Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2009, 14:51   #35
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Szli spokojnym tempem Główną Drogą, obserwowani przez bardziej i mniej ufnych mieszkańców Południowych Dębów. Mago rozglądał się po ludziach, szukając ciepłych spojrzeń – i takie spojrzenia od niektórych otrzymał. Jego oczy się śmiały, kąciki ust uniosły się lekko. Ukradkiem wyjął z kieszeni srebrną monetę i zamknął ją w lewej dłoni. Podszedł spokojnym krokiem do młodego, ośmioletniego chłopca stojącego przy drodze. Przynajmniej nie musiał patrzyć w górę. Uśmiechnął się do niego, przekrzywił lekko głowę.
- Cześć - wyciągnął rękę. - Jak masz na imię? Ja jestem Mago, Mago Leatherleaf.
- Ja jestem Tomek. - powiedział chłopiec grzecznie.
- Ładne imię, wiesz? Podoba Ci się ono?
- Moje imie? Noooo, tak. - odpowiedział zdezorientowany.
- To podziękuj kiedyś mamie, że Cię tak nazwała - Mago wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Mieszkasz tu, prawda?
- Podziękuję - także wyszczerzył ząbki. – Tak, mieszkam tu od… od tylu - i pokazał osiem palców.
- No to już niedługo będziesz dorosły - zaśmiał się i poczochrał malca po blond włosach. - Znasz wszystkich w tym miasteczku?
- Wszystkich? Nie, ale znam Filipa.
- A kim jest Filip?
- Moim kolegą. Mieszka obok mnie – Tomek wskazał palcem stojący obok dom.
- Też jest taki duży jak Ty?
- Nie - powiedział dumnie chłopiec. - Jestem większy.
- A znasz ludzi większych od siebie? Na przykład panie pracujące w karczmie?
- Karczma? Nie mogę tam chodzić bo jestem za mały. Ale mama mi mówiła, że córka Pani Cedrem tam pracuje.
- A jak ma na imię ta córka?
- Katie.
- Ale nie znasz jej, prawda? A panią Cedrem znasz?
- Tak. Czasem jak jej przyniosłem jakieś ładne kwiaty to mi dawała świeżego chleba z miodem.
- A jakie to kwiaty nosiłeś? – spytał z zainteresowaniem.
- Takie… nooo… żółte! – radośnie odpowiedział Tomek, zadowolony w siebie.
Nizołek obrócił się i zobaczył, że jego towarzysze już się znaczne oddalili.
- Dzięki - wziął jego rękę i położył mu na dłoni wyjętą wcześniej monetę. - Masz, kup sobie coś dobrego.
I pobiegł za swoją grupą, zostawiając malca z rozdziawionymi ustami.

***

Położył się brzuchem na mostku, wyciągając rękę w stronę wody. Chlupanie wypłoszyło małe, srebrzyste rybki pływające przy podporach i pod wodą pojawiły się na chwilę błyszczące smugi uciekających żyjątek. Mago, niezrażony reakcją podwodnych stworzeń, dalej z uśmiechem mącił taflę wody, nucąc przy tym cicho pieśń pochwalną dla Sheeli Peryroyl. W tym czasie przyszedł Norbert, stary mieszkaniec miasteczka. Do akrobaty docierały jego słowa, ale zareagował na obecność staruszka dopiero po zakończonej pieśni. Odwrócił się do niego, odwzajemnił uśmiech i powiedział:
- Nie dziwię się tym codziennym spacerom. Powiedzieć, że tu jest pięknie byłoby obelgą dla tego miejsca – spojrzał ponad głową Norberta na niedaleki las. – Zazdroszczę wam takiego miejsca. Nie wszędzie można naprawdę odpocząć i podziwiać zaskakującą równowagę pomiędzy cywilizacją a dzikością.
Umilkł jednak, nie chcąc wtrącać się zbytnio w rozmowę pomiędzy Babcią Danusią i wdowcem. Czasem, rzecz jasna, coś powiedział od siebie, ale głównie słuchał. Niesamowite. W jaki sposób spokój może istnieć w takiej harmonii z niedalekim… W tym momencie ciszę rozdarł krzyk od strony bram. Zgiełkiem bitwy?! – pomyślał zaskoczony i zerwał się na równe nogi. W biegu wyjął zza pasa dwa sztylety. Pomimo krótkich nóg i niskiego wzrostu biegł ramię w ramię z pozostałymi. Gdy przebiegli mniejszą bramę, im oczom ukazała się przyczyna zgiełku. Brzydkie, śmierdzące, hienopodobne…
- Gnolle? – zapytał zdziwiony. Jakby w odpowiedzi na jego pytanie spostrzegła ich jedna bojówka i ruszyła w ich stronę. Biegiem ruszyły hieny, a za nimi gnolle.
- Prawe bydlę moje! – krzyknął i ruszył szarżą na najbliższą hienę. Wykrzyczał krótkie, niezrozumiałe słowo, a jego sztylet trzymany w prawej ręce zalśnił od drobnych wyładowań elektrycznych. Wiatr szumiał mu w uszach, zagłuszając wykrzykiwane przez jego własne usta imię Arvoreena, niziołczego boga wojny.
 
Aveane jest offline