Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2009, 23:37   #122
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Po raz kolejny Lenard wyczekiwał na dobry moment do ataku, choć wcale nie sądził, że zdoła zadać jakieś śmiertelne rany ich przeciwnikowi. Okazja nadarzyła się dość szybko, kiedy potwór zaatakował Vanyę, elfka z pewnością dysponowała sporym doświadczeniem w walce, lecz przeciwko niesamowitej sile i szybkości nie miała szans. Wilkołak z dziecinną łatwością przyszpilił ją do ściany. Spoon nie mógł nawet wymarzyć sobie lepszej okazji do ataku, przekradł się za plecy przeciwnika i po chwili rzucił się do walki. Być może zwiodła go zbytnia pewność siebie lub to, iż nie docenił rywala, bowiem próba poszła fatalnie.

Bestia dość niespodziewanie porzuciła Vanyę by zaatakować Dantlana, zaś nim Lenard zdołał zorientować się co się stało, jego miecze już leciały w kierunku rannej elfki. Jednak najemnik w ostatniej chwili zmienił kierunek ostrzy, celowo utracił równowagę tak, iż jego broń jedynie przecięła powietrze nie czyniąc nikomu krzywdy. Akcji ta niemalże skończyła się jego upadkiem, lecz ostatecznie zdołał utrzymać się na nogach.

- Cholerna walka w tłoku! - warknął przez zaciśnięte zęby.

Po kolejnych desperackich próbach pozostałych towarzyszy Spoona stało się coś niezwykłego, w kierunku wilkołakach wystrzeliło kilka różnokolorowych promieni. Bestia szamotała się z bólu, jej ryk był niemal nie do zniesienia nawet dla wytrzymałego Lenarda, po chwili oślepiający blask spowił całe pomieszczenie. Gdy w końcu światło zniknęło na miejscu wilkołaka znów stał potulny, mały kotek.

Lenard
odetchnął z ulgą, wreszcie udało im się pozbyć potwora, choć największą w tym zasługę miał Dantlan. Jednak pozostali również dawali z siebie wszystko, często zresztą źle na tym kończąc. Najemnik mógł być zresztą zadowolony, gdyż jako jeden z nielicznych nawet nie został zraniony.

Żal mu było Tatra, krasnolud wykazał się nie lada odwagą i poświęceniem, lecz niewiele mu z tego przyszło. Nie było już dla niego żadnej szansy, Spoon wiedział o tym od razu, gdy zobaczył co się stało.

*Bogowie i tak by mu nie pomogli* - skomentował w duchu patrząc na Averre, po czym podszedł do ciała zmarłego towarzysza - *Bohaterstwo nie zawsze jest wskazane*

- To była dobra śmierć, zginął jak na wojownika przystało, w ferworze walki - rzekł po chwili.

Dopiero po chwili zauważył, iż pomarańczowa ściana zniknęła, tym samym otworzyła się przed nimi droga do kolejnego pokoju. Dobiegał z niego dziwny odgłos, jakby huczenie, lecz Lenard nie potrafił go do końca zinterpretować. Jak się okazało komnata nie była zbyt duża, zaś na jej środku stało dziwne urządzenie. Stale wirujące kraty broniły dostępu do fioletowej kuli z której energia ulatywała na zewnątrz poprzez dziurę w ścianie.

*Nie to niemożliwie...czyżby to była legendarna wszechrzecz? Ona naprawdę istnieje?*

Markus sporo opowiadał najemnikowi o Wszechrzeczy w czasie ich wspólnych podróży, jednak nawet mag powątpiewał w ich istnienie. Wszystko wskazywało na to, iż właśnie fioletowa kula była winna zagładzie Sarrin, lecz jak mogli zniweczyć jej działanie? Urządzenie było idealnym zabezpieczeniem, więc pozostawało im tylko w jakiś sposób je wyłączyć. Oczywiście nie było to zadanie łatwe i Spoon doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jakakolwiek próba oddziaływania na Wszechrzecz mogła zakończyć się tragicznie, zresztą nawet przebywanie w jej otoczeniu było niebezpieczne.

Nim najemnik zdołał przemyśleć sprawę do akcji wkroczył Feliks, który chciał rozwiązać problem na swój własny sposób. Keith krzyknął by go powstrzymać, lecz pijak nie przejął się zbytnio głosem towarzysza. Lenard początkowo miał zamiar zareagować, powstrzymać w jakiś sposób Wróbla, jednak po przemyśleniu wszystkich za i przeciw postanowił nie interweniować. Najemnik doszedł do wniosku, iż w najgorszym wypadku pijak może tylko sobie zrobić krzywdę, a tym niezbyt się przejmował.

- Niech robi co chce, jeżeli nie ma dość rozumu by stać spokojnie niech się przekona jak kończą głupcy - powiedział do Keitha po czym odsunął się na bezpieczną odległość.

Decyzja pijaka nie była zbyt mądra, jednak dzięki niej mogli się dowiedzieć co im grozi. W końcu, prędzej czy później będą próbowali poradzić sobie z kulą, a w tedy przyda im się każda dostępna wiedza, także ta o jej zabezpieczeniach.
 
__________________
See You Space Cowboy...

Ostatnio edytowane przez Bebop : 03-05-2009 o 00:22.
Bebop jest offline