Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2009, 09:38   #9
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Mówcie mi Artemis, lub po prostu Arto.- odezwał się kolejny z grupy. Wysoki człowiek o ciemnej karnacji i kruczoczarnych włosach stał wyprostowany, niczym prawdziwy żołnierz. U pasa, spoczywał przewieszony korbacz, którego łańcuch z każdym przebytym krokiem pobrzękiwał złowieszczo. Do prawego nagolennika, przytwierdzona była z kolei pochwa, z krótkim mieczem. Na plecach, zaś wisiała, zaczepiona na skórzanym pasie, ciężka kusza, oraz zasobnik na kilkanaście bełtów. Jego ciało chroniła i zarazem zdobiła wypolerowana zbroja płytowa, błyszcząca po niedawnym jak widać czyszczeniu. Na piersi człeka widniał symbol Wiecznie Czujnego Helma, boga strażników i wielu rycerzy. –Jestem mentorem młodych giermków, nie zasypiającym na służbie wartownikiem i zagorzałym wrogiem zła wszelakiego.- dodał po chwili.

-Jam jest William, ale wszyscy mówią mi Will.- odezwał się już ostatni z kilku członków grupy łysy człek, na kształt barbarzyńcy jakiego, którego pierś chroniły jedynie czarne kędziory, rozsiane po ogromnej powierzchni klatki. Jego dość kaprawe spojrzenie lustrowało kompanów, niczym mistrzowsko wybełkotany czar z szkoły Poznania. Muskularny prostak miał odrąbaną prawicę, dlatego jego długi miecz, spoczywał z prawego boku. Twarz jego zdobiona była wieloma bliznami, których nie sposób było zliczyć na palcach jednej, czy nawet dwóch rąk. –Tam się trochę na dzikich terenach znam i nie boję się pierdolnąć orkowi klingą moją w zakuty łeb.- wyjaśnił entuzjastycznie.

-Początki zawsze są najtrudniejsze.- wtrącił na chwilę rycerz. –Ej Wy tam!- uwagę grupki zwrócił człowiek, który stał w środku namiotu polowego, wpuszczając do środka chętnych awanturników. –Tak do Was mówię!- krzyknął, widząc niepewne miny osobników. Nie czekając jednak na ich reakcję sam wyszedł z obrębu obszernego stożka płótna i skóry i podszedł do grupki. –Czekajcie. Wraz z porucznikiem Grimsem, doszliśmy do wniosku, że zadanie jest dość trudno i możecie potrzebować pomocy, dlatego przydzielamy wam jeszcze trójkę ochotników, z którymi będziecie pracować.- rzekł –Znają rozkazy i wiedzą, co mają robić.- dodał a po chwili wsadził palce do ust i gwizdnął.

Z namiotu wyłoniła się urodziwa elfka z słonecznej odmiany. Kobieta o rudej czuprynie towarzyszył krasnolud. Również rudy, choć ten miał na łbie znacznie więcej włosów, wliczając w nie oczywiście brodę, wąsy i bokobrody, łączące się nad uchem z pozostałymi włosami. Brodacz zakuty w napierśnik poruszał się dość niezgrabnie, choć wyglądał na dobrego zawodnika w boju, którego nie chciałoby się mieć za wroga. Lewą ręką trzymał stalową tarczę, w kształcie koła, która przedstawiała symbol młota, ciśniętego przez właściciela. W prawic dzierżył on błyszczący magią topór. –To jest Esiyanne, a to jest jest Orrick.- przedstawił ich oficer –Jest jeszcze jeden, ale wysłaliśmy go za gońca, dogoni Was.- dodał człowiek.

-Właśnie!- odezwał się Artemis –Byłoby nam dużo łatwiej znaleźć cel, znając dokładne położenie, miejsca do którego mamy się udać.- rzekł do oficera. Ten podrapał się po łbie i zamilknął na chwilę. –Dobra, czekajcie.- rzucił i spieszno udał się do namiotu, z którego niedługo potem znów wyszedł, trzymając w dłoni zwinięty w rulon, kawałek pożółkłego pergaminu. –To jest mapa. Nie zgubcie jej.- dodał. Kiedy wszystko było jasne, mężczyzna odwrócił się i wrócił do namiotu, wpuszczając kolejną szóstkę ochotników. Kompani zaś musieli ustalić szczegóły ich planu działania. Do celu prościej było iść prosto z koszar, pod murami miasta, idąc przez Silvermoon, straciliby tylko czas…
 
Nefarius jest offline