Półelfka stępem zbliżyła się do małego budynku, który swoim wyglądem dawał do zrozumienia, że lata świetności ma już za sobą. Ettariel rozglądała się czujnie po okolicy, choć czuła dziwny niepokój w środku; jakby to miejsce w jakiś sposób żyło własnym, groteskowym życiem. I jeszcze ta wszechobecna, martwa cisza. Zdecydowanie to nie było normalne...
Tropicielka odruchowo spojrzała na swego towarzysza, który również rozglądał się po okolicy. W sumie cieszyła się, że nie była w tej chwili sama w tej dziczy, zwłaszcza że paskudna aura i posępny budynek wywoływały w niej dziwne uczucia. Z mieczem w dłoni zeskoczyła ze 'Śnieżynki' klepiąc ją po grzbiecie i dając znak by klacz została na miejscu, po czym przyjrzała się dokładniej ruderze, bo inaczej nie można było tego nazwać. Po kilku chwilach odwróciła wzrok w kierunku mężczyzny. - Idę się rozejrzeć, zostań na czujce. – rzuciła do niego mącąc tę nienaturalną ciszę. - Acha, i chyba się nie przedstawiłam jeszcze... Zwą mnie Ettariel. Jak brzmi twe imię?
Po krótkiej rozmowie podeszła bliżej budynku, gdzie na przedniej ścianie dostrzegła tuż nad wejściem wypaloną dłoń z monetą trzymaną między palcami. Teraz sobie przypomniała, że taki sam motyw znajdował się na jednym z kamieni leżących obok kamiennego murku, tuż przy małej bramie którą mijali kilka chwil temu. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się po zgliszczach. Coś tu było zdecydowanie nie tak, a ta dziwna cisza dopełniała jedynie tej myśli...
Ettarriel dostrzegła w końcu małą, stojącą w środku kołyskę. Co było najdziwniejsze, jako jedyna rzecz pośród pogorzeliska wyglądała na zupełnie nową, a przecież półelfka dokładnie poczuła wraz ze swym kompanem, że to stąd dochodził swąd spalenizny. Już miała dotknąć kołyski, gdy pod gruzami nagle coś zaszeleściło... A może to tylko umysł płatał jej figle? Nie chciała się przekonywać. Lustrując bacznie okolicę poczęła się wycofywać z mieczem uniesionym w górę. Będąc na zewnątrz dosiadła swej klaczy i spojrzała na kompana. - Tutaj zdarzyło się coś złego... Na mój nos magia miała w tym swój udział. Na ścianie widnieją jakieś symbole dłoni dzierżącej monetę, w środku stoi nietknięta ogniem kołyska, chociaż widać wyraźnie, że to miejsce poszło z dymem zaledwie chwilę wcześniej. Popatrz tam. - wskazała palcem na pnącza rozciągające się po całym budynku. - Są zdrowe, a powinny być spalone, skoro miał tu miejsce pożar. Co ty o tym sądzisz? - spytała mężczyznę patrząc na niego wnikliwie. - Moim zdaniem powinniśmy się stąd wynosić jak najszybciej. Jeśli to magia, to z nią nie ma co zadzierać.
Zmarszczyła brwi. To miejsce napawało ją dziwnym niepokojem...
Ostatnio edytowane przez Tabasa : 04-05-2009 o 13:12.
|