Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-04-2009, 20:00   #11
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Cała ta sytuacja mocno zaskoczyła Thersosa. Gong, ludzie śpieszący na jakieś kazanie, dziwny zryw w ospałym do tej pory obozowisku. A myślałem, że zatopiony w nudzie po prostu przenocuję tu i opuszczę czym prędzej ten cały Hełm Peldana. - w myślach najemnik sam sobie zadawał pytanie, na które chciał poznać odpowiedź. Co tak na prawdę dzieję się na zewnątrz i czemu jest to takie ważne. Spostrzegł, iż krasnolud nie jest zbytnio przejęty wydarzeniem, które oderwało kelnerkę od przyjęcia zamówienia. Średnio zdziwiło to Thersosa, w końcu był to nietypowy krasnolud, z nieprzeciętną wiedzą. Widać, aby go zaskoczyć trzeba było czegoś więcej.
- Przykro mi tak jegomościa pozostawiać tutaj samego z tą kończącą się butelczyną wina, ale ciekawość pcha mnie na zewnątrz. Udaję się na plac.Liczę na rychłe ponowne spotkanie, ciekawy z ciebie rozmówca Durkonie. - to mówiąc powstał i pochwyciwszy w dłoń oszczep i włócznię, ruszył w kierunku wyjścia.

Po opuszczeniu gospody jego oczom ukazał się niecodzienny widok. Wszyscy dotychczas skupieni na codziennych obowiązkach mieszkańcy gromadzili się przed dużym budynkiem okraszonym pokaźnym balkonem. Najemnik zmierzał wolnymi krokami w kierunku tłumu, starając się nie skupiać na sobie przesadnie uwagi zgromadzonych. Jego uwagę przykuwało natomiast wiele rzeczy. Dziwny mężczyzna stojący na skraju placu odziany w niebieską tunikę, białe proporce z malowanymi czerwonymi różami i ten człowiek w szarych szatach z dziwnym kijem w dłoni spoglądający na wszystkich z balkonu. Pewnie tutejszy kapłan. Sam budynek, mimo swej dostojności na świątynie jednak mi nie wygląda. Zresztą, sam kapłan jest jakiś dziwny... Ciekaw jestem, jakiemu bóstwu zamierzają zanosić swoje modlitwy. - tak rozmyślając i wodząc wzrokiem po tłumie ludzi wyłapał wśród nich znajomą twarz. Ariadne, dziewczynę, która spotkał w bramie. Wyglądała na poruszoną całym zamieszaniem nie mniej niż on sam. Na placu dało się dostrzec inne osoby wyraźnie nie biorące udziału w ceremonii, było ich jednak niewiele. No cóż... Jak już mam brać w tym udział to chociaż poszukam towarzystwa. Podszedł do dziewczyny i stając za nią powiedział zniżonym głosem.
- Widzę, że panna Nathos także zamierza gorliwie modlić się za plony tej ziemi. - uśmiechnął się delikatnie i wyczekiwał na bieg wydarzeń.
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline  
Stary 30-04-2009, 11:05   #12
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Gdy zaczęło kropić, półelfka wiedziała, że niebawem spadnie na nich rzęsisty deszcz – zbyt wiele ostatnio czasu spędzała na szlaku, pośród różnych puszczy, ostępów i górskich terenów, by mieć kłopoty z przewidywaniem pogody, zwłaszcza że ciężkie, ołowiane chmury nie zwiastowały raczej słonecznej pogody. Naciągnęła mocniej kaptur na głowę i badała spokojnym wzrokiem teren wokół siebie, zachowując odpowiednią czujność. Nieraz się przekonała, że w czasie podróży przez las może się wydarzyć dosłownie wszystko.

Mężczyzna jadący za nią, wcześniej, zanim wyruszyli mógł sobie obejrzeć zgrabną blondynkę odzianą w dobrą skórznię i ciepłe ubranie podróżne. Teraz walory jej kobiecości skryte były pod czarnym płaszczem zarysowującym jedynie szerokie biodra i duże piersi półelfki. Przerzucona przez ramię torba podróżna z cielęcej skóry wypachana była po brzegi, po obu bokach złotowłosej znajdowały się miecze.

Jednak to leżący na jej kolanach łuk robił największe wrażenie. Gięty poczwórnie elficki zefhar (taki znak runiczny tworzyły wygięte ramiona i gryfy łuku) miał łęczysko długie na sześćdziesiąt dwa cale, mahoniowy, dokładnie wyważony majdan i płaskie, laminowane ramiona, sklejone z przeplatających się warstw szlachetnego drewna, warzonych ścięgien i kości jelenia. Łuk był niewiarygodnie lekki i wprost idealnie celny. Choć niezbyt długi, krył w kompozytowych ramionach nielichego kopa. Zaopatrzony w zapiętą na precyzyjnie pogiętych gryfach jedwabno-konopną cięciwę, przy dwudziestoczterocalowym naciągu dawał sześćdziesiąt funtów mocy. Prawda, bywały łuki, które dawały nawet dziewięćdziesiąt, ale Ettariel uważała to za przesadę. Wystrzelona z jej zefhara strzała pokonywała odległość dwustu stóp w czasie pomiędzy dwoma uderzeniami serca, a na sto kroków miała aż nadto impetu, by skutecznie porazić jakąś sporą bestię, człowieka zaś, nawet mimo zbroi, przeszywała na wylot. Kobieta nie wyobrażała sobie by mogła używać innego łuku – ten zefhar był wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.

Gdy tak rozmyślała o swojej wspaniałej broni, jej uwagę zwrócił szelest w krzakach – półelfka w chwilę dobyła swego łuku i wymierzyła w odpowiednie miejsce wyczekując, co się stanie. Uśmiechnęła się po chwili delikatnie, gdy z gęstwiny wyszedł leniwie ryś, przyjrzał się dwojgu podróżnikom, po czym zupełnie się nimi nie przejmując czmychnął w las. Ettariel ściągnęła wodze konia i poklepała 'Śnieżynkę' po grzbiecie. Zawsze wyrywała się w przód - cieszyła sie, że ją kupiła. Oceniła ją jako lekkiego konia bojowego, chyba. Nie znała się dobrze na ludzkiej hodowli.

Już miała coś powiedzieć do jadącego z nią mężczyzny, gdy poczuła specyficzny zapach. Coś niewątpliwie się paliło... lub spaliło. Gdy minęli zakręt ujrzeli kamienie a także niewyraźny zarys jakiegoś budynku w oddali. Ettariel zarzuciła łuk na plecy i dobyła swego miecza. Posyłając mężczyźnie jednoznaczne spojrzenie klepnęła piętami boki 'Snieżynki' i ruszyła przed siebie rozglądając się czujnie. Miała nadzieję, że to nie była jakaś pułapka...
 
Tabasa jest offline  
Stary 30-04-2009, 11:09   #13
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
- Lubię teatr. Chętnie obejrzę przedstawienie wieczorem. Miłego dnia życzę.

Elf odwrócił się i poszedł w kierunku jednego z domów. Po chwili zniknął jej z oczu. Lubi teatr, spytała się w duchu. Co prawda to elf, a oni kochają sztukę, może i teatr też. Odgarnąwszy niesforny kosmyk rzuciła jeszcze spojrzenie na wozy stojące na wzgórzu.
Kiedy weszła w obręb kamiennego murku który chronił osadę, poświeciła trochę czasu
by dokładnie przyjrzeć się jej wyglądowi. Kręciła się poznając ulokowanie każdego budynku, jego wyglądu. Zdawała sobie sprawę że przyciąga spojrzenia co poniektórych mieszkańców, ale nie przeszkadzało jej to w niczym. Już się do tego przyzwyczaiła, w ciągu tych czterech lat wspólnej podróży z teatrem. Zresztą potrafiła o siebie zadbać, przynajmniej dotąd tak było. Tyle że teraz było inaczej. Do tej pory zawsze towarzyszył jej w takich wypadach Arlo, albo ktoś inny z trupy. Dziś poszła sama. To napawało lekkim niepokojem, ale też dawało powiew wolności i braku skrępowania. Po prostu bądź pewna siebie, tak jak zawsze to robisz.

Kiedy dochodziła na plac jej oczom ukazał się sporych rozmiarów budynek. Dach miał spadzisty, zaś na piętrze znajdował się okazały balkon, podtrzymywany czterema kolumnami. Do dolnych desek balkonu przymocowano białe proporce, z wymalowaną na tym tle czerwoną różą. Widziała też okrągły dysk, jednak nie potrafiła zgadnąć do czego może służyć. Na placu zaś rozstawiono kilka stoisk gdzie miejscowi wychwalali swoje wyroby. Stało przy nich kilka osób, dobrze uzbrojonych, lecz nie wyglądali na ochronę. Oni przyszli tu by popatrzeć i ewentualnie coś kupić. Czemu nie, pomyślała i sama podeszła do stoisk by zobaczyć co mają do zaoferowania. Pierwszy niczym nie zachwycił, nie miał nic ciekawego do zaoferowania, a jedynie wrzeszczał czego to on nie ma. Drugie stoisko miało trochę lepszy wybór, jednak też nic nadzwyczajnego. Obok sprzedawano ubrania, zarówno zwykłe płócienne, jak i mocne kaftany, dające jako taką ochronę. Kolejne stoisko ją zainteresowało. Oferowano na nim trochę uzbrojenia, łuki, miecze, włócznie. Pewnie wyrabiane na potrzeby tutejszej straży, a także myśliwych. Co prawda nic nie potrzebowała, ale zawsze dobrze wiedzieć gdzie można kupić.

- Witam szanowną panienkę- zaczął sprzedawca- pierwszy raz w naszej przytulnej osadzie? Zresztą co ja gadam. Gdyby była panienka stąd, widziałbym już panią. Jestem Bartoldii. Herman Bartoldii. Jestem, jak widać, sprzedawcą. Czego szanowna panienka sobie życzy? Może ten miecz? Bardzo dobry, polecam. Kuty u tutejszego. Twarda stal, niemal niezniszczalna. Tylko…
- Nie jestem zainteresowana- odparła.
- To może ten? Świetnie leży w dłoni. Proszę popatrzyć na…
- Nie!

Ach ci handlarze. Wszystko aby tylko sprzedać. Mijając kolejne stoisko zwróciła uwagę na postać stojącą nieco z boku placu i bacznie przyglądającą się wydarzeniom na placu. Mężczyzna nosił na sobie niebieską tunikę z wyszytym na niej hełmem, zaś pod nią znajdowała się kolczuga. Zaciekawił ją. Postanowiła bacznie się mu przyglądać, lecz by nie wzbudzać podejrzeń lepiej by było pozostać w tłumie.

Na balkonie pojawiła się ubrana w szare szaty osoba. Podeszła do gongu i wziąwszy leżący obok kij uderzyła w niego. Chwilę potem przebywający obok niej ludzie zaczęli klękać a z domów przybywali kolejni, by zająć miejsce obok innych.

- Widzę, że panna Nathos także zamierza gorliwie modlić się za plony tej ziemi.

Obróciwszy się zauważyła elfa, uważnie przyglądającego się całemu przedstawieniu.

- Nie jestem aż tak religijna,… Thersosie? Po prostu byłam w okolicy.

Zaintrygowana obrzuciła spojrzeniem plac i jego okolice. Szukała.
 

Ostatnio edytowane przez WiedzminBerengar : 30-04-2009 o 11:15.
WiedzminBerengar jest offline  
Stary 03-05-2009, 22:03   #14
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Kanithar, Ettariel

Rzuciwszy niezbyt miłe spojrzenie na swojego towarzysza podróży blondwłosa z wolna zbliżała się do zniszczonej budowli. Trzymając łuk w gotowości do natychmiastowego użycia, rozglądała się szukając zagrożeń. Jej towarzysz z kolei, mimo iż trochę podjechał bliżej, by mieć lepszy wgląd w sytuacje, pozostał jednak z tyłu i bacznie przeszukiwał okolice. Co prawda odkąd się spotkali nie zamienili ze sobą zbyt wielu słów, w dodatku chyba nie spodobali się sobie nawzajem, lecz w tej chwili byli zdani tylko na siebie.
Podjechawszy bliżej lepiej widzieli kontury budowli. Poza kamiennym murkiem, zbudowanym na planie małego prostokątu, w cieniu drzew zobaczyła mały budynek, który teraz był tylko wspomnieniem dawnych dni. Wszędzie walały się kamienie, zaś stojące jeszcze fragmenty ścian były pokryte czarną sadzą. W dodatku kilka desek znajdowało się w środku pod kątem, świadczącym raczej jednoznacznie że tworzyły powierzchnie, obecnie zapadniętego, dachu. Znaczna część budowli została zaś pochłonięta przez las. Liczne kłącza oplatały mury, wbijając się w ziemie i rosnąc z obu stron, jakby las upominał się o to co jego.
Dziwną rzeczą w tym wszystkim był fakt że wokoło panowała niczym niezmącona cisza. O ile wcześniej las przypominał dźwiękami o swej obecności, teraz zapadło dziwne milczenie. Nie słychać było zwierząt, szumu drzew, nawet wiatr skończył śpiewać swą serenadę pośród listowia. Absolutna cisza.

Durkon Norfolk,
Estera Griff

Kilka osób wyszło z gospody aby być świadkiem wydarzeń, jakie miały mieć miejsce na placu. Pozostało jednak kilka osób, które niewzruszone całą sytuacją jaka miała miejsce przed ich oczami spokojnie dopijały piwo, albo dojadały resztki przyrządzonego dla nich mięsa. Nawet krasnolud siedział teraz samotnie konsumując z wolna swój gulasz i popijając go ostatkami wina. Zachowywał się jakby nic się nie stało, a właściciele karczmy zamiast wyjść, nadal byli w środku.
Z pobliskiego stołu dało się słyszeć szuranie krzesłami. Elf i człowiek wstali z miejsc i nie zważając na jeszcze dwóch bywalców podeszli do lady, przeskoczyli ją i zaczęli coś szukać. Elf od razu krzyknął:
-Nie ruszajcie się i ani pary z gęby.
Obserwując gości czy nie zrobią czegoś głupiego wyjął trzymany przy pasie rapier i zamachał nim w powietrzu. Całemu zajściu przyglądała się poza krasnoludem jeszcze jedna osoba. Siedziała z tyłu, mając dobry wgląd na całą sale. Błękitne oczy dziewczyny w skupieniu oglądały rozgrywaną przed nią scenę, zatrzymując się na każdym z jej uczestników. Nosiła zielony płaszcz z przypiętym do niego listkiem, zaś blond włosy luźno opadały na ramiona.
Człowiek tymczasem przeszukiwał każdy zakamarek, a kiedy wreszcie coś znalazł spojrzał na swego towarzysza i wyciągnął małe, drewniane pudełeczko.

Thersos Quamar, Ariadne Nathos

Kiedy niemal wszyscy w osadzie znajdowali się na placu osoba w szarych szatach uniosła dłoń i przemówiła:
- Powitajcie Wielkiego Pasterza, Oczy Matki-Ziemi, Czcigodnego Ojca, który będzie przewodniczył dzisiejszemu kazaniu.
Prawie wszyscy obecni wykrzyknęli jednocześnie:
- Niech będzie Światłość Świętej Panny Plonów zawsze wisiała nad naszymi polami i majestatem naszego Pasterza.
Z drzwi prowadzących na balkon wyłoniła się potężnie zbudowana postać w białych szatach z wyszytą na nich czerwoną różą. W dłoniach trzymała pozłacaną skrzyneczkę, którą ułożyła przed sobą, na specjalnym podwyższeniu. Zdjąwszy kaptur ukazał się zebranym przystojny mężczyzna, w sile wieku, o czarnych jak smoła włosach. Przyjrzawszy się zebranym zaczął przemowę:
-Módlmy się. O pani, tyś która dała nam swe dary, otoczyła nas opieką i żyjesz w naszych sercach. Tyś która zmuszasz ziemie by była ci posłuszna i dawała obfite plony, by twe dzieci miały z czego żyć. Tyś która pokazała nam drogę i przeszła z nami w godzinach próby. Twój majestat Pani, twe serce, twa dobroć niech żyje w nas, byśmy mogli dzielić się naszym szczęściem z innymi.
Rozłożył ręce i zamknął oczy. Nucił coś pod nosem, a kiedy skończył przemówił ponownie do zebranych:
-Drodzy Bracia i Siostry, dziś mija dokładnie dziesięć lat odkąd przybyłem do tej wioski, jeszcze jako młody nowicjusz w służbie Naszej Panienki Bogini Zbóż. Wtedy niedoświadczony, nieznający zwyczajów, a także mający obawy przybyłem, a wy przyjęliście mnie z otwartymi ramionami, napoiliście, daliście strawę i miejsce do spania. Ja odwdzięczyłem się tak jak mogłem najlepiej, swoją wiarą i siłą mych rąk. Od kilkudziesięciu dni nie mieliśmy deszczu, baliśmy się o nasze pola, zanosiliśmy modły do Matki-Ziemi. Prawie straciliście nadzieje, jednak ja przekonywałem was że to minie, że Bogini Zbóż wie co robi, że istnieje jakiś głębszy plan, którego ona sama nie chcę wyjawić. I teraz, po tylu dniach, miło mi przekazać wam że nasza pani odpowiedziała na nasze wezwania. Tam, nad lasem, kłębią się ciemne chmury zwiastujące deszcz. Tak oczekiwany przez nas. Niedługo dotrą tutaj, a my podziękujemy Naszej Panience.
Na placu wierni zaintonowali pieśń. Na ich twarzach malowało się uradowanie, połączone z wyrazem ulgi. Kiedy skończyli kapłan wznowił przemowę.
-Dziś, w rocznice tamtych wydarzeń, Matka-Ziemia odwiedziła mnie. Odwiedziła mnie i nakazała bym wybrał kogoś z was, moi mili. Wskazała mi osobę która będzie moim następcą jako jej oczy, uszy i usta. Mam przygotowywać ją, a gdy będzie gotowa przekazać jej swą funkcję, nadal jednak służąc jej swą mądrością i doświadczeniem. Oto ona, powitajcie ją, gdyż będzie moim następcą.
Przez drzwi weszła młoda, ledwo czternastoletnia, może piętnastoletnia, dziewczyna o rudych włosach i zielonych oczach. Skłoniła się kapłanowi i uklękła na oba kolana. Kapłan z kolei otworzył szkatółke i wyjął z niej złotą roże. Podał ją dziewczynie mówiąc:
-Tyś została namaszczona przez twą Matkę. Twoja Pani chcę byś jej służyła i okazała się godna bycia jej posłanką na tym świecie. Masz być wierna jej ideałom, żyć wśród swoich braci i sióstr, szanować i być szanowana. Powstań Różyczko.
Dziewczyna z wolna wstała, trzymając w obu rękach złotą różę. Spojrzawszy na zgromadzony tłum była zdezorientowana, ale w oczach skrzyły się dzikie iskierki. Tylko trzy osoby je zauważyły.
W pewnym momencie, z nieznanych powodów, gong odczepił się i zleciał na stojącego pod nim mężczyznę w kolczudze, tego samego którego zauważyła wcześniej dwójka nowo przybyłych gości.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 03-05-2009 o 22:13.
RyldArgith jest offline  
Stary 04-05-2009, 13:05   #15
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Półelfka stępem zbliżyła się do małego budynku, który swoim wyglądem dawał do zrozumienia, że lata świetności ma już za sobą. Ettariel rozglądała się czujnie po okolicy, choć czuła dziwny niepokój w środku; jakby to miejsce w jakiś sposób żyło własnym, groteskowym życiem. I jeszcze ta wszechobecna, martwa cisza. Zdecydowanie to nie było normalne...

Tropicielka odruchowo spojrzała na swego towarzysza, który również rozglądał się po okolicy. W sumie cieszyła się, że nie była w tej chwili sama w tej dziczy, zwłaszcza że paskudna aura i posępny budynek wywoływały w niej dziwne uczucia. Z mieczem w dłoni zeskoczyła ze 'Śnieżynki' klepiąc ją po grzbiecie i dając znak by klacz została na miejscu, po czym przyjrzała się dokładniej ruderze, bo inaczej nie można było tego nazwać. Po kilku chwilach odwróciła wzrok w kierunku mężczyzny.

- Idę się rozejrzeć, zostań na czujce. – rzuciła do niego mącąc tę nienaturalną ciszę. - Acha, i chyba się nie przedstawiłam jeszcze... Zwą mnie Ettariel. Jak brzmi twe imię?

Po krótkiej rozmowie podeszła bliżej budynku, gdzie na przedniej ścianie dostrzegła tuż nad wejściem wypaloną dłoń z monetą trzymaną między palcami. Teraz sobie przypomniała, że taki sam motyw znajdował się na jednym z kamieni leżących obok kamiennego murku, tuż przy małej bramie którą mijali kilka chwil temu. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się po zgliszczach. Coś tu było zdecydowanie nie tak, a ta dziwna cisza dopełniała jedynie tej myśli...

Ettarriel dostrzegła w końcu małą, stojącą w środku kołyskę. Co było najdziwniejsze, jako jedyna rzecz pośród pogorzeliska wyglądała na zupełnie nową, a przecież półelfka dokładnie poczuła wraz ze swym kompanem, że to stąd dochodził swąd spalenizny. Już miała dotknąć kołyski, gdy pod gruzami nagle coś zaszeleściło... A może to tylko umysł płatał jej figle? Nie chciała się przekonywać. Lustrując bacznie okolicę poczęła się wycofywać z mieczem uniesionym w górę. Będąc na zewnątrz dosiadła swej klaczy i spojrzała na kompana.

- Tutaj zdarzyło się coś złego... Na mój nos magia miała w tym swój udział. Na ścianie widnieją jakieś symbole dłoni dzierżącej monetę, w środku stoi nietknięta ogniem kołyska, chociaż widać wyraźnie, że to miejsce poszło z dymem zaledwie chwilę wcześniej. Popatrz tam. - wskazała palcem na pnącza rozciągające się po całym budynku. - Są zdrowe, a powinny być spalone, skoro miał tu miejsce pożar. Co ty o tym sądzisz? - spytała mężczyznę patrząc na niego wnikliwie. - Moim zdaniem powinniśmy się stąd wynosić jak najszybciej. Jeśli to magia, to z nią nie ma co zadzierać.

Zmarszczyła brwi. To miejsce napawało ją dziwnym niepokojem...
 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 04-05-2009 o 13:12.
Tabasa jest offline  
Stary 04-05-2009, 23:29   #16
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
Delektując się kolejnym łykiem wyśmienitego wina, Durkon odchylił głowę do tyłu i rozmyślał o dalszej podróży Wspaniałe miejsce, ale nie ma tu nic co by mnie trzymało prócz jakże rzadkio spotykanej w tych czasach życzliwości mieszkańców... Ale dzień zwłoki nigdy nikomu jeszcze nie zaszkodził, wyruszę dopiero pojutrze.
- Nie ruszajcie się i ani pary z gęby – ostry głos jakiegoś elfa wyrwał go z zamyślenia. Ech... A zapowiadało się na miłą resztę dnia. Odwrócił głowę w kierunku rabusiów i zmierzył wzrokiem odległość do tego z rapierem. Z ławy stojącej przy ścianie miał do lady nieco ponad 3 metry, na których znajdowały się inne meble, nie miał jednak czasu na szczegółowe obserwacje. Zerknął jeszcze na kobietę, która także znajdowała się w sali. Hm, niewiasta, pewnie zaraz się schowa pod stół. Ostrożnie wyciągnął dłoń w stronę sakiewki na komponenty, w której wymacał kawałek zakonserwowanej, świńskiej skóry.
- Panowie, sądzę że nadużywacie gościnności naszych jakże miłych gospodarzy – rzekł spokojnie, po czym wykonał kilka szybkich gestów i wymówił formułę zaklęcia zbroja maga. Korzystając z zasłony jaką oferowała ława oraz stół, odtroczył od plecaka tubę na zwoje, z której wyciągnął pergamin zawierający czar magiczny pocisk i rozpoczął odczytywanie zaklęcia zamierzając posłać kule energii w kierunku elfa.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
Memo jest offline  
Stary 05-05-2009, 20:40   #17
 
Emma's Avatar
 
Reputacja: 1 Emma nie jest za bardzo znany
Piękna, jasnowłosa dziewczyna siedziała z tyłu pomieszczenia przy ścianie, ostrożnie przyglądając się kolejno następującym wydarzeniom. Choć przeciwna była całemu temu zajściu, ani myślała ruszać się z miejsca. Usilnie hamując grymasy, jakie próbowały zaistnieć na jej twarzy, miała nadzieję sprawiać wrażenie dumnej i niczym niewzruszonej, lecz w jej serce powoli wkradała się złość. Chociaż na codzień wydawała się nieustraszona, krzyki i twardy głos elfa przyprawiały ją o dreszcze. Nie były to bynajmniej dreszcze w dobrym tego słowa znaczeniu, ale takie, które sprawiały, że zaczynała się bać. Jak ludzie mogą być tak bezmyślni i bezwzględni, by zabierać innym to, czego zdołali się dorobić...?

Jej wewnętrzny monolog przerwały słowa siedzącego obok krasnala. Dotychczas nie zwracał na siebie uwagi, ale widocznie uznał, że już najwyższy czas. - Panowie, sądzę że nadużywacie gościnności naszych jakże miłych gospodarzy - rzekł, po czym wykonując kilka szybkich gestów, wymówił formułe zaklęcia zbroja maga.

Estera w środku bardzo przeżywała wszystkie wydarzenia. Choć zaczynało się w niej gotować, jako obca, nie chciała robić zamieszania własną osobą. Siedziała więc, bacznie obserwując całe przedstawienie i żałując właścicieli karczmy.
 
__________________
'Poświęcenie trwania w kłamstwie.
Wszystko się kończy
Wkrótce zrozumiesz
Że byliśmy poza czasem'

Ostatnio edytowane przez Emma : 05-05-2009 o 21:25. Powód: Temat
Emma jest offline  
Stary 06-05-2009, 10:29   #18
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Thersos z wyraźnym zaciekawieniem obserwował cała ceremonię. Ciągle zastanawiały go te czerwone róże na białym tle, które wydawały się być jakimiś insygniami tutejszego bóstwa. Wsłuchiwał się w słowa mężczyzny w szarych szatach, jak również w przemawiającego po nim kapłana w bieli. Dziś, w rocznice tamtych wydarzeń... - powtórzył w myślach słowa mężczyzny przemawiającego z balkonu. - Widać niezwykłego dnia przyszło mi odwiedzać tą osadę. Gdy kapłan skończył, oczom zebranych ukazała się młoda dziewczyna, przykuwająca uwagę swoimi rudymi włosami. Thersosa wyraźnie zainteresowała złota róża, którą kapłan podarował zielonookiej nazywając ją Różyczką. Gdy ta zbliżyła się do tłumu, chociaż balkon oddalony był od zebranych najemnik dostrzegł w jej oczach coś niepokojącego, jakiś dziwny nieujarzmiony żar. Nie zdołał jednak skupić na tym dłużej swojej uwagi, ponieważ chwilkę po jej wystąpieniu stałą się rzecz niezwykła.

Gong, który całkiem niedawno zwoływał wszystkich na modlitwę teraz tak po prostu zerwał się z podtrzymujących go łańcuchów i mknął wprost na stojącego pod nim mężczyznę w niebieskiej tunice. Niech to szlag! - zaklął w duchu Thersos, po czym starając się odepchnąć nogą jak najmocniej wystrzelił niczym pocisk w kierunku rycerza. W takich chwilach elfia zwinność zdawała się być nie lada darem, gdyż dosłownie w ostatnim momencie najemnik zdołał odtrącić zaskoczonego człowieka spod upadającego dzwonu. Gong uderzył o ziemię ze sporą siła, pękając przy tym i wywołując zagłuszający hałas. Wszyscy zgromadzeniu spojrzeli w stronę całego zajścia. Thersos szybko się podniósł, podając rękę rycerzowi.
- Całyś? Na szczęście wpadłem na ciebie z wystarczającym impetem, bo inaczej ciężko byłoby zwalić z nóg takiego kolosa. - uśmiechnął się lekko wyczekując, aż rozmówca otrząśnie się z upadku.

Mężczyzna spojrzał na gong leżący u jego stóp, po czym przeniósł wzrok na niespodziewanego wybawce. Gdyby nie ten elf, pomyślał. Gdyby nie on...
- Tanis. - Po czym przyjął podaną mu dłoń - Tanis Ironfeld.
Thersos pociągnął lekko, pozwalając rycerzowi wstać z jego pomocą. Mężczyzn przyjrzał się dokładniej elfowi. Po chwili wokół nich tłoczno było od pozostałych mieszkańców, którzy obserwowali całe zajście. Każdy chciał sprawdzić czy nic się nie stało. No i podziękować wybawcy.
- Wszystko w porządku. - odrzekł Tanis. - Nic mi nie jest. Ludzie rozejdźcie się. Nie ma tu nic więcej do oglądania.
- Thersos Quamar... - odrzekł najemnik widząc, że rozmówca wpatruje się w niego. - Do usług.
Kiedy wszyscy odeszli od nich i wrócili do modlitwy mężczyzna odwrócił się w stronę elfa i podjął rozmowę.
- Nieczęsto widujemy tu przedstawicieli twej rasy. A jeśli już to nie przybywają w przyjaznych zamiarach. Stąd ten kamienny mur.
Ostatnie słowa doleciały do uszu Ariadne, która stała niedaleko uważnie obserwując zachowanie mężczyzny. Dopiero teraz przecisnęła się przez ten cały tłum.
Najemnik skrzywił się lekko.
- Pewien jesteś, że dokładnie o mojej rasie mówisz? - po chwili dodał. - Moją krew cechuje dzikość, ale daleko nam do naszych mrocznych braci...
Mężczyzna podrapał się po brodzie. Następnie spojrzał na miejsce, z którego przed chwilą zwisał gong. Na balkonie nie było kapłana. Pewnie akurat schodził na dół sprawdzić co się dzieje.
- Może i racja. Ale tu jest Cormanthor. A my mieliśmy do czynienia jedynie z najazdami twoich mrocznych braci. A i zdarzyło się że była afera z elfem innego koloru niż ciemny.
- Ciekawi mnie czemu obserwowałeś tą cała ceremonię z takim dystansem. - zapytał dość stanowczym tonem Thersos. - Skoro jesteś mieszkańcem osady, nie powinieneś oddawać się modlitwie?
Mężczyzna spojrzał w oczy elfa. Widać było w nich gniew.
- Ja nie wypytuje cię o twe sprawy religijne odmieńcu.
Następnie odwrócił się i odszedł.



Rzut (+ mod.ZR)- Thersos ratuje rycerza...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline  
Stary 06-05-2009, 12:34   #19
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
Ariadne z zaciekawieniem przyglądała się rozgrywanej przed nią scenie. Od kilkunastu dni była w drodze z ekipą Arlo, więc nie znajdowała dużo czasu dla siebie. A uczestnictwo w takim wydarzeniu, jakim było kazanie miejscowego kapłana, na pewno wydawało się ze wszech miar interesujące. Nawet jeśli czuła przywiązanie tylko do jednego bóstwa, ignorując nauki innych. Uczestniczyła by nie tylko zabić nudę, ale aby poznać o czym nauczają inni.
Ten natomiast nauczał o Matce-Ziemi, plonach, przywiązaniu do ziemi. Owszem, było to ważne, zwłaszcza dla tych ludzi, którzy utrzymywali się z tego co ziemia zrodziła, jednak uważała że to tylko bełkot, bełkot który ma ogłupić ludzi by przywiązywali się do tego co obecnie, co znajduje się tu, w tym życiu. By nie myśleli o tym co będzie kiedyś, po tamtej stronie.
W pewnym momencie kapłan przedstawił dziewczynę, o pięknych rudych włosach i namaszczył ją na swoją następczynie, wręczając złotą różę. Dziewczyna wyglądała na lekko przestraszoną zaistniałą sytuacją, w końcu nic dziwnego. Wyglądała bardzo młodo, na jakieś trzynaście, góra piętnaście lat. Też bym się pewnie bała w jej wieku, kiedy musiałabym stanąć przed kapłanem swego bóstwa. Chwila. Jej oczy. Płonęły ukrytym ogniem, zaś w ich głębi widać było pustkę. Dziwne.
Chwilę potem stało się coś czego nie przewidziała. Gong, wołający jeszcze jakiś czas temu na modły, teraz nagle odczepił się i zaczął spadać. Dwa uderzenia serca potem uderzył o ziemie. Szybko ruszyła do przodu zamierzając zobaczyć czy w wyniku wypadku ktoś nie ucierpiał. Przeciśnięcie się przez tłum, który w jednej chwili otoczył to miejsce, zajęło jej sporo czasu. Kiedy już się udało usłyszała.
- Nieczęsto widujemy tu przedstawicieli twej rasy. A jeśli już to nie przybywają w przyjaznych zamiarach. Stąd ten kamienny mur.
Zauważyła że mężczyzna prowadzi jakąś rozmowę z Thersosem. Ciekawe o czym rozmawiają. Najemnik skrzywił się lekko.
- Pewien jesteś, że dokładnie o mojej rasie mówisz? Moją krew cechuje dzikość, ale daleko nam do naszych mrocznych braci...
Mężczyzna podrapał się po brodzie. Następnie spojrzał na miejsce, z którego przed chwilą zwisał gong.
- Może i racja. Ale tu jest Cormanthor. A my mieliśmy do czynienia jedynie z najazdami twoich mrocznych braci. A i zdarzyło się że była afera z elfem innego koloru niż ciemny.
- Ciekawi mnie czemu obserwowałeś tą cała ceremonię z takim dystansem. Skoro jesteś mieszkańcem osady, nie powinieneś oddawać się modlitwie?
Mężczyzna zbliżył się do Thersosa. Jego prawa dłoń spoczęła na rękojeści miecza.
- Ja nie wypytuje cię o twe sprawy religijne odmieńcu.
Następnie odwrócił się i odszedł. Kiedy minął Ariadne posłał jej zaciekawione, ale i też gniewne spojrzenie. Widać pytanie jej elfiego znajomego wytrąciło go z równowagi. Podeszła bliżej Thersosa, zaciekawiona jego opinią na temat mężczyzny.
-Co o nim myślisz spytała?
Najemnik odprowadzając wzrokiem poprzedniego rozmówcę nie dostrzegł nawet stojącej obok dziewczyny. Po chwili jednak jej słowa wyrwały go z zamyślenia.
- Sam nie wiem... - odparł wzruszając ramionami. - Chyba nie tego się spodziewałem.
Obserwował tłum, który nadal nie spuszczał z nich wzroku.
- Bynajmniej nie po osobie, której przed chwilą uratowałem życie. - dodał, po czym spojrzał z uśmiechem na dziewczynę. - A co Ty myślisz o wszystkim? O tych modłach? O tym zrywającym się gongu? - spojrzał na roztrzaskany dzwon. - To wyjątkowo dziwny zbieg okoliczności.
Dziewczyna zaciekawiona reakcją nieznajomego również patrzyła jak odchodzi, a kiedy straciła go z oczu przeniosła wzrok na elfa.
- Nie wiem jak ty, ale myślę że trzeba będzie mieć na oku tą dziewczynę. coś z nią jest nie tak, a ja nie wiem co.
- Dziewczynę... Te oczy. - zamyślił się na moment, po czym znowu uśmiechnął się do rozmówczyni. - Tak czy owak, myślę, że nie ma co tu stać w centrum uwagi. Nie dałabyś się zaprosić na lampkę wina do tutejszej gospody? - podrapał się o głowie i dodał. - Poznasz kogoś interesującego... Jeśli ten jegomość ciągle tam jest.
- Interesującego mówisz? A czy ten ktoś jest równie interesujący co ty?
Elf spojrzał na Ariadne delikatnie przechylając głowę.
- Nie wiem cóż takiego interesującego dostrzegasz w mojej osobie droga damo. natomiast Durkon... Cóż, krasnoludzki inteligent na pewno cię zainteresuje. - uśmiechnął się szeroko, spoglądając w kierunku gospody. - Zresztą, może przekonasz go, iż warto wieczorem przyjść na wasz pokaz.
Dziewczyna nieznacznie uniosła kąciki ust.
- Kto wie- odparła.- Może nie będę się nudziła jak ostatnio. Idziemy?
- Panie przodem. - delikatnie machnął ręką wskazując drogę. Po czym ruszył za dziewczyną.
 
WiedzminBerengar jest offline  
Stary 07-05-2009, 19:40   #20
 
Sobol_WPIA's Avatar
 
Reputacja: 1 Sobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znany
Kanithar zaczął powoli zbliżać się do ruin zachowując bezpieczny dystans dzielący go od nieznajomej. W pewnym momencie ona odwróciła się i stanowczo kazała zaczekać na siebie tutaj po czym przedstawiła się oraz poprosiła go aby on zrobił to samo. W czasie kiedy będzie na nią czekać ona miała zbadać ruiny. Zazwyczaj Kanithar nie umiał ani nie lubił słuchać rozkazów wydawanych niezależnie czy przez przełożonych czy przez przypadkowo spotkaną osobę. Tym razem było mu to na rękę ponieważ już wcześniej postanowił nie pchać się w nieznane, przypuszczalnie w pułapkę. Jeśli jest taka odważna, iż sama chce wszystko zrobić to nie będę jej przeszkadzać. Może znajdzie coś przydatnego albo coś co pozbawi ją życia.- Pomyślał mag po czym zaśmiał się cicho. Dopiero po chwili zamyślenia odezwał się:
-Mam na imię Kanithar. Mam nadzieje że będziesz uważać podczas przeszukiwania ruin. Mam do nich złe przeczucie.- Powiedział spokojnie i dość cicho.
Następnie pomyślał, iż w razie gdyby coś zabiło kobietę spróbuje uniknąć walki wycofując się i poszukać innej drogi. Jednocześnie planując następne posunięcia zaklinacz zaczął bacznie wpatrywać się w otaczającą go przyrodę oraz w ruiny które niezbyt pasowały do tego krajobrazu. Kiedy kobieta ponownie odezwała się jej słowa okazały się znacznie bardziej niepokojące. Kanithar zsiadł z konia po czym zaczął zbliżać się do Ettariela.
Kiedy znalazł się tuż koło niej zaczął bacznie badać zburzony budynek. Pierwszym co przykuło jego uwagę był dziwny symbol chyba wypalony na ścianie. Następnie przyjęł się pnączom porastających ściany budynku.
-Jest wysoce prawdopodobne, że to magiczny ogień strawił ten budynek. Ciekawe tylko po co ktoś zadał sobie tyle trudu aby zniszczyć akurat ten niezbyt okazały budynek. Ten znak symbol może być znakiem rozpoznawczym jakiejś organizacji albo ma na celu zastraszenie innych znających go ludzi. Jak już dokładnie zbadamy pogorzellisko to powinniśmy jak najszybciej podążyć dalej."-Stwierdził zaklinacz swym nadzwyczajnie spokojnym głosem.

Rzut na wiedze tajemną.
 

Ostatnio edytowane przez Sobol_WPIA : 08-05-2009 o 20:36.
Sobol_WPIA jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172