otworzyły się energicznie, i oboje, zarówno elf jak i kobieta, spojrzeli w ich kierunku.
W drzwiach stanęła kobieta, muskularna, acz szczupła. O zgrabnych, acz dużych piersiach, których jej strój nie był w stanie zamaskować. O oliwkowej cerze, co stanowiło ciekawy kontrast przy białej długiej szacie jaką nosiła. U Alwerona tego problemu nie było. Był bowiem dość blady. Dziewczyna, dość młoda, miała lekko szpiczaste uszy, regularną, acz lekko pucułowatą twarz z lekko zadartym nosem. Z dolnej wargi sterczały jej dwa śnieżnobiałe kły zachodzące, aż na górną. Pomijając śnieżnobiałą szatę i pas skórzany, nie nosiła żadnych ozdób. Nawet medalionu jak elf. Miał długie sztywne czarne włosy, przypominające nieco szczecinę. Owe włosy splotła w gruby warkocz, który spływaj na jej lewe ramię i kończył się na wysokości piersi, związany czerwoną wstęgą...Była atrakcyjna, może przez tą egzotykę, a może przez to, że promieniała dyskretnym seksapilem. Jej wargi, cały czas były wygięte w uśmiechu.
Pod pachą niosła zwinięte w pakunek szaty, a więc musiała być uzdrowicielką którą wezwał elf.
- Damarri, ona straciła pamięć i jest lekko zdezorientowana. Nie pamięta nawet swego imienia.- rzekł elf.
- Szczęściara...też bym tak chciała. Wczorajszy wieczór i widok Aegrima leżącego we własnych wymiocinach, to nie są rzeczy godne zapamiętania.- rzekła Damarri wesoło.
- Wybacz Damarri, jak wszystkie orki... cechuje brak subtelności.- rzekł Alweron.
- Po prostu lubimy brać życie całymi garściami, pompatyczny elfie. A teraz wynocha...Nie dla psa kiełbasa.- odparła żartobliwym tonem Damarri.
-Orki i ich poczucie humoru.- odparł Alweron wychodząc i zamykając drzwi za sobą. Nie sposób jednak było nie zauważyć subtelnego uśmieszku na twarzy Alwerona, towarzyszącego jego wypowiedzi.
- A więc straciłaś pamięć? – rzekła Damarri kładąc szaty obok.-
Jak to mówimy na stepie: jeśli spadniesz z grzmotorożca, właź na niego z powrotem. Skoro nie masz imienia, to buunda z tym. Wybierz sobie nowe. Możemy nawet przygotować rytuał nadawania imienia, jak już będziesz miała dość sił. A teraz, pokaż ręce.
Gdy dziewczyna podała rękę, orczyca powąchała bandaże, mówiąc.-
Nie czuć smrodu gnicia.
Następnie odwinęła bandaż odsłaniając gładką , bez śladów oparzeliny, skórę.
- Ani śladu po oparzeniach, gładziutka...-uśmiechnęła się orczyca.-
... taką skórką, można kusić męskie spojrzenia. -A więc tak, potrzebujesz nowego imienia, szaty, no i...-orczyca przybliżyła nos do ciała dziewczyny.-
...i kąpieli. Tego przede wszystkim. A więc zdejmuj bandaże i przebieraj się...
Przygotowane przez orczycę szaty, były takie same, jak ona nosiła ( i podobne do szat Alwerona) . Długa biała szata, skórzany pas, sandały, do tego skromna kobieca bielizna.
Zza drzwi słychać było tylko odgłosy gorącej dysputy. Zapewne Alweron przekazywał im najnowsze wieści. Nie przyjęli ich dobrze.
- No to masz ochotę na kąpiel, a może jesteś głodna?- wypytywała Damarri.-
Ale najpierw wybierz sobie imię...A może chciałabyś jakieś orkowe imię?