Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2009, 18:15   #32
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Towarzystwo Astearii szybko rozochociło się i nabrało ochoty na dłuższe spacery. Zaklinaczka słuchała ich w milczeniu sącząc swoje wino. Nie wyraziła chęci pójścia na spacer, nie miała też zamiaru udać się na spoczynek do pokoju – na to było za wcześnie.
Towarzysze podróży zaczęli się rozchodzić w końcu przy stole zostały dwie kobiety – Carmellia i Aria. Niedługo po wyjściu babci Danusi i jej opiekunów do karczmy wkroczyli kolejni najemnicy. Astearia przyglądała się im uważnie kiedy siadali przy stołach. Jej uwadze nie uszły ukradkowe spojrzenia jakie im rzucali, raz nawet napotkała czyjś ciekawy wzrok, jednak gdy tylko spojrzała mu w oczy uciekł gdzieś w bok. Choć jeden raz jej nietypowy kolor oczu na coś się przydał. Uśmiechnęła się lekko do siebie i wróciła do sączenia wina.
- Kosef, witaj! – przez gwar karczmy niczym nóż w ciemnościach dobiegł ją głos Dagnal. Astearia podniosła głowę i spojrzała w tamtą stronę. Mężczyzna witał się właśnie z uśmiechniętą krasnoludką, która wydawała się go znać bardzo dobrze. Ciekawe jak dobrze – pomyślała z lekką ironią. Po chwili wrócił na swoje miejsce wśród towarzyszy.
Widok Ferdinanda sprawił, że Astearia mimowolnie uśmiechnęła się. Jak można nie lubić Brandysnapa? To było chyba niemożliwe. Takie samo zdanie o tym arcysympatycznym niziołku miało też kilkoro mieszkańców miasteczka. Jednak myśli Astearii nie skupiły się na tym, co niziołek miał do powiedzenia. Jej wzrok znów przyciągnęli mężczyźni przy stole. To było trochę dziwne, że przybyli tu akurat w tym samym czasie co oni. Coś tu było nie tak.
- Nie ma. Tutaj na miejscu powinien być jeszcze Tengir i Seraph, a reszta poszła na spacer – o jej uwagę dopomniał się głos Carmelli.
- Że co?! Przecież mówiłem, że po Was przyjdę! Na Yondallę, jeśli chcecie nam pomóc, to musicie się wszystkiego jak najszybciej dowiedzieć, a nikt wam lepiej tego nie wytłumaczy niż Gregor – tu niziołek przerwał po czym ściszył głos i dodał – z tego co usłyszałem, to faktycznie przyda się nam pomoc, ale mało kto o tym wie, żeby nie wzbudzać paniki. No nic, będziemy musieli iść do domu burmistrza w mniejszej liczbie. Najwyżej przekażecie reszcie to czego się dowiedzie, dobrze? Musimy być u niego za kwadrans...
- Myśleliśmy, że do spotkania dojdzie dopiero jutro – stwierdziła Astearia usprawiedliwiającym tonem, odwracając wzrok od wcześniej obserwowanej grupy. – Mniejsza grupa jest nawet lepsza. Po co straszyć burmistrza naszą ilością?
Jednakże musieli zaczekać na Serapha i Tengira, co Astearia podsumowała niecierpliwym westchnięciem i oświadczeniem, że poczeka na resztę przed karczmą. Gdy tylko wyszła nad jej głową przeleciał Mael, zawrócił i usiadł wygodnie na okrytej rękawicą dłoni Aasimarki. Była już spokojna, wiedząc że jej skrzydlaty przyjaciel jest tuż obok, czując jego ciepły ciężar. Wiedziała jednak, że znów się rozstaną, gdy Aria wejdzie do domu burmistrza. Mael nie czuł się dobrze w zamkniętych pomieszczeniach.
Do domu burmistrza dotarli mocno już spóźnieni, ale tak naprawdę kto by na to zwracał uwagę? Aria wątpiła w to, że Gregor Shemov mógł być bardzo zajęty, a jego czas był na wagę złota– jak często słyszała od innych, podobnych mu, ludzi a czasem nawet i nieludzi. W tej spokojnej mieścince nic się nie działo… ale jednak potrzebowali pomocy zbrojnej grupy. Astearia uprzejmie podziękowała za przyniesione wino, ale nie miała zamiaru już pić. Za to rozglądała się ciekawie po gabinecie burmistrza znów przeżywając coś w rodzaju szoku – jak na burmistrza leżącej na uboczu miasteczka Shemov miał imponującą kolekcję książek i bibelotów. Przez chwilę wydawało jej się, że siedzi w gabinecie swojego ojczyma w Waterdeep, co wywołało u niej falę ciepłych wspomnień, ale także i ogromny ból po ich stracie. Wrażenie jednak szybko znikło, gdy usłyszała o ponurej i smutnej historii druida. Jednakże wydało jej się to niepokojące, że proponują im tyle pieniędzy za głowę Amry. Choćby i sprzymierzyła się z gnollami to raczej nie była warta aż tyle pieniędzy. Żadne istnienie nie jest warte aż tyle. Astearia obrzuciła Gregora przenikliwym spojrzeniem, jakby chciała odczytać jego myśli. Za tą sprawą kryło się coś więcej. Skąd ten pośpiech?
Ze słów Tengira wywnioskowała, że nie tylko ona uznała, że sprawa jest podejrzana.
- Czy druid miał jakiś wrogów? – Spytała po chwili milczenia. – Może to nie Amra go zabiła? Skąd wniosek, że to właśnie ona?
Surowo ściągnęła brwi i spojrzała Gregorowi prosto w oczy.
- Czy na wasz osąd nie wpłynęło tylko to, że Amra była agresywna i wyniosła? Nie udowodniliście jej nawet, że kradła – stwierdziła starając się by jej ton nie był oskarżycielski. Chyba jednak był, bo burmistrz zrobił się czerwony jak burak, a jego głos podniesiony.
- Czy sugeruje Pani że ja kłamie?! Co za bezczelność! Przecież to oczywiste! Ciało Aramila znaleźliśmy w jego domu, a trzeba wam wiedzieć, że nikt tam sie nie potrafił dostać, gdy on tego nie chciał! Nikt poza Amrą rzecz jasna! Do tego wszędzie wokół domu były ślady walki, więc jeśli Aramil uciekł do domu, to tylko Amra mogła go zabić! A to, że gdy myśliwi byli na Polanie Druida to Amra zaatakowała ich bez ostrzeżenia, to też nie dowód? Wykrzykiwała, że zabije wszystkich ludzi! Mało wam jeszcze dowodów?!
Burmistrz powoli się uspokajał. Astearia była wstrząśnięta siłą jego gniewu, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Proszę się uspokoić – stwierdziła spokojnie. – Nie sugeruję, że pan kłamie. Po prostu pytam. I zapytam jeszcze raz: Czy druid miał wrogów? Wiedzieliście coś o tym?
- Przepraszam, że podniosłem głos – Gregor zreflektował się chyba, a jego ton zdradzał szczerą skruchę. - Po prostu Amra działa na mnie jak złodziej w skarbcu smoka. Czy miał wrogów? Nic mi o tym nie wiadomo. Jednak trzeba wziąć poprawkę na to, iż posiadał pewnie ogromną wiedzę, a wiedza często jest pożądanym skarbem prawda?
- Tak, jest bardzo pożądana. Ciekawi mnie jeszcze tylko.. skąd Amra się wzięła.
- Tego nie wiem, ale zaznaczam, że w naszej mieścinie wiadome jest, że Amra nie była córką Aramila. Jest to tak pewne, jak to, że słońce wstaje na wschodzie, a kończy wędrówkę na zachodzie. Wszyscy wam to powiedzą.
Bardzo ciekawe – pomyślała unosząc lekko brwi i odwracając wzrok od oczu Gregora. – Dlaczego mam wrażenie, że to wszystko tylko uprzedzenia? Może dlatego, że sama byłam do tej pory obiektem takich uprzedzeń? Ludzie potrafią być tacy okrutni…

***

Nagle Aasimarka wyprostowała się czujnie, gdyż Mael właśnie próbował jej coś przekazać. Czuła jego niepokój zaprawiony nutką strachu. Czuła też gotowość do walki. W tym samym momencie usłyszeli paniczne krzyki ludzi i ujadanie psów. Wszyscy, jak jeden mąż, zerwali się z miejsc i wybiegli przed dom.
Mael krążył nad grupką gnolli poza zasięgiem ich strzał pokrzykując niespokojnie. Aria miała nadzieję, że gnollom nie ubzdura się by strzelać właśnie do niego. Nie myliła się. Strzały pomknęły w ich kierunku czyniąc wśród jej towarzyszy nieznaczne szkody. Aria nie odniosła żadnych obrażeń. I dobrze. Ból tylko by ją zdekoncentrował. Uniosła rękę i wskazała na gnolla w kolorowym pióropuszu. Kobieta zainkantowała zaklęcie, a z jej palców spłynęły ładunki magicznej energii i pomknęły w stronę przeciwników.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline