Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2009, 00:42   #49
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
- Spokojnie, powinniśmy sobie pomagać. Nas jest tu tak mało...
- Kim jesteś?
- Takim jak Wy, skazańcem.
- Czy to twoja sprawka
- Bartel wskazał na polane na trupy- i czemu to uczyniłeś jak tak?
- Nie moja. Miałem się z nimi spotkać.

- z kim i w jakim celu? Potrzebny nam prowiant... - spojrzał w stronę swoich kompadre
-To brzmi jak jakieś Gabrielowe przesłuchanie koleś. Upolujcie sobie coś lub...
I stała się rzecz, która miała się nie stać, lecz ktoś chciał inaczej.

***
Kruczo czarny osobnik nie dał się zaskoczyć podejściem Bartela więc Kinga nie zdziwiła jego szybka reakcja na akcję przeprowadzoną przez Achrola. Swoją drogą zachował się jak kupiecki dzieciak. Gorzej nawet. I dostał za swoją mizerną rozwagę. O ile nawet taką miał. Lecz za czym tu płakać? Może za tym, że teraz będą musieli go opatrzyć, i kto wie, może prowadzić. Żuchwa mu się nie zamykała. Najwyraźniej widział tylko pozytywy we wszystkim co robi. Szkoda, gdyż nie jest już w świecie skrzydlatych.

Bartel przyglądał się całej akcji. Nie wiedział dokładnie z kim miał do czynienia. Lecz swoje zdanie wyrobił. Obserwatorzy mogliby zobaczyć jak raptem pojawia się w jego ręce topór. Bez grzmotów, błysków i wymawianych fraz wierszyków. Po prostu. Topór pełnił funkcję "w razie czego". Funkcja miała zastosowanie gdy ktoś przegiął. Achrol żyje, czyli ma nauczkę. Szkoda tylko tej rudej. Co im na ratunek ruszyła. Nie proszona co prawda, ale szlachetnie... no i niepotrzebnie. Bo skrzydlaty uczy się na własnych błędach. I King miał nadzieję, że tego zmasakrowanego skazańca też to dotyczy. Liczył na to, że więcej ten nie rzuci się na rywala bez przyczyny i rozsądnego powodu. Miał taką nadzieję.

Gdy czarny jegomość zmienił się w wilka i czmychnął w las, Bartel stał jak stał od początku rozmowy wpatrzony w niewiadomym kierunku.
"To jest nas więcej. Może nawet całkiem sporo. Kapitan Natanael by się zdziwił. Oj zdziwił by się."
Zagorzała dyskusja. Czemu zaatakował, czemu nie pomogli, czemu nie zaczekali, czemu pomogli. Wiele żalu za nic. Chciał, to dostał. Chciała, dostała. Trzeba było się zastanowić i mierzyć siły na zamiary. Bartel cieszył się, że nikt nie zginął. Bo wtedy byłaby już przesada. Wtedy byłoby właśnie "w razie czego". A tego nie chciał.

Na pytanie Kurta o to co się działo w krzakach uśmiechnął się i wyjaśnił. To był jak na razie jedyny uśmiech ze strony Bartela. I jedyne wyjaśnienia. Uśmiechnął się jeszcze bardziej - lecz i tak nie za mocno - na chichot Asael. To był dobry znak. Nic jej nie jest. Przynajmniej jej. Spojrzał na Achrola, już poważny i nijaki jak wcześniej.

- A Ty, jak będziesz chciał teraz pomocy to proś. Bo rękę to masz na pewno połamaną. A medyka tutaj... - wzruszył ramionami, pokręcił głową i odszedł w stronę wozu i trupów. Topór, który miał w ręku rozpłynął się. Powoli, bez jakichkolwiek dźwięków i efektów. Po prostu.

Rozejrzał się uważnie, były tu rzeczy różnej maści i różnego zastosowania. Niektóre widział, o niektórych słyszał. Reszty mógł się tylko zastanawiać. Wlazł na wóz. Od razu pierwszy w oko rzuciła mu się siekierka. Złapał za trzonek, machnął raz i drugi w powietrzu. Spojrzał na drzewiec potem na ostrze ocenił, że musi wystarczyć. Położył na kawałek szmaty z ubrania obdartego wcześniej z jakiegoś trupa. Wziął też linę wcześniej zwijając ją dokładnie. Złapał za trzonek czegoś co mogło być bronią, lecz nim chyba nie było. Coś mu przypominało. Odłożył mając uczucie, że się jeszcze może przydać. Wstał rozejrzał się uważnie. Przeszukał jeszcze parę ciał. Generalnie nic ciekawego, zabrał jeszcze nóż kobiecie {dajcie znać jak już ktoś wziął} i kilka monet ziemskich, ze srebra i mosiądzu. Dokładnie w ilości 10 i 2. Bartel nie mając za bardzo gdzie to włożyć wrzucił wszystko w materiał i zawinął tworząc prowizoryczną torbę. Miał w pamięci to, że ktoś mówił coś o nici i igle więc jak będzie miał tylko czas, to przerobi worek na bardziej poręczny.

Gdy wrócił Dirael i wszystko wyjaśnił. Prawdopodobnie zmasakrowana mina Achrola nie była wesoła. King spojrzał na nią zmarszczył brwi w wyrazie zapytania czy czegoś nie potrzebuje. Jak nie to rusza we wskazanym przez Diraela kierunku o ile jakiś wskazał.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline