Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2009, 20:36   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Lazaret przy świątyni Garlen, Travar


-A może wszystko na raz? – z każdą głoską, głos dziewczyny nabierał coraz większej pewności siebie.- Kąpiel, nowe szaty, jedzenie i imię. Niekoniecznie w tej kolejności.
Orczyca przyjęła to z zadowoleniem...Jej "podopieczna" przestała być zastraszonym pisklakiem, któremu tylko współczuć można było.
- Pożyczyłabym ci moich osobistych szat, ale są zbyt wyzywające.- odparła wesołym tonem orczyca.- Na razie świątynne muszą wystarczyć.
Następnie ubierającą się dziewczynę przestrzegła przed kałużą. Oceniła figurę i urodę swej pacjentki. Próbowała nawet z niej wysnuć przeszłość owej kobiety. Tyle że mogła być ona, każdym. I kupcem i magiem dowolnej dyscypliny...i wojownikiem nawet.
Kolejne słowa wyrwały Damarri z zamyślenia.- Mówisz orkowe imię. Masz jakieś na myśli? - pacjentka przygładziła fałdy szaty i zapięła pas - I gdzie właściwie jesteśmy?
-Creska, Nyijsa, Meerelva, Meraagi, Duavi, Hercla, Saargva.-
wymieniła prawie jednym tchem Damarri prowadząc dziewczynę pod ramię w kierunku okna.- Moja matka miała na imię Eerglis, a jej matka Tavarti. Nienarodzone dzieci orków, objawiają matkom swe imię w proroczym śnie kilkanaście dni przed porodem. Ponoć. Jeszcze żadnego nie urodziłam, więc potwierdzić tego nie mogę.
Gdy doszły do okna, dziewczyna rozejrzała się...A widok zapierał dech w piersiach. Olbrzymie miasto, z budynkami o dachach wydających się być zrobionymi ze złota.
Budowle o białych murach nad którymi było widać unoszącą się w powietrzu nad miastem galerę

i eskortujące ją dwa drakkary.

Na ulicach widać było tłumy kupców, handlarzy i przechodniów. Gwar ulicy pomieszany z zapachami przypraw docierał do zmysłów dziewczyny, tym mocniej, im bliżej okna stała.
Tymczasem Damarri mówiła.- Jesteśmy w Travarze, perle Barsawii. Piękniejszego miasta nie ma. Cudowniejszego nie ma. Przybyłam tu cztery lata temu i zakochałam się...w tutejszej atmosferze. Orkowi nomadzi pewnie by rzekli, że w miastach brakuje orkom wolności...Co oni wiedzą ? Cały dzień galopować i widzieć jedynie...step. Tu przejdziesz jedną uliczkę i możesz zobaczyć coś nowego. No i Wielka Gra...nie ma wspanialszego pokazu magii, brawury i zręczności, od Wielkiej Gry. A tylko w Travarze ją organizują. Jak się wykąpiesz, to pójdziemy coś zjeść na mieście.
Orczyca przesunęła dłonią po głowie dziewczyny.- No, a teraz chodźmy się wykąpać...trzeba przywrócić blask tym włosom.
Wyszły na korytarz... Alwerona i dwóch petentów już nie było. Orczyca ujęła dłoń dziewczyny i energicznym krokiem ruszyła przed siebie. Usłyszawszy pytanie.- Czym się zajmujesz Damarri, kim jest Alwaron i co to za amulet który nosił.
-Jestem uzdrowicielką i głosicielką Garlen, za dnia, a wieczorem tancerką w karczmie „Pod Ognistym Jaszczurem”. –
odparła orczyca.- Nie polecam tego przybytku, to nie miejsce dla delikatnych kobiet.- a następnie wróciła do tematu.- Muvuul, tak my, orki, zwiemy Garlen w naszym języku, wybrała mnie obdarzając pewną ilością darów, w tym i darem uzdrawiania. Alwaron jest również głosicielem Galren i uzdrowicielem. To rzadkość, by Garlen wybrała mężczyznę, ale zdarza się. Choć nigdy nie widziałam, by wybrała orka. Nie ma hierarchii głosicieli, każdy jest wolny i równy pozostałym. Ale świątynie wymagają pewnej organizacji. I Alwaron, będąc najbardziej doświadczonym z nas został głównym opiekunem świątyni. Przynajmniej przez jakiś czas. Bo jak wejdzie na kolejną ścieżkę swego kręgu życia, czy coś w tym rodzaju...to zapewne opuści świątynię w Travarze. A medalion jest symbolem stanowiska głównego opiekuna... równie dobrym jak każdy inny.
Obie kobiety przeszły przez wielką okrągłą salę. Na środku stał posąg przedstawiający kobietę o łagodnych rysach, otoczoną przez korowód tańczących dzieci, różnych ras. Dookoła posągu stały ołtarzyki ofiarne, i kilkanaście modlących się osób, w większości kobiet.
Dziewczyna nie miała jednak czasu się przyjrzeć, gdyż Damarri nie pozwalała jej się zatrzymać. I ruszyły dalej, pędząc w kierunku z którego dochodził chlupot wody. W świątyni była niewielka łaźnia, niezbyt głęboki wykładany ceramiczną płytką kwadratowy basen, kilka drewnianych ław i złożone na nich szaty.
Bowiem w basenie pluskały się dwie młody kobiety, bladoskóra nieco pulchna blondynka z rasy ludzi o sporym biuście i obciętych na pazia włosach. Oraz szczupła elfka, o ostrych rysach twarzy, włosach czarnych jak skrzydło kruka, kształtnych piersiach i zaskakująco długich nogach. Także włosy miała bardzo długie, bo ich końcówki przylepiały się do skóry na wysokości pośladków.
Damarri bez skrępowania rozpięła pas i szybko zdjęła szatę. Odsłaniając czerwony tatuaż na prawej łopatce. Dość dziwny...Czerwony, złamany kieł, na tle tarczy słonecznej.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-06-2009 o 17:36.
abishai jest offline