Wątek: Bogowie Olimpu
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2009, 22:54   #29
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Jak zwykle obudziła się dwie godziny przed „godziną 0”, czyli 9:00. Przez chwilę leżała w mroku swojego pokoju kontemplując szarość sufitu. Po kilku minutach z lekkim westchnieniem zwlekła się z łóżka i po ciemku ruszyła w stronę łazienki gubiąc po drodze bieliznę. Wczorajszego wieczoru wcisnęła sukienkę w kąt łazienki i nie miała zamiaru jej stamtąd zabierać… w każdym razie do następnego sprzątania.
Letni prysznic uprzyjemniła sobie przeglądając w myślach plany na dzisiejszy dzień. Od kilkunastu dni zastanawiała się czy zahamowanie rozwoju Amazonek nie jest spowodowane autokratycznym zachowaniem obecnej przywódczyni i bardzo rygorystycznych zwyczajów dotyczących mężczyzn. Poniekąd to była jej wina – pozwoliła Amazonkom samodzielnie kreować swoją tożsamość kulturową i to chyba był jej błąd. Jednakże nie chciała narzucać swoim podopiecznym żadnego światopoglądu ani dogmatów. Wyszło, co wyszło i trzeba było zastanowić się, jak to zmienić.
Pokój opuściła krótko po godzinie ósmej, niosąc ze sobą naręcze potrzebnych jej rzeczy w tym jej ulubiona broń – łuk zaprojektowany specjalnie na potrzeby tej ekspedycji. Teraz włosy spięła tak, by nie opadały jej na ramiona i nie przeszkadzały.
Hangar przywitał ją cichym pomrukiem maszynerii i chłodnym powietrzem poranka. Grawitron Apolla stał na swoim miejscu, ale maszyny Heliosa nie widziała. Zacisnęła lekko usta. Miała niemiłe przeczucie, że jej irytujący bliźniak wpakuje się w coś nieprzyjemnego. Pokręciła lekko głową. „Niby jest starszy a zachowuje się jak gówniarz” – pomyślała. – „Mężczyźni. Oni nigdy nie dojrzewają.” Przy swojej trumnie stał już Ares, który prawdopodobnie czekał na tego ich całego inspektora. W jej mniemaniu Zeus równie dobrze mógł zamknąć Heliosa w jednym z pokoju z jadowitą żmiją.
- Apollo i Helios wylecieli już wcześniej – stwierdziła nie odwracając się do mężczyzny. Pakowała do swojego pojazdu przyniesione rzeczy, więc nie zauważyła nawet wyrazu twarzy Aresa.
- No i dobrze. Będzie spokój.
Burkliwy ton podpowiedział jej, że nie miał ochoty na dłuższe wywody. Artemida dopięła pokrowiec łuku i wskoczyła do swojego pojazdu.
- Spróbuj nie zrzucić tego całego Heliosa z urwiska, nie chcemy więcej gości z domu – dodała neutralnym tonem, sprawdzając wskazania wszystkich wskaźników. Gdy upewniła się, że wszystkie są prawidłowe wycisnęła na panelu guzik rozruchu i z radością w oczach przywitała cichy pomruk silników. Nareszcie wracała tam, gdzie było jej najlepiej.
Plemię Amazonek zamieszkiwało gęsty las u podnóża pasma górskiego. Miejsce było idealne na pierwszą osadę – zasobne w zwierzynę łowną i różnorakie słodkie owoce. Niestety zbieractwo nie było ulubioną drogą zdobywania pożywienia wśród Amazonek. Robiły to tylko dzieci, bardziej dla przyjemności jedzenia słodkich malin niż z głodu. Artemida bardzo dbała o zdrowie Amazonek, często samodzielnie dodając do ich posiłków bogate w witaminy odżywki.
Z czasem Amazonki z jaskiń przeniosły się na drzewa. Była to sfera kobiet zdrowych i silnych Największe drzewo zajmowała królowa Amazonek, która zwykle witała Artemidę, gdy ta przybywała do wioski. Dzieci, ciężarne i staruszki wciąż przebywały w jaskiniach.
Gdy weszła na „teren drzew” zauważyła młodą, ale przeraźliwie chudą postać, tulącą do siebie kamień wielkości piłki. Bogini zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się gdzie ją widziała ostatnim razem. „Ah, to Muka” – przypomniała sobie – „była w ciąży i widocznie jej czas nadszedł pod moją nieobecność. Mam nadzieję tylko, że wszystko przebiegło bez komplikacji i dobrze się nią zajęły. Ale gdzie…”
- Muka, co się stało?Artemida podeszła do dziewczyny. Przeczuwała jaka będzie odpowiedź, ale wolała się upewnić. Odpowiedź wcale jej nie zaskoczyła, ale bardziej zasmuciła. Zrzucanie nowo narodzonych chłopców nawet dla nieprzepadającej za towarzystwem mężczyzn Artemidy było zbyt okrutne. Ale w myśl swojego postanowienia o niewtrącaniu się w kulturę nie interweniowała, choć widziała, że wiele matek reagowało podobnie do Muki. Ale w końcu im to przechodziło, bo szybko znajdowały się małe sierotki, których matki umarły podczas porodu, a którymi trzeba było się zająć. Jednakże tylko Muka w ostatnim czasie spodziewała się dziecka.
Artemida pokręciła głową energicznie. „Nie, tak nie może być” – pomyślała, odwracając się na pięcie i wbiegając na ścieżkę prowadzącą na szczyt urwiska. – „Trzeba z tym skończyć. Znajdę inne rozwiązanie.”
Ścieżka była długa i kręta. Wiła się wśród paproci i mokrych mchów, ale taka odległość nie była dla Artemidy czymś trudnym do pokonania, ot po prostu bieg na rozgrzewkę.
Szczyt urwiska zalany był światłem pogodnego poranka. Był nagi, jakby na tej przeklętej skale nie rósł nawet najprostszy plechowiec. Królowa Amazonek właśnie ujmowała niemowlę w ręce by cisnąć je w przepaść. Artemida przyspieszyła kroku.
- Stój! – krzyknęła rozkazującym tonem. – Zabraniam ci tego robić!
- Oddaj mi je - dodała już łagodniej, ale wciąż zachowując swój autorytatywny ton.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline