Bolała go noga, brzuch i klatka piersiowa. Jednak tego nie czuł. Nie mógł czuć – adrenalina działała na niego zbyt silnie.
Kiedy opadła na niego martwa już kobieta, zrozumiał że miał jasny i klarowny cel – zajebać tego elfiego skurwysyna.
Podnosząc się i zrzucając z siebie ciało rudej poczuł coś ręką. Coś jakby… sztylet? Alemir wyciągnął go pospiesznie z jej paska i wstał. Nie ma czasu, trzeba działać.
- Potem pogadamy – rzucił do następnej dwójki osób, która pojawiła się w pokoju jednocześnie rozpinając płaszcz. – Trzeba go obezwładnić.
Zabójca zrobił zamaszysty ruch prawą ręką trzymającą rozpięty już płaszcz i cisnął go w elfa. Mając w lewej dłoni sztylet dziewczyny, skoczył w bok tak żeby znaleźć się pod ścianą przeciwległą do tej „podziurawionej”.
Z tego miejsca odwrócił się czym prędzej w kierunku elfa i na niego też skoczył szykując jednocześnie sztylet by go dźgnąć w nerkę, wątrobę lub brzuch zależnie od tego w co akurat trafi. Prawą zaś rękę złożył w pięść przygotowaną do grzmotnięcia elfa w szczękę od dołu.
Jednak nie mógł tych czynności wykonać jednocześnie – według obliczeń Alemira, elf nie widział że zabójca w ogóle ma sztylet, toteż spróbuje go nim pchnąć w pierwszej kolejności, dopiero potem użyje pięści.
Jeśli dobrze pójdzie, elf przestanie próbować rzucać zaklęcie z powodu dekoncentracji i dostanie od Alemira jeszcze raz w pysk za bycie skurwysynem.
Jeśli pójdzie nieco gorzej, elf nadal będzie próbował rzucać zaklęcie – wtedy również dostanie w pysk od Alemira żeby przestał czarować.
W najgorszym wypadku zabójcy nie uda się do niego dostać. Jednak najgorszego wypadku wolał nie zakładać. |