Wątek: Bad Company!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2009, 15:32   #41
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
2012, 4 maja, las, „Punkt Wypoczynku Kierowcy Samochodu Dostawczego”
11:48


Potężny, ruski transporter wjeżdżał powoli w zabudowania położone na środku drogi. Silniki, mimo powolnego tempa jazdy, ryczały jak szalone, co sporo mówiło o wadze całego pojazdu. Na jego dachu czterech żołnierzy, ciągle młodzi, na pewno przed trzydziestką, wszyscy spokojni. Słońce w tym roku świeciło wyjątkowo mocno, można było skorzystać, gorące promienie padające na twarz umilały kolejny, nudny patrol.

Nagle wóz zatrzymał się. Ktoś coś zauważył. Samochód. Pusty van. Drugi z rosyjskich pojazdów, GAZ, zatrzymał się w chwilę później. Chwila rozmowy przez krótkofalówki, ponowne uruchomienie silników, by podjechać jak najbliżej do tego tajemniczego pojazdu. Koniec beztroski, czas napięcia - bo skąd taki samochód wziąłby się na Białorusi? No i przede wszystkim - po co ktoś zostawiałby go w takim miejscu? No po c...


Huk.

Krzyk.

Mgła.

Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy Papieża. Przez cały czas obserwował drogę, nie bacząc na niebezpieczeństwa. Chciał po prostu wiedzieć, czy jego plan się uda, czy jego broń zadziała. Zadziałała. Nie tak dobrze jak powinna, ale zaraz miało nadejść ostateczne uderzenie...

- Ładuj. - westchnął cicho AJ. Rumun bez zbędnych pytań włożył pocisk na właściwe miejsce, przez chwilę jeszcze wahając się nad tym, którą stroną należy go umieścić, po czym - zgodnie z zaleceniem - klepnął kolegę w plecy.

Trzy ciche piknięcia. To chyba było namierzanie celu. A potem dwa zlewające się huki - ten towarzyszący wylotowi i drugi, ważniejszy, oznajmiający eksplozję po zderzeniu z celem.

Tumany kurzu, płomienie, ludzka krew...

Krzyki. Ten rodzaj krzyków wszyscy znali bardzo dobrze. Były charakterystyczne dla wszystkich ludzi, którzy w przerażających sytuacjach próbowali się zebrać w sobie. Na wojnie częściej można było usłyszeć tylko krzyki umierających. Płonący BMP, powalony wybuchem GAZ, żołnierze szybko przykładający do oczu swą broń, strzelający niemal na oślep, nigdzie nie widząc swoich przeciwników, przyszłych oprawców. Koszmar, wojenny koszmar.

Nagłą, niespodziewaną, długą serią Goldstein powalił dwóch. Siedzący obok niego Biały w końcu nie wytrzymał, wyskoczył z budynku i, ukrywając się za resztką jednej ze ścian, zaczął strzelać do przeciwników niby to na oślep, lecz całkiem skutecznie - przynajmniej jeden z nich oberwał, reszta uciekła prosto za transporter.

Niespodzianka. Huk wystrzałów z broni automatycznej, ciężkiej. Transporter! Ktoś został w środku! Gdzieś po drugiej stronie, jeden musiał przeżyć, akurat ten przy stanowisku CKMu... A teraz dorwał się do broni i wypatrzył skina. Kolejne pociski uderzały raczej w ścianę, lecz jej żywot był już krótki - a ten chowającego się za nią mężczyzny mógł być jeszcze szybciej zakończony...

Jack z przerażeniem obserwował wszystko przez lunetę karabinu snajperskiego. Tyskie. Ten facet był naprawdę pojebany. Chciał krzyczeć, ale zdradziłby swoją pozycję. Słyszał parę razy o romantyzmie Polaków, o tym, że z szablą na czołgi idą... A teraz ten zasrany bohater biegł właśnie w kierunku głównej ulicy, parę metrów od transportera, tam, gdzie Rusów było najwięcej. Pojebany, pojebany, pojebany...

Zatrzymał się. Rzucił. Trafił. Ogromny huk, a potem już koniec wystrzałów z CKMu. Na Papieża wystarczyłby jeden. A były trzy.

Trzy ruskie kule trafiły w jego brzuch, tak, to chyba brzuch. W tej samej chwili adrenalina przejęła całe ciało Jacka. Szybko wymierzył, strzelił, łeb jednego z Rusów rozprysnął się na kawałeczki. Następny strzał, następny trup. Nawet nie zauważył, kiedy Goldstein przeskoczył przez powalony transporter i poczęstował siedzących za nim żołnierzy nagłą, niespodziewaną serią, Olivier przybiegł prosto po leżącego Papieża... Wszystko działo się szybko, za szybko.

I już było po starciu. Zwycięskim starciu. Chociaż im nie było specjalnie do śmiechu. Zbierając się jak najszybciej wszyscy myśleli o krwawiącym Adamie. Pomóc mu... Tylko jak? I co zrobić dalej...?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline