Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2009, 11:49   #34
Sonadora
 
Sonadora's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemu
Powoli drużyna rozchodziła się. Po jakimś czasie w karczmie zostały tylko Astearia i Carmellia. Seraph i Tengir co prawda byli w pobliżu, nie było ich jednak w karczmie kiedy pojawiło się sześciu nowych gości. Mężczyźni byli uzbrojeni, ich twarze naznaczone były tak, że rozpoznać można było w nich wprawionych w bojach wojaków. Zajęli stoły naprzeciw dziewczyn, tak, że mogły im się dokładnie przyjrzeć. Jedni mieli na sobie skóry nabijane wielkimi ćwiekami, inni skórzane kurty czy kolczugi. Nosili przypięte do pasów miecze i buzdygany, mnóstwo sztyletów wystawało z najprzeróżniejszych skrytek. Jeden z nich, wyglądający na przywódcę podszedł do baru i złożył zamówienie. Od razu rzuciło się w oczy, że jest on dobrym znajomym Dagnal, powitała go z szerokim uśmiechem i zwróciła się do niego imieniem Kosef.

Chwilę później do karczmy wpadł uśmiechnięty jak zwykle Ferdi. Kiedy zauważył znajome szybko podszedł do ich stolika. Przywitał się i spojrzał w stronę pijącej i opowiadającej sprośne dowcipy kompanii niedawno przybyłych mężczyzn.
- Widzę, że Kosef znalazł sobie nowych przyjaciół. Ciekawe. – rzekł i ponownie spojrzał na Carmellię i Astearię. - Dobra, to gdzie reszta?
- Nie ma. Tutaj na miejscu powinien być jeszcze Tengir i Seraph, a reszta poszła na spacer. – rzekła mu w odpowiedzi Carmellia.
- Że co?! Przecież mówiłem, że po Was przyjdę! Na Yondallę, jeśli chcecie nam pomóc, to musicie się wszystkiego jak najszybciej dowiedzieć, a nikt wam lepiej tego nie wytłumaczy niż Gregor. – tu niziołek przerwał po czym ściszył głos i dodał – Z tego co usłyszałem, to faktycznie przyda się nam pomoc, ale mało kto o tym wie, żeby nie wzbudzać paniki. No nic, będziemy musieli iść do domu burmistrza w mniejszej liczbie. Najwyżej przekażecie reszcie to czego się dowiedzie, dobrze? Musimy być u niego za kwadrans...

***

Powoli nadchodził wieczór. Pozostała w karczmie część drużyny wraz z niziołkiem wyszła przed budynek. Carmellia spojrzała w stronę drzew, siedział tam na gałęzi Gwen - jej szkolony jastrząb. Kiedy ruszyli w stronę domu burmistrza zatrzepotał wielkimi skrzydłami, wzbił się w powietrze i poleciał za nimi.

Choć droga nie była długa dotarli mocno spóźnieni. Córka gospodarza pośpiesznie zaprowadziła ich do jego gabinetu, tropicielka nie miała więc zbyt dużo czasu na przyjrzenie się domostwu, jednak zdążyła zauważyć, że jest ono bardzo bogato urządzone. Po chwili dotarli do pokoju, w którym przyjął ich burmistrz.

Grigor Shemov od razu przeszedł do sedna sprawy. Opowiedział im historię druida i jego tajemniczej śmierci, powiedział czego od nich oczekuje i podał wysokość nagrody. Trochę podenerwowały go pytania Astearii, jednak wciąż chciał z nimi współpracować.
Carmellia zapatrzyła się na widok za oknem. Słuchała uważnie i patrząc w dal analizowała wszystko co usłyszała.

Nagle poderwała się z bogato rzeźbionego fotela, w którym siedziała. Panujący w miasteczku spokój zastąpił w jednej chwili strach i panika. Ludzie krzyczeli, próbowali uciekać, słychać było płacz kobiet i dzieci. Przez okno zobaczyła dwa jastrzębie nerwowo kołujące w powietrzu. Działo się zdecydowanie coś złego.

Będąca u burmistrza część drużyny zerwała się na nogi.
-Zostańcie w środku!- ryknął Tengir do burmistrza i Ferdinanda. Posłuchali. Reszta grupy rzuciła się do drzwi. Wypadli na zewnątrz w sam środek rozpętującego się właśnie piekła. Na osadę nacierało osiem gnolli oraz obrzydliwie wielki troll. Hienopodobne stwory naciągały cięciwy łuków, czekały na rozkaz idącego za nimi gnolla w wielobarwnym pióropuszu. Kiedy ryknął siedem strzał pofrunęło w kierunku Carmelli i jej towarzyszy. Ostry ból przeszył jej ucho, kiedy otarła je jedna ze strzał. Oberwał też Tengir, poważniej od dziewczyny; reszta była nietknięta. Tropicielka poczuła ciepłą strużkę spływającą jej po szyi. Gnoll dał jej posmakować krwi. Rozbudził w niej dziki zew. Błysnęły złowrogo ostrza kiedy wyciągnęła broń - miecz i sejmitar łowcy. Zaczynał się taniec ze śmiercią, myśliwego z ofiarą, do którego przez tyle lat była szkolona.

- Pokaż im co potrafisz, zrób użytek ze swojej mocy! – krzyknęła mijając Astearię. Wypatrzyła pierwszą ofiarę – stwora stojącego naprzeciw i zaszarżowała unosząc broń.
 
Sonadora jest offline