Wątek: Dziecię Chaosu
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2009, 23:25   #86
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Lili, Diego, Jednooki, Wulryk ***

- Yyy, to wy pewnie jesteście tym wsparcie? – zdziwił się starzec, jakby sobie próbowal coś przypomnieć. Zaczeli się do was przybliżać.
- Nie ważne w takim razie, musimy jak najszybciej zatrzymać tą grubą świnie, zanim nam umknie i wyjedzie z miasta. Widać, uzbrojeni jesteście, to się nadacie. – w pewnej chwili spojrzał się na kobietę, i chowańca.
- Hmmm, a niech mnie… Magów nikt się tutaj nie spodziewał, a pani nie uzbrojona jest, toć innymi zdolnościami pewno nadrabia. Przyda nam się, a teraz chyżo, zanim będzie za póżno! – ponaglił wszystkich, zbierając się do drog.

*** Marius Luccareni ***

Po uzyskaniu informacji ruszyłeś wskazaną ulicą, by następnie skręcić w jedną, kolejną, jeszcze nastąpną… Ten pijaczek wcale nie mówił prawdy, i trochę się nachodziłeś, zanim dotarłeś do celu. Kto by pomyślał, że odległości w tym mieście są takie duże. W końcu dotarłeś, ale… nikogo nie było. Wyjąłeś ten liścik, i zauważyłeś swoją pomyłkę. Południowa strażnica, a nie północna brama. I ruszyłeś szybszym tempem, bo niedługo miała wybić północ. Tym razem podróż zajęła ci mniej czasu, bo miasto miało swoje charakterystyczne punkty odniesienia. Wyszedłeś z jednej uliczki w drugą, kiedy drogę przeszedł ci pies, kulejący na tylną łapę. Chwilę ci to zajęło, zanim się spostrzegłeś, że wpadłeś w zasadzkę, jednak twój instynkt, oraz chęć przetrwania rzuciła cię w bok. Dosłownie, gdyby nie to, bełt najpewniej przeszedłby przez twoje gardło na wylot. Gdy ogarnąłeś brud z twarzy, zauważyłeś, że nie ma już tych ciemnych sylwetek na końcu uliczki, a droga przed tobą jest pusta. Wtem, ktoś szarpnął cię do tyłu, a ty dobyłeś sztyletu, gdyż to jedyne, co mogłeś zrobić w tej pozycji. W blasku księżyca ujrzałeś jasnowłosą postać, klęczącą nad tobą, a wisiorek w kształcie kruka wisiał ci nad głową.

*** Selirethinel lete Oterelith ***

Gaszenie pożaru tak naprawdę nic nie dawało. Minęło trochę czasu, zanim zdałeś sobie sprawę z bezsensowności tego pomysłu. Twój cel prawdopodobnie nie przebywał na ulicy i nie gasił wściekle pożaru. Zauważyłeś jednak biegnącą bandę zakapturzonych, zbrojnych mężczyzn, którzy wkrótce potem spotkali się z miejskimi strażnikami i rozpoczęli bój. Szczęk żelaza i krzyki rannych rozdarły powietrze na krótką chwilę, „powstańcy” wydawali się wygrywać, gdy nagle padła bełtów, zamiatając walczących na bruk. Kusznicy zmierzali od strony bramy południowej, a pośród nich było sporo konnych, w tym jakiś mężczyzna przy kości, odziany w zbroję płytową z bogatymi inskrypcjami, wykrzykiwał jakieś rozkazy i pognali w kierunku ratusza.

*** Estella ***

Kiedy Marius opuścił twoje towarzystwo, w twojej głowie pojawiło się pełno różnych, niekiedy sprzecznych ze sobą myśli. Po wyjściu mężczyzny kilku zupełnie przypadkowych, obowiązkowo zakapturzonych ludzi wstało i ruszyło do wyjścia. Przeczuwałaś, że niedługo może stać się coś złego, przy czym nawet ręka cyrulika nie da rady. Chciałaś ostrzec Mariusa, ale on chyba doskonale o tym wiedział. Poza tym, z kim mógłby się spotykać o takiej porze? Poczułaś, jak sen zaczął morzyć ci oczy, więc udałaś się do oberżysty celem wynajmu pokoju.
 
Revan jest offline