Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2009, 13:02   #44
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację

Niezbyt zadowolony wyjeżdżał konno z murów Strachova. Niezbyt zadowolony, ale przynajmniej jasno uświadomiony co do sytuacji i relacji pomiędzy poszczególnymi osobami. Wojewodzic wydawał się trzymać sztamę z nowoprzybyłą wojowniczka o imieniu Kamyk. Imię znaczące, bo albo miała kamyk zamiast serca, albo zamiast głowy.
- Jestem twoją niemal niewolnicą! Będę ci służyć … blebleble. Jakby nie widać było, że w zamku toczy się wojna między dzieciakami, a ojczulek ma z tego radość. Precz z fanatykami! Zaś ta Kamyk wydaje się twardogłową fanatyczką.

Spośród innych Jana dała mu do zrozumienia, że liczy na wsparcie i sojusz, a jednocześnie nie planuje, przynajmniej obecnie, czegokolwiek więcej. Czyli: dobrze, że jesteś wśród tej straszliwej grupy okrutników. Jest mi bardzo miło, iż nie wszyscy chcą wyłącznie mordować, tłuc, zabijać. I koniec kropka. Żadnej sympatii, czy dłuższego sojuszu. Jeżeli się kogoś lubi zwykle chce się przebywać w towarzystwie tej osoby. Jana na pewno nie chciała jego bliskości. Ano cóż, tak bywa. Zresztą mógł się tego spodziewać, w końcu była wampirzycą mimo swojego zachwycającego wyglądu. On zresztą też. Natomiast słudzy wojewody, no cóż, mogli być niezwykle niebezpieczni i ze strachu wykonaliby wszystkie rozkazy Petera, czy zastępującego go Stepana. Trzeba było na nich uważać i, kiedy tylko się da, pryskać stąd wraz z Janą, bowiem nie wierzył, że będzie chciała tu zostać.

Samotna podróż, oglądanie gwiazd i wiersze wypełnione tęsknotą. Miłe dla Toreadora, chociaż dość nudne na dłuższą metę. Także Jana zdecydowała się z nim porozmawiać. To także było sympatyczne. Dopóki nie nadeszły gargulce.

- Tremere – skrzywił usta. Zdrajcy dla pobratymców Petera, natomiast dla niego ktoś znacząco lepszy niż Tsimiske. Wcale nie żałowałby wojewody, czy całej reszty. Cały problem w tym, że gargulce niespecjalnie patrzyły, kto przyjaciel a kto wróg. Tak czy siak, do niego należało chronienie Jany, szczególnie zaś włosów na głowie dziewczyny, bo właśnie one najbardziej interesowały Petera. Przecież sam stwierdził, że nie może spaść ani jeden włos Toreadorki.


Dlatego wyciągnął miecz, zszedł z konia, potem obserwował, lecz nie przyłączył się do walki, czekając na ewentualną potrzebę odparcia ataku latających bestii. No, chyba, że gargulce wybiłyby resztę wampirow, co byłoby niezwykle miła okolicznością. Nie wierzył bowiem, ze niewątpliwie mocno ranne podczas walki gargulce ścigałby go, natomiast on z Janą, jeżeliby chciała, mogli mieć szansę na ucieczkę. Podobnie odwrotnie. Życzyć nikomu źle, nie życzył, ale zdecydowanie nie chciał dać się zatłuc nikomu, a u klanu włodarzy tych ziem, to była dość prawdopodobna możliwość. Dlatego chciał się ulotnić. Co prawda w wyniku powodzenia misji Peter obiecywał mu oddanie Jany, ale co z tego? Niezbyt wierzył obietnicom, ale nawet gdyby, to oddanie pięknej wampirelli nie oznaczało jeszcze uwolnienia. Spryciarz mógł dotrzymać słowa zamykając ich we wspólnej komnacie, ale wcale nie wypuszczając na wolność.
 
Kelly jest offline