Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2009, 20:36   #184
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Tanja Hahn – Nicolas Neumann – Siegfried Klauge
Z fiszek, które Nowy podał Lauchowi, sporo brakowało, powodując, że strzępy i fragmenty raportu żołnierza wydawały się niemal nieczytelne. Jedyne, co zdołał odcyfrować z niedopasowanych kartek, to tylko dwie rzeczy: Fakt, że ktoś – i tu brakowało danych na temat tej osoby, jako że kartka była prawdopodobnie wyrzucona przez nowego – szukał broni portalowej do oszabrowania i sprzedania pewnej grupie przemytniczej, której liderem był ktoś o ksywie Kowal, który prowadził handel z Bractwem 11. Sam Kowal wyglądał na jeszcze jednego przemytnika, pionka w grze Bractwa, które korzystało z jego usług dla swoich celów.
Zapytany o swoje człowieczeństwo Dürer pokręcił tylko głową, na znak, że nie chce o tym rozmawiać. Nie musiał: Za niego włączyła się bliźniaczka Tanji Hahn.
- Oczywiście, że n i e jest – zamrugała z szelmowskim uśmiechem w stronę Klaugego. - To potwór. To cholerny potwór.
- Nieprawda – zaoponowała nagle Yseult. - Nie wiem, co sobie myślisz, kobieto, ale ostrzegam cię... Twoja pyszałkowatość działa mi na nerwy i...
- I co? -
przerwała Katja. - Zabijesz mnie? A może... A może ty się w nim zakochałaś, co? Po co go bronisz?
- Nie masz prawa... -
zmieszała się Stein.
- To nic nie znaczy, człowieku – nagle przemówiła męskim głosem. - Gdyby ten psych chciał, to już dawno by cię zabił. Tak jak ja. On nie jest człowiekiem i dlatego nie ma litości dla ludzi. I wiesz...
- Zamknijcie się obie –
uciszył je Dürer. - Mówiłem, że nie czas.
Splunęła.
- „Nie czas”!? „Nie czas”!? A więc tak mówisz wszystkim, żeby nie węszyli za tobą? Musisz... Masz taki obowiązek, sukinsynu... Myślisz, że Korporacja na tym nie skorzysta, jeśli oni się nie dowiedzą?

Dürer wycelował w nią broń, ignorując protesty co niektórych.
- Co ty wiesz, do cholery? I tak nie jesteś żadnym produktem Korporacji, tylko ubocznym... Półproduktem... - wycedził zimno.
Wyciągnęła nóż.
- Nie, Katja, nie! - włączyła się Yseult. - Zostaw! On też powiedział, że nie potrzebujemy...
Splunęła jej pod nogi.
- A więc to tak? Chcesz chodzić z tą wszą, która nawet nie jest człowiekiem i nie wiedzieć, czym on naprawdę jest i czego chce?
- Nie możesz wiedzieć, czego chcę, idiotko, bo nie spotkałaś jeszcze nigdy...

Splunęła po raz trzeci.
- Świetnie! To chodź sobie z nim dalej, ale to nie ja będę tym, który zapłaci za twoje błędy. Popełniasz błąd, ufając mu – wskazała palcem na agenta. - Może nie wiem, czego on chce, ale widziałam już takich, jak on... Możecie sobie chodzić z nim, dokąd chcecie. Ja odchodzę stąd.
Spojrzała na Tanję, swoją bliźniaczkę.
- Nie tylko ze względu na niego.
Schowała nóż, zawróciła i machnęła ręką do reszty. Tanja zauważyła na jej twarzy coś, jak gdyby grymas żalu. Nie odwróciła się i ignorowała kogokolwiek, kto coś mówił do niej.
Na chwilę zapadła cisza.
- To może wejdziemy do Kuli – zaproponowała Yseult.

*

Jak się okazało, Kula miała trzy poziomy: Faktycznie była pewnego rodzaju stacją badawczą zawieszoną pośrodku próżni Eksternusa.
Jeżeli chodzi o dolny poziom, to nie znaleźli tam wiele, co mogłoby ich interesować. Dla wielu z tej grupy technika była o wiele zaawansowana, by wyobrazić sobie, co mogło być w niezliczonych kablach, zwojach, maszynach, które zajmowały praktycznie cały dolny poziom. Seria sześciu małych pomieszczeń, połączonych różnorakimi przewodami, aż furczała od energii; była zasilana małą, jednak opancerzoną czarnym stopem stali, kulką; przez wielowarstwowe szkło pancerne można było dojrzeć, że w jej wnętrzu pulsuje czarna materia, mały reaktor energii, który swojego czasu eksplodował w bloku D, doprowadzając do katastrofy całego Muru i wojny. Tanja wiedziała, że gdyby doszło do awarii tego urządzenia, być może nie zdążyliby nawet pomyśleć o tym, że giną.
Poziom średni był przeznaczony dla personelu laboratoryjnego i także posiadał sześć pomieszczeń, przy czym tylko dwa były przeznaczone dla mieszkania – gdy przechodzili do nich, stwierdzili, że nie ma tam nic więcej, jak poczerniałe od starości łóżka; dwa pokoje mieszkalne w istocie wyglądały na całkowicie odmienne od reszty – rdza, kawałki zbutwiałego drewna, a także całkowicie przegniłe zwłoki wskazywały na to, jakby czas płynął w nich odmiennie od całej reszty instalacji. Naliczyli trzy zwłoki, kompletnie czarne, w stanie rozkładu uniemożliwiającym identyfikację – być może kiedyś byli to ludzie pracujący nad projektem.
Natomiast istniały jeszcze pomieszczenia, wyglądało, przeznaczone do eksperymentów, głównie na polu chemicznym. Część zapisków i dokumentów była podobna do tych, które Tanja znalazła na stacji w Salach Lamentu – to jest opisująca dziwne istoty zamieszkujące teren Eksternusa, wraz z ich specyfiką, występowaniem i resztą danych. Przeglądając bestiariusz, usłyszeli mechaniczny głos dobiegający z głośników:

Nastąpiło zwiększenie prądów powietrznych od strony Paszczy
Zamykanie włazów bezpieczeństwa w celu ochrony personelu

W istocie: Usłyszeli, jak komora próżniowa się zamyka. Chyba w samą porę. Na zewnątrz można było słyszeć, jak wicher zaczął dąć z wyjątkową siłą, tak, że Kula zaczęła się lekko kołysać. Lauchowi skojarzyło się to, jakby byli na jakimś wyjątkowo dziwnym okręcie.
Jednym z ciekawszych elementów wyposażenia Kuli był terminal do całej zebranej wiedzy przez Buchtę.
Bestiariusz wspominał także o Matce.

Matka, łac. Mater inaestua – Matka w furii. Pierwszy typ tego stwora zauważono w stacji w Salach Lamentu. Genotyp i klasyfikacja: Humanoidalne. Jeden z rzadszych stworów występujących w Eksternusie. Mięsożerna, quasi-nieśmiertelna. Może regenerować swoje tkanki – jednak nie stwierdzono dokładnie źródła energii, które powoduje rozrost tkanek. Za źródło uważane są same Sale Lamentu, jednak kanał energetyczny, przez który Matka pobiera energię, nie został dotychczas zlokalizowany. Prawdopodobnie stanowi to kwestię frekwencji, na których jest przekazywana energia.
Należy uważać. Ekspedycja pierwsza została całkowicie zmasakrowana przez stwora z powodu słabego wyposażenia przeciwko Matce. Najlepsze w doraźnej obronie wydają się być bronie miotające płomienie.
Terytorialista. Zabija i żywi się ofiarami tylko w obrębie Sal Lamentu...


Ponadto Tanja znalazła kartkę, zapewne nakreśloną przez Finneasa, która pokazywała układ planetarny Eksternusa:

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/platamfiglewam.JPG[/MEDIA]

W jednym z pomieszczeń Nowy znalazł coś, co Tanja rozpoznała od razu – był to PAKT czasoprzestrzenny, jedna z tych maszyn, które trzymała Tanja jeszcze w Murze, a które potrafiły tworzyć lokalne tunele czasoprzestrzenne w przestrzeni trójwymiarowej. W praktyce sprowadzało się to do tego, że PAKT tworzył dwa koliste portale – jakby lustra – gdy przechodziło się przez jedno, to wychodziło w drugim.
Tymczasem Lauch znalazł coś jeszcze – był to mały projektor holograficzny, na którym wydawały się zapisane jakieś informacje.
Ekran zasyczał i... Tanja już drugi raz w swoim życiu mogła oglądać Finneasa, gdy był młodszy. Pochylił się i zaczął mówić bardzo szybkim głosem.
- Tak jak sądziliśmy, zostaliśmy użyci... Jak wielu przed nami. To Korporacja, albo cokolwiek, co kryje się za tą nazwą... Tak. Cała ta stacja była wynikiem nieudanego eksperymentu. Dostałem rozkazy z góry, podobno mają zamiar zamknąć całą stację i przestać eksperymentów.
To Gieger, wiesz o tym? Jestem teraz tego pewien, ale on sam jest za głupi, żeby stać za tak wielkimi siłami zbrojnymi i za taką technologią. Wiem to, bo sam go widziałem i rozmawiałem z nim. Może jest głową Korporacji, ale wydaje mi się, że jest ktoś, kto stoi za Korporacją i za całą wojną, która ma lada dzień wybuchnąć.
Posłuchaj mnie uważnie. Zdołałem podsłuchać Giegera, mówił coś wyraźnie o bloku E w Murze i Kościele Cierni w Warszawie. Mówił, że to tam są ci, którzy mogą być odpowiedzialni za to wszystko. To to nie nawet kumple Giegera czy Schicksalrat. Sądzę, że Korporacja i Kombinat to szachrajstwo. Mistyfikacja. Wydaje mi się, że na początku ci, którzy mówili o tym, że Kombinat i Korporacja to jedna i ta sama organizacja mieli rację.
Oni coś przewozili, zarówno do Warszawy, jak i Neoberlina. To były jakieś istoty, które przywieźli z Eksternusa. Gieger mówił, że nikt nie mógł zajrzeć do wnętrza kapsuł, pod karą śmierci. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że także Thomas Connor badał te istoty. Tak, wiem, podobno był inżynierem budującym Mur, jednak to nie zmienia faktu, że był zamieszany w intrygę z Giegerem.
I wiesz co? Według mnie, jeżeli ktokolwiek wie tak naprawdę, co jest między Kombinatem a Korporacją, to tylko Gieger. Strzelić mu w łeb, przecież on wywoła wojnę. Chociaż nie wiem, co miał na myśli mówiąc, że to przez te istoty w kapsułach zostanie wywołana wojna. Wydawał się być podekscytowany, gdy mi to mówił.

Obraz z hologramu rozmył się i rozwiał.
- Chyba nas rozczarował tym razem – podniosła brwi Yseult. - I tak chcemy mu strzelić w łeb.

*

Na samej górze była kolejna maszyna portalowa.
Sama konsoleta, która uruchamiała maszynerię, była jednak zawalona przez ciężkie żelastwo – chociaż nie tak ciężkie, by go nie odsunąć.
Główny przewód zasilający był odłączony – zwisał bezładnie, zaledwie parę metrów dalej od platformy, która znajdowała się pięć metrów za wysoko, by sięgnąć. Gdyby komukolwiek udało się aktywować przewód, konsoleta zaczęłaby działać.
Sama konsoleta także nie była zwykła – przypominała ona czarny ekran, nad którym markerem wypisano na szkle:

JAK SIĘ RYSUJE GWIAZDĘ?
SZEŚĆ NAZW... SZEŚĆ NAZW OD GÓRY

Ponadto, na konsolecie był elektroniczny pad, którym zapewne dało się wypisywać pewne wzory na czarnym ekranie. Gdyby był włączony – zapewne udałoby się uzyskać takie same wyniki portali, jak w Salach Lamentu. Pozostała zaledwie aktywacja.

* * *


# Axel Heintz
- Ruszcie się, do cholery! - krzyk Sary Connor rozbrzmiał w laboratorium. - Musicie wziąć jeszcze jeden pojemnik eksperymentalny, słyszycie?
Nie trzeba było im mówić dwa razy. Palce Connor zamigotały na klawiaturze, a Axel zauważył, że do kolejnego pomieszczenia – następnego, do którego mieli wejść – wjechał z jeziora pewien wielkości człowieka pojemnik.
Prywatne wojsko Sary Connor zaczynało wymarsz. Wyszli ze szklanej klatki zawieszonej nad jeziorem: Żelazne pręty, które nieśli żołnierze, posłużyły za kładkę.
Usłyszeli, jak GSA wyłamuje drzwi. W tej samej chwili będący dotychczas w słoju olbrzym przebudził się: Heintz obserwował, jak roztrzaskuje z łatwością słój. Connor nie myliła się: Dotychczas uśpiony mutant wyłamał się ze swojego więzienia, po czym podążył do tych, którzy byli najbliżej. Wydając się całkiem ignorować kule, które przeszywały jego ciało, masakrował kolejnych żołnierzy. Nie było czasu: Malak dawał znaki, że trzeba iść. Trzymał się blisko Connor – może ich przeżycie zależało od tego, że ktoś z nich ciągle miał ją na celowniku.
Zrzucali pręty, gdy tylko po nich przeszli. Heintz spojrzał jeszcze raz, na dół: Byli już daleko, jednak z klatki nie dobiegały żadne odgłosy wystrzałów. Czyżby dziecko Sary Connor zabiło ich wszystkich?

*

Wyszli na powierzchnię. Las. Mimo to, przedostanie się do samolotu także zabrało im trochę czasu Łowcy byli wszędzie. Zaraz, gdy ich zlokalizowano, rozpoczęła się strzelanina. Ośmiu żołnierzy rozerwały szrapnele miotane przez Łowców: Mimo to Heintz, ochraniany razem z Connor i Malakiem, przecisnęli się do samolotu.
Do czasu, kiedy Malak dostał w głowę z odłamka. Upadł, a Connor nie kłopotała się, żeby go wciągnąć. Jednak pamiętała o Heintzu, który miał ją na celowniku – ruszyła brodą, żeby ktoś wpakował rannego Malaka do samolotu.
Samolot nie był szczególny. Był to jeden z tych, które Korporacja używała do transportu swoich wojsk. Mógł pomieścić bez problemu cały pułk. A tyle ich właśnie zostało.
Władowali także kapsułę do środka.
Axel usłyszał dźwięk rozrywanego metalu – z jaskini wyskoczyło coś złego. Bardzo złego.
Ranny, wściekły i doprowadzony do ostateczności mutant broczył krwią. Udało mu się przeskoczyć uszkodzoną elewację i dobiec aż tutaj. Chemik nie wiedział, jakim cudem udało mu się zabić żołnierzy Korporacji i zdążyć na czas. Ale nie było czasu.
- Ruszysz się, czy będziesz tak patrzeć, kurwa!? - Connor zasiadła obok pilota. Wsiadło pozostałe dziewięciu żołnierzy. - Ty! - zwróciła się już do pilota. - Startuj! Startuj, do cholery!
Właz zamknął się; haker zauważył leżącego w kącie, porzuconego byle jak Malaka. Wystartowali, a Heintz na chwilę poczuł, że jednak coś się udało.
Niesłusznie.
Najpierw poczuli jedno uderzenie. A potem drugie i trzecie. A potem jęknął pilot, że tracą wysokość. A potem coś oderwało właz. Coś złego.
Axel usłyszał Connor, która mełła przekleństwa w ustach o tym, że „nie powinno było łapać cholernych pechowców w lesie”, „kurwa”, „wyrzucić balast”.
Jeden z żołnierzy załadował SMG i wystrzelił serię prosto w głowę mutanta. Złapała go potężna ręka i zrzuciła na dół. Przeleciał dobre sto metrów, zanim roztrzaskał się o Ziemię.
- Leć nisko! - wrzasnęła Connor.
- Nie ma sensu! Zaczepi o drzewo i... I...
- Kurwa! Strzelajcie! Strzelajcie, do ciężkiej cholery!

Strzelali. Potężna ręka wczepiła się w kadłub, wgniatając go i trzymając żelaznym chwytem, jednak czasem łapała żołnierza, który strzelał do mutanta, po czym zrzucał z samolotu. Heintz miał wrażenie, że pod skórą nie znajdują się mięśnie, ale wyjątkowo silny kościec. W każdym razie Connor wyhodowała coś, czego sama nie umiała kontrolować.
- Zamknij się! - Connor uprzedziła uwagi Axela. - Nie mogłam przewidzieć. Zrób coś, panie agencie, zanim będzie za późno. Masz przecież swoją pieprzoną broń, którą potrafisz odbierać broń innym. Użyj czegoś, do cholery! Rzuć tym w niego, sukinsynu!
Szalała. Heintz wyraźnie widział jej twarz, zniekształconą strachem i wściekłością. Samolot leciał krzywo, tak, że musiał się podtrzymywać, by nie spaść. Mimo to, pilotowi udało się nieco wyrównać i podwyższyć wysokość lotu, tak, że mógł cokolwiek zdziałać.
- Trzymać się – cienkim głosem pisnął pilot. Zbliżali się do blokowiska – parę wyżartych przez korozję ruin wystawało ponad zielone morze lasu.
Olbrzym położył drugą rękę na kadłubie. Wyglądało na to, że zamierza się wspiąć.

Do środy
[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/testingchamber.png[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 11-05-2009 o 15:52.
Irrlicht jest offline