Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2009, 07:54   #29
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Wszystko co działo się dookoła niego było niczym sen. Dziwny i pokręcony do granic absurdu sen. Był oszołomiony na tyle by poddać się sugestiom kobiety, której najwyraźniej bardzo nie spodobało się to co zastała. Czemu zresztą dała wyraz bez ogródek wygarniając wszystkim dookoła. Jej krótki i pospieszne tłumaczenie wprowadziło tylko jeszcze więcej za mętu w już i tak otumaniony umysł Jana. Mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem i już zamierzał poprosić o ponowne wyjaśnienie, kiedy nadeszła zapowiedziana przez Vivien para.

Kobieta, którą zapewne zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią była Lasair ze zdziwieniem i jakby urazą w głosie zauważyła, że wciąż „są tutaj”.

A ciekawe, gdzie miałbym być… Cholera ja nawet nie wiem gdzie jestem, a nagle mówią mi, że mam być gdzie indziej…

Jednak bez słowa poszedł za kobietą, na razie godząc się na jej przywództwo. Po chwili wciśnięto mu w ręce coś co z grubsza przypominało torbę, czemu towarzyszył wyraźny rozkaz: - Nazbieraj tyle owoców, ile tylko zdążysz. Pospiesz się!-
Jan mruknął coś pod nosem niezbyt zachwycony powierzonym zadaniem, ale nadal niezbyt rozumiejąc całą sytuację ruszył ku najbliższemu drzewu. Gałęzie uginały się od słodkiego ciężaru, więc już po niedługiej chwili torba została napełniona. Chwilę potem Lasair zaczęła się przed nimi usprawiedliwiać – tylko, że Jan nadal nie miał zielonego pojęcia o co chodzi.
Najwyraźniej czas był tu kluczowy, bo nie zwlekając już dłużej kobieta rozpoczęła inwokację w jakimś nieznanym mu śpiewnym języku. Momentalnie zaschło mu w gardle… widząc z kolei, ze płomienie niebezpiecznie zbliżają się do niego chciał odruchowo odsunąć się w bezpieczne miejsce, tyle że nie potrafił ruszyć się choćby od centymetr z miejsca, gdzie stał…
Zaraz potem ogień ogarnął go całego, lecz co najdziwniejsze nie spowodował bólu. Jan nie poczuł nic poza delikatnym łaskotaniem, które choć drażniące było wszak nieszkodliwe.

Co się znowu dzieje? Co to wszystko ma znaczyć?

Tylko te dwa zdania zdążyły przemknąć mu przez umysł nim pogrążył się w nienaturalnym stanie. Nie była to ani wizja ani sen, najbardziej zbliżone zdawało się być wrażenie jakie odczuwał tuż przed tym, gdy pojawił się w tym dziwnym miejscu, lecz to także nie było to.
Uczucie z wolna mijało, pierwsze dało o sobie znać ciało, wskazując, że takie nagłe zmiany są niezbyt mile widziane.

Po dłuższej chwili Jan doszedł do siebie i z pewnym zaciekawieniem rozejrzał się dookoła. Jeden z mężczyzn „Emil, tak ma na imię. Emil” usiadł na jednym z licznych kamieni i spróbował im wytłumaczyć sytuację w jakiej się znaleźli. Początkowo Jan sądził, ze to jakiś durny żart, oczekując lada chwila ludzi z kamerami i okrzykiem „Mamy Cię!”. Jednak kiedy dostrzegł powagę z jaką Emil wypowiadał kolejne zdania zdał sobie sprawę, że to wszystko dzieje się naprawdę. Znajdował się w jakiejś bajkowej krainie, Flawia czy jakoś tak, ale co gorsza nie miał pojęcia jak miałby się przydać w zadaniu jakie właśnie wytłumaczył im nowo poznany towarzysz.

- Oczywiście, że mam pytania. Pierwsze i jedno z ważniejszych, to co niby jest w stanie zrobić zwykły biznesmen. Nie wiem jak wy ale ja na znam się odrobinę na walce wręcz, ale w gruncie rzeczy nie jest to nic szczególnego. A po drugie czemu miałbym pomagać, skoro primo nikogo tu nie znam, sekundo nikt nie pytał mnie o zdanie sprowadzając mnie tu? -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline