Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2009, 17:20   #81
alathriel
 
alathriel's Avatar
 
Reputacja: 1 alathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znany
„A wy dowiedzieliście się czegoś ciekawego?”

To zdanie utkwiło dziewczynie w głowie. Perfidny uśmiech wykwitł na jej twarzy. Nawet nie starała się go ukrywać.
A więc Aza chciała informacji? Ależ Nathalie informacji posiadała sporo i chętnie, naprawdę BARDZO chętnie przystała na pomyśl podzielenia się nimi z Azą. W końcu jej wiedza była nad wymiar rozległa.
- Oh ależ oczywiście – zaczęła natychmiast Nathalie, nie dopuszczając voddaccianina do głosu, którego ten się zresztą jakoś bardzo nie dopominał – dowiedziałam się dzisiaj wielu niesamowicie ciekawych rzeczy – pokiwała głową jakby na potwierdzenie własnych słow.
- te powierzchnie szklane to był czysty koszmar do wyczyszczenia. Naprawdę – machnęła ręką- Były tam plamy, jakich w życiu nie widziałam i … właściwe nie chciałam widzieć- końcówkę dodała nieco mniej radośnie.
- W każdym razie- znowu się rozpromieniła- były tam na przykład takie małe, malutkie plamki – zagestykulowała zbliżając kciuk i palec wskazujący na niewielką odległość – których żadną siłą nie dało się ruszyć. Takie paskudy trzeba było zeskrobywać! I nie trwało to krótko, o nie! Żadną miara nie chciały się od tych luster odczepić. Próbowałam kilka razy bez skutecznie. Dopiero po którejś próbie okazało się że najpierw należało je zmoczyć, odczekać chwile, następnie przemyć takim dziwnym specyfikiem, znowu odczekać chwile i dopiero można było zdzierać. Łatwizna. Były tez inne plamy, weźmy na przykład takie brązowe, które przybierały, różne kształty. Te też były ciężkie do usunięcia. To znaczy z początku dopiero kiedy okazało się że… - w miarę upływu czasu opowieść się rozwijała. Aza przez chwilę milczała. Ciężko było stwierdzić czy to wina zaskoczenia, narastającego gniewu czy czego tam jeszcze. W każdym razie nie przerywała Nathalie wywodu. Jeszcze. Odczekała może trzy minuty, kiedy w końcu nie wytrzymała. Najwidoczniej dotarło do niej wreszcie, że słowotok dziewczyny nie zmierza w żadnym pożądanym (chyba przez nikogo) kierunku. Nathalie natomiast bawiła się wyśmienicie. Wiedziała doskonale, że łasica nie wytrzyma długo, ale co tam, niech posłucha sobie o robocie, którą sama jej narzuciła.
Eisenka zatrzymała się dosłownie na sekundę, wzięła głębszy oddech uśmiechając się przy tym perfidnie i… kontynuowała.
- A te zielone zbierające się w … - Łasica cicho zawarczała przerywając dziewczynie w pół zdania. W sumie nie wytrzymała nawet pięciu minut tej cudownej opowieści.
- dobra nieważne – rzuciła Aza, widać było że cierpliwość której i tak jej przeważnie brakowało, wyczerpała się na najbliższy miesiąc do cna- zapomnijcie że pytałam- Dość gwałtownie skierowała się do drzwi
- ale .. – zaczęła Nathalie sztucznie zatroskanym tonem – przecież chciałaś „INFORMACJI”
Łasica nawet się nie zatrzymała. Trzasnęła drzwiami.
- Hn - złośliwy uśmiech w pełni rozkwitł na twarzy eisenki. Skrzyżowała ręce na piersi – czyżby nie o to jej chodziło? – zaśmiała się sama do siebie. -Ciekawe, jakież to informacje chciała uzyskać? – Pytanie było oczywiście retoryczne i nie oczekiwała na nie odpowiedzi, również z tej prostej przyczyny że o voddacianinie wciąż znajdującym się w pomieszczeniu, zupełnie zapomniała. Wnerwianie Azy było jednak dość wciągające.
Przez chwilę panowała cisza.
Tylko chwilę.

-Piękna pogoda, prawda? - Zaczął Luca

Obróciła się jakby się dopiero co obudziła, spojrzała na voddacianina jak gdyby nigdy nic i obrzuciła go powątpiewającym spojrzeniem - masz na myśli ten koszmarny upał?

- Skoro wstęp mamy za sobą - uśmiechnął się - możemy przejść do konkretów. Podzielimy się jakimiś informacjami, czy też będziemy udawać, że nikt z nas niczego się nie dowiedział? - spytał bezceremonialnie.

- informacjami? - ta wypowiedź nagle przykuła uwagę dziewczyny - jakimi informacjami? -spytała niewinnie co jakoś nie do końca do niej pasowało - posiadasz jakieś informacje ? -Zainteresowanie wyraźnie wzrastało.

Uśmiechnął się szyderczo. Bez wątpienia nie był tak naiwny, by się nabrać. Przynajmniej nie w ten sposób.
- Nigdy nie słyszałaś o tym - w jego głosie brzmiało zabarwione wyraźną ironią zdziwienie - że informacja ma swoją wartość?

Zamrugała dwukrotnie nadal zgrywając całkowicie niewinną i naiwną duszę. Przekrzywiła delikatnie głowę na bok - naprawdę? A jaką?

- Uroczo wyglądasz - uśmiechnął się mile - A to mrugnięcie było fantastyczne. Widać, że przyłożyłaś się do ćwiczeń...

Dotknęła palcami policzka i dodała zatroskanym tonem - doprawdy, nie mam pojęcia, o czym mówisz..

Rozłożył bezradnie ręce.
- Jak mi przykro... Najwyraźniej źle cię oceniłem. - Wstał i ukłonił się nisko. - Bardzo przepraszam - dodał. - Zechcesz mi wybaczyć?

- oczywiście, ale co? - spytała wciąż niewinnym tonem ale w środku coś drgnęło.
"Bez żartów. On chyba sobie nie pójdzie? Prawda?"

- Że tak cię potraktowałem... Myślałem... Aż mi wstyd... - skłamał bezczelnie, żałując trochę, że nie potrafi się zarumienić, by podkreślić owo zażenowanie.

- że.. ? - Ciągnęła go za język i znowu zamrugała. "No ciekawe jak to ujmie"
Podświadomość się śmiała.
Oddzielna świadomość się załamywała.

- Pomyślałem - w jego głosie brzmiała niepewność - że po prostu udajesz...
"Jesteś ciut za pyskata jak na pierwszą naiwną całej Thei" - pomyślał.

- jaaa? udaję? – zareagowała natychmiast sztucznie zaskoczona i machnęła teatralnie ręką - cóż za głupoty przychodzą ci do głowy?
Uśmiechała się głupkowato.
"No.. grajmy grajmy, robi się coraz ciekawiej" uśmiech podświadomości był tysiąc razy bardziej wredny.
- słyszałam coś o informacjach? - dodała po chwili. Uśmiech stawał się nieśmiertelny.

- No właśnie - powiedział przepraszająco. - Po co zawracać głowę tak słodkiej osóbce jakimiś przyziemnymi sprawami...

- ależ ja chętnie posłucham -
uśmiechnęła się radośnie. Szczeka zaczynała ją boleć. Jakim cudem Maike wytrzymywała nieraz tyle czasu? I to tak naturalnie!? Koszmar. Nathalie, owszem też się dość często uśmiechała, ale był to raczej dość złośliwy bądź triumfalny wyraz, taki sprawiał o wiele mniej kłopotów.

- Ależ skąd, moja droga... - uśmiech na twarzy Luki był olśniewający. - To takie nudne. Może lepiej się przejdziemy kawałek? Wśród drzew jest przyjemny cień... Po co się dusić w ciasnym pomieszczeniu?

- oh, bardzo chętnie - uśmiechnęła się jeszcze szerzej ( o ile było to w ogóle możliwe), wstała i skierowała się do wyjścia - a jednak wolałabym dowiedzieć się czegoś nowego, tutaj panują takie nudy - znowu zamachała dłonią jakby chciała odgonić natrętną muchę

Luca zerwał się z miejsca, by otworzyć drzwi przed Nathalie.
- Panie przodem, proszę - ukłonił się uprzejmie.
- Nudno? - spytał, gdy szli w stronę drzew. - Wszak tu jest tak ciekawie... - Powiódł wzrokiem dokoła. - Obozowe życie nigdy nie jest nudne...

- musze ze smutkiem przyznać, że owe obozowe życie mnie zupełnie nie bawi - zrobiła smutną minkę jakby to rzeczywiście była prawda, choć generalnie było jej wszystko jedno. - bardziej interesuje mnie raczej to co dzieje się poza obozem... – dodała i przesłoniła dłonią oczy gdyż pomiędzy jednym a drugim drzewem zabrakło cienia. Słońce grzało i raziło niemiłosiernie.
-...na przykład - tu zrobiła krótka przerwę jakby się zastanawiała - o artefaktach czy innych temu podobnych rzeczach - uśmiechnęła się tak promiennie że nawet słonce wypadało przy niej blado - po to wszak zapisałam się do towarzystwa odkrywców .. - znowu na chwile przerwała po czym dodała jakby lekko rozczarowana - a w tym konkretnie obozie tak ciężko o jakieś nowości czy ciekawostki - wreszcie zaszczyciła voddaccianina swoim wzrokiem.

Na Luku upał nie robił aż takiego wrażenia. Może z powodu wielkiego kapelusza, który dostał od Cypriana wraz z ubraniem.
- Jak mi cię żal - powiedział nie do końca szczerze. - Na informacje o artefaktach trzeba będzie jeszcze poczekać. Nie wiadomo nawet, kiedy nas przepuszczą przez granicę. A tu - wskazał ręką na obóz - to raczej niemożliwe. Chyba, że Aza coś wie... Ale nie zdążyła się z nami tym podzielić - w jego głosie zabrzmiała ledwo dostrzegalna nutka ironii. - Jak na razie musimy się cieszyć drobnymi przyjemnościami.
Spojrzał na Nathalie i uśmiechnął się.

Nathalie zmrużyła minimalnie oczy i przez chwilę jej mina wyrażała mniej więcej: "osz ty.." Ale tylko przez chwilę. Właściwie to ledwo dostrzegalną chwilę. Natychmiast wróciła do głupkowatego uśmiechu. Przeciągnęła się
- a jednak posiadasz jakieś ciekawe informacje, którymi chciałeś się wcześniej dzielić - spróbowała znowu - a ja, nie mając chwilowo nic lepszego do roboty, naprawdę chętnie posłucham - zatrzepotała niewinnie rzęsami

- Tak? Mówiąc o braku zajęcia masz na myśli to czyszczenie luster, o którym tak ciekawie opowiadałaś? - spytał.

- ciężko uznać to za ciekawe i budujące charakter zajęcie - wyrwało jej się (dość szorstko) na samą myśl o godzinach spędzonych przy koszmarnych powierzchniach płaskich.
Jednak, kiedy na nią spojrzał na twarzy kwitł nieśmiertelny uśmiech

- Ale naprawdę opowiadałaś to w sposób bardzo plastyczny - uśmiechem odpowiedział na uśmiech. - Wystarczyło przymknąć oczy i po prostu było widać, jak to robisz... Masz talent do opowiadania.

Mimowolnie przewróciła oczami, kiedy nie patrzył.
"Jasne, jasne... Ts, to przedstawienie zaczyna być nuu-dnee, coś czuję, że nigdzie w ten sposób nie dojdziemy." Westchnęła
"-gdzie podziali się ci wszyscy cudownie naiwni ludzie?" Spytała samą siebie.
- wypłoszyłaś ich - zaśmiał się znajomy głos w jej głowie.
- jeszcze ciebie mi tu brakowało zresztą, kto ciebie pytał o zdanie? - rzuciła cierpko.
- no wiesz.. - burknęła urażona Maike – wiesz… już chyba niedługo..
- ale jeszcze nie, więc łaskawie zamilknij i najlepiej idź spać
- jak chcesz.. „
Głos więcej nie dał o sobie znać. Zdecydowanie się obraził. Przynamniej do czasu..

Wróciła myślami do Voddaccianina. Jak by go tu...
- to bardzo miło z twojej strony, chociaż nie wydaje mi się żeby szło mi aż tak dobrze - uśmiechanie stawało się coraz trudniejsze - w każdym razie ja już się dzisiaj naopowiadałam, może tym razem ty coś powiesz?- spytała tak potulnie jak tylko było ją na ten moment stać

- Och... W rozstawianiu namiotów nie ma nic interesującego. Przynajmniej ja nie potrafię opowiadać o tym tak ciekawie, jak ty...
- Za to byłem na małej wycieczce... Piękne okolice. Co krok jakieś romantyczne miejsce...


- ja tam widziałam tylko pola i trochę krzaków – burknęła ledwo dosłyszalnie dziewczyna – i co dowiedziałeś się tam czegoś ciekawego? – spytała. Głos nie był już tak sztucznie przesłodzony, uśmiech minimalnie zmniejszył swoją szerokość a w oczach można było dostrzec cień irytacji. Jej cierpliwość była już na skraju wytrzymałości.
Z eiseńczykami było o niebo łatwiej. Z nimi mogła sobie pogrywać. Nie chodziło o to że byli głupsi, bynajmniej, ale szybko ich męczyła gra z Nathalie.
Natomiast voddacianie, to była zupełnie inna bajka. Dorównywali jej a i zdarzali się tacy, co potrafili ją pokonać. Nic w tym zresztą dziwnego, w końcu byli w swoim żywiole, a jej zdecydowanie brakowało cierpliwości.
„Skubany” syknęła w myślach.

- Ciekawego? - uśmiechnął się przyjaźnie. Trzeba było bardzo wysokiej klasy specjalistę by dostrzec cień fałszu w tym uśmiechu. Cóż... takiej klasy specjalistów po prostu nie było. - Nie uwierzyłabyś, jakie ciekawe rzeczy ludzie opowiadają...

Na ułamek sekundy jej oblicze się wypogodziło. „czyżby..?” Pojawiła się iskierka nadziei, którą dziewczyna szybko zgasiła. Tylko bez żadnych takich – skarciła samą siebie. Pamiętaj z kim rozmawiasz.
Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się ironicznie.
- mam sporo wiary w zapasie, spróbuj, a nóż uwierzę …
 
__________________
Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett
alathriel jest offline