Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2009, 18:41   #222
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Ogniwo

Mario stał bezczynnie nie potrafiąc wydobyć z siebie ani jednego słowa. Trudno zresztą mu się dziwić, sytuacja w jakieś się znalazł nie była ani krzty normalna. Co gorsza nie było z niej żadnego wyjścia pozostawała tylko śmierć. Bolesna śmierć.

Może dlatego też milczał ?

Zamknął oczy i czekał na nieuchronne dojście do zera mechanizmu odliczającego czas do wybuchu. Licznik coraz szybciej zbliżał się do granicznej wartości zostało już tylko trzydzieści sekund do śmierci.

Bezradność, strach, panika, to właśnie czuły osoby, które miały zamiar mu pomóc. Osoby, które podobno miały chronić ludzi znajdujących się w tej krainie. Nikt ich nie uprzedził, iż tak na prawdę ochraniać będą samych siebie.

Trudno się chyba dziwić Michałowi i Juliette, że zaniemogli prawda ?

A to był dopiero początek.

Ziemia na której stały wampiry wraz z Rzeźbiarzem zatrzęsła się. Mario upadł na zaśnieżoną glebę, przynajmniej do tej pory wszyscy uznawali grunt pod swoimi nogami za glebę. Podczas gdy reszta wysłanników Sali Luster próbowała złapać równowagę, balansując chaotycznie ramionami na boki. Świat dookoła nich zawirował, niczym na przejażdżce kolejką górską. Cała czwórka wampirów znalazła się na gigantycznej wysokości. Aż dziw, że potrafili oddychać mijając obłoki chmur. Nigdzie koło nich nie było Mario. Musiał ześlizgnąć się podczas niewyobrażalnie szybkiego wzniesienia się istoty na której stali. Krajobraz dookoła wampirów zmieniał się z każdą mijającą sekundą, zaśnieżony las migiem przeszedł w bezdroża pustyni.

Nikt chyba nie przewidział tego co się stanie w dniu, w którym uznają swego towarzysza za zmarłego. Straciwszy go z oczu pozbyli się bomby jaka mogła wybuchnąć w każdej chwili, pozbyli się problemu, pozbyli się człowieka.

Mija z Lorencem cały czas z otwartymi ze zdumienia ustami wpatrywali się w ogromne długachne cielsko na jakim stali cały czas.

Czemu ja go wcześniej nie zauważyłem ? Zganił się w myślach Lorence.

- To nie może być prawda ! - Krzyknęła zdezorientowana Mija. Także doskonale zdawała sobie sprawę z tego na czym stoją i dokąd zmierza ta istota.

- Mija musimy być bardzo ostrożni, nawet nie myśl o tym o czym pewnie już teraz zastanawiasz się intensywnie. Nie pozwalam !

- Ale Lorence, przecież to Flafuś ! - Odpowiedziała zmartwiona kobieta.

Przed jaskinią

Bezwładne ciało Aleksandry spoczęło na ramionach Reya. Po raz pierwszy od czasu poznania dziewczyny z jego snów, mężczyzna stracił z nią kontakt. Nie czuł nic, ani bólu jaki doznawało teraz jej ciało, ani myśli które teraz falami nachodziły ją w Sali Luster. Połączenie jakie łączyło te dwie osoby zanikło.

Reynold nie mógł pohamować wściekłości jaką teraz odczuwał. W Thagorcie nie liczyła się moralność, człowieczeństwo. Ludzie, którzy stali tuż obok niego nie mieli zamiaru brać jeńców. Gdy jeden z marines zorientował się, że kogoś trafił i ponownie szykował się do oddania strzału Reynold nie wytrzymał.

Nastała przeraźliwa cisza.

Ciało matematyka zaiskrzyło wbrew wszelkiej logice pokrył się cały drobnymi impulsami elektrycznymi, które opanowały każdy najmniejszy skrawek jego ciała.

Nikt z was nie wystrzeli już żadnego pocisku, jeśli ja tak nie zechcę.

Marines stali bez ruchu wpatrując się w miejsce w którym na rękach Reya umierała dziewczyna z którą do niedawna związany był najbliżej w tym miejscu.

- Powiedz czego od nas oczekujesz.

Jeden z marines odezwał się niczym marionetka. Patrzył mglistymi oczami w kierunku Reynolda.

Sala Luster

Aleksandra znalazła się w miejscu z którego już nie było powrotu. Miejscu z którego tylko jej spryt mógł pomóc jej przeżyć. Dookoła niej znajdywały się wielkie kryształowe lustra. Miejsce w którym właśnie przebywała skojarzyło się jej od razu z salą wykładową. W każdym lustrze przedziwne odbicie zagadywało Aleksandrę, każde było inne. W jednym z luster dostrzegła ciało bez kończyn wypełnione umalowanymi czerwonymi ustami uśmiechało się dumnie. Każda wypowiadana przez istotę sylaba brzmiała nienaturalnie dźwięcznie. Niczym wyśpiewywana równym taktem.

- Ogniwo jest coraz mocniejsze, nawet nieświadomie sprowadził do nas ciebie.

Karzeł noszący śmieszną czapkę błazna śmiał się do rozpuchu wykrzykując kolejne zdanie.

- To zabawne, ciekawe czy jest tego świadomy.

Stara zgarbiona kobieta cichutkim głosem odpowiedziała.

- Pewnie nie, tak samo jak ona nie jest świadoma, jak bardzo on ją manipuluje.

Wszystkie lustrzane odbicia powiedziały jednogłośnie.

- Jesteś ?

Ostatnie odezwało się lustro przedstawiające Reynolda.
- No właśnie Aleksandro, czy jesteś tego świadoma ?

Jaskinie

- Śmierdzicie jak zgraja zdechłych mamutów.

Ni to ryk, ni to charczenie rozchodziło się dookoła Mike i Dominique. Ktoś najwidoczniej blisko nich obserwował ich czujnie, komentując przy tym ich stan fizyczny.

- To, że oni nie żyją nie znaczy, że są niegodni miłości Idvy. Nie oczekuj ode mnie nienawiści na martwych córkach i synach mej matki, na mych braciach. Co ? Chcesz śmierci żywych ? Oni ? Czy to ich mam zabić ?

Mamrotała istota, a jej głos echem rozchodził się po całej sali.

- Nie pragnę krwi, nie pragnę mięsa. Chcę jedynie odpocząć, tak bardzo odpocząć. Nie pragnę krwi.

Mike od razu skojarzył mamrotanie istoty z niedawnym incydentem ze smokiem. Coś zmuszało istoty w Thagorcie do bratobójczej walki. Może teraz udałoby mu się dowiedzieć coś więcej ? Wystarczyło wejść do umysłu miotającej się w sobie istoty. Wystarczyło użyć daru.

***

Tyburcjusz cudem wskoczył na skałę. Podnosząc się na zranionej ręce wszedł resztkami sił na głaz. Na całe szczęście udało mu się pozbyć robaków, które teraz bezmyślnie spadały wgłąb jaskini. Mężczyzna był bezpieczny. Nie był w stanie jednak wydostać się na zewnątrz przy pomocy liany. Jego ręka nie była sprawna.

Za nim znajdował się długi ciemny, korytarz. Ojciec jeden wie co też się może za nim kryć ?


* Vivi i TD jesteście na Flafusiu, istocie ogromnej, wielkiej i piekielnie długiej.
* Mario ześlizgnął się kiedy istota podnosiła się do góry, nie wiecie czy przeżył.
* Ruda zapraszam do rozmowy z Salą Luster.
* Glyph od tej pory możesz używać daru Rudej jakby był twoim własnym. Używając go masz swoje statystyki. Więc ciut bardziej jest on stabilny.
* Oficjalnie wątki kawcia, glypha, Howga przejmuje Lili. Z każdym postem będzie miała coraz więcej pikanterii graczowej.
* Oficjalnie też zmieniam przeznaczenie pkt dla Reya, jeśli on przekroczy limit wtedy coś złego Aleksandra będzie mogła zrobić postaci Reynolda. Jest jak zwykle czyli jeśli aktywujesz dar rudej, ale już w swoim ciele płacisz 3k10. Myśli 1k10. Po przekroczeniu limitu ruda dostanie prezenciki.
* W wątku Jaskini proszę o zachowanie następującej kolejności postowania Rewan, potem Lhianann bądź JW. W zależności jak potoczy się akcja z Rewanem
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline