Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2009, 02:34   #47
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Wszedł do karczmy akurat w momencie największego rozgardiaszu i zamętu. Wszyscy zażarcie kłócili się o to co należy zrobić, nie zwracając zupełnie uwagi na jego ciche wejście. Nie trzeba było zbyt wiele czasu by dowiedział się co jest powodem całego zamieszania.
Zasadniczo niezbyt dziwił się lekkiej panice jaką dostrzec można było w oczach mieszkańców faktorii. Utrata towarów z karawany oznaczała co najmniej mocno utrudnione przetrwanie zimy o ile nie powolną śmierć głodową. Zimę zapewne przetrwała by zaledwie garstka, która zresztą po podobnych przeżyciach przypominała by bardziej watahę wilków niż ludzi.

Kiedy usłyszał stękanie Paula o pieniądze za konie zacisnął zęby ze złością. Ten pokurcz napsuł mu już sporo krwi, więc głupota i chciwość wyzierające z jego słów wybitnie podziałały mu na nerwy. Dłonie jakby z własnej woli zacisnęły się w pięści, a sam Joachim powoli zaczął zbliżać się do niziołka z paskudnym uśmiechem na twarzy.

Na szczęście dla kupca, Snogar chyba dostrzegł co się święci, bo spojrzał groźnie na mężczyznę i ponuro pokręcił głową.
Zgrzytając zębami Joachim zatrzymał się w pół drogi, zresztą Paul najwyraźniej już wypatrzył go spośród tłumu, bo na widok jego miny ze strachem w oczach uciekł gdzieś szybciej niż polany wodą kot.

Widok zwiewającego niziołka lekko poprawił mu humor, ale na tyle by odciągnąć go od ponurych myśli.

"Diabli nadali... Jak nie zaraza to przemarsz wojsk. Cholera, jeśli się zgodzę to jest spore ryzyko, że cało głowy nie wyniosę. Tylko, jeśli się nie zgodzę to będzie jeszcze gorzej. O ile uda im się uratować karawanę, a mnie nie będzie pośród grupy ratunkowej, będę mógł pożegnać się z obiecanym wierzchowcu. A jeśli zieloni wytłuką wszystkich, to czeka mnie nie mniej ciekawa perspektywa próby przebijania się do najbliższej wioski. A nie jestem tak głupi by nie wiedzieć jakie szanse ma samotny człowiek w czasie zimy... Szlag by to..."

Od tych niewesołych myśli odciągnęła go rozmowa toczona między Snogarem a wysokim mężczyzną, który jak się zdawało na ochotnika zadeklarował się ruszyć z odsieczą. Joachim spojrzał na niego cynicznie, przy czym lekko przekręcił głowę.

"No to przynajmniej wiemy, że nie pójdą sami drwale i myśliwi. Zdaje się, że mój dylemat rozwiązał się jakby sam..."

Mężczyzna podszedł na moment do stolika, gdzie zamienił kilka słów z siedzącą tam kobietą. Joachim nie był w stanie usłyszeć co do siebie mówią, ale wyglądało na to, że oboje mają zamiar walczyć z orkami. Lekkie zaskoczenie szybko zakryła zwykła maska pospolitego zbira. Szermierz wzruszył lekko ramionami, po czym wyszedł w ślad za parą. Po paru krokach, kiedy już oddalili się odrobinę od karczmy zawołał w końcu zachrypniętym od chłodu głosem.
- Poczekajcie!- odchrząknął krótko i kontynuował już normalnym głosem - O ile dobrze słyszałem zamierzasz wyruszać razem z innymi, żeby uratować karawanę? - zmniejszył dystans do 2-3 kroków - Jeśli nie macie nic naprzeciw, pozwólcie, że się przedstawię. Joachim Heizenberg. Też zamierzam pomóc, więc chyba dobrze będzie znać choćby nasze imiona, nieprawdaż?-
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline