Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-05-2009, 20:57   #181
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Dlaczego, u diabła, przemówił? W Externusie widywałam różne rzeczy, ale to...
- Tak, to niesie interesujące implikacje filozoficzne – w głosie Tanji drgały jakieś osobliwe nuty – wola trwa dłużej niż funkcje życiowe organizmu. Ale szczerze mówiąc zdziwiłabym się dopiero gdyby krzyknął „kochajmy i radujmy się”.
- Wtedy by się to dało wyjaśnić pośmiertnym opętaniem – Yseult podobnie jak Tanja nie odrywała wzroku od mężczyzny torturującego więźnia.
- Nie rób tego – w końcu Ys poprosiła go cicho. - Starczyłaby skopolamina z morfiną.
- Mam. – Lekarka odpowiedziała na pytające spojrzenie Tanji – Mam ciekawie wyposażony niezbędnik.
Obie nieświadomie wzdrygały się przy dźwięku towarzyszącym topionym w morzu Externusa ciałom.
- Przypomniała mi się taka stara powieść. – Fizyczka zdawała się mówić do siebie - O oceanie odtwarzającym matryce psychiczne ludzi. Niezupełnie ze zwłok, ale i tak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dajemy Externusowi pożywkę.
Jakby w odpowiedzi na jej słowa, gdzieś za ich plecami przetoczył się głuchy grzmot.
Potem przemówiła obca kobieta. Nikt nie kwapił się z odpowiedzią i w końcu odezwała się Tanja.
- Być może Nowy szuka odpowiedzialnych za Wunderkinder. My nie. – stała obok Ys i Katji i jasne było, kogo obejmuje jej my. Chociaż nie mówiła prawdy. Sama Tanja faktycznie chciała dokopać się do sedna problemu i projekt wunderkinder interesował ją głównie, jako środek do tego celu, ale Ys szukała przede wszystkim winnych śmierci swego dziecka, czyli dokładnie tego, co sugerowała Tojtowna.
Osobiście mam całkiem inne hobby. – kontynuowała Tanja - Szukam odpowiedzialnych za tę wojnę. Ale projekt zapewne jest częścią zagadki. Sary Connor nie widziałam.
- Jak wygląda sytuacja w Berlinie? Miasto bardzo ucierpiało? Jesteście Berlińczykami? - Na to wskazywały akcenty, ale Tanja potrzebowała chyba werbalnego potwierdzenia jakiejkolwiek wspólnoty z obcą trójką.
- Ty szukasz Sary na zlecenie jej ojca. Nas miota po resztkach świata, od jak to pięknie ujęłaś, dnia zero. A wy? Zwróciła się do obu mężczyzn? Co robiliście w martwym Murze?

Sama Tanja tak naprawdę chciała jak najszybciej przeszukać Kulę. Ciążyła jej decyzja, o dalszym kierunku poszukiwań, którą będzie musiała podjąć, za siebie i za Ys - dziewczynę przygniecioną własnym bólem, co zdała się w jakimś sensie na fizyczkę. W wyniku czego Tanja bała się teraz za nie dwie i dążenie do poznania prawdy, hamował i ten strach i przejmujące pragnienie by wrócić do Axela.
Żeby nie ulec własnym słabościom, musiała działać szybko.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 04-05-2009 o 14:34. Powód: nic ważnego ;)
Hellian jest offline  
Stary 03-05-2009, 21:03   #182
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Lauch na próbę wziął z rąk dziwki usmażone XWP i przyjrzał mu się dokładnie. Niestety, Katrina miała najwyraźniej rację. Urządzenie nie nadawało się do obsługi. Najlepszym wynikiem, jaki udało mu się osiągnąć, było ciche "fzyt", które dobiegło raz gdzieś spod obudowy. Niemniej jednak to wystarczyło, żeby Werner odsunął się nerwowo.

Kilka kliknięć później odłożył je na ziemię. Wizyta w bloku E zaczynała się jakoś mocno oddalać. Przeklęty Kombinat. Powinien był pozwolić, żeby wpierdoliły ich mrówkolwy. Tak czy inaczej, nie było sensu stać i rozpamiętywać tego wydarzenia. Raz podjętej decyzji nie można było cofnąć. A w wielkim teście nie wszystko było oczywiste - zła na pozór decyzja mogła jeszcze obrodzić w dobre skutki. I na odwrót.

Skupił się na tym, co go przywiało w te rejony - Wunderkinder. Wychodziło na to, że najwięcej z nich wszystkich wiedziała i tak Katrina. Co było o tyle wkurwiające, że włóczył się z nią w tych podziemiach od samego początku. Nie mogła powiedzieć od razu?

Zapytał ją o to. Na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Lauch - przypomniała - Nie chciałeś mi powiedzieć, co tu robisz. Skąd mogłam wiedzieć?
Wzruszył ramionami. Nie było sensu na nią krzyczeć. Kiedyś próbował, ale odpowiedzią było jedynie przestraszone i zaskoczone spojrzenie. "Rzeczywistość" miała swoje reguły, których trzeba było się trzymać. Żadna droga na skróty nie istniała, a Bractwo stanowczo odradzało ich poszukiwanie.

Z reszty towarzystwa najbardziej intrygował go człowiek z czarną krwią. Wynik eksperymentów genetycznych? Naturalny mutant? Przybysz spoza "rzeczywistości"? Siegfried zastanawiał się tylko przez moment, zanim nie zapytał:
- Jesteś człowiekiem?

Kolejną rzeczą, która wzbudziła jego zainteresowanie, były notatki żołnierza.
- Nie masz nic przeciwko temu, żebym też na nie zerknął - stwierdził Klauge, podchodząc do Neumanna. Zdecydowanie trudno było to uznać za pytanie. Nie była to jednak również groźba. Po prostu Lauch nie widział żadnych przyczyn, dla których nie mógłby zobaczyć tych notatek.
 
Gantolandon jest offline  
Stary 03-05-2009, 23:39   #183
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Na sugestię Durera, że nie ma sensu do siebie strzelać, Nicolas tylko wzruszył ramionami. Lufa, zawieszonego na przerzuconym przez ramię pasku, wytłumionego pm'a spoczęła jednak na biodrze.

Neumann nie odrywał oczu od notatek. Zmarszczył czoło i bezwiednie poruszał ustami, jakby powtarzając wyrazy z kartek. W tekście pojawiła się ksywa Czarnego. Nie musiał, co prawda, być to właśnie ten Czarny, ale obecność tych gostków i ich żywiołowa reakcja wykluczały pomyłkę. Gdyby jednak dalej wątpił, fragment o powiązaniu go z Wunderkinder rozwiewał wszelkie nadzieje na możliwie bezkolizyjne wyjście z tej sytuacji.
"Czarny - Kowal, Kowal - Czarny..." - myślał. Nie ulegało wątpliwości, że ten stary pierdziel zawziął się bardziej, niż Nicolasowi się wydawało.
"Tylko co z tym wszystkim ma wspólnego Natalia?" - zastanawiał się.
"To, że podjęła się dobrze płatnego zlecenia, jakim musiało być przetransportowanie jakiejś prototypowej broni, było do niej podobne, ale żeby wziąć robotę od Kowala? Sukinsyn pewnie zabije ją po dostarczeniu towaru. Wdepnęła na własne życzenie..." - analizował na szybko.

- Cytrynowe Komando, Bractwo 11, Blok E... - półgłosem powtórzył najważniejsze informacje, by łatwiej zapamiętać.

Gdy podszedł do niego jeden z mężczyzn, by przejrzeć zapiski, Nicolas wyszczerzył się.
- Nie, skądże znowu... - rzucił, jakby od niechcenia.
Z pliku trzymanych w garści zabazgranych kartek wyciągnął te, na których było coś o Czarnym, Nicolasie i Natalii. Mógł co prawda przeoczyć jedną, czy dwie zawierające jakieś personalia, lecz nie powinno to nikomu nie związanemu z tematem mówić zbyt wiele.
Wręczył Lauchowi pozostałe zapiski, nie przejmując się tym, że po usunięciu z nich całych stron, mogą okazać się cokolwiek niezrozumiałe.

- Te są o mnie... - dodał, po czym zgniótł kartki w kulę papieru i cisnął je w otchłań Externusa, nie wyjaśniając nic więcej. Gdy chwilę później zapalił papierosa, z żalem stwierdził, że pewniej byłoby je spalić.

- Skoro mówimy o motywacjach... - nawiązał do wypowiedzi Tanji. - Okazuje się, że muszę sprecyzować moje plany. Ponieważ ktoś próbuje mnie wiązać z projektem Wunderkinder, co przyznaję niezbyt mi odpowiada i jest przyczyną niezdrowego zainteresowania Korporacji, mam zamiar pokręcić się trochę w temacie i znaleźć osobę lub osoby odpowiedzialne za wpisanie mnie na listę zawodników do odstrzału. Gdy już to zrobię, pogadam z nimi, by wypisali mnie z tego cyrku... - dodał, po czym splunął na ziemię.
- Czy Wunderkinder ma z tym coś wspólnego? Nie wiem, ale ma coś do mnie ktoś, kto szuka Cudownych Dzieci. Czy to coś osobistego, w co wątpię, czy też raczej w ramach prowadzonych interesów. Moim zdaniem bardziej należałoby się zastanowić nad tym - zwrócił się do Hahn - czy ta cała rozpierducha między Kombinatem a Korporacją to nie przez ten projekt albo również przez niego. Jeśli tak, to ciągła ucieczka nic nie da. Nie zabiliby tylu ludzi dla jakiejś bzdury. A jeśli to coś ważnego, to raczej nie zrezygnują za szybko...

W sumie rozumiał tę Hahn. Sam uciekał przez ostatnie miesiące. Jednak teraz widział, że wdepnął w coś, z czego uciec się tak łatwo nie da. Bał się Kowala i jego ludzi, jednak sytuacja zaczynała przypierać go do muru, gdzie jedynym wyjściem była walka. "A gdyby tak załatwić Kowala i jego przydupasów?" - ta myśl coraz częściej gościła w jego głowie. Teraz był jeszcze na celowniku Korporacji, pewnie również przez tego spasłego śmierdziela K.
"Gdyby Wunderkinder, czy kim tam są ci... ludzie..." - popatrzył na towarzystwo - "zajęli się tymi, którzy ciągną za sznurki w Korporacji, miałbym jeden problem mniej" - myślał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 09-05-2009, 20:36   #184
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Tanja Hahn – Nicolas Neumann – Siegfried Klauge
Z fiszek, które Nowy podał Lauchowi, sporo brakowało, powodując, że strzępy i fragmenty raportu żołnierza wydawały się niemal nieczytelne. Jedyne, co zdołał odcyfrować z niedopasowanych kartek, to tylko dwie rzeczy: Fakt, że ktoś – i tu brakowało danych na temat tej osoby, jako że kartka była prawdopodobnie wyrzucona przez nowego – szukał broni portalowej do oszabrowania i sprzedania pewnej grupie przemytniczej, której liderem był ktoś o ksywie Kowal, który prowadził handel z Bractwem 11. Sam Kowal wyglądał na jeszcze jednego przemytnika, pionka w grze Bractwa, które korzystało z jego usług dla swoich celów.
Zapytany o swoje człowieczeństwo Dürer pokręcił tylko głową, na znak, że nie chce o tym rozmawiać. Nie musiał: Za niego włączyła się bliźniaczka Tanji Hahn.
- Oczywiście, że n i e jest – zamrugała z szelmowskim uśmiechem w stronę Klaugego. - To potwór. To cholerny potwór.
- Nieprawda – zaoponowała nagle Yseult. - Nie wiem, co sobie myślisz, kobieto, ale ostrzegam cię... Twoja pyszałkowatość działa mi na nerwy i...
- I co? -
przerwała Katja. - Zabijesz mnie? A może... A może ty się w nim zakochałaś, co? Po co go bronisz?
- Nie masz prawa... -
zmieszała się Stein.
- To nic nie znaczy, człowieku – nagle przemówiła męskim głosem. - Gdyby ten psych chciał, to już dawno by cię zabił. Tak jak ja. On nie jest człowiekiem i dlatego nie ma litości dla ludzi. I wiesz...
- Zamknijcie się obie –
uciszył je Dürer. - Mówiłem, że nie czas.
Splunęła.
- „Nie czas”!? „Nie czas”!? A więc tak mówisz wszystkim, żeby nie węszyli za tobą? Musisz... Masz taki obowiązek, sukinsynu... Myślisz, że Korporacja na tym nie skorzysta, jeśli oni się nie dowiedzą?

Dürer wycelował w nią broń, ignorując protesty co niektórych.
- Co ty wiesz, do cholery? I tak nie jesteś żadnym produktem Korporacji, tylko ubocznym... Półproduktem... - wycedził zimno.
Wyciągnęła nóż.
- Nie, Katja, nie! - włączyła się Yseult. - Zostaw! On też powiedział, że nie potrzebujemy...
Splunęła jej pod nogi.
- A więc to tak? Chcesz chodzić z tą wszą, która nawet nie jest człowiekiem i nie wiedzieć, czym on naprawdę jest i czego chce?
- Nie możesz wiedzieć, czego chcę, idiotko, bo nie spotkałaś jeszcze nigdy...

Splunęła po raz trzeci.
- Świetnie! To chodź sobie z nim dalej, ale to nie ja będę tym, który zapłaci za twoje błędy. Popełniasz błąd, ufając mu – wskazała palcem na agenta. - Może nie wiem, czego on chce, ale widziałam już takich, jak on... Możecie sobie chodzić z nim, dokąd chcecie. Ja odchodzę stąd.
Spojrzała na Tanję, swoją bliźniaczkę.
- Nie tylko ze względu na niego.
Schowała nóż, zawróciła i machnęła ręką do reszty. Tanja zauważyła na jej twarzy coś, jak gdyby grymas żalu. Nie odwróciła się i ignorowała kogokolwiek, kto coś mówił do niej.
Na chwilę zapadła cisza.
- To może wejdziemy do Kuli – zaproponowała Yseult.

*

Jak się okazało, Kula miała trzy poziomy: Faktycznie była pewnego rodzaju stacją badawczą zawieszoną pośrodku próżni Eksternusa.
Jeżeli chodzi o dolny poziom, to nie znaleźli tam wiele, co mogłoby ich interesować. Dla wielu z tej grupy technika była o wiele zaawansowana, by wyobrazić sobie, co mogło być w niezliczonych kablach, zwojach, maszynach, które zajmowały praktycznie cały dolny poziom. Seria sześciu małych pomieszczeń, połączonych różnorakimi przewodami, aż furczała od energii; była zasilana małą, jednak opancerzoną czarnym stopem stali, kulką; przez wielowarstwowe szkło pancerne można było dojrzeć, że w jej wnętrzu pulsuje czarna materia, mały reaktor energii, który swojego czasu eksplodował w bloku D, doprowadzając do katastrofy całego Muru i wojny. Tanja wiedziała, że gdyby doszło do awarii tego urządzenia, być może nie zdążyliby nawet pomyśleć o tym, że giną.
Poziom średni był przeznaczony dla personelu laboratoryjnego i także posiadał sześć pomieszczeń, przy czym tylko dwa były przeznaczone dla mieszkania – gdy przechodzili do nich, stwierdzili, że nie ma tam nic więcej, jak poczerniałe od starości łóżka; dwa pokoje mieszkalne w istocie wyglądały na całkowicie odmienne od reszty – rdza, kawałki zbutwiałego drewna, a także całkowicie przegniłe zwłoki wskazywały na to, jakby czas płynął w nich odmiennie od całej reszty instalacji. Naliczyli trzy zwłoki, kompletnie czarne, w stanie rozkładu uniemożliwiającym identyfikację – być może kiedyś byli to ludzie pracujący nad projektem.
Natomiast istniały jeszcze pomieszczenia, wyglądało, przeznaczone do eksperymentów, głównie na polu chemicznym. Część zapisków i dokumentów była podobna do tych, które Tanja znalazła na stacji w Salach Lamentu – to jest opisująca dziwne istoty zamieszkujące teren Eksternusa, wraz z ich specyfiką, występowaniem i resztą danych. Przeglądając bestiariusz, usłyszeli mechaniczny głos dobiegający z głośników:

Nastąpiło zwiększenie prądów powietrznych od strony Paszczy
Zamykanie włazów bezpieczeństwa w celu ochrony personelu

W istocie: Usłyszeli, jak komora próżniowa się zamyka. Chyba w samą porę. Na zewnątrz można było słyszeć, jak wicher zaczął dąć z wyjątkową siłą, tak, że Kula zaczęła się lekko kołysać. Lauchowi skojarzyło się to, jakby byli na jakimś wyjątkowo dziwnym okręcie.
Jednym z ciekawszych elementów wyposażenia Kuli był terminal do całej zebranej wiedzy przez Buchtę.
Bestiariusz wspominał także o Matce.

Matka, łac. Mater inaestua – Matka w furii. Pierwszy typ tego stwora zauważono w stacji w Salach Lamentu. Genotyp i klasyfikacja: Humanoidalne. Jeden z rzadszych stworów występujących w Eksternusie. Mięsożerna, quasi-nieśmiertelna. Może regenerować swoje tkanki – jednak nie stwierdzono dokładnie źródła energii, które powoduje rozrost tkanek. Za źródło uważane są same Sale Lamentu, jednak kanał energetyczny, przez który Matka pobiera energię, nie został dotychczas zlokalizowany. Prawdopodobnie stanowi to kwestię frekwencji, na których jest przekazywana energia.
Należy uważać. Ekspedycja pierwsza została całkowicie zmasakrowana przez stwora z powodu słabego wyposażenia przeciwko Matce. Najlepsze w doraźnej obronie wydają się być bronie miotające płomienie.
Terytorialista. Zabija i żywi się ofiarami tylko w obrębie Sal Lamentu...


Ponadto Tanja znalazła kartkę, zapewne nakreśloną przez Finneasa, która pokazywała układ planetarny Eksternusa:

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/platamfiglewam.JPG[/MEDIA]

W jednym z pomieszczeń Nowy znalazł coś, co Tanja rozpoznała od razu – był to PAKT czasoprzestrzenny, jedna z tych maszyn, które trzymała Tanja jeszcze w Murze, a które potrafiły tworzyć lokalne tunele czasoprzestrzenne w przestrzeni trójwymiarowej. W praktyce sprowadzało się to do tego, że PAKT tworzył dwa koliste portale – jakby lustra – gdy przechodziło się przez jedno, to wychodziło w drugim.
Tymczasem Lauch znalazł coś jeszcze – był to mały projektor holograficzny, na którym wydawały się zapisane jakieś informacje.
Ekran zasyczał i... Tanja już drugi raz w swoim życiu mogła oglądać Finneasa, gdy był młodszy. Pochylił się i zaczął mówić bardzo szybkim głosem.
- Tak jak sądziliśmy, zostaliśmy użyci... Jak wielu przed nami. To Korporacja, albo cokolwiek, co kryje się za tą nazwą... Tak. Cała ta stacja była wynikiem nieudanego eksperymentu. Dostałem rozkazy z góry, podobno mają zamiar zamknąć całą stację i przestać eksperymentów.
To Gieger, wiesz o tym? Jestem teraz tego pewien, ale on sam jest za głupi, żeby stać za tak wielkimi siłami zbrojnymi i za taką technologią. Wiem to, bo sam go widziałem i rozmawiałem z nim. Może jest głową Korporacji, ale wydaje mi się, że jest ktoś, kto stoi za Korporacją i za całą wojną, która ma lada dzień wybuchnąć.
Posłuchaj mnie uważnie. Zdołałem podsłuchać Giegera, mówił coś wyraźnie o bloku E w Murze i Kościele Cierni w Warszawie. Mówił, że to tam są ci, którzy mogą być odpowiedzialni za to wszystko. To to nie nawet kumple Giegera czy Schicksalrat. Sądzę, że Korporacja i Kombinat to szachrajstwo. Mistyfikacja. Wydaje mi się, że na początku ci, którzy mówili o tym, że Kombinat i Korporacja to jedna i ta sama organizacja mieli rację.
Oni coś przewozili, zarówno do Warszawy, jak i Neoberlina. To były jakieś istoty, które przywieźli z Eksternusa. Gieger mówił, że nikt nie mógł zajrzeć do wnętrza kapsuł, pod karą śmierci. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że także Thomas Connor badał te istoty. Tak, wiem, podobno był inżynierem budującym Mur, jednak to nie zmienia faktu, że był zamieszany w intrygę z Giegerem.
I wiesz co? Według mnie, jeżeli ktokolwiek wie tak naprawdę, co jest między Kombinatem a Korporacją, to tylko Gieger. Strzelić mu w łeb, przecież on wywoła wojnę. Chociaż nie wiem, co miał na myśli mówiąc, że to przez te istoty w kapsułach zostanie wywołana wojna. Wydawał się być podekscytowany, gdy mi to mówił.

Obraz z hologramu rozmył się i rozwiał.
- Chyba nas rozczarował tym razem – podniosła brwi Yseult. - I tak chcemy mu strzelić w łeb.

*

Na samej górze była kolejna maszyna portalowa.
Sama konsoleta, która uruchamiała maszynerię, była jednak zawalona przez ciężkie żelastwo – chociaż nie tak ciężkie, by go nie odsunąć.
Główny przewód zasilający był odłączony – zwisał bezładnie, zaledwie parę metrów dalej od platformy, która znajdowała się pięć metrów za wysoko, by sięgnąć. Gdyby komukolwiek udało się aktywować przewód, konsoleta zaczęłaby działać.
Sama konsoleta także nie była zwykła – przypominała ona czarny ekran, nad którym markerem wypisano na szkle:

JAK SIĘ RYSUJE GWIAZDĘ?
SZEŚĆ NAZW... SZEŚĆ NAZW OD GÓRY

Ponadto, na konsolecie był elektroniczny pad, którym zapewne dało się wypisywać pewne wzory na czarnym ekranie. Gdyby był włączony – zapewne udałoby się uzyskać takie same wyniki portali, jak w Salach Lamentu. Pozostała zaledwie aktywacja.

* * *


# Axel Heintz
- Ruszcie się, do cholery! - krzyk Sary Connor rozbrzmiał w laboratorium. - Musicie wziąć jeszcze jeden pojemnik eksperymentalny, słyszycie?
Nie trzeba było im mówić dwa razy. Palce Connor zamigotały na klawiaturze, a Axel zauważył, że do kolejnego pomieszczenia – następnego, do którego mieli wejść – wjechał z jeziora pewien wielkości człowieka pojemnik.
Prywatne wojsko Sary Connor zaczynało wymarsz. Wyszli ze szklanej klatki zawieszonej nad jeziorem: Żelazne pręty, które nieśli żołnierze, posłużyły za kładkę.
Usłyszeli, jak GSA wyłamuje drzwi. W tej samej chwili będący dotychczas w słoju olbrzym przebudził się: Heintz obserwował, jak roztrzaskuje z łatwością słój. Connor nie myliła się: Dotychczas uśpiony mutant wyłamał się ze swojego więzienia, po czym podążył do tych, którzy byli najbliżej. Wydając się całkiem ignorować kule, które przeszywały jego ciało, masakrował kolejnych żołnierzy. Nie było czasu: Malak dawał znaki, że trzeba iść. Trzymał się blisko Connor – może ich przeżycie zależało od tego, że ktoś z nich ciągle miał ją na celowniku.
Zrzucali pręty, gdy tylko po nich przeszli. Heintz spojrzał jeszcze raz, na dół: Byli już daleko, jednak z klatki nie dobiegały żadne odgłosy wystrzałów. Czyżby dziecko Sary Connor zabiło ich wszystkich?

*

Wyszli na powierzchnię. Las. Mimo to, przedostanie się do samolotu także zabrało im trochę czasu Łowcy byli wszędzie. Zaraz, gdy ich zlokalizowano, rozpoczęła się strzelanina. Ośmiu żołnierzy rozerwały szrapnele miotane przez Łowców: Mimo to Heintz, ochraniany razem z Connor i Malakiem, przecisnęli się do samolotu.
Do czasu, kiedy Malak dostał w głowę z odłamka. Upadł, a Connor nie kłopotała się, żeby go wciągnąć. Jednak pamiętała o Heintzu, który miał ją na celowniku – ruszyła brodą, żeby ktoś wpakował rannego Malaka do samolotu.
Samolot nie był szczególny. Był to jeden z tych, które Korporacja używała do transportu swoich wojsk. Mógł pomieścić bez problemu cały pułk. A tyle ich właśnie zostało.
Władowali także kapsułę do środka.
Axel usłyszał dźwięk rozrywanego metalu – z jaskini wyskoczyło coś złego. Bardzo złego.
Ranny, wściekły i doprowadzony do ostateczności mutant broczył krwią. Udało mu się przeskoczyć uszkodzoną elewację i dobiec aż tutaj. Chemik nie wiedział, jakim cudem udało mu się zabić żołnierzy Korporacji i zdążyć na czas. Ale nie było czasu.
- Ruszysz się, czy będziesz tak patrzeć, kurwa!? - Connor zasiadła obok pilota. Wsiadło pozostałe dziewięciu żołnierzy. - Ty! - zwróciła się już do pilota. - Startuj! Startuj, do cholery!
Właz zamknął się; haker zauważył leżącego w kącie, porzuconego byle jak Malaka. Wystartowali, a Heintz na chwilę poczuł, że jednak coś się udało.
Niesłusznie.
Najpierw poczuli jedno uderzenie. A potem drugie i trzecie. A potem jęknął pilot, że tracą wysokość. A potem coś oderwało właz. Coś złego.
Axel usłyszał Connor, która mełła przekleństwa w ustach o tym, że „nie powinno było łapać cholernych pechowców w lesie”, „kurwa”, „wyrzucić balast”.
Jeden z żołnierzy załadował SMG i wystrzelił serię prosto w głowę mutanta. Złapała go potężna ręka i zrzuciła na dół. Przeleciał dobre sto metrów, zanim roztrzaskał się o Ziemię.
- Leć nisko! - wrzasnęła Connor.
- Nie ma sensu! Zaczepi o drzewo i... I...
- Kurwa! Strzelajcie! Strzelajcie, do ciężkiej cholery!

Strzelali. Potężna ręka wczepiła się w kadłub, wgniatając go i trzymając żelaznym chwytem, jednak czasem łapała żołnierza, który strzelał do mutanta, po czym zrzucał z samolotu. Heintz miał wrażenie, że pod skórą nie znajdują się mięśnie, ale wyjątkowo silny kościec. W każdym razie Connor wyhodowała coś, czego sama nie umiała kontrolować.
- Zamknij się! - Connor uprzedziła uwagi Axela. - Nie mogłam przewidzieć. Zrób coś, panie agencie, zanim będzie za późno. Masz przecież swoją pieprzoną broń, którą potrafisz odbierać broń innym. Użyj czegoś, do cholery! Rzuć tym w niego, sukinsynu!
Szalała. Heintz wyraźnie widział jej twarz, zniekształconą strachem i wściekłością. Samolot leciał krzywo, tak, że musiał się podtrzymywać, by nie spaść. Mimo to, pilotowi udało się nieco wyrównać i podwyższyć wysokość lotu, tak, że mógł cokolwiek zdziałać.
- Trzymać się – cienkim głosem pisnął pilot. Zbliżali się do blokowiska – parę wyżartych przez korozję ruin wystawało ponad zielone morze lasu.
Olbrzym położył drugą rękę na kadłubie. Wyglądało na to, że zamierza się wspiąć.

Do środy
[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/testingchamber.png[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 11-05-2009 o 15:52.
Irrlicht jest offline  
Stary 13-05-2009, 10:49   #185
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Uczciwie trzeba było przyznać, że bydlak tej Sary robił wrażenie. A ta idiotka go wypuściła, wiedząc, że nie może go kontrolować! Przecież to... coś, nawet nie miało punktów witalnych! Axel oglądał się za siebie jeszcze kilka razy, gdy razem z ludźmi Connor i Malakiem spieprzali do samolotu. Nawet żołdaki Korporacji najwyraźniej nie mieli z tym czymś szans. Nie dość, że nie zabił tylko kilku a wszystkich, to jeszcze przebił się dalej! Tak to się przynajmniej wydawało po tym, jak strzały nagle umilkły. Gdyby tamci go zabili, to by jeszcze dobijali krótkimi seriami, tu jednak ucięło strzały w jednej chwili. To nawet by pasowało do tego "człowieka-ćmy" o którym pieprzyli przy wejściu do Świebodzina. Tyle, że do wyglądu ćmy to temu mutantowi brakowało niezwykle dużo.

Zapomniał o nim, gdy wbiegli do lasu. Łowcy byli sami w sobie równie, a może nawet bardziej niebezpieczni. Tych bydlaków nie imało się nic, w mutanta chociaż można było walić seriami i patrzeć, jak kule wnikają w jego mięśnie. A ta siekanina, którą urządzały im robociki Korporacji... to nie było nic, z czym można było walczyć. Zostawał tylko bieg przed siebie i liczenie na to, że nic nie wbije się w jego ciało. Malak tyle szczęścia nie miał, ale kiwnął bronią na żołdaków, by go podnieśli. Biegli dalej, w końcu dostając się do samolotu. Pilot startował... ale za wolno!

Coś wypadło z kompleksu i Heintz szybko domyślił się coś. Sara chyba przez przypadek praktycznie popełniła bardzo wymyślne samobójstwo! Gdy ten jej "bachor" wpadł najpierw na a potem do samolotu, Chemik zaczął kląć prawie tak samo głośno jak Sara.
-Ty cholerna idiotko!
Jej ludzie walili z maszynówek, ale to była robota głupiego, skoro Korporacja nie poradziła sobie nawet z pulsową bronią. Walnął jakiegoś oszołoma w ramię i wskazał na Malaka.
-Zajmij się nim! Jak umrze to osobiście wypierdolę cię z tego samolotu!
Rozejrzał się szybko po wnętrzu. Starał się opanować nerwy i myśleć w miarę trzeźwo. Byle nie panikować! Byle nie panikować! Kolejny żołdak właśnie uczył się latać, gdy Axel dostrzegł metalowe ławki. Włączył działo grawitacyjne i skierował na jedną z nich. Śruby wyskoczyły z podłogi a ciężki przedmiot szybko znalazł się tuż przed Chemikiem. Niewiele się zastanawiając wycelował cienkim końcem w głowę mutanta i nacisnął spust. I jeszcze raz! I jeszcze! Metal wygiął się, a z paskudnej mordy paskudy zrobiła się krwawa miazga, ale to było zdecydowanie za mało! Tamtemu w końcu udało się złapać ławkę i wypieprzyć ją na zewnątrz. Ale trzymał się już na lekko oderwanym kawałku podszycia i chyba miał zamiar włazić na górę!
Bez chwili wahania Axel wyrwał drugą ławkę i zaczął nią napieprzać w element, którego trzymał się tamten. Pewnie skuteczniej byłoby bezpośrednio, ale wolał nie włazić w zasięg łap tej bestii! Łup! Łup!
No oderwij się cholero!
 
Sekal jest offline  
Stary 13-05-2009, 22:33   #186
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Lauch powolutku chłonął zebrane informacje, usiłując powiązać je ze sobą w całość. Informacja, że Korporacja i Kombinat są jednym, nie była szczególnie zaskakująca. Oczywiście, w Wielkim Teście wszystko tak naprawdę było jednym, oprócz, rzecz jasna, jego uczestników. Wyglądało na to, że ktoś jeszcze tutaj zaczął domyślać się prawdy. Być może peregrinus nie związany z Bractwem. Kto wie zatem, do czego mógł dojść?

To wszystko oznaczało, że obie organizacje są bardziej zamieszane w Test, niż wcześniej mogło przypuszczać Bractwo. Być może nawet są jego autorami? Żadnej z tych możliwości nie można było odrzucić.

Oprócz tego w jego (no, może nie do końca w jego) ręce wpadł kolejny PAKT. Jeśli kobieta podająca się za naukowca mówiła prawdę, to nie do końca nadający się do dostania się do bloku E. Tak czy inaczej, był to cenny nabytek - chociaż mężczyzna zwany Nowym nie wyglądał na kogoś, kto łatwo się z nim rozstanie. To był jednak problem, którego nie trzeba było rozwiązywać właśnie w tej chwili.

Lauch przyjrzał się kartce, którą znalazł. Miał na niej masę dziwnych symboli, których nigdy w życiu nie widział na oczy. Linie z pewnością oznaczały połączenia pomiędzy... czymś. Sądząc po kontekście, była to mapa Externusa.

Wszystko pięknie, tylko jak jej użyć? I co oznaczały tajemnicze napisy przy symbolach?

Siegfried szybkim ruchem chwycił za kabel zasilający i wsadził go w gniazdo. Konsola ożyła natychmiast. Ekran pokazał masę szczegółów, które go obecnie nie interesowały. Sam Lauch zajmował się w tym momencie czym innym. Zerknął na mapę, po czym wyrysował na świetlnym ekranie półksiężyc. Dokładnie taki, jaki był na pozycji "Gwiazda".

O ile intuicja go nie myliła, właśnie kula była pojazdem, a on właśnie wybierał miejsce przeznaczenia. A "Gwiazda" nie dość, że brzmiała przyjemniej, niż "Wojna", "Śmierć", czy "Zapomnienie", to jeszcze była najprawdopodobniej miejscem, w które usiłowała się dostać poprzednia załoga. A to oznaczało, że z jakiegoś powodu warto tam było dotrzeć.
 
Gantolandon jest offline  
Stary 15-05-2009, 02:22   #187
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Odejście Katji nie zaprzątało mu głowy. W ostateczności jeden mutant mniej. Co prawda akurat ten osobnik nie próbował go zabić, jak mieli w zwyczaju ostatnio spotykani ludzie, ale trudno byłoby oczekiwać za to wdzięczności. Ot, jedno potencjalne zagrożenie mniej.
"Zresztą, nigdy nie wiadomo..." - podsumował filozoficznie.

A Kula? Cóż, chyba jak typowa stacja badawcza w innym świecie, jak zdołał ironicznie zauważyć. Masa papierzysk, sprzętu, kabli, komputerów i innego bełkotu naukowców. Co ostatni byli również, ale w stanie uniemożliwiającym konwersację. Nowy zaczynał mieć tego dosyć. Cały pieprzony wszechświat przesycony był śmiercią. Nawet tutaj. Daleki był od haseł typu love&peace, ale to już była przesada. Z drugiej strony wyrósł w takim świecie. Powinien był się przyzwyczaić, więc o co mu chodziło? - zastanawiał się.
"Pewnie to ta atmosfera tutaj - chromolona Nibylandia" - splunął na podłogę.

Uważnie wysłuchał opisu paskudztwa, które dwukrotnie już spotkali. Wyglądało na to, że nie ubili tego na dobre. To oznaczało, że gdzieś w Salach kręci się już zregenerowane zębate monstrum.
"Ciekawe, czy ma pamięć do twarzy?" - z głupia frant przyszło mu do glowy. W sumie sprawa była czysto teoretyczna, bo nie zamierzał tam wracać.

Kiedy znalazł to dziwne urządzenie reakcja Hahn świadczyła, że wie, do czego służy. Laucha zdradził błysk w oku. W każdym razie Nicolas ostentacyjnie schował urządzenie do plecaka. Może przydać się później, albo nawet zarobi trochę sprzedając fant właściwym ludziom.
"Może nawet grupie Kowala, skoro szuka zaawansowanej technologii..." - zastanawiał się. Przy odrobinie szczęścia dotarłby do tego skubańca i podziękował mu za ostatnie atrakcje.
"W międzyczasie można pogadać z Hahn i rozkminić jak to działa..."

Na najwyższej kondygnacji kolejna zagadka.
- Szarada? Czemu mnie to nie dziwi... - wyrwało mu się.
Mówiąc szczerze, miał przemożną ochotę potraktować konsolę z buta. Wiedział jednak, że bez portalu nie wrócą na Ziemię.

Po chwili przyglądał się z zainteresowaniem, jak Lauch zaczyna coś majstrować przy urządzeniu.
- Bez tego - wskazał na zwisający poza ich zasięgiem kabel - raczej nie odpalisz tego złomu - rzucił do mężczyzny.
- Gdyby tak dostać się na platformę, powinno się udać dostać przewód zasilający. Tylko jak? - myślał głośno.
Przypomniał sobie przyrząd w plecaku. Wyciągnął go i odwrócił się do Tanji.
- Czy to może nam w czymś pomóc? - zapytał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 15-05-2009, 08:57   #188
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Nie dała rady powstrzymać odejścia Katji. Nie pomógł gest ani prośba.

Przeszukiwała stacje systematycznie i dokładnie. Znalazła ładowarkę i w końcu mogła podładować kombinezon. Od razu poczuła się bezpieczniej.

Zagadek Buchty miała dość. Po burzy zamierzała wrócić do Sal Lamentu i teleportować się do Berlina. Razem z Ys, i tylko z nią.
- Nie mam pojęcia jak to działa – odpowiedziała Nowemu – poza tym, że możesz wywołać gratisowe zaburzenia rzeczywistości. Widziałam to raz w życiu.
- Byłabym wdzięczna gdybyście odpuścili sobie aktywowanie konsoli, póki my stąd nie wyjdziemy. Nie zamierzam tym podróżować.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 17-05-2009, 22:39   #189
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Axel Heintz
Żołnierz zawołany przez Axela zajął się Malakiem – co prawda nie mógł i pewnie nie potrafił go opatrzyć lepiej, jednak wstrzyknął mu swoje NMP, tak, że Malak zaczął oddychać naturalniej. Jednak narkotyk nie zmniejszył ani o cal sporej dziury w głowie detektywa. Nie było czasu.
Heintz wyrywał metalowe ławki, jedna za drugą, po czym miotał je w monstrum. Chyba zadziałało. Kule nie mogły wiele zrobić, jednak gabaryty ławek i mordercza moc działa grawitacyjnego zrobiły swoje. Heintz usłyszał chrupnięcie, gdy trzecia ławka uderzyła w głowę mutanta, a jedna z potężnych rąk – wielkich jak głowa Axela – puściła coraz bardziej zmiażdżony metal.
Głowa i tors mutanta wyglądały teraz jak klisza z uboju. Heintz nie mógł uwierzyć, że coś, co nie ma oczu i twarzy może jeszcze odczuwać żądzę krwi. Walił żółtym promieniem w jedyne pozostałe zgięcie, a to coraz bardziej odrywało się, odpadało.
Mutant zaskoczył wszystkich. I zrobił to kolejny raz.
Z wysiłkiem przekraczającym ludzkie możliwości napiął swoje potężne ramię, a metal pękł; zanim zaczął spadać, dosięgnął ramieniem torsu Axela i uderzył, a ten pofrunął na drugą stronę. Chyba miał szczęście, że miał obandażowaną głowę, bo znowu uderzył nią o zamknięty właz; w jego oczy sypnęły iskry i na chwilę stracił przytomność. Ostatnim widokiem były zęby spadającego na dół mutanta – wyszczerzone w agonii i ekstazie nienawiści. Dalej trzymał kawał metalu w łapach.
Obudził go wrzask Malaka.
- Nie! Nie! Boże, nie zabijaj mnie! Nie zabijaj mnie! - Heintz spojrzał w stronę detektywa, którego oczy nabiegły łzami. - Nie do pieca! Nie, kurwa, nie! Płonąca kobieta... Ostrza... Haki... Nie!
Dostał parę razy w pysk od żołnierza, więc się uspokoił.
Nad Heintzem stała Connor ze stężałą twarzą. Nie zabrała mu działa i nie kazała ich wyrzucić przez właz, pomyślał, więc chyba zdołał ją przekonać, że jest jakoś im potrzebny. Dostał zastrzyk narkotyku, który nagle rozjaśnił mu świadomość i nieco stłumił ból. Connor schowała szprycę do kieszeni. Było co uśmierzać: Mimo prochów, Heintz czuł, że jego czaszka zaraz eksploduje. Najpierw dostał z łomu, teraz – uderzył o właz.
Jednak pilot wyrównał lot i byli w drodze do Warszawy.
- Wątpię, żeby umarł – cień przekornego uśmiechu zatańczył na ustach Connor. - Widzieliście?
Żołnierze skinęli głowami.
- O drzewa zahaczył – mruknął w końcu jeden. - Ciebie ściga.
- Nas chyba.
- Nie wydaje mi się.
- Co?
- syknęła Sara. - Uważaj, do kogo mówisz.
- To gówno – ostatecznie naparł tamten. - Tam było tam, a teraz jest teraz. Chcesz czy nie, ale tylko my wyszliśmy cało z tego pogromu... Obojętnie, dlaczego tak się stało – spojrzał na Malaka i Heintza. - Tam było tam. Słuchamy cię, owszem. Długo nas broniłaś przez Korporacją. Ale nie licz, że będę ci lizać dupę. Trzeba się trzymać razem. Nie, komitywa?
Pozostali zgodnie skinęli głowami, a Connor zmełła w ustach przekleństwa. Niełatwo jej było rezygnować z władzy.
- Kierunek: Warszał. Jak się pospieszymy, to wyrobimy się w parę godzin.

*

Niebo po deszczu wyklarowało się, tworząc poszarpane chmury, przez które lało się złociste słońce. Było popołudnie, a gęste, ciemnoniebieskie chmury idące od zachodu zakrzywiały światło, tworząc indygo pastele. Lecieli nisko, bo też nie bali się nikogo z ziemi – na dole, w wielkim, poatomowym lesie wykwitły mgły. Ciszę przerywało tylko jednostajne buczenie silnika i wycie wichru wdzierającego się do kabiny.
Connor milczała, podczas gdy niektórzy z pozostałych trzech żołnierzy recytowali psalmy i modlitwy do Pantokratora. Malak spał – chyba za mocno dostał w łeb tym razem.
- Do Warszawy będzie się dostać trudno – podjęła.
- Ano.
- Ktoś zna sytuację?
- Ja –
odezwał się pilot. - Czytałem ostatnio raport.
- Mów.

Wziął głębszy oddech, po czym zaczął:
- Mamy cholernego pecha, ponieważ Kombinat zaczyna przegrywać. Nie ma co, to Kombinat trzyma Warszawę, a to zaowocowało zamknięciem bram. I gówno z tego, że Neoberlin jest paręset kilometrów od Warszawy. To także znak dla Dojczów, żeby się odpieprzyli od Polaczków. Kupcy handlujący z Warszawą płacą słono, żeby się do niej dostać, a i tak handel im się ledwo, ledwo opłaca.
- A bramy?
- Są cztery bramy do Warszawy. Otwarte są od świtu do zmierzchu, teoretycznie. W praktyce wygląda to tak, że strażników nie kontroluje nikt i przyczepiają się o co chcą. Ta banda pokręconych gestapowców, jeżeli ktoś im podpadnie, rekwiruje cały majątek, a delikwent ląduje do Więziennych albo do Atrium Carceris. W sumie, wszystko jedno. Nikt już takich nie widzi, a jak widzi, to...
- Powietrzem się nie da?
- Ciekawe, kurwa, jak. W Warszawie nie ma lądowisk, chyba parę by się znalazło w Roju. Ale to na nic. Jedyna wymiana powietrzna to wymiana wojskowa, a jeżeli ktoś się wymiga od odpowiadania na radio, otwierają ogień.
- Nie pieprzą się.
- Nie. Dbają o to, żeby nie wpuszczać szpiegów ani nikogo podejrzanego, z żebrakami włącznie.
- Mamy jakieś opcje? Kanały?

Milczał przez chwilę.
- Kanały mogą być, ale to też nie jest najprzyjemniejsza wędrówka. W kanałach, o ile mi wiadomo, są sondy grawitacyjne. Jeżeli byśmy chcieli się przekraść przez gówno, byłaby naprawdę niezła skradanka.
Spojrzał na radar.
- W zasięgu dwa małe myśliwce Korporacji. Nie bójcie się, są daleko, ale chyba nas śledziły od dawna. Może na coś czekają...
Na chwilę zapadła cisza.
- Co z tą Warszawą?
Pytanie padło w próżnię. Mimo to, byli już przy mieście.
Axel widział zaledwie firnamentum Neoberlina i mógł powiedzieć, że moloch, który wyhodowała Korporacja, razem z Murem i wszystkimi budowlami niewiele ustępował Warszawie. W istocie, Warszawa rysowała się na horyzoncie niczym wielkie, rachityczne, wyspowate miasto, z murzyskami na parędziesiąt kilometrów. W istocie, Warszawa przypominała z daleka wielki mur obronny, w którym piętrzyły się dziesiątki wieżowców, wieżyczek. Wokół Warszawy, podobnie jak linia demarkacyjna przed Neoberlinem – nie było w ogóle lasu, za to były ugory, pola i małe ruiny, sklecone szałasy kolumny pielgrzymów, która zdążała do dawnej stolicy Polski.
Tłuszcza przypominała wielką stonogę, którą zasysało miasto. Tysiące, nie, miliony ludzi, uchodźców, szarlatanów, żebraków, wojskowych, wolnych handlarzy i bandytów zmierzało do miasta. Pod miastem rozbito obóz; nie bez znaczenia był fakt, że Axelowi Warszawa przypominała wielkie, potężne mrowisko. Pomimo tego, że byli oni daleko od miasta, nie zmieniało to faktu, że było ono przeogromne, a niektóre budowle – na oko – sięgały stratosfery.
- Ta – mruknęła Connor. - Dawno mnie tu nie było.
- Jakieś kolektywne decyzje, panowie i panie? - zachęcił pilot.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/warschau.jpg[/MEDIA]

* * *

# Tanja Hahn – Nicolas Neumann – Siegfried Klauge
Gdy tylko Klauge wykreślił wzór na konsolecie, poczuli wstrząs, a Kula – jak wyglądało na to – odczepiła się od rampy i zaczęła z wolna dryfować.
Yseult podbiegła do najbliższego okna i zaczęła obserwować trasę lotu Kuli. Światła zamrugały, a silniki nagle zaczęły pracować. Z głośników dobiegł jakiś dźwięk – być może był to nagrany głos, teraz jednak przypominał rzężenie duszącego się człowieka.
Szczególnie Neumann poczuł tą nagłą zmianę ciśnienia – być może dlatego, że reaktorem i źródłem energii była czarna materia – nagle stracił równowagę, i upadł. I bardzo trudno było mu wstać. Reszta też poczuła charakterystyczną dla portali woń ozonu.
Tak właściwie to Neumann czuł, że coś, coś jakby, coś bardzo nieszczególnego, jednak napierającego na jego mózg, kiełkowało w jego umyśle; może podejrzewał, że to atmosfera Eksternusa. Cokolwiek to było, nie wytrzymał i nagłe ciśnienie spowodowało, że znowu runął jak długi i zwymiotował. I zaczął widzieć coś złego.
Choroba portalowa dotyczyła nie tylko tych, którzy przechodzili przez portale, ale także tych, którzy mieli cokolwiek wspólnego z Eksternusem. Było to swoistego rodzaju promieniowanie, które sprawiało, że ci szczególnie nieodporni halucynowali, bredzili i mieli wizje. A Neumann w jednym ataku miał ich tysiące. Nie był zbyt odporny psychicznie; teraz koszmary lały się potokiem przez jego umysł, dostarczając mu widoków, o których nie śmiałby nigdy śnić, a co dopiero pomyśleć. W katatonicznym transie Nowy zaczął uderzać głową w kałużę rzygowin – plask, plask, plask. Koszmary napływały, a Nowy wiedział, że błędem nie było to, że przeszedł przez portal, ale sam fakt, że był tu, że istniał. Rzeczywistość rozlała się, z jego oczu pociekły łzy, ale przestał uderzać stłuczoną głową w podłogę – jego ciało wygięło się w łuk, a on sam zastygł w morderczym stuporze, przewracając tylko białkami oczu i mamrocząc niezrozumiałe słowa. Neumann był, póki co, wyłączony.
Widok Neumanna sprawił, że Klauge poczuł się bardzo źle – ten widok przypomniał mu o tym, co mogło się z nim stać niedługo.
Yseult zaklęła i zakrzątnęła się w swojej torbie lekarskiej po psychotropy.
- Co jest z tym promieniowaniem? - odezwała się głucho Tojtowna. - Boli mnie głowa...
Był to fakt; buczenie silnika, albo coś, co jemu akompaniowało powodowało lekkie zawroty głowy, które bez wysiłku wydawali się znosić tylko Yseult, Dürer, Tanja i, co niespodziewane – Kirschner.
- To chyba przez ten reaktor – mruknął Werner. - Kurwa, niech ktoś coś z tym zrobi...
- Mamy chyba poważniejsze kłopoty – rzekła Stein. - Cokolwiek uruchomiłeś, zrobiłeś to, kurwa, niewłaściwie – spojrzała wymownie na leżący na dalekiej na pięć metrów rampie zasilacz. - To gówno leci prosto do Paszczy.
Spojrzała z przestrachem na Tanję, która zajęła się w tej chwili konsoletą.
Jako fizyczce, Tanji udało się do pewnego stopnia – Kula leciała w Paszczę, zapewne w portal, który miał przenieść ich do innego świata Eksternusa. Udało jej się wybrać inne route, czym kupiła sobie jakieś pół godziny czasu – jej wiedza, osobliwie znajomość komputerowa pokazywała, że system nie działał sprawnie; jakby coś nie zostało włączone, jakby system nie działał w jakiejś części lub jakiejś jednostki nie podłączono.
Tojtowna przymknęła klapę do niższych poziomów, powstrzymując w ten sposób część promieniowania, które stało się znośniejsze, a stupor Nowego ustał. Stein podała mu tabletki, które przyjął – lekarską wprawą wmusiła prozac do zmęczonego gardła Neumanna. Minęło jeszcze parę minut, zanim jego gałki oczne zaczęły normalnie pracować, a mięśnie rozluźniły się.
Tojtowna ani playboy nie znali się zupełnie na technice, więc w tej sytuacji byli bezużyteczni.
Ostatecznie Tanja dowiedziała się, co tak naprawdę szwankowało – system nie był uruchomiony do końca, jako że był to komputer organiczny; pewne jego części potrafiły funkcjonować samodzielnie, jednak tamten daleko zwisający kabel – ten sam, na rampie – był przyczyną nadmiernego promieniowania, co doprowadzało do przegrzania systemu i w konsekwencji do podróży Kuli w stronę Paszczy i odmawiania posłuszeństwa.
Hahn wywiedziała się także czegoś innego – że pewien układ, który właśnie odmawiał posłuszeństwa był w zasięgu broni – potrafiła go wskazać, jako że dostała się do struktury Kuli. Gdyby go zniszczyć – był on widoczny – Kula przestałaby się poruszać w stronę Paszczy.
Znała układ, który połączyłby ją z Salami Lamentu i ostatecznie mógłby doprowadzić do odpowiednich stacji na Ziemi, jednak nie użyła go.
Ruska dziwka po chwili zemdlała, co nie było trudne do przewidzenia. Promieniowanie dochodzące z najniższego poziomu było przenikliwe. Yseult także ledwo co się trzymała.

*

...aam nghrlaf i yło tak, że wśród licznych wizji swojej śmierci Neumann ujrzał coś bardziej sensownego, a co miało związek z kimś, kogo znał.
Ujrzał Natalię Polak, przemytniczkę, która podsłuchiwała pod drzwiami jakiegoś brudnego gabinetu. Nowy znał ten gabinet z czasów, gdy jeszcze pracował dla Kowala – to tam miał wpłacić pieniądze, jednak gdy się nie pokazał, zaczęto go ścigać.
Widział teraz, jak Natalia podsłuchuje – i słyszał to, co ona podsłuchiwała.
- ...i, tak, ostatnia sprawa.
- Mhm. Nowy, co z nim?
- Posłuchaj, niech wyrażę się jasno: To nawet nie jest kwestia pieniędzy. Ale nie zamierzam pozwalać, żeby taki cwel jak Neumann wchodził mi w dupę. To kwestia reputacji, kurwa!
- Wiadomo.
- Potrzebuję twoich wtyk, Hahn, wiesz o tym. Wiem, że jesteś wysoko postawiony w hierarchii. Wiesz też, że jeśli byś mi odmówił, nie udupiłbym cię.
- Tak się składa, Ryszard, że ja wiem, co mi masz do zaoferowania. Wiem, że bez twojego wsparcia nie moglibyśmy powrócić do Muru. Muszę tam odnaleźć...
- Tak, wiem, twoja siostra. Zaginęła?
- Obawiam się, że przeszła do Eksternusa. Muszę ją odnaleźć.
Usłyszał trzask drzwi.
- A oto Agata Heintz, prawda? Miło mi poznać.
- Dziękuję.
- A więc?
- Wpiszę chętnie tego całego Nowego na listę Wunderkinder od GSA.
- Możesz to zrobić?
- To nie problem. Schicksalrat rzuca się na każdy przejaw nowego cudownego dziecka, ale chyba jeszcze nikt nie pomyślał, żeby używać tego jak broni. Nawet jeśli Nowy będzie poza twoim zasięgiem, to będzie miał na karku UAK – a to spory ciężar. Nie każdy go może udźwignąć.
- No cóż, dzięki, Konrad. Możemy chyba tak do siebie mówić, prawda?
- Powiedzmy, że jesteśmy wspólnikami. A więc...

Wizja zaszumiała i skończyła się, a Nowy powrócił do rzeczywistości.

* * *

# Kartka z Warszawy 2213
A więc Warszawa.
Spoglądam na ulice Roju i zastanawiam się, jak może istnieć zakątek we wszechświecie, gdzie zgodnie istnieją wszystkie ekstremistyczne filozofie, a miejsce nie jest posyłane w powietrze. Syjonizm, nazizm, New Age, Novus Ordo Mundi, Pajęczarze, nawet Kościół Otchłani – pomimo tego, że codziennie w każdym zakątku Warszawa spływała okazjonalnie krwią, to jednak nigdy nie było tak, że działy się jakieś rozruchy. Niewątpliwie sporą rolę w utrzymaniu tego chaosu sekciarzy, okultystów i psychopatów odgrywał Wolny Kombinat Polski; było jednak coś jeszcze, – ten nieuchwytny czynnik, który sprawiał, że nawet największemu zbrodniarzowi zadrżała ręka, kiedy sięgał po nóż w dzielnicy Pajęczarzy.
Osobliwa była moda na germanofilię. Nie wiem, dlaczego – wszystko zniemczano, obojętnie, czy było to czysto polskie, jak Mokotów, czy też twory narosłe z czasem, jak Das tote Meer, martwe morze, jak określano pas gołej ziemi rozciągający się od wszechobecnego, polskiego lasu; mimo to nazwy dzielnic były polskie. To ulice, knajpy były nazywane czasem z niemiecka.
Pamiętam pewien obrazek, nierozerwalnie związany z Rojem. Rój – centralna dzielnica Warszawy nie była niczym. I była to prawda: Rój składał się zarówno ze slumsów, z bogatych kamienic, ogromnych wieżowców, posterunków Kombinatu, synagogi, kapliczek Otchłani, namiotów, sklepików, a to wszystko upchane w zawiłej spirali budowli, rumowiska, kolejnych budowli budowanych na ruinach poprzednich -
Był to jakiś zboczony staruch, niemal nagi, a w każdym razie na tyle ubrany, żeby maskować ciągłą podróż jego szponiastych dłoni w stronę krocza, a także by ukryć nieustającą kotłowaninę, która nieustannie bulgotała pod jego podbrzuszem. Obrzydlistwo: Kompletnie niezauważany przez Więziennych i Pajęczarzy, potrącany czasem przez czubki butów, opryskiwany śliną. Chyba oszalał wtedy; wyglądał groteskowo z nazolskim graffiti wyrosłym za jego pokrzywionymi plecami, z ubranymi na czarno łysolami z naszywkami SS, a także całej masy zbawicieli, Chrystusów, pedofilów, obłąkańców i narkomanów. Mimo to, staruch – niby Hiob – kompletnie nie przejmował się ani swoją nagością ani swoją nędzą.
Miał przed sobą rozłożone, o ile pamiętam, jakieś głupie rysunki, sprzed wojny chyba, chociaż niektóre rysował sam, nie omieszkając opatrzyć je odpowiednio swoim podpisem: Wujek Zap Tasz. To do nich walił konia. Wspominałem, że był obrzydliwy? Dziwne były te rysunki; niedokładne jakieś, postacie miały wielkie oczy i jeszcze większe głowy.
Było w nim coś z Warszału: Zwichnięte i bez smaku, za czym podążali wszyscy ludzie. Coś wulgarnego i nieprzyzwoicie głupiego, a jednak przyciągające masy. Była to jakaś anonimowość ulicznego artysty, byle jaka i niedorobiona; jeden z wielu, zdeptany przez system, skazany na kompletne zapomnienie, podwalina dla kolejnych artystów.
Taka była właśnie Warszawa: Anonimowa, pełna brudu i tańcząca w swojej rozmaitości, wśród tysięcznych kultów, modlitw, mantr.
Tak w paru słowach można streścić Warszawę – ułomnie i niedokładnie.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/testingchamber.png[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 18-05-2009 o 21:17.
Irrlicht jest offline  
Stary 20-05-2009, 14:32   #190
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Oufff! Znowu w łeb! Jeśli jacyś bogowie istnieli, to na pewno teraz pokazywali go sobie palcem, gadając coś o tym, że hełm to trzeba było sobie kupić! Całe szczęście, że bandaż był założony tak nieumiejętnie i tak grubo, dzięki temu Axel przeżył tę całą przygodę z supermutantem. Tylko co chwilę urywał mu się film, a głowa napierdalała tak, że nie słyszał swoich myśli. Ta idiotka na szczęście nie chciała mu zabrać broni, jednego z dwóch elementów, które sprawiły, że jeszcze dychał. Tylko co z tego, jak dychał ledwo-ledwo? Takie przynajmniej odnosił wrażenie.
-Kurwa mać, dobrze, że wyhodowałaś tylko jednego bobaska. Mam nadzieję, że bolało jak rodziłaś!
Wiedział, że tamten nie wyszedł tą samą drogą co zwykłe dzieci. Wyszczerzył się jednak do niej średnio przyjaźnie, próbując się podnieść. Po dwóch próbach się poddał, nawet powiedzenie do "trzech razy sztuka" tu by nie pomogło. No i ciekawe co z Malakiem. Gdy idiotka przestała się wreszcie drzeć, wskazał go jej.
-Ten dureń szedł za tobą od Neoberlina. I patrz jak skończył. Ilu jeszcze tak wykończyłaś? Na litość, kobieto, zacznij myśleć. Teraz chyba nikt już cię bronił nie będzie, co zrobisz? Schowasz się gdzieś? Ciekawe czy twój bobasek wszędzie wyczuje twój zapaszek. I ciekawe co zrobi, gdy cię dorwie.
Pokręcił głową prawie z politowaniem. Miał ochotę sobie pogadać, nawet jeśli od tego bardziej nachrzaniała go głowa. Zamilkł dopiero, gdy pojawiły się mury Warszawy. Wysokie skurwysyństwo!

Wysłuchał dość uważnie raportu przedstawionego przez pilota. Na dobrą sprawę to nie miał nawet pojęcia, gdzie dokładnie miał się dostać. Strata laptopa była dość poważnym ciosem, wiedza informatyczna to było w zasadzie wszystko, co umiał. Zastanawiał się dalej nad tym wszystkim, przyglądając się kolumnie pielgrzymów.
-Prawdę powiedziawszy broni i OHU nie mam ochoty się pozbywać. To wszystko co mi zostało, dzięki tobie.
Posłał Sarze kolejne spojrzenie, należące do tych nieprzyjemnych.
-Moglibyśmy wylądować gdzieś niedaleko tej chmary ludzi? Jest szansa, by udało się wmieszać w tłum, dowiedzieć co i jak. I uzyskać pomoc, łeb mnie napierdala. Gdybym miał dostęp do jakiegoś niezłego komputera, dowiedziałbym się więcej. Nie macie jakiegoś sprzętu?
Znów dotknął obandażowanego czerepu i jęknął cicho. Niech to szlag, jak on ma tu cokolwiek zrobić, gdy jest ranny, na dodatek musi zajmować się nieprzytomnym Malakiem?
-Ej, Connor. Nikt z nas w pojedynkę sobie nie poradzi. Znasz kogoś w mieście? Możemy sobie pomóc. Jeśli ty przestaniesz być kurwą a ja skurwielem.
Wyszczerzył się do niej. Potem zwrócił do żołdaka, który zadał pytanie.
-Szukaj miejsca do lądowania. Samolotem i tak się nigdzie nie dostaniemy. Jeśli to miasteczko pod Warszawą jest tu dość długo, możemy uzyskać sprzęt i pomoc w zamian za tego rupiecia, którym lecimy. Wszystko zależy od tego, kto do czego dąży. Ja chcę się tylko dostać za te mury. I sprawić, bym po drodze nie zdechł.
Spojrzał jeszcze na nieprzytomnego.
-I by on nie zdechł, chociaż to pojeb.
Wzruszył ramionami, czekając na tamtych. Pomoc tych ludzi by mu się przydała, ale nie zamierzał nalegać.
-Jestem Axel Heintz - zwracał się do ludzi, którzy go nie znali - I jestem tylko pierdolonym hakerem, którego życie ktoś od jakiegoś czasu wszyscy próbują skrócić
Splunął.
-Kurwa.
Dodał na wszelki wypadek.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172