Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2009, 20:40   #17
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Ku uciesze skrzata w końcu posypały się pytania. Najpierw postanowił odpowiedzieć drzewcowi

Nie mam liny dzewko, ciensko mi nosić moje zecy a co dopielo niepocebne pieldoły. Jak bedzie nam tseba snurka to sie bendzie sukać. A w wulkanie mamy znaleść łuśke śmoka... s tego co mi wiadomo to tam dawno lawy nie było ale psysionc nie moge... - po czym odwrócił się w stronę kolejnej osoby.

Była to anielica. Norm wysłuchał pytania i ponownie zabrał głos nieco zniesmaczony pytaniem

Sefuńcio nie stał się tym cym się stał... on był tym od pocontku istnienia... jesce zanim ten świat powstał sefuńcio juz podluzował po wsechświatach i wsystkich planach istnienia. Sefuńcio na pewno spełni wase zycenia... on dotsymuje słowa...

Gadanie nieco zmęczyło Norma jednak musiał odpowiedzieć wszystkim. Usiadł na podłodze i skierował swoje słowa ku rusałce

Wybaccie ale takie gadanie stlasnie menconce jest. I to jest doble pytanie. Gdzie ten magicny raj...s tym zadaniem na pocontek wam sie udało bo jest on niedaleko... jeśli wylusymy juz to bendziemy tam jutlo... nastempnie najblizej jest wioska kazełków ale o tym pogadamy jak bendziemy mieli piólko... i tylko tacy jak wy mozecie mu pomóc... gdyby nie to to by was tu nie wzywał...

Po rusałce odezwał się Anioł. Norma rozbolała już głowa. Duże uszy doskonale odbierały dźwięki a nie były przyzwyczajone do takiego gwaru. Zazwyczaj był samotnikiem a tutaj nie dość że tyle osób to jeszcze wszyscy mówią... cały czas się coś dzieje... z jednej skrajności w drugą... najpierw milczą teraz zaś jeden po drugim gadają... na dodatek te anioły nieco go irytowały... obrażały w pewnym sensie jego pana, któremu był wiernie oddany...

A cymze jest twój bóg? Ilu jest na tym świecie bogów... plaktycznie kazda lasa ma swojego... w kazdej lasie jest wiele odłamów któle maja swoich... są lasy któle w zadnego boga nie wiezom... tak wienc jak mozesz mówić ze twój bóg nadał coś sefuńciowi?... Sefuńcio jest istotom spoza tego planu cy świata... nawet jesli nie jest potenzniejsy od twojego boga to jest poza jego władaniem... zlestom jak juz wceśniej mówiłem jak ocenic cym włada dany bóg jak kazdy wiezy w innego?... Twoja wiala baldzo oglanica twoją wiedzę aniele... powinieneś pomyśleć nad postudiowaniem ksiąg takze spoza twoich religijnych księgozbiolów...

Przerwał mu mężczyzna który przed chwilą wybiegł z chatki... wszedł z powrotem tym razem z rozkrwawioną twarzą

"Wiedziałem... sefuńcio pewnie i to psewidział... musicie ukońcyć to zadanie..." - pomyślał skrzat przyglądając się sytuacji. Gdy ucichło Norm wstał w podłogi otrzepał z kurzu swoje ubranko, wziął od Gerharta jeden z owoców, po czym stwierdzając że jest całkiem niezły zjadł i poszedł do drzwi. Kilka razy podskoczył niezdarnie aby dosięgnąć klamki, a gdy to się udało otworzył je i zawołał

Dobla nie ma co tlacić casu... lusajmy... im szybciej wyjdziemy tym sybciej dotsemy... na zmiane poly dnia nie ma co cekać bo w lesie i tak jest ciemno... jeśli cłowiek nie jest w stanie iść cy mógłbyś go dzewcu ponieść?... widziałem ze nie sprawia ci problemu jego cienzar... dobla... komu w dlogę temu ozeski...

.............................

Podróż była długa i nieprzyjemna... korzenie jakby same podkładały się pod nogi a gałęzie niemiłosiernie rozdawały razy po ciałach podróżujących. Wszędzie panowała niemiłosierna ciemność... gęste korony nie przepuszczały ani promienia słońca... dopiero gdy Norm zaczął cicho mówić coś pod nosem przed nimi pojawiło się małe światełko oświetlające niewielki obszar terenu... w słowach skrzata dało się zrozumieć jakby rozmawiał z "sefuńciem"... droga przez las była męcząca i monotonna wszędzie tylko ciemność i oświetlone słabym światłem korzenie i gałęzie... Norm szedł jak ofiara nieustannie się przewracając i obijając ale nie chciał zgodzić się na żaden postój gdyż jak twierdził w tym lesie kto zaśnie już nigdy się nie obudzi... nie chciał jednak powiedzieć dlaczego...

Po długim okresie czasu... który ocenić można było tylko po tysiącach miniętych drzew, spośród liści zaczęło lekko przebijać się światło słoneczne... las przerzedzał się powoli aż w końcu całkowicie ustąpił rozległym łąkom... słońce niedawno wstało znad widnokręgu co niezmiernie ucieszyło małego przewodnika... nikt nie wiedział skąd skrzat znał drogę w takim miejscu jak ten las jednak po jego minie można było stwierdzić że wyszli w odpowiednim miejscu. Jeszcze kawałek drogi przebyli aby ujrzeć wielkie jezioro z przeźroczyście niebieską wodą... w jej toni wesoło skakały ryby a przy brzegach można było dostrzec pojące się zwierzęta... cała okolica aż tętniła życiem... Norm podbiegł do brzegu, przepędził znajdujące się tam stado ptaków po czym zawołał do reszty

Chodźcie tutaj... w końcu mozemy odpocońć... psed nami jesce kawałek drogi ale tutaj jest idealne miejsce zeby odsapnońć...

Po czym wyjął z torby sucharka i zaczął szybko go gryźć przednimi zębami co komicznie wyglądało... wsunąwszy całego podszedł do jeziora i nabrał wody do butelki z której od razu pociągnął łyka

Gdy wszyscy byli gotowi do drogi wyruszyli dalej... podróż była jednak o wiele przyjemniejsza... nie mierzyli się już z korzeniami a z miękką trawą uginającą się pod ich stopami(o ile można nazwać tak kończyny enta)... bogata fauna jak i flora, w postaci kolorowych kwiatów, umilała podróż... bogactwo barw, kształtów i życia mogło świadczyć o tym że byli coraz bliżej...

W końcu dotarli... widzieli przed sobą mur stworzony z drzew i krzewów... nigdzie jednak nie widać było bramy... obeszli go dookoła co również chwilę zajęło jednak ku zdziwieniu uchatego nigdzie nie było wejścia... stanął zastanawiając się nad czymś po czym ruszył na krzaki... w momencie wciągnęły go do środka po czym jak z procy wystrzeliły kilkanaście metrów do tyłu... nad mur wzbił się wtedy kolorowy ptak po czym ludzkim głosem zawołał do reszty drużyny

Próbujecie wejść do magicznego gaju... tylko osoby bystre i o czystym sercu mają wstęp wejścia tutaj... aby udowodnić pierwszą cechę będziecie musieli odpowiedzieć na moją zagadkę... jeśli wam się to nie uda nie dostaniecie się do środka... brzmi ona tak

"Wiele to barw, potrafi przybierać
Porządni mają problem, gdy to muszą zbierać
Jego życie krótkie, z porą roku powiązane
Ale daje coś, do życia wymagane"

Macie czas... nie musicie się spieszyć... gdy będziecie znać odpowiedź zawołajcie mnie... jednak zastanówcie się nim to zrobicie bo możecie nie mieć kolejnej szansy...
 

Ostatnio edytowane przez Radioaktywny : 10-05-2009 o 21:29.
Radioaktywny jest offline