Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2009, 15:36   #40
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
- Nie, to nie tak – mruczała cicho, kręcąc głową. - Nie, tak nie można. Wszystko... pomylone. Nieee!- Obudziła się z krzykiem. Popatrzyła w okno, pomalowane w granat nocy i rozświetlone złotą kulą księżyca. - Trzeba coś z tym zrobić – pomyślała, wstając z łóżka z mocnym przeświadczeniem, że sen opuścił ją na dobre.

Kilka godzin później z drżeniem otwierała drzwi swego sklepiku. Omiotła szybkim spojrzeniem wnętrze. Nic się nie zmieniło. A może jednak? Obejrzała uważnie najbliżej stojące figurki. Twarz Calineczki wykrzywiał grymas cierpienia, Piotruś Pan spoglądał na nią złośliwie, Czerwony Kapturek wykrzywiał usta w podkówkę. - Ooo niee – jęknęła, przyglądając się kolejnym zmienionym postaciom. - Przecież nie tak je pomalowałam – powtarzała w kółko. - Nie mogę ich sprzedawać – westchnęła, zamykając drzwi na klucz i odwracając na drugą stronę tabliczkę z napisem „OTWARTE”.

Długo siedziała rozmyślając nad sytuacją. Nagle przez głowę przeleciał jej widok śnieżnej kuli, którą sprzedała niedawno. Jedynej rzeczy, którą zrobiła naruszając utarte schematy. - Czyżby to moja wina? A może...? - nie dokończyła głośno myśli, rzucając się w wir pracy.

Ruda włóczka, zielone guziczki, skrawek czerwonego materiału. Po kilku godzinach trzymała w ręku szmacianą laleczkę. Otworzyła okno na zapleczu i gwizdnęła głośno. Nie musiała długo czekać. Po chwili na parapecie, pogruchując cichutko, wylądował śnieżnobiały gołąb. - Znajdź kulę i zanieś ją tam - szepnęła. Ptak chwycił w dziób lalkę i odleciał, jakby dokładniejsze instrukcje nie były mu potrzebne. - Powodzenia!

***

Plan Śnieżki nie wydawał się zły, choć miał przecież i wady. No, nazwijmy to, pewne niedogodności. Podróżowanie po nieznanym terenie i brak przygotowania do takiej eskapady – to chyba najważniejsze z nich. Ruszyli jednak przed siebie. Kolejny raz, jak na zawołanie, pojawiło się przed nimi coś, co mogło pomóc.

Dość duża drewniana gospoda wychyliła się nagle zza zakrętu. Najlepsze miejsce na zasięgnięcie języka i ustalenie planu działania.

Wnętrze przywitało ich miłym mrokiem i cudowną wonią pieczeni. Kilku biesiadników ledwo zwróciło na na nich uwagę, odwracając tylko na chwilę głowy od swych kufli i misek pełnych jedzenia.

- Czym mogę służyć zacnym gościom? - dobiegł ich wibrujący zmysłowością kobiecy głos. Po chwili z mroku wynurzyła się jego właścicielka. Falujące kasztanowe włosy, sięgające za ramiona, ogromne zielone oczy, pełne lecz nie wulgarne usta, smukła kibić i pełne gracji ruchy. Do tego zniewalający uśmiech, ukazujący rząd równych i śnieżnobiałych zębów. Wszystko to złożyło się w końcu w obraz pięknej karczmarki, poprawiającej swój czerwony fartuszek i zapraszającej ich gościnnym gestem do zajęcia stołu.

- Piwa? Wina? Pieczeń mam dziś przednią!– zachęcała głośno, szeptem dodając: - Czekałam na was. Musimy porozmawiać...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline