Wątek: Klepsydra
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2009, 20:24   #21
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Frank

Obudził się w całkowitych ciemnościach. Początkowo lekko oszołomiony usiłował się ruszyć. Niestety nie był w stanie nic zdziałać. Kiedy na dobre odzyskał świadomość, zdał sobie sprawę z faktu, że jest przywiązany do kamiennego słupa. W pierwszej chwili cieszył się tylko chłodem, który bił ze skały, do której przywarł plecami. Szybko jednak wolał zacząć starać się uwolnić dłonie. Wszelkie próby spełzły niestety na niczym. Obrócił jedynie głowę w górę, widząc jak kolumna niknie w ciemnościach kilkanaście metrów nad jego głową. Musiała być wysoka, bardzo wysoka. Nie dano mu jednak za wiele czasu na rozmyślania. Został oślepiony przez światło, które oświetliło jego sylwetkę oraz niewielki plac tuż przed nim.

Stały na nim trzy dziwne istoty. Pierwszy wyglądał jak najprawdziwszy, znany z filmów smok. Choć był niewielki, długością dorównywał ręce dorosłego mężczyzny. Po jego prawej stronie z nogi na nogę przeskakiwała jego pokraczna karykatura. Miała gigantyczną głowę i pokracznie niewielkie skrzydełka, którymi nieustannie machała. Unosząc się ledwie odrobinę nad ziemię, by po chwili ponownie upaść. Nie będąc w stanie utrzymać równowagi, lądował przeważnie na ogromnym zadzie. Trzecim stworzeniem była ogromna jaszczurka. Nie posiadała skrzydeł jak jej towarzysze, toteż trzymała się nieco na uboczu. Różniła się od nich również kolorem łusek, które nie były granatowe oraz pastelowo błękitne, a szczerozłote.

- Prezent, prezent – odezwał się środkowy. Jego głos idealnie pasował do ciała i zachowania, które mogłeś już obserwować. - Jesteśmy prezentem dla ładnej pani.
- Miiiiilcz Tottttttel – zasyczał złocisty, strzelając długim, wężowym językiem tuż przed jego twarzą. Ten momentalnie odskoczył, padając na ziemię i zakrywając się rękoma.

Frank
mimowolnie zwrócił swój wzrok ku trzeciemu stworzeniu. To miast się odzywać, zatrzepotało skrzydłami i podleciało do niego. Okrążyło słup kilkukrotnie i usiadło na jego głowie. Jednocześnie nachyliło się, tak by mógł dostrzec jej odwrócony pysk.

- Ty jesteś tym, który posiada tu władzę. Musisz dokonać wyboru, wybrać jednego z nas – zatrzymał się i ponownie wzbił w powietrze.
Przysiadł na ziemi pomiędzy pozostałymi i wskazał ręką nadal wijącego się w strachu dziwacznego smoka.
- To Totel. Bywa i tak, że w ułomności tkwi siła. Potęga to jednak nieprzewidywalna, niezdolna do kontrolowania.

Drugą rękę skierował ku złocistej jaszczurce.

- Qatllax. Wąż, któremu wyrosły nogi. Wężem jednak pozostał.
- Me imię to natomiast … - z jego ust wydostał się dziwny pomruk. - Niestety nie potrafisz go wymówić. Dla was, ludzi będę więc Drake – ukłonił się, a kiedy ponownie uniósł łeb. Frank był pewien, że dostrzegł uśmiech. - Drogowskaz.
Zatrzepotał skrzydłami i złożył przednie łapy, by następnie podeprzeć na nich swe ciało.
- Wybierz rozsądnie i zabierz nas do naszej pani.
- Ładnej pani – wtrącił jeszcze trzy grosze Totel.
 
Rusty jest offline