Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2009, 21:10   #21
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Estera Griff, Durkon Norfolk
- Panowie, sądzę że nadużywacie gościnności naszych, jakże miłych gospodarzy.
Kiedy tylko krasnolud wypowiedział te słowa elf uśmiechnął się. Wskazał go swemu towarzyszowi i rzucił od niechcenia:
- Patrz Jorg. Uważa że jak jest krasnalem to może prężyć muskuły. A gdzie twoja zbroja i topór krasnoludzie?- ostatnie słowo wypowiedział w sposób zdradzający jego niepochlebny stosunek to takich jak Durkon. Widać ktoś będzie musiał dać mu nauczkę.
Durkon szybkim ruchem rzucił na siebie zaklęcie. Zaświecił lekkim światłem, po czym, wiedząc że czar się udał, chwycił tubę i wyciągnął z niej jeden za zwojów, po czym zaczął recytować. Elf szybko przeskoczył ladę zbliżając się do krasnoluda, zamierzając uderzyć zanim skończy rzucać zaklęcie. Miał nadzieje że będzie szybszy od niego. Krasnolud jednak skończył recytacje na ułamek sekundy przed, zapewne morderczym, sztychem i jego palce zaświeciły czerwonym blaskiem, po czym w kierunku jego przeciwnika pomknęły dwa pociski energii. Bezbłędnie trafiły napastnika, który skulił się z bólu, dając czas na reakcje Durkonowi. Widząc co się stało z jego towarzyszem człowiek także ruszył na krasnoluda.
- Jak śmiesz!!- krzyknął i natarł całym impetem, trzymając długi miecz by zadać szybki cios.
Tymczasem w kącie cały czas obserwując i nie wykonując żadnego ruchu siedziała jasnowłosa dziewczyna. W końcu, nie jej sprawa. Co ma się angażować. Jednak gdzieś w głębi wiedziała, czuła że powinna pomóc, niestety nie stać ją było na wykonanie żadnego ruchu.
Drzwi gospody otworzyły się i stanął w nich elf z włócznią gotową do walki.

Thersos Quamar, Ariadne Nathos


Thersos wskazał Ariadne kierunek, gdzie znajdowała się gospoda, po czym puściwszy dziewczynę przodem, ruszył za nią. Zebrani na placu odprowadzili ich wzrokiem, nie starając się do nich dołączyć, czy zagadać i podziękować elfowi za uratowanie Tanisa. Po prostu powrócili do swoich zajęć. Drzwi budynku, na balkonie którego wygłaszał swe kazanie kapłan otworzyły się i wyszła z nich rudowłosa dziewczyna, zaś za nią pojawił się miejscowy duszpasterz i razem udali się w tym samym kierunku, w jakim zmierzali elf i dziewczyna. Mijając ich rudowłosa rzuciła im przelotne spojrzenie, zwłaszcza w stronę Thersosa. Chwilę potem kapłan wprowadził ją do jakiegoś domu, nieopodal gospody.
Po drodze zahaczyli ich goście i właściciel gospody.
- Przepraszam za Tanisa- rzekł właściciel.- On już taki jest. Kiedyś był taki jak my, ale pewne zdarzenie, dawno temu, sprawiło że się zmienił. Nie umieliśmy mu pomóc. Szkoda bo był dobry chłop.
Thersos uśmiechnął się lekko słysząc te słowa.
- Nic nie szkodzi... - spojrzał za siebie w stronę w rozbitego gongu. - Sporo już napotkałem osobliwości w trakcie moich wędrówek po Faerunie. Myślę, że sam mogę jedynie przyznać, iż trochę go rozumiem. - elf spuścił wzrok. - Różne zdarzenia różnie na nas wpływają...
Właściciel uśmiechnął się.
- Nie przystoi mówić o kłopotach innych, stąd też tylko o nich wzmiankowałem, może Tager, nasz kapłan, zechce coś więcej powiedzieć. Albo sam Tanis.
Najemnik skłonił lekko głowę.
- Naturalnie. Jestem gościem w tych stronach i tak też powinien sie zachowywać - spojrzał ukradkiem na balkon. - Tager prowadził ceremonię?
- Tak. Jak słyszeliście jest już u nas jakiś czas.
Mijając drzwi gospody usłyszeli jakiś hałas.
Najemnik przystanął w miejscu starając się skupić na odgłosach dochodzących z wnętrza budynku. Jego czuły elfi słuch rozróżniał dźwięki jakiejś szamotaniny. Rzucił szybkie spojrzenie na właściciela dobytku.
- Czy wszyscy pracownicy opuścili gospodę?
- Owszem. Wszyscy byli ze mną, na placu. Czemu...
Thersos ponownie posłyszał jakieś niepokojące odgłosy.
- A czy do karczmy można dostać się inaczej niż przez te drzwi? - po tych słowach zmarszczył nieco brwi w przypływie złości. - Myślę, że każda sekunda może być cenna, jeśli zależy ci na swoim dobytku... Nie sądzę bowiem, aby te dźwięki wydawał pijany krasnoludzki pismak.
Wypowiadając te słowa uderzył w drzwi. Kiedy je otworzył zobaczył zamachującego się na krasnoluda mężczyznę, zaś na podłodze, zwijając się z bólu leżał elf.

Kanithar, Ettariel

Rozejrzawszy się dokładniej po pogorzelisku Kanithar głęboko westchnął i machnął ręką. Mimo usilnych starań nie zdołał zauważyć nic ciekawego, poza uzyskaniem potwierdzenia słów tropicielki. Jakaś nieznana magia musiała brać udział w spaleniu tego budynku. A on nie wiedział w tym momencie z czym przychodzi mu się spotykać.
Podjąwszy ostatecznie decyzje o opuszczeniu tego miejsca zaklinacz wsiadł na koń, po czym uczyniła to jego towarzyszka podróży. Ettariel ostatni raz rzuciła okiem na ruinę, następnie spięła konia i oboje ruszyli naprzód. Niedaleko od zniszczonej budowli natknęli się na szlak, ukryty wśród gęsto rosnących krzaków, który łączył się z tym na którym obecnie przebywali. Drugi szlak sprawiał wrażenie dzikszego, mniej uczęszczanego, zaś ogromne dęby i klony rozpościerały nad nim swe grube ramiona, dając zapewne przyjemny w słońcu cień, ale teraz sprawiały tylko że cienie wokół nich zdawały się żywe. Pewnie to tylko wyobraźnia płatała im figle.
Po dłuższej podróży, w trakcie której deszcz nieco zelżał, ustępując miejsca coraz szybciej zbliżającym się piorunom, w oddali, między drzewami, zauważyli miejsce gdzie las się rozrzedzał. I rzeczywiście, kiedy tam dotarli przed nimi nie było już drzew. Rozpościerały się przed nimi pola uprawne, sięgające aż po horyzont. Zaś wśród tych pól, otoczona kamiennym murkiem, znajdowała się osada. Podjechawszy bliżej natknęli się przy bramie na chudego mężczyznę, który skierował w ich stronę włócznie, jednocześnie próbując coś powiedzieć.
- S..Stać. K… Kto id… idzie.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 07-05-2009 o 21:56.
RyldArgith jest offline  
Stary 08-05-2009, 15:44   #22
 
Emma's Avatar
 
Reputacja: 1 Emma nie jest za bardzo znany
Estera była pełna podziwu, obserwując niezwykle odważnego Krasnoluda. Zdziwiła ją odrobinę jego decyzja, gdyż nie odzywając się dotychczas, sprawiał wrażenie poważnego, spokojnego i niezainteresowanego całą sytuacją. Pragnęła podejść, pogratulować i ewentualnie zapoznać się z nim, ale zrezygnowała usłyszawszy słowa towarzysza, którego partner leżał na podłodze.
- Jak śmiesz!! Myślała, a nawet była pewna, że człowiek ucieknie z karczmy przestraszony możliwościami krasnoluda oraz widokiem ugodzonego elfa. Nie wyglądało jednak na to, że Jorg, jak nazwał człowieka elf, zamierzałby się poddać. Pięknie.Teraz nauczkę dostanie ten, co chciał pomoc właścicielom w odstraszeniu intruzów. - pomyślała, opuszczając wzrok, na leżącą przed nią, na stoliku pustą szklanką. Pewnie po kliencie, który siedział tu zanim przyszłam.

Była nadzwyczaj wrażliwa, toteż wraz ze zbliżaniem się człowieka do Krasnoluda, częste i szybkie bicie serca czuła coraz wyżej w gardle. Z oddechem też miała problem. Nie lubiła przemocy. Zwłaszcza, gdy niebezpieczeństwo zdolne było dosięgnąć kogoś, kto w głębi wydawał się mieć dobrą osobowość. A krasnolud przecież zrobił coś, czego robić nie musiał... Ona siedziała cicho, chcąc nie narażać się rabusiom i tym samym ochronić swoją skórę.

Dziewczyna czuła chęć zainterweniowania, ale nie była w stanie ruszyć z pomocą. Jak można być tak tchórzliwą i obojętną personą...? - skarciła się w myśli. Ale ja przecież jak dotąd nie mam zbyt znaczącego pojęcia o walce. Ehh... Tylko próbuję się usprawedliwiać. - kontynuowała po chwili.

Jej użalaniu się nad sobą przeszkodził dźwięk ciężko otwierających się drzwi. Wzrok dziewczyny, wciąż opuszczony jeszcze lekko w dół, zarejestrował tylko ciemne buty gościa. Po chwili dopiero podniosła głowę i spojrzała w twarz przybyłego. Jej uwagę przyciągnęło bystre spojrzenie, długie (jak na elfa przystało) uszy i dumna mina. W ręce trzymał potężną, robiącą wrażenie włocznię, która pewnie zdolna była wiele zdziałać, gdyby tylko zapragnął tego jej właściciel. A więc to elf. Może przyszedł z pomocą...? Pewnie jest dzielnym wojownikiem. Griff ucieszyła się w duchu, gdy przylgnęły do niej te myśli. Miała nadzieję, że teraz wszystko zakończy się pomyślnie dla niej, krasnoluda i właścicieli karczmy.
 
__________________
'Poświęcenie trwania w kłamstwie.
Wszystko się kończy
Wkrótce zrozumiesz
Że byliśmy poza czasem'

Ostatnio edytowane przez Emma : 09-05-2009 o 11:07.
Emma jest offline  
Stary 08-05-2009, 15:56   #23
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Ettariel spięła swoją klacz i powoli zaczęła oddalać się z tego dziwnego miejsca wraz z Kanitharem, bo tak brzmiało imię jadącego z nią mężczyzny. Kobieta jedynie mogła się zastanawiać, co się wydarzyło w spalonym budynku, niewątpliwym było jednak że swój udział miała tutaj magia, a tropicielka poznała w swoim życiu oddziaływania tejże, dlatego wolała nie mieć z nią zbyt często do czynienia.

Poklepała 'Śnieżynkę' po szyi, gdy mijali zakręt szlaku usianego po obu stronach gęstym lasem. Koń parsknął przyjaźnie, a ona znów nie mówiła za wiele, zresztą, przyzwyczajona do samotnych podróży niezbyt często odzywała się do przypadkowych towarzyszy, chyba że naprawdę miała coś istotnego do powiedzenia. Spod swego kaptura, zasłaniającego pół twarzy, obserwowała okolicę, która stwarzała dość niepokojące wrażenie. Na szczęście deszcz powoli ustępował pola słońcu nieśmiało próbującemu przebić się przez gęstwinę grafitowych chmur.

Obejrzała się tylko na towarzyszącego jej mężczyznę i przez pewien czas nie spuszczała z niego wzroku, jakby się nad czymś zastanawiając. Bezwiednie zupełnie poprawiła miecz przy pasie i lepiej ułożyła łuk na plecach. Zmrużonymi oczami przepatrywała okoliczne pagórki i zarośla; na szlaku trzeba się było mieć cały czas na baczności.

Gdy w końcu wyjechali na otwarty teren i w oddali dostrzegli wioskę, półelfka uśmiechnęła się delikatnie do siebie. Skoro wioska, to zapewne jakaś karczma i ciepła strawa. Ettariel chciała odpocząć od końskiego siodła i podróży, dlatego szybko skierowała się w stronę małej wioski, napotykając u bram tyczkowatego mężczyznę w średnim wieku, który zaczął wymachiwać przed pyskiem 'Śnieżynki' jakąś tanią włócznią.

- S..Stać. K… Kto id… idzie. – wycedził, najwyraźniej lekko zdenerwowany pojawieniem się dwójki jeźdźców.

- Spokojnie, człowieku, jesteśmy tylko parą strudzonych drogą wędrowców i chcemy odpocząć w jakiejś gospodzie, o ile taką tutaj macie. - powiedziała Ettariel zrzucając kaptur na plecy. Widziała, że jej uroda zrobiła niemałe wrażenie na chudym mężczyźnie, który zapewne poza swoją wioską świata nie widział. - Chyba nie odmówisz nam gościny w waszej osadzie, prawda? - uśmiechnęła się delikatnie.
 
Tabasa jest offline  
Stary 09-05-2009, 17:30   #24
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
- Odłóż broń, męto! – ryknął krasnolud w kierunku Jorga zaraz po tym, gdy jego elfi towarzysz padł na ziemię przy okazji strącając jakieś gliniane kubki z pobliskiego stolika, które z brzdękiem rozbiły się o podłogę.
- Jak śmiesz! – wrzasnął człowiek i natarł na Durkona trzymając w dłoni miecz. Trzeba było odpuścić tę „mętę” zdążył pomyśleć nim człowiek stanął tuż przy nim. Kątem oka dostrzegając wchodzącego elfa, postanowił spróbować przekonać człowieka do poddania się. W najgorszym wypadku zbroja mnie ochroni, lub elf faktycznie pomoże mi obezwładnić tych idiotów. O, ironio!
- Draśnij mnie, a mój ochroniarz rozerwie cię na strzępy – wskazał głową Thersosa. – Na wschodzie znany jest jako Widmo z Cimbar – dodał. Z ręką w tubie z zwojami wyczekiwał reakcji człowieka, który też musiał dostrzec wchodzącego elfa. W razie czego przygotowywał się do wykorzystania kolejnyego zwóju magicznych pocisków.

d20-1 rzut na blef
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic

Ostatnio edytowane przez Memo : 09-05-2009 o 17:41.
Memo jest offline  
Stary 11-05-2009, 10:12   #25
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Stając w drzwiach gospody najemnik zobaczył zamachującego się na krasnoluda mężczyznę, zaś na podłodze, zwijając się z bólu leżał elf. Skierował dłoń w kierunku oszczepu, który miał z tyłu. Krasnolud postanowił po raz kolejny popisać się swoją przebiegłością.
- Draśnij mnie, a mój ochroniarz rozerwie cię na strzępy. Na wschodzie znany jest jako Widmo z Cimbar.
Słysząc te słowa napastnik zatrzymał się w pół kroku i odwrócił się w stronę drzwi. A raczej tego co się z nich zostało. W progu, z włócznią gotową do rzutu, stał elf. Mężczyzna, przełknął ślinę i rozejrzał się szybko szukając możliwości ucieczki.

Słowa jakie dobiegły do uszu Thersosa rozbawiły go niemiłosiernie, jednakże w tej chwili nie zamierzał wybuchać śmiechem. Widząc, że krasnolud zręcznie zdekoncentrował napastnika, najemnik chwycił oszczep i po krótkim zamachu rzucił. Niewielka odległość nie pozwoliła na rozwinięcie odpowiedniej szybkości, jednakże celności nie można było niczego zarzucić. Grot wbił się w lewy bark z wystarczającym impetem, żeby otrzymawszy cios Jorg stracił równowagę i upadł niedaleko swojego elfiego kumpla.

Thersos błyskawicznie znalazł się tuż obok krasnoluda, szybkim ruchem kierując grot włóczni ku twarzy zwijającego się z bólu człowieka. Strużki krwi spływały po jego dłoni, gdy siłował się z oszczepem wbitym pod lewym naramiennikiem. Najemnik spojrzał na krasnoluda, sprawdzając czy ten także nie odniósł jakiś obrażeń.
- A pomyśleć, że brałem jegomościa za intelektualistę jakiegoś, a nie rozrabiakę. - roześmiał się spoglądając na bojowo nastawionego maga.



Rzut na trafienie (mod.+7)
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 11-05-2009 o 18:39.
Raincaller jest offline  
Stary 11-05-2009, 18:29   #26
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
Idąc w stronę gospody Ariadne zastanawiała się nad całym tym przedstawieniem dla ludu, które tu zwano kazaniem. Nie chodziło tylko o ten wypadek z urwanym gongiem, ale o całość. Jakby to wszystko było precyzyjnie reżyserowaną przedstawieniem, mającym na celu… No właśnie co? Kapłan jak kapłan, wyglądał na zwyczajnego sługę, głoszącego posłanie od swego bóstwa. W końcu w Feurunie znajdowało się miejsce dla wielu istot, mieniących się bogami. I jak to zwykle bywa część z nich jest w złej komitywie z innymi, prowadząc tym samym do obustronnych intryg i knowań. Lecz tu, co dziwne, wyglądało to na zepchnięcie innych bóstw na szary koniec, by pielęgnować kult jednego bóstwa. Matka-Ziemia. W gruncie rzeczy nic dziwnego że taki kult się rozwinął, w końcu, jak mówił kapłan, bóstwo patronowało plonom, a ci wieśniacy żyli z tego co dała im ziemia.
Jednak nie to nie dawało jej spokoju. Dziewczyna. To z nią było coś nie tak. Młoda, urodziwa, namaszczona na następczynie kaznodziei. Wszystko wydawało się w należytym porządku. Wszystko, poza nią samą. Po prostu jej tu nie pasowała. Jednak nie wiedziała co sprawiło że poczuła fałszywą nutę w tym całym spektaklu. I te oczy.
W drodze zahaczył ich właściciel gospody, podejmując rozmowę z idącym obok niej elfem.
- Przepraszam za Tanisa. On już taki jest. Kiedyś był taki jak my, ale pewne zdarzenie, dawno temu, sprawiło że się zmienił. Nie umieliśmy mu pomóc. Szkoda bo był dobry chłop.
- Nic nie szkodzi... Sporo już napotkałem osobliwości w trakcie moich wędrówek po Faerunie. Myślę, że sam mogę jedynie przyznać, iż trochę go rozumiem. Różne zdarzenia różnie na nas wpływają...
Ciekawe. Może dowie się czegoś o tym mężczyźnie na placu. Jednak nie warto by wyglądało to na zbytnie wścibstwo. Niech elf wypyta właściciela, ja zaś będę się po prostu temu przysłuchiwać.
- Nie przystoi mówić o kłopotach innych, stąd też tylko o nich wzmiankowałem, może Tager, nasz kapłan, zechce coś więcej powiedzieć. Albo sam Tanis.
- Naturalnie. Jestem gościem w tych stronach i tak też powinien sie zachowywać. Tager prowadził ceremonię?
- Tak. Jak słyszeliście jest już u nas jakiś czas.
W pewnym momencie usłyszała odgłos dochodzący sprzed drzwi. Thersos zwrócił się z pytaniem do stojącego obok właściciela.
- Czy wszyscy pracownicy opuścili gospodę?
- Owszem. Wszyscy byli ze mną, na placu. Czemu...
- A czy do karczmy można dostać się inaczej niż przez te drzwi? Myślę, że każda sekunda może być cenna, jeśli zależy ci na swoim dobytku... Nie sądzę bowiem, aby te dźwięki wydawał pijany krasnoludzki pismak.
Wygląda na to że coś się dzieje i to coś niedobrego. Czym prędzej sięgnęła po jeden ze swych noży, umocowanych na pasku, przełożonym przed pierś. Poprawiła uchwyt akurat w chwili gdy elf uderzył w drzwi, sprawiając że te rozwaliły się. Ze środka usłyszała jakiś głos.
- Draśnij mnie, a mój ochroniarz rozerwie cię na strzępy. Na wschodzie znany jest jako Widmo z Cimbar.
Ochroniarz? O kim mówił ten w środku? Elf tymczasem rzucił swym oszczepem, trafiając idealnie w stojącego mężczyznę. Z oszczepem wbitym w lewy bok upadł na podłogę, obok już zwijającego się z bólu elfa. Ariadne weszła do środka szukając jakiegoś zagrożenia, lecz nie znalazłszy żadnego schowała sztylet do małej pochewki na pasku. Elf podszedł do krasnoluda i zagadał go.
Zauważyła samotną postać, siedzącą w głębi sali. Ciekawe co tu robi i czemu nic nie robiła kiedy to się działo. Warto się spytać. Ale to potem.
- Wszystko gra?- spytała elfa.


Rzut na zauważanie.
 

Ostatnio edytowane przez WiedzminBerengar : 11-05-2009 o 18:40.
WiedzminBerengar jest offline  
Stary 12-05-2009, 21:41   #27
 
Sobol_WPIA's Avatar
 
Reputacja: 1 Sobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znanySobol_WPIA nie jest za bardzo znany
Zbadawszy ruiny Kanithar wsiadł na konia i zaczął oddalać się od pogorzeliska. Nie minęło dużo czasu nim dostrzegł nowy trakt biegnący w nieznanym kierunku. Nowa odnoga drogi którą podróżował nie wydała mu się zbyt zachęcającą. Postanowił więc nie zbaczać z dotychczas wybranej drogi. Podczas dalszej podróży pogoda powoli zaczęła się poprawiać a wraz z nią dobre samopoczucie zaklinacza. Pomimo tego Kanithar nie miał zamiaru być mniej czujnym. Obawiając się spotkania z tym czymś lub kimś kto zniszczył to gospodarstwo bacznie obserwował otaczający go las. Kiedy las się skończył i wyjechali na otwarta przestrzeń dostrzegł w oddali wioskę otoczoną murem. Ponieważ był przemoczony i zmarznięty postanowił poszukać w niej tawerny aby tam się ogrzać. Po dojechaniu do bramy spostrzegł uzbrojonego człowieka. Nieznajomy niezbyt uprzejmie kazał zatrzymać się magowi oraz spytał go oraz Ettariel o to jak się nazywają. Głos mężczyzny brzmiał bardzo niepewnie. Ettariel odezwała się pierwsza próbując udobruchać go. Kanithar nie był do końca przekonany czy da to spodziewany efekt. Zaklinacz miał dziwne uczucie iż jest coś nie tak z tą wioską ale nie wiedział co dokładnie. Może to zdenerwowanie strażnika bramy albo bliskość tajemniczych ruin. Możliwe że to mieszkańcy zniszczyli tamten dom tylko po co mieliby to robić ? Mam nadziej, że nie są to jacyś szaleni wyznawcy jakiegoś pradawnego demona. Z drugiej strony może to być osada kanibali atakujących podróżnych.- Pomyślał mag po czym wymyślił jeszcze kilka makabrycznych hipotez wyjaśniających dotychczasowe zdarzenia.
Na razie postanowił poczekać na rozwój wypadków jednocześnie bacznie przeszukując wzrokiem osada szukając w niej czegoś dziwnego lub niepasującego do takiego miejsca.
 
Sobol_WPIA jest offline  
Stary 12-05-2009, 22:00   #28
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Ariadne Nathos, Durkon Norfolk, Thersos Quamar, Estera Griff


Wyglądało na to że sytuacja jest opanowana. Dwaj napastnicy leżeli na podłodze, nie starając się nawet podnieść i oczekiwali co przyniosą najbliższe chwile. Tylko w stosunku do trafionego oszczepem mężczyzny należałoby przedsięwziąć jakieś kroki, gdyż z rany w lewym boku wciąż, szybkim strumieniem, płynęła krew. Kiedy tylko się uspokoiło do środka wszedł właściciel w towarzystwie kelnerki.
- Co na Matkę-Ziemię tu się wydarzyło. Czy ktoś mi to wyjaśni.
Usłyszawszy całą historię zwrócił swą uwagę na leżących u jego stóp mężczyzn.
- Ktoś musi ich opatrzyć i zamknąć do wyjaśnienia. Melissa, chyżo mi to Tanisa, niech przyjdzie i zamknie tych tu na podłodze. Ten tu niech do Tagera się uda.- dziewczyna przytaknęła i ruszyła powiadomić kapłana i Tanisa. Właściciel zwrócił się znów do nieoczekiwanych wybawców.- Niewiarygodne, ludzie tak się starają by było miło, jest się uczynnym, a i tak znajdą się tacy co będą starali się to wykorzystać. Dziękuje mości krasnoludzie i tobie szlachetny elfie za pomoc. Jednak, w co trudno uwierzyć, poradzilibyśmy sobie z nimi. Jak tylko się uwiniemy z tymi tu- wskazał na napastników- to otwieram ponownie gospodę. Możecie pić i jeść do woli. Ja stawiam.
Po tych słowach właściciel wrócił do swych obowiązków przy ladzie, zaś Melissa weszła prowadząc ze sobą kapłana i Tanisa w eskorcie trzech strażników. Każdy z nich ubrany był w niebieską tunikę z wyszytym na niej hełmem, za broń służyły im długie miecze, kute zapewne u miejscowego kowala. Kapłan, Tager jak go nazwał właściciel karczmy, ukląkł przy rannym i wraz z pomocą jednego ze strażników wyciągnął oszczep. Następnie złożywszy ręce podjął modlitwę.
- Matko-Ziemio. Tyś która spoglądasz na nas i obdarzasz nas swoją łaską. Która sprawiasz że ziemia daje plony i karmi twe dzieci. Spójrz na tego człowieka z łaskawością i ocal go, gdyż nie zasłużył na śmierć.
Następnie położył rękę na lewym boku rannego i jego dłoń pokryło niebieskie światło, które objęło także mocno krwawiącą ranę. Po chwili jednak rana zaczęła się zasklepiać, by w końcu całkowicie zniknąć, pozostawiając ledwie widoczną bliznę.
Strażnicy zabrali dwóch mężczyzn ze sobą, pozostawiając jednak Tanisa i Tagera w gospodzie. Kapłan przyjrzał się nieznanym jeszcze twarzom, uśmiechnął się i rzekł do przybyszów.
- Melissa powiedziała co się stało, była jednak dość chaotyczna w swych słowach, więc niewiele zrozumiałem. Poza tym że trzeba komuś pomóc. Chętnie więc posłucham co się tu wydarzyło.
Wysłuchawszy uważnie relacji przybyszów kapłan skinął głową. Wydawał się zadowolony wyjaśnieniami. Jedynie Tanis patrzył na nich niezbyt przyjaznym wzrokiem. Nie dało się poznać czy to przez fakt że byli tu nowi, czy też miało to coś wspólnego z wydarzeniami na placu.
- Za pozwoleniem, Tagerze- podjął, po czym zbliżył się do elfa.- Znów się spotykamy, elfie. A to już o dwa za dużo. Wybaczysz więc że nie będę zadowolony z twoich wyjaśnień? Tak się składa że tu, w Hełmie Peldana, istnieje coś co się nazywa prawem. A jedno z nich właśnie złamałeś. I nie interesuje mnie w jak szlachetnym interesie działałeś i ile dobrego to przyniosło. Podniesienie ręki na człowieka jest tu przestępstwem. Tak samo jak i niszczenie cudzego mienia- wskazał na zniszczone drzwi.- Pójdziesz ze mną.
Kapłan słysząc te słowa otworzył szeroko oczy.
- Tanis!!! Na Matkę-Ziemie. Co ty wyprawiasz. Dobrze wiesz że działali ze szlachetnych pobudek. Że powstrzymali bandytów. Prawo prawem, ale nawet w nim ustaliliśmy istnienie okoliczności łagodzących.
- W twoim prawie Tager. Nie moim. Gdybyś nie zauważył, elf, z tego co słyszałem, z pełną świadomością rzucił oszczepem w człowieka. Nabor, zatrzymać ich wszystkich do wyjaśnienia.
Młody mężczyzna o kręconych włosach podszedł i skierowawszy ostrze włóczni w stronę przybyszów powiedział wskazując po kolei elfa, krasnoluda, Ariadne i siedzącą z tyłu dziewczynę o jasnych włosach:
- Złóżcie broń. Pójdziecie ze mną, wszyscy. Panienka z tyłu również.
Ciche pukanie o zniszczoną framugę sprawiło że wszyscy spojrzeli w tym kierunku. Blondwłosa piękność z łukiem przerzuconym przez plecy rozglądała się po wnętrzu gospody. Za nią zaś stał mężczyzna w płaszczu podróżnym z zarzuconym na głowę kapturem.
- A wy coście za jedni?- spytał Tanis.

Ettariel, Kanithar
Mężczyzna pilnujący bramy przytaknął i ustąpił im miejsca aby mogli swobodnie przejechać. Wskazał jeszcze kierunek, w którym znajdowała się poszukiwana przez nich gospoda. Wjechawszy w obręb murów zauważyli plac, z dużym budynkiem ze spadzistym dachem i pokaźnych rozmiarów balkonem. Obok placu znajdowało się kilka stoisk, wokół których kłębili się ludzie, patrząc na oferowane im towary. Jednak pierwsze kroki zamierzali skierować do gospody.
Ciekawy był fakt że ciemne chmury, z którymi przyszło im wędrować przez Cormanthor, teraz zostały z tyłu. Co prawda z wolna szły ku nim, jednak zdawało się jakby zatrzymały się na ostatnim drzewie.
Zbliżywszy się do gospody pierwszą rzeczą jaka rzuciła im się od razu w oczy, były drzwi. A raczej ich brak. Framuga była popękana, a to, co kiedyś można było uznać za drzwi, teraz leżało obok niej, pęknięte w połowie. Ze środka doszedł ich odgłos rozmowy, przystanęli więc i przysłuchiwali się toczonej wymianie zdań. Wyglądało to na aresztowanie. Czyżby złodzieje?
Półelfka zaintrygowana rozwojem sytuacji podeszła z wolna, starając się uchwycić z rozmowy jak najwięcej. Jej towarzysz nie starał się w tym przeszkadzać, zachowując maskę obojętności.
- Złóżcie broń. Pójdziecie ze mną, wszyscy. Panienka z tyłu również.
Po tych słowach Ettariel zapukała we framugę.
- A wy coście za jedni?- spytał Tanis.
 
RyldArgith jest offline  
Stary 13-05-2009, 11:56   #29
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Skinęła delikatnie głową strażnikowi w podzięce, po czym klepnęła delikatnie piętami boki 'Śnieżynki' a ta leniwie wczłapała się przez główną bramę. Półelfka obejrzała się przy okazji przez ramię, by sprawdzić czy Kanithar nadal za nią podąża. Istotnie, jechał za nią jak cień i też chyba nie miał ochoty na głębsze rozmowy – Ettariel stwierdziła w myślach, że nawet jej to na rękę.

Gdy sunęli powoli główną uliczką w oczy rzucił jej się skromny, bo skromny, ale bazar, wśród którego krzątali się ludzie zajęci własnymi sprawami i towarami. Tropicielka postanowiła, że zajrzy tam, by zakupić prowiant na drogę, ale dopiero, gdy zje coś porządnego i ciepłego. Mieli się kierować do karczmy, gdy do jej klaczy podszedł jakiś utykający na nogę, chudy mężczyzna. Był brudny i odziany w jakieś łachmany. Wyciągnął swą kościstą dłoń w kierunku Ettariel i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.

- Pani, nie żałuj biednemu kalece monety. - jęknął. - Nie jadłem od wczoraj, proszę, pomóż...

Tropicielka zatrzymała klacz, zmarszczyła brwi i przez chwilę patrzyła na mężczyznę. W większych miastach wielokrotnie trafiała na 'żebraków', którzy chcieli od niej wyciągnąć pieniądze tylko po to by się upić, albo zabalować. Ten jednak wyglądał na naprawdę potrzebującego. Z sakiewki schowanej w wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciągnęła srebrnika i rzuciła mężczyźnie.

- Proszę, tylko masz kupić coś do jedzenia, a nie alkohol! Nie chciałabym być w twojej skórze jeśli mnie okłamałeś, a się o tym dowiem. - powiedziała mierząc go wzrokiem.

- Dziękuję ci, pani, niech Lathander będzie z tobą. – skinął jej energicznie głową i szybko schował monetę do kieszeni. - Dziękuję, dobrodziejko, dziękuję...

Uśmiechnął się ukazując resztki zębów, po czym oddalił się kulejąc w kierunku bazarku. Ettariel nawet nie odprowadzała go wzrokiem, tylko od razu skierowała się do gospody. W przyzajezdnej stajni samodzielnie rozjuczyła i oporządziła swojego konia. Później dała miedziaka stajennemu i przykazała, żeby baczył czy klacz ma świeżą wodę i obrok.

Zanim ruszyła do karczmy, marszcząc brwi przyjrzała się czarnym chmurom, które wisiały nad lasem, jakby zamknięte w magicznej obręczy. Było to dość zastanawiające i nienaturalne, niemniej jednak nie zamierzała się tym teraz przejmować. Gdy zbliżyła się do gospody zauważyła pękniętą framugę i drzwi leżące na zewnątrz... A raczej to, co z drzwi zostało.

- Chyba ominęła nas jakaś ciekawa zabawa. - rzuciła ironicznie do Kanithara.

Miała coś jeszcze dodać, ale ze środka dobiegły ją odłosy rozmowy, więc starała się uchwycić z niej jak najwięcej, co wcale łatwym nie było. Ktoś mówił coś o aresztowaniu, ktoś inny się tłumaczył. Zapewne doszło tutaj do jakiejś karczemnej awantury – nie raz się przekonała, że zwykle tak bywa, jak panowie wypiją więcej niż są w stanie.

- Złóżcie broń. Pójdziecie ze mną, wszyscy. Panienka z tyłu również. - usłyszała.

Półelfka nie zamierzała podsłuchiwać niezauważona więc zapukała we framugę i przekroczyła próg gospody wraz z czarodziejem.

- A wy coście za jedni? - zapytał gromko nagle jakiś mężczyzna.

- Zmęczeni podróżni z dalekich krajów. - odparła hardo Ettariel. Nie zamierzała się przedstawiać pierwszemu lepszemu fircykowi. Przynajmniej do momentu, aż sam się nie przedstawi. - To tak traktujecie tutaj przyjezdnych? Zamiast ciepłej strawy i napitku naskakujecie na nich i pytacie 'coście za jedni'?. Myślałam, że żyjemy w cywilizowanym kraju. - założyła ręce na piersi. - Co tutaj się stało jeśli można wiedzieć? Komuś nie spodobały się drzwi do gospody? - kobieta uśmiechnęła się zadziornie. - I dlaczego ci ludzie są aresztowani? Popełnili jakąś zbrodnię? – wskazała głową na czwórkę nieznajomych.
 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 14-05-2009 o 14:19.
Tabasa jest offline  
Stary 13-05-2009, 21:18   #30
 
Emma's Avatar
 
Reputacja: 1 Emma nie jest za bardzo znany
Elf z dumnym wyrazem twarzy, stojąc w progu, obserwował grę słowną między Jorgiem i krasnalem. Gdy człowiek był już dostatecznie blisko krasnoluda, by móc go dotknąć, ten miał jeszcze coś do powiedzenia :
- Draśnij mnie, a mój ochroniarz rozerwie cię na strzępy.Na wschodzie znany jest jako Widmo z Cimbar. Dziewczynę rozbawiły nieco te słowa. Domyślała się, że elf również w duchu czuł coś podobnego. Przecież nie codzień zostaje się ochroniarzem przed sekundą poznanej osoby .

Wszysko jednak zmierzało w dobrym kierunku. Człowiek rzucił nerwowo spojrzenie w stronę drzwi, gdzie stał z przygotowanym do rzutu oszczepem elf. Błękitne oczy dziewczyny w skupieniu obserwowały jego ręce. Nie zdążyła nawet pomyśleć, jak elf zamachnął się, a ułamki sekund potem, słyszalny był już jęk bezbłędnie trafionego, upadającego rabusia. Może teraz w końcu to wszystko się skończy - pomyślała, gdy w jej sercu zabłysnął płomień nadziei.
Po chwili wybawca krasnoluda znalazł się tuż przy nim. - A pomyśleć, że brałem jegomościa za intelektualistę jakiegoś, a nie rozrabiakę. - powiedział głośno w lekkim chichocie... Gdzieś z tyłu za elfem stała piękna, ciemnowłosa dziewczyna. Przyglądała się wszystkiemu w milczeniu, kiedy na jej twarzy wyraźnie było widać tysiące przemyśleń.

Po chwili, gdy krzyki i jęki ucichły, do karczmy w towarzystwie kelnerki, wszedł właściciel posady.
- Co na Matkę-Ziemię tu się wydarzyło. Czy ktoś mi to wyjaśni. - Powiedział, przyglądając się leżącym u jego stóp rannym mężczyznom. Nie usłyszawszy odpowiedzi, posłał kelnerkę po Tanisa i kapłana. Widać, że gospodarz szanowany przez tubylców, skoro może liczyć na ich pomoc w nawet tak drastycznych chwilach. - pomyślała, kiwając głową.
I na wsparcie personelu też nie powiniein narzekać. Pewnie prywatnie również jest dobrym człowiekiem - ciągnęła kolejne myśli, jedną za drugą.

Jej wzrok ponownie skierował się ku innym, gdy do pomieszczenia wszedł Tanis i kapłan wśród charakterystycznie ubranej trójki strażników.
Estera skupiła się najintensywniej, gdy Tager zbliżył się do leżącego na parkiecie ugodzonego w ramię człowieka. Jej uszy zarejestrowały słowa krótkiej modlitwy, po czym spostrzegła jak rana jednego z rabusiów, zaczęła się zasklepiać, w rezultacie pozostawiając tylko ledwo widoczny ślad.
Gdy wzrok dziewczyny skierował się na Tanisa, zauważyła jego srogie spojrzenie. Chyba niewiele ma wspólnego z tutejszymi. A przynajmniej nie wygląda na przyjaźnie do nas nastawionego.
Słysząc rozmowę Tanisa z elfem, Estera w mig domyśliła się, że panowie już kiedyś się spotkali. Pewne było dla niej też to, że te spotkanie nie należało do najmilszych.

Po dość długiej chwili, kiedy kapłan zdołał dowiedzieć się, jakie wydarzenia nastąpiły w karczmie, Tanis stwierdzając, że elf powinien ponieść karę za zranienie człowieka, wręcz rozkazał wszystkim obecnym ruszyć w wyznaczonym przez siebie kierunku. Ciekawe czego mogą ode mnie chcieć...?
- Panienka z tyłu również.
- Tak oczywiście - odparła na słowa Tanisa.

Gdy już wstała, by udać się wraz z resztą na zewnątrz, usłyszała ciche pukanie o zniszczoną framugę. - A wy coście za jedni? - spytał Tanis.
Śliczna dziewczyna, która stała przy wejściu, odpowiedziaął z zadziornym uśmiechem :
- Zmęczeni podróżni z dalekich krajów. To tak traktujecie tutaj przyjezdnych? Zamiast ciepłej strawy i napitku naskakujecie na nich i pytacie 'coście za jedni'?. Myślałam, że żyjemy w cywilizowanym kraju.Co tutaj się stało jeśli można wiedzieć? Komuś nie spodobały się drzwi do gospody?I dlaczego ci ludzie są aresztowani? Popełnili jakąś zbrodnię?

Estera w duchu zgodziła się z przemawiającą kobietą i zacisnęła nerwowo pięści.
 
__________________
'Poświęcenie trwania w kłamstwie.
Wszystko się kończy
Wkrótce zrozumiesz
Że byliśmy poza czasem'
Emma jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172