Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2009, 18:17   #14
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Droga wybiega zawsze w przód,
spod progu, gdzie początek ma.
Odeszła już daleko tak.
Podążać za nią ile sił
muszą ochocze stopy me,
aż dojdzie na rozległy trakt,
gdzie celów wiele splata się.
A stamtąd kędy? Nie wiem, nie.
· John Ronald Reuel Tolkien


- Droga wybiega zawsze w przód, spod progu, gdzie początek ma – śpiewała cicho Babcia Danusia głaszcząc swoją kotkę, która głośno mruczała. Łapka, bo tak się nazywała, była nieduża, miała lśniące futro, cztery białe „skarpety” na łapach i zielone, inteligentne oczy. Rzadko oddalała się od Babci, choć czasami, tak jak w karczmie w której spotkały Ferdinanda Brandysnapa, znikała na dłużej.

Miała dużo czasu by przyjrzeć się po towarzyszom podróży. Ośmiu poszukiwaczy przygód lub jak częściej ich zwano awanturników... jedna babcia i niziołek. Dziwaczne towarzystwo - pomyślała. Widok lśniących pancerzy, młodych twarzy uświadomił jej jak bardzo jest stara i jak bardzo nie pasuje do tego towarzystwa. Z drugiej strony wolała podróżować wśród ludzi takich jak Kruk, Riviella Shi’nayne czy mistrza lutni Ruliusa Jeezar niż samotnie.

Nie wiele mogła powiedzieć o swoich towarzyszach, ponieważ w czasie podróży rozmawiała jedynie z bardem i szanownym Ferdinandem Brandysnapem. Obaj okazali się miłymi i inteligentnymi rozmówcami o dużej wiedzy. O reszcie nie umawiała powiedzieć zbyt wiele, ponieważ zamieniała z nimi jedno lub dwa kurtuazyjne zdania.

*

Był środek ciepłego słonecznego dnia gdy dojechali do miasteczka położonego w środku Południowej Kniei. Babcia, wstyd się przyznać, nie pamiętała jego nazwy, choć prawdę powiedziawszy nie miało to żadnego znaczenia, ponieważ nie bała się ona tego co przed sobą, a tego co za sobą. Kathiel – pomyślała gorzko – duch z przeszłości i niestety śmiertelnie niebezpieczny – dodała szybko.

Niewielkie drewniany budynki za palisadą nikły wśród drzew. Miasteczko, dobre sobie! Toż to ledwie leśna osada – pokiwała z niedowierzaniem głową rozglądając się wokół. Zdziwił ją spokój jaki panował w miasteczku. Jak na miejscowość co najemników wszelkich profesji potrzebuje jest wyjątkowo spokojnie... to jednak o niczym nie przesądza, zobaczymy co powie burmistrz – pomyślała.

Ich pojawienie się w mieście wywołało spore ożywienie. Dzieci, dorośli i starcy przyglądali się obcym. Niektórzy mieszkańcy spoglądali na przybyłych z zachwytem, inni z nadzieją, niektórzy z obawą. Byli też tacy, którzy patrzyli się spod łba, spluwając na ziemię, gdy karawana ich mijała.

W końcu wozy się zatrzymały przed karczmą. Niziołek pożegnał się z nimi, jednocześnie zapewniając, że powiadomi burmistrza o ich przybyciu.

Karczma „Pod Złamanym Toporem” okazała się całkiem przyjemnym przybytkiem. To co mogło dziwić i dziwiło przybyszów to dziwny podział jaki panował wśród miejscowych z których połowa wyglądała na smutnych i zmartwionych, a druga część na szczęśliwych i rozbawionych. Początkowo nikt nie zauważył pojawienia się grupy, dopiero po chwili toczące się rozmowy, spory zamarły, by po chwili odżyć ze zdwojoną siłą. Niewątpliwie tak barwna grupa jaką stanowili nowoprzybyli była doskonałym tematem do dyskusji. Dopiero powitanie pijanego krasnoluda, właściciela przybytku, sprawiło, że większość tubylców wróciła do swoich spraw.

*

Babcia Danusia, jak kazała siebie nazywać, usiadła po środku stołu. Na prawo od niej usiadł, milczący jak zwykle, Seraph, po lewej zaś Risha Cordia. Drobna, niska staruszka o zasuszonej twarzy i długich siwych włosach musiała wyglądać dość komicznie otoczona przez Serapha i Cordię z których każde było wyższe o przynajmniej trzy lub cztery głowy!

Po chwili do stołu podeszła szczupła kelnerka, która miała w sobie coś z krwi elfów i kokietki. Babcia uśmiechnęła się tylko patrząc jak kobieta próbowała wzbudzić zainteresowanie wśród mężczyzn. Pewne rzeczy są niezmienne – pomyślała przyglądając się sposobowi w jaki poruszała się kobieta.

- A dla mnie kawałek suchego chleba, sera i jakaś świeżą rybę dla Łapy. Zaś do picia wystarczy mi ciepła woda – powiedziała zapytana o to co chce dostać do jedzenia i picia. Otrzymawszy co zamówiła, wrzuciła do kubka z wrzątkiem kilka wybranych ziół z torby, którą miała przy sobie. To właśnie torba i laska, zawinięta w białą szmatę, stanowiły cały dorobek Babci Danusi.

*

Gdy skończyła jeść i pić, wyjęła z kieszeni niewielką fajkę, nabiła ją zielem fajkowym o słodkim zapachu, który rozszedł się szybko wokół. Muzyka mistrza Jezzara sprawiała, iż Aldana na chwilę zapomniała o całym świecie. Z rozmyślam na różne, odległe tematy wyrwało Babcię pytanie Cordii:

- A babcia? Samo kocisko tych zacnych kości nie ogrzeje - uśmiechnęła się pogodnie do babci Danusi.
- Zdziwiłabyś się dziecko co to kocisko potrafi – odpowiedziała życzliwie, po czym zwróciła się do córki karczmarza. – Jeżeli o mnie chodzi to wezmę niewielki pokoi. Młodość musi się wyszaleć, a ja muszę się wyspać! – stwierdziła filozoficznie. – Za kąpiel również dziękuję. – Popatrzyła się po zebranych, a przynajmniej po tych którzy byli obecnie i powiedziała – Jeżeli nie macie nic przeciwko przejdę się nad jezioro i rozejrzę po okolicy.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 01-05-2009 o 20:13. Powód: drużyna ma 10, a nie 9 osób ;)
woltron jest offline