Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2009, 22:03   #14
RyldArgith
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Kanithar, Ettariel

Rzuciwszy niezbyt miłe spojrzenie na swojego towarzysza podróży blondwłosa z wolna zbliżała się do zniszczonej budowli. Trzymając łuk w gotowości do natychmiastowego użycia, rozglądała się szukając zagrożeń. Jej towarzysz z kolei, mimo iż trochę podjechał bliżej, by mieć lepszy wgląd w sytuacje, pozostał jednak z tyłu i bacznie przeszukiwał okolice. Co prawda odkąd się spotkali nie zamienili ze sobą zbyt wielu słów, w dodatku chyba nie spodobali się sobie nawzajem, lecz w tej chwili byli zdani tylko na siebie.
Podjechawszy bliżej lepiej widzieli kontury budowli. Poza kamiennym murkiem, zbudowanym na planie małego prostokątu, w cieniu drzew zobaczyła mały budynek, który teraz był tylko wspomnieniem dawnych dni. Wszędzie walały się kamienie, zaś stojące jeszcze fragmenty ścian były pokryte czarną sadzą. W dodatku kilka desek znajdowało się w środku pod kątem, świadczącym raczej jednoznacznie że tworzyły powierzchnie, obecnie zapadniętego, dachu. Znaczna część budowli została zaś pochłonięta przez las. Liczne kłącza oplatały mury, wbijając się w ziemie i rosnąc z obu stron, jakby las upominał się o to co jego.
Dziwną rzeczą w tym wszystkim był fakt że wokoło panowała niczym niezmącona cisza. O ile wcześniej las przypominał dźwiękami o swej obecności, teraz zapadło dziwne milczenie. Nie słychać było zwierząt, szumu drzew, nawet wiatr skończył śpiewać swą serenadę pośród listowia. Absolutna cisza.

Durkon Norfolk,
Estera Griff

Kilka osób wyszło z gospody aby być świadkiem wydarzeń, jakie miały mieć miejsce na placu. Pozostało jednak kilka osób, które niewzruszone całą sytuacją jaka miała miejsce przed ich oczami spokojnie dopijały piwo, albo dojadały resztki przyrządzonego dla nich mięsa. Nawet krasnolud siedział teraz samotnie konsumując z wolna swój gulasz i popijając go ostatkami wina. Zachowywał się jakby nic się nie stało, a właściciele karczmy zamiast wyjść, nadal byli w środku.
Z pobliskiego stołu dało się słyszeć szuranie krzesłami. Elf i człowiek wstali z miejsc i nie zważając na jeszcze dwóch bywalców podeszli do lady, przeskoczyli ją i zaczęli coś szukać. Elf od razu krzyknął:
-Nie ruszajcie się i ani pary z gęby.
Obserwując gości czy nie zrobią czegoś głupiego wyjął trzymany przy pasie rapier i zamachał nim w powietrzu. Całemu zajściu przyglądała się poza krasnoludem jeszcze jedna osoba. Siedziała z tyłu, mając dobry wgląd na całą sale. Błękitne oczy dziewczyny w skupieniu oglądały rozgrywaną przed nią scenę, zatrzymując się na każdym z jej uczestników. Nosiła zielony płaszcz z przypiętym do niego listkiem, zaś blond włosy luźno opadały na ramiona.
Człowiek tymczasem przeszukiwał każdy zakamarek, a kiedy wreszcie coś znalazł spojrzał na swego towarzysza i wyciągnął małe, drewniane pudełeczko.

Thersos Quamar, Ariadne Nathos

Kiedy niemal wszyscy w osadzie znajdowali się na placu osoba w szarych szatach uniosła dłoń i przemówiła:
- Powitajcie Wielkiego Pasterza, Oczy Matki-Ziemi, Czcigodnego Ojca, który będzie przewodniczył dzisiejszemu kazaniu.
Prawie wszyscy obecni wykrzyknęli jednocześnie:
- Niech będzie Światłość Świętej Panny Plonów zawsze wisiała nad naszymi polami i majestatem naszego Pasterza.
Z drzwi prowadzących na balkon wyłoniła się potężnie zbudowana postać w białych szatach z wyszytą na nich czerwoną różą. W dłoniach trzymała pozłacaną skrzyneczkę, którą ułożyła przed sobą, na specjalnym podwyższeniu. Zdjąwszy kaptur ukazał się zebranym przystojny mężczyzna, w sile wieku, o czarnych jak smoła włosach. Przyjrzawszy się zebranym zaczął przemowę:
-Módlmy się. O pani, tyś która dała nam swe dary, otoczyła nas opieką i żyjesz w naszych sercach. Tyś która zmuszasz ziemie by była ci posłuszna i dawała obfite plony, by twe dzieci miały z czego żyć. Tyś która pokazała nam drogę i przeszła z nami w godzinach próby. Twój majestat Pani, twe serce, twa dobroć niech żyje w nas, byśmy mogli dzielić się naszym szczęściem z innymi.
Rozłożył ręce i zamknął oczy. Nucił coś pod nosem, a kiedy skończył przemówił ponownie do zebranych:
-Drodzy Bracia i Siostry, dziś mija dokładnie dziesięć lat odkąd przybyłem do tej wioski, jeszcze jako młody nowicjusz w służbie Naszej Panienki Bogini Zbóż. Wtedy niedoświadczony, nieznający zwyczajów, a także mający obawy przybyłem, a wy przyjęliście mnie z otwartymi ramionami, napoiliście, daliście strawę i miejsce do spania. Ja odwdzięczyłem się tak jak mogłem najlepiej, swoją wiarą i siłą mych rąk. Od kilkudziesięciu dni nie mieliśmy deszczu, baliśmy się o nasze pola, zanosiliśmy modły do Matki-Ziemi. Prawie straciliście nadzieje, jednak ja przekonywałem was że to minie, że Bogini Zbóż wie co robi, że istnieje jakiś głębszy plan, którego ona sama nie chcę wyjawić. I teraz, po tylu dniach, miło mi przekazać wam że nasza pani odpowiedziała na nasze wezwania. Tam, nad lasem, kłębią się ciemne chmury zwiastujące deszcz. Tak oczekiwany przez nas. Niedługo dotrą tutaj, a my podziękujemy Naszej Panience.
Na placu wierni zaintonowali pieśń. Na ich twarzach malowało się uradowanie, połączone z wyrazem ulgi. Kiedy skończyli kapłan wznowił przemowę.
-Dziś, w rocznice tamtych wydarzeń, Matka-Ziemia odwiedziła mnie. Odwiedziła mnie i nakazała bym wybrał kogoś z was, moi mili. Wskazała mi osobę która będzie moim następcą jako jej oczy, uszy i usta. Mam przygotowywać ją, a gdy będzie gotowa przekazać jej swą funkcję, nadal jednak służąc jej swą mądrością i doświadczeniem. Oto ona, powitajcie ją, gdyż będzie moim następcą.
Przez drzwi weszła młoda, ledwo czternastoletnia, może piętnastoletnia, dziewczyna o rudych włosach i zielonych oczach. Skłoniła się kapłanowi i uklękła na oba kolana. Kapłan z kolei otworzył szkatółke i wyjął z niej złotą roże. Podał ją dziewczynie mówiąc:
-Tyś została namaszczona przez twą Matkę. Twoja Pani chcę byś jej służyła i okazała się godna bycia jej posłanką na tym świecie. Masz być wierna jej ideałom, żyć wśród swoich braci i sióstr, szanować i być szanowana. Powstań Różyczko.
Dziewczyna z wolna wstała, trzymając w obu rękach złotą różę. Spojrzawszy na zgromadzony tłum była zdezorientowana, ale w oczach skrzyły się dzikie iskierki. Tylko trzy osoby je zauważyły.
W pewnym momencie, z nieznanych powodów, gong odczepił się i zleciał na stojącego pod nim mężczyznę w kolczudze, tego samego którego zauważyła wcześniej dwójka nowo przybyłych gości.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 03-05-2009 o 22:13.
RyldArgith jest offline