Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2009, 20:40   #124
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Nie mogla. Stojac z naciagnieta cieciwa wpatrywala sie w stworzenie, ktore jeszcze chwile temu bylo bezbronnym kociakiem. Nie mogla strzelic nawet jezeli od tego zalezaloby zycie jej czy ktoregos z czlonkow druzyny. Mimo iz wszyscy bez mrugniecia okiem przeszli w stan gotowosci do walki z nowym zagrozeniem, ona wciaz widziala w nim tylko malego, rudego kociaka. Jak mogla stanac z nim do walki? Przeciez powinna chronic niewinnych, pomagac im, niesc radosc i swiatlo za wstawiennictwem Absinthe. W tym miejscu nie czula jednak zadnego wstawiennictwa, a jedynie bezradnosc w obliczu zla i niesprawiedliwosci.
Powoli opuscila bezuzyteczna bron i ostroznie wycofala sie poza centrum wydarzen gdzie jedynie zawadzala.

Dlaczego nie czuje twej jasnosci? Dlaczego swiatlo twej dobroci nie rozjasnia mrokow w ktorych tak nagle sie znalezlismy? Zrobilam cos zlego? Czyms cie obrazilam? Dlaczego mnie opuscilas?


Pytania pozostaly jednak bez odpowiedzi.

Smierc Tatra wstrzasnela nia bardziej niz chciala sie do tego przyznac. Poczucie bezsilnosci uderzylo w nia niczym mistrzowsko wymierzony cios miecza zaglebiajacego sie w radosnie dotad bijace serce.

- Cholera jasna! Jesteś kapłanką! Nie możesz poprosić swojego bóstwa czy coś?

Slowa mezczyzny sprawily bol rownie mocny co celny, wymierzajac policzek w jej powolanie. Coz bowiem znaczy kaplanka, ktora opuscila jej bogini? Poczucia beznadziejnosci nie poprawilo nawet uleczenie Honoguraiego, ktore, jak doskonale zdawala sobie z tego sprawe, bylo mozliwe jedynie dzieki tej resztce energi jaka zostala jej po wyczarowaniu tarczy tam na gorze. Mimo to usmiechnela sie do wojownika i skinela lekko glowa w odpowiedzi na podziekowanie.

Walka trwala dalej. Averre bezsilnie przygladala sie jak kolejne osoby odnosza w jej wyniku rany. Jakze trudno bylo stac z boku majac u swych stop niezyjacego krasnoluda.

- To niesprawiedliwe...

Rzucila cicho w strone nieruchomego ciala.

- Tak nie powinno byc. To sie w ogole nie powinno zdazyc. To niesprawiedliwe! Niesprawiedliwe! Poprostu niesprawiedliwe..

Dlonie same zacisnely sie w piesci. Cichy szloch wstrzasnal drobna postacia dziewczyny gdy przenosila wzrok z krasnoluda na wilkolaka i spowrotem. Co miala robic? Walczyc? Mscic sie za smierc tergo dzielnego mezczyzny? Porzucic swoja wiare w dobro drzemiace w kazdej zyjacej istocie i .. zabijac?
Slone lzy srebnymi strumieniami splywaly po bladych policzkach kaplanki opadajac na przybrudzony material sukni.

Co mam robic? Co powinnam uczynic by to szalenstwo wreszcie sie skonczylo? Doradz mi Absinthe co czynic by samej nie stac sie jego ofiara, by nie zboczyc z twej jasnej sciezki, by byc im pomoca gdy beda tego potrzebowali...

Nie spodziewala sie odpowiedzi. Wszak nie czula ciepla bogini odkad znalazla sie w tym miejscu. Odpowiedz jednak nadeszla rownie niespodziewana co kojaca.

Nie poddawaj sie corko. Badz im swiatlem w oceanie ciemnosci. Nies radosc gdy pograza sie w smutku, wiare gdy zwatpia w swe sily, pokaz im dobro gdy nie beda widziec niczego poza zlem. Miej wiare i pamietaj, ze zawsze jestem przy tobie.

Wraz z glosem Absinthe splynelo na nia swiatlo odzielajac ja od mroku beznadziejnosci. Usta same ulozyly sie w lagodny usmiech, a oczy wypelnily bezmiarem ciepla. Wiedziala teraz, ze bogini nigdy jej nie opuscila, a jedynie ona sama zamknela jej droge do swojego serca. Nie zrobila niczego zlego poza poddaniem sie wszechobecnemu smutkowi. Teraz gdy czula w sobie jasnosc ledwie mogla uwierzyc, ze okazala sie az tak slaba. To sie jednak juz nigdy nie powtorzy.

W miedzyczasie walka z wilkolakiem zostala zakonczona. Maly, rudy kociak wygodnie usadowil sie na regale z ksiazkami, a druzyna dorobila sie kolejnego poszkodowanego. Nie mozna tez bylo przegapic kuli energii, ktora najwyrazniej byla odpowiedzialna za zaglade miasteczka i wszedobylska fioletowa mgle. Averre doszla do wniosku, ze najlepiej bedzie zajac sie najpierw rannymi, ktorzy byli jak sie okazalo jedynymi pozostalosciami po starciu z "kotkiem" jako ze pokoj w najlepsze powrocil do poprzedniego stanu. Kula nigdzie raczej nie planowala uciekac.
Nim jednak pospieszyla na ratunek rannym postanowila sprobowac jednej rzeczy, ktora niespodziewanie przyszla jej do glowy. Ostroznie, tak aby go nie przestraszyc, zblizyla sie do regalu na ktorym lezal kot. Usmiechnawszy sie do zwierzaka przymilnie zapytala:

- Moj maly, madry przyjacielu, moze ty znasz sposob na powstrzymanie tego zla, kotre zawladnelo miasteczkiem nad nami i skierowanie energi z tej kuli w miejsce gdzie nie bedzie zagrazac niewinnym?

Kociak o dziwo zareagowal na jej slowa. Wstal, przez chwile spogladal na nia, zastrzygl nawet uszami. Co z tego skoro nastepna rzecza jaka zrobil bylo ulozenie sie spowrotem bez najmniejszego nawet slowka odpowiedzi. Nieco zawiedziona i troche zawstydzona swoim zachowaniem odworcila sie do reszty z przepraszajacym usmiechem.

- Skoro jako bestia mowil .... Chcialam sprobowac.

Rzucila gwoli czesciowego wyjasnienia swojego dziwnego zachowania po czym ruszyla w strone Feliksa. Ostroznie omijajac kolorowa plame na dywanie uklekla przy biedaku proszac jednoczesnie boginie o moc potrzebna do wyleczenia nieszczesnika.

- Lez spokojnie.

Kierujac sie podpowiedzia plynaca z energii, ktora szczesliwie zostala obdarowana, dotknela prawej reki. Czujac jak lecznicza sila przeplywa powoli przez jej palce poslala pocieszajacy usmiech w kierunku mezczyzny. Reka byla w naprawde oplakanym stanie. Sila uderzenia w sciane niemal calkiem ja zmiazdzyla nic wiec dziwnego, ze proces leczenia trwal dosc dlugo. Gdy jednak wreszcie odjela swoje dlonie wszelkie slady uszkodzen zniknely.
Uznawszy, ze zrobila wszystko co bylo jej dane zrobic aby mu pomoc, rozgladnela sie za kolejnym poszkodowanym. Jej wzrok padl na krasnoluda z poszarpana reka. Podniosla sie wiec z kleczek ruszyla wiec w jego strone po raz kolejny proszac boginie o dar uzdrawiania i po raz kolejny go otrzymujac. Nastepnym w kolejce byl ten, ktorego juz wczesniej miala okazje leczyc. Honogurai wygladal dosc marnie z twarza cala we krwi wydobywajacej sie ze zlamanego nosa. Obdarowujac go wczesniej kolejnym ze swoich podnoszacych na duchu usmiechow, delikatnie przylozyla dlonie do twarzy mezczyzny by po chwili odjac. Nastepnie pochyliwszy sie oderwala troche materialu z sukni i ostroznie starla krew.

- No, teraz lepiej.

Powiedziala radosnie po czym ruszyla w strone Kotrafa, ktorego prawa reka wygladala na zlamana.

- Pozwol, ze zajme sie twoja reka Kotrafie.

Czujac jak zmeczenie powoli zaczyna dawac sie jej we znaki zaczela cicha modlitwe o moc dzieki ktorej dane jej bedzie go uleczyc.

- Dobra bogini zwroc swe laskawe spojzenie na cierpienie dzielnego wojownika. Pozwol swej slozce ulzyc mu w bolu i przywrocic dawna moc by ponownie stanac mogl do walki z silami zla kalajacymi swa obecnoscia ten swiat. Nie szczedz mu swej laski, o pani, aby jego poswiecenie nie uszlo bez nagrody.

Poczula radosc gdy po raz kolejny uzdrowienie bylo jej dane. Odrywajac dlonie od reki krasnoluda wyszeptala krotka modlitwe dziekczynna, a nastepnie nieco znuzonym glosem zapytala.

- Wbijanie miecza nie podzialalo, kot tez nie okazal sie rozmowny, macie jakies inne pomysly? Moze zatkac w jakis sposob ten otwor lub sprobowac skierowac ta energie ponownie do kuli?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline