Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2009, 21:10   #21
RyldArgith
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Estera Griff, Durkon Norfolk
- Panowie, sądzę że nadużywacie gościnności naszych, jakże miłych gospodarzy.
Kiedy tylko krasnolud wypowiedział te słowa elf uśmiechnął się. Wskazał go swemu towarzyszowi i rzucił od niechcenia:
- Patrz Jorg. Uważa że jak jest krasnalem to może prężyć muskuły. A gdzie twoja zbroja i topór krasnoludzie?- ostatnie słowo wypowiedział w sposób zdradzający jego niepochlebny stosunek to takich jak Durkon. Widać ktoś będzie musiał dać mu nauczkę.
Durkon szybkim ruchem rzucił na siebie zaklęcie. Zaświecił lekkim światłem, po czym, wiedząc że czar się udał, chwycił tubę i wyciągnął z niej jeden za zwojów, po czym zaczął recytować. Elf szybko przeskoczył ladę zbliżając się do krasnoluda, zamierzając uderzyć zanim skończy rzucać zaklęcie. Miał nadzieje że będzie szybszy od niego. Krasnolud jednak skończył recytacje na ułamek sekundy przed, zapewne morderczym, sztychem i jego palce zaświeciły czerwonym blaskiem, po czym w kierunku jego przeciwnika pomknęły dwa pociski energii. Bezbłędnie trafiły napastnika, który skulił się z bólu, dając czas na reakcje Durkonowi. Widząc co się stało z jego towarzyszem człowiek także ruszył na krasnoluda.
- Jak śmiesz!!- krzyknął i natarł całym impetem, trzymając długi miecz by zadać szybki cios.
Tymczasem w kącie cały czas obserwując i nie wykonując żadnego ruchu siedziała jasnowłosa dziewczyna. W końcu, nie jej sprawa. Co ma się angażować. Jednak gdzieś w głębi wiedziała, czuła że powinna pomóc, niestety nie stać ją było na wykonanie żadnego ruchu.
Drzwi gospody otworzyły się i stanął w nich elf z włócznią gotową do walki.

Thersos Quamar, Ariadne Nathos


Thersos wskazał Ariadne kierunek, gdzie znajdowała się gospoda, po czym puściwszy dziewczynę przodem, ruszył za nią. Zebrani na placu odprowadzili ich wzrokiem, nie starając się do nich dołączyć, czy zagadać i podziękować elfowi za uratowanie Tanisa. Po prostu powrócili do swoich zajęć. Drzwi budynku, na balkonie którego wygłaszał swe kazanie kapłan otworzyły się i wyszła z nich rudowłosa dziewczyna, zaś za nią pojawił się miejscowy duszpasterz i razem udali się w tym samym kierunku, w jakim zmierzali elf i dziewczyna. Mijając ich rudowłosa rzuciła im przelotne spojrzenie, zwłaszcza w stronę Thersosa. Chwilę potem kapłan wprowadził ją do jakiegoś domu, nieopodal gospody.
Po drodze zahaczyli ich goście i właściciel gospody.
- Przepraszam za Tanisa- rzekł właściciel.- On już taki jest. Kiedyś był taki jak my, ale pewne zdarzenie, dawno temu, sprawiło że się zmienił. Nie umieliśmy mu pomóc. Szkoda bo był dobry chłop.
Thersos uśmiechnął się lekko słysząc te słowa.
- Nic nie szkodzi... - spojrzał za siebie w stronę w rozbitego gongu. - Sporo już napotkałem osobliwości w trakcie moich wędrówek po Faerunie. Myślę, że sam mogę jedynie przyznać, iż trochę go rozumiem. - elf spuścił wzrok. - Różne zdarzenia różnie na nas wpływają...
Właściciel uśmiechnął się.
- Nie przystoi mówić o kłopotach innych, stąd też tylko o nich wzmiankowałem, może Tager, nasz kapłan, zechce coś więcej powiedzieć. Albo sam Tanis.
Najemnik skłonił lekko głowę.
- Naturalnie. Jestem gościem w tych stronach i tak też powinien sie zachowywać - spojrzał ukradkiem na balkon. - Tager prowadził ceremonię?
- Tak. Jak słyszeliście jest już u nas jakiś czas.
Mijając drzwi gospody usłyszeli jakiś hałas.
Najemnik przystanął w miejscu starając się skupić na odgłosach dochodzących z wnętrza budynku. Jego czuły elfi słuch rozróżniał dźwięki jakiejś szamotaniny. Rzucił szybkie spojrzenie na właściciela dobytku.
- Czy wszyscy pracownicy opuścili gospodę?
- Owszem. Wszyscy byli ze mną, na placu. Czemu...
Thersos ponownie posłyszał jakieś niepokojące odgłosy.
- A czy do karczmy można dostać się inaczej niż przez te drzwi? - po tych słowach zmarszczył nieco brwi w przypływie złości. - Myślę, że każda sekunda może być cenna, jeśli zależy ci na swoim dobytku... Nie sądzę bowiem, aby te dźwięki wydawał pijany krasnoludzki pismak.
Wypowiadając te słowa uderzył w drzwi. Kiedy je otworzył zobaczył zamachującego się na krasnoluda mężczyznę, zaś na podłodze, zwijając się z bólu leżał elf.

Kanithar, Ettariel

Rozejrzawszy się dokładniej po pogorzelisku Kanithar głęboko westchnął i machnął ręką. Mimo usilnych starań nie zdołał zauważyć nic ciekawego, poza uzyskaniem potwierdzenia słów tropicielki. Jakaś nieznana magia musiała brać udział w spaleniu tego budynku. A on nie wiedział w tym momencie z czym przychodzi mu się spotykać.
Podjąwszy ostatecznie decyzje o opuszczeniu tego miejsca zaklinacz wsiadł na koń, po czym uczyniła to jego towarzyszka podróży. Ettariel ostatni raz rzuciła okiem na ruinę, następnie spięła konia i oboje ruszyli naprzód. Niedaleko od zniszczonej budowli natknęli się na szlak, ukryty wśród gęsto rosnących krzaków, który łączył się z tym na którym obecnie przebywali. Drugi szlak sprawiał wrażenie dzikszego, mniej uczęszczanego, zaś ogromne dęby i klony rozpościerały nad nim swe grube ramiona, dając zapewne przyjemny w słońcu cień, ale teraz sprawiały tylko że cienie wokół nich zdawały się żywe. Pewnie to tylko wyobraźnia płatała im figle.
Po dłuższej podróży, w trakcie której deszcz nieco zelżał, ustępując miejsca coraz szybciej zbliżającym się piorunom, w oddali, między drzewami, zauważyli miejsce gdzie las się rozrzedzał. I rzeczywiście, kiedy tam dotarli przed nimi nie było już drzew. Rozpościerały się przed nimi pola uprawne, sięgające aż po horyzont. Zaś wśród tych pól, otoczona kamiennym murkiem, znajdowała się osada. Podjechawszy bliżej natknęli się przy bramie na chudego mężczyznę, który skierował w ich stronę włócznie, jednocześnie próbując coś powiedzieć.
- S..Stać. K… Kto id… idzie.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 07-05-2009 o 21:56.
RyldArgith jest offline