Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2009, 16:03   #13
Leonidas
 
Leonidas's Avatar
 
Reputacja: 1 Leonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znany
Seraph; tak po prostu. Wojownik nie przedstawił się towarzyszą w inny sposób. Żadnego nazwiska, członów czy też nawet przydomka. Kolejna osobliwa postać w tej nie mniej osobliwej drużynie. W pewnym sensie przypominał Tengira, raczej nie wylewny i również o nim samym towarzysze nie wiedzieli niemal nic. Czasem tylko przy rozmowie słysząc nazwę jakiegoś miejsca i zapytany wtrącił, że był czy przejeżdżał w okolicy, nie zdradzając jednak celu czy misji, i dodawał jakiś istotniejszy fakt, który coś wnosił do rozmowy. Z tego reszta wnioskowała, że sporo podróżował po świecie bo wynikało z rozmów, że zwiedził naprawdę dalekie krainy. Raz tylko, naprawdę przygwożdżony przez Mago przebąkną coś o tym, że jechał tam gdzie mu płacili robić to, za co mu płacili.
Wojownik bez wątpienia wyróżniał się w drużynie, był dość wysoki jak na standardy ludzi. Opancerzony w najcięższy typ zbroi, a ona sama w sobie w jakiś sposób przy pierwszym spojrzeniu zwracała na siebie uwagę, pierwsza, rzecz, że miała wymiary niemal doskonale dopasowane do Serpaha, a ten był potężnie zbudowanym mężczyzną, posiadała szpikulce zapewne przeznaczone do walki, nie nosiła znamion zużycia czy minionych walk, choć sama w sobie sprawiała wrażenie starej. Przy pasie w wiszącej po prawej stronie pochwie, wojownik trzymał swój miecz półtoraręczny, który w walce dzierżył w jednej ręce. Był to przykład na krasnoludzkiego kunsztu kuźniczego, rękojeść cechowała prostota i użyteczność, mimo, że zdobiona raczej prosto zdawała się trudna do odtworzenia, zakończona była metalową głową orła. Łatwo dało się zauważyć, że Seraph bardzo dbał o ten miecz, często go czyścił i czasem nim trenował. Po drugiej stronie pasa wojownik miał krótki miecz, choć nie używał go niemal wcale. Z innych broni posiadanych przez wojownika, wszyscy w drużynie wiedzieli, że przy butach ma ukryte w raczej prosty sposób sztylety, którymi również niemal się nie posługiwał. Na plecach miał płaszcz, w którym zręczne oko rozpozna elfią robotę. Sam płaszcz w magiczny, bądź nie, sposób powodował, że delikatnie przybierał kolor okolicy w której przebywał wojownik. Na pelerynę Seraph często trzymał też przypiętą tarczę z wizerunkiem lecącemu ostro w dół orła w centrum. W podróży natomiast była ona przymocowana do wojskowego siodła przy dużym koniu bojowym wojownika, tak samo z resztą jak długi łuk jednak nikt nie przypomina sobie kiedy wojak by go nawet dotknął. Większość rzeczy osobistych Serapha, a nie było tego dużo, trzymał w sakwach przy koniu. Człowiek bardzo dbał o swojego wierzchowca, kolejna z niewielu rzeczy, z których można było coś wywnioskować o nim samym. Spieczona słońcem twarz wojownika zazwyczaj nie wyrażała żadnych emocji. W zasadzie trzeba się było przyzwyczaić do spojrzenia Serapha, jego surowy wyraz twarzy przy pierwszym kontakcie budził najczęściej zaniepokojenie, rzadziej zmieszanie, nigdy nie pozostawał obojętny. Wrażenie to potęgowało się patrząc prosto w oczy, bowiem pod warstwą „chłodu” z jaką zdawał się on patrzeć na świat, rozmówca nie znajdował zwykłego tępego spojrzenia jakiego czasem się oczekuje po zbrojnych, ale coś głębszego czego nie dawało się tak po prostu określić i to mogło pogłębiać emocje jakie osoba ta czuła do wojownika. Dodatkowo, czasem w sposób czasem nieświadomy czasem celowy miał on zwyczaj patrzeć w specyficzny sposób, jego źrenice zwężały się, a wzrok zdawał się otaczać cały cel jego spojrzenia, zupełnie jakby czegoś szukały, trwało to dość krótko, ale im dłużej się wpatrywał tym bardziej skupiał się na pewnych elementach, zawsze zdawał się znajdować to czego szukał, widać to było w jego spojrzeniu. Wszystko to sprawiało, że wydawał się nie być dobrym kompanem do podróży, jednak po tych dwóch tygodniach spędzonych razem, raczej mimowolnie wyszło też na jaw kilka innych cech wojaka, które pozwalały, jeśli nie na polubienie, to przynajmniej zaakceptowanie jego osoby. Przede wszystkim, mimo, że milczący, nie zbywał nikogo ot tak. Nie opowiadał o sobie, ale zapytany na jakikolwiek inny temat odpowiadał wyczerpująco. Pomimo, że ciężko to było wywnioskować z twarzy, zawsze zdawał się chętny do pomocy i nie obijał się jeśli wyznaczono mu jakieś zadanie, zapewne przyzwyczajenie z wojskowej musztry lub czegoś w tym rodzaju. Ponad to po pierwszym tygodniu spędzonym razem, Mago przegrał zakład – Seraph jednak potrafił się śmiać. Raz, przy którymś popasie nawet wypił za dużo razem z niziołkami i wtedy nikt z drużyny nie poznawał po zachowaniu wojownika. Całość więc raczej powodowała, że był raczej cenionym członkiem drużyny.
Co do walki to faktycznie nie było okazji by miał okazję się zaprezentować, w czasie na polowania na smoka, mimo, feralnego zdarzenia naprawdę mało osób miało na tyle śmiałości by zaśmiać się mu w twarz, Seraph jednak, jeśli nie miało to na celu jego obrazę, zdawał się nic z tego nie robić, zupełnie jakby zdarzało się mu być w gorszych opresjach. Pomimo, faktu, że nikt z drużyny nie widział jak walczy, nikt też nie odniósł wrażenia, że jest to osoba która na polu walki nie daje sobie rady.
Co do jego stosunku do drużyny faktycznie dało się bardzo mało dało się wywnioskować z jego zachowania. Co prawda, znali się krótko ale jednak dało się zauważyć, że traktuje ich inaczej niż innych ludzi. Nie trzymał się na uboczu, w zasadzie to chętniej podróżował w towarzystwie jednak głównie słuchał. Ostatnio może częściej zdawał się podejmować rozmowę.
Gdy dojechali wreszcie do Południowych Dębów wojownik rozglądał się tak uważnie jak potrafił po okolicy.
-Brak śladów walki, te pieńki rozleciałby by się przy pierwszej próbie. Ciekawe. – analizował w duchu wojak.
Gdy przejeżdżali przez miasteczko klika razu rzucił spojrzenia na mieszkańców osady, ci od razu cofali z niego swój wzrok.
Dojechawszy do karczmy w odróżnieniu od niemal całej drużyny odprowadził swojego rumaka do stajni razem z chłopakiem i Liadonem. Dokładnie ją obejrzawszy chyba doszedł do wniosku, że może tu zostawić wierzchowca. Odstawił go na miejsce i na odchodne rzucił chłopakowi srebrną monetę, wyraźnie naśladując elfa jeśli chodzi o ilość pieniędzy.
-Żebyś miał oczy i uszy otwarte - powiedział już przez plecy lekko odchylając głowę po czym ruszył w stronę drzwi od karczmy. Gdy przeszedł przez nie szybkim wzrokiem ogarnął zebranych zdając się obliczać stosunek miejscowych do jego drużyny. Trwało to moment, na nikim nie zatrzymał dłużej wzroku prócz krasnoluda który na moment spojrzał na niego, nie wiedzieć czemu skinął mu głową w geście przywitania i ruszył do stolika gdzie siedzieli jego towarzysze.
Gdy przyszło do zamawiania, chyba ta którą nazywali Katie spytała go co podać, Seraph tylko odwrócił lekko głowę w jej stronę na znak, że ją słyszy ale nie podniósł wzroku.
- Nie, dziękuję – odpowiedział ze właściwą sobie grubą, lekko zachrypniętą barwą głosu, jak zawsze powoli i wyraźnie wypowiadając każde słowo. Nie podnosił wzroku bo już dawno się przyzwyczaił, do tych wymuszonych uśmiechów w jego kierunku jakie widzi w takich miejscach. A nie miał na to ochoty na to patrzeć. Wiedział jak reagują na niego ludzie, nie oceniał tego, przywykł do takiego traktowania. W drużynie nikt się nie dziwił, że Seraph nic nie zamówił, wszyscy wiedzieli, że to zapewne za sprawą magii, że nic nie jadł ani nie pił, jedynym wyjątkiem było wino, które raz wypił z niziołkami. Dotarła do niego nawet po jakimś czasie sugestia-żart, zapewne stworzona przez Mago, żeby przy najbliższym postoju sprawdzić czy przypadkiem wojak nie jest jakimś nieumarłym bo tak się zachowuje.
Przez cały czas posiłku wojak nie odzywał się, na początku spoglądał na tutejszych ale widocznie nie znalazłszy nikogo kto by się wyróżniał pośród zwykłych mieszkańców spoglądał w pustkę z której wyrwała go dopiero gra Ruliusa. Człowiek mimo, że nigdy tego nie powiedział zdawał się lubić grę barda. Dopiero gdy przyszła pora zamawiania pokoi Seraph odezwał się po raz kolejny zwracając się jednak bardziej w stronę Rishy:
- Ja również pójdę do stajni, nie wadzi mi to, a nie chcę nikogo budzić bo jak wstanę, będę miał oko na karczmę i okolicę – cała drużyna wiedziała, że zapewne znów za sprawą magii, ale wojownik niemal nie spał, odpoczywał dwa razy krócej niż elfy podczas swej medytacji – zapewne będzie spokojnie ale dalej nie wiemy co skłoniło burmistrza do napisania ogłoszenia.
Gdy upewnił się, że przy stoliku są tylko jego towarzysze odezwał się znowu:
- Nie wiem jak wy, ale wolałbym wiedzieć co jest tu nie tak już teraz, nie czekać na jakieś spotkanie ze starszym tej wioski. Może by tak od razu popytać? – w domyśle, wojownik, chciał zapewne żeby ktoś to zrobił bo gdyby on sam się za to wziął to może i uzyskałby informacje, ale tu nie było najmniejszej potrzeby zastraszania kogokolwiek. Poza tym każdy zdawał sobie sprawę, że jeśli zostawią to jemu to on nie będzie niczego owijał w bawełnę po prostu będzie prosto z mostu pytał każdego z osobna kogo tylko znajdzie. Ta bezpośredniość była jedną z głównych cech charakteru Serapha z czym się nie krył czy się to komuś podobało czy nie.
 

Ostatnio edytowane przez Leonidas : 01-05-2009 o 16:22.
Leonidas jest offline