Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2009, 11:51   #11
 
Demon Lord's Avatar
 
Reputacja: 1 Demon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodzeDemon Lord jest na bardzo dobrej drodze
Leizar siedział zamyślony patrząc na Arline, widział w niej coś wspólnego z nim, przez całe swoje ziemskie życie nie spotkał żadnego upadłego anioła, nie wiedział jak takiego rozpoznać, jednak to samo rzuca się w oczy, samo uczucie mówi wszystko.
Od zamyślenia oderwał go pojedynek enta z jednym z leśnych stworzeń. Leizar nie zareagował, wiedział że takie zachowanie to normalny odruch, że jak wilk zjada zająca, tak ent broni się przed wiewiórką. Bóg pomyślał o wszystkim, wszystko między sobą współpracuje, zwierzęta, ludzie...i wszystko podąża w jednym kierunku...w stronę śmierci. Teolog westchnął, on umrzeć nie może...wieczne życie na ziemi, życie o które próbują tak walczyć różne istoty, wcale nie jest nagrodą a karą. Prawdziwe życie zaczyna się dopiero po śmierci. Leizar rozumiał cierpienie pana tego domu. Nieśmiertelność to kara...w takim razie Bóg musiał ukarać tą istotę z jakiegoś powodu.
Leizar wstał i zaczął mówić, najpierw uśmiechnął się w stronę "siostry". Dostrzegł że i ona odkryła kim on jest.
-Witaj siostro - Powiedział, po czym odwrócił się w stronę skrzata.
-Skrzacie....jak dobrze zrozumiałem twój Pan jest nieśmiertelny, ja także należę do tej wąskiej grupy, i także nie mogę umrzeć, jednakże nieśmiertelność to nie nagroda !!-powiedział podniośle
-Bo głębszym zastanowieniu , dochodzę do wniosku że twój pan czymś zawinił, nieśmiertelność na tym świecie to kara nadana od Boga, nie istnieją istoty naturalnie nieśmiertelne, w takim razie pytam, czym twój Pan zawinił że został ukarany, bez odpowiedzi na to pytanie nie mam zamiaru wam pomagać. Po czym usiadł uśmiechając się.
 

Ostatnio edytowane przez Demon Lord : 05-05-2009 o 15:04.
Demon Lord jest offline  
Stary 10-05-2009, 00:37   #12
 
brutus4711's Avatar
 
Reputacja: 1 brutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodze
Do chaty wkroczył mężczyzna średniego wzrostu o dość dobrej postawie i muskulaturze. Odziany był w białą lnianą koszulę, czarne skórzane buty i spodnie które na dodatek podtrzymuje czarny pas. Na jego prawym boku wisiała bardzo duża skórzana torba przewieszona przez lewe ramie. Gerhart był przystojnym mężczyzną. Głowę pokrywały jasnobrązowe włosy sięgające mu do ramion, silne i zadbane, ułożone w stylową fryzurę. Nad kilkoma kosmykami leżącymi na czole siedział kapelusz z szerokim rondlem o barwie identycznej ze spodniami z zatkniętym za nim śnieżnobiałym piórkiem. Na policzkach mężczyzny jest trzydniowy zarost który dodatkowo dodaje mu klasy i seksapilu, przynajmniej w jego mniemaniu.

Ciekawe, że to drzewo tak zabawnie wrosło w okno tego domu - mruknął pod nosem oglądając się wciąż za drzwi po czym odwrócił się kierując wzrok w stronę izby. Widział dwie kobiety, dziecko i mężczyznę. Zdjął kapelusz. Dostojnym krokiem podszedł do stojącej najbliżej Rusałki. Ujął ją za prawą rękę trochę zaskoczoną. Ukłonił się głęboko i pocałował wierzch dłoni. To samo uczynił drugiej kobiecie. Dziecko przyjacielsko potargał po włosach, ale jak zauważył niezbyt to mu się spodobało. Na koniec Podszedł do siedzącego na kanapie mężczyzny. Pochylił głowę w geście pełnym szacunku i uścisnął mu dłoń po czym dumnie i bezceremonialnie rozsiadł się na sofie kładąc torbę pod nogami na podłodze w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Z kominka buchnął ogień. Gerhart się wzdrygnął...

Witaj. Wiedziałem że zdecydujesz się przyjść.

Psiakrew! - wykrzyknął usłyszawszy głos wydobywający się z płomieni. - Stanowczo za dużo dodałem Maroziela do wywaru - mruknął. - Proszę o wybaczenie moim manierom ale zdawało mi się, że usłyszałem głos...

-Przyjaciele. Niezmierniem rad z waszego przybycia. Zdaję sobie sprawę że wszystkich was zaprząta myśl...

Gerhartowi podskoczyło ciśnienie, a krew odpłynęła z twarzy... - "Wybitnie przesadziłem z ziołami - pomyślał, a serce podskoczyło mu do gardła. Całemu wydarzeniu przyglądał się przerażonym wzrokiem łudząc, że objawy przedawkowania wkrótce ustaną. Jeszcze gorzej podziałała na niego świadomość faktu, że do chaty wkroczył gnom... A raczej wpadł. Uśmiechnął się w myślach, ale wąskie usta odmawiały posłuszeństwa w stu procentach.

Wysłuchawszy przemowy Ognia i skrzata Gerhart przyłożył dłoń do piersi. Serce omal mu nie rozsadziło żeber. Starał się oddychać głęboko, tak jak go uczono na uniwersytecie. Z równymi odstępami i w odpowiednim tempie.

Po chwili zabrał głos Drzewiec. Gerhart odwrócił się z przerażeniem do okna z którego dobiegał głos. Twarz jeszcze bardziej mu pobladła kiedy Ent gałęziami zrobił herbatę. Oddech utkwił mu w płucach. Praktycznie zaczął się dusić. Z ust dało się dosłyszeć cichy jęk. Błyskawicznie chwycił torbę leżącą na podłodze i włożył ją sobie z trudem na kolana. Z powodu gabarytów torby ruchy jakie przy niej wykonywał były nienaturalnie długie i ciężkie. Odpiął sprzączkę, zrzucił przykrywającą wierch płachtę i zaczął gorączkowo w niej grzebać. Do uszu zebranych postaci dotarł dźwięk stukającego się o siebie szkła. Gerhart wyrwał rękę z wnętrza torby ściskając w dłoni niewielki, okołu dwu i pół calowy flakonik z przezroczystego, bezbarwnego szkła zakorkowany z jarzącym się na zielono płynem. Szybkim ruchem odkorkował buteleczkę i wlał sobie całą jej zawartość do ust. Zebrane osoby zaczęły się przedstawiać.

Po wysłuchaniu przemów Gerhart wreszcie zaczął głęboko oddychać, a jego twarz nabrała znów lekko brązowego odcienia zdrowej opalenizny.

Zerwał się na równe nogi przewieszając pzez ramię torbę.

-Nie to jakieś brednie... gadający ogień, głupi skrzat, wielkie drzewo, niby anioł, małe dziecko... co wy sobie jaja ze mnie robicie?... ale ja nie dam się nabrać... nie zrobię z siebie pośmiewiska... chcecie to się bawcie... ja wracam...

Mimo, że odchodząc do drzwi zachowywał się naturalnie i dumnie, Gerhart wciąż odczuwał strach. Gdy tylko drewniane drzwi chaty się za nim zatrzasnęły ruszył z całą możliwą szybkością biegiem wprost do ciemności lasu nocą. Biegł tak dobre dwie minuty czując jak adrenalina wciąż napędza jego mięśnie.

Nagle jakiś korzeń zaplątał mu się pod nogi i mężczyzna runął przodem na ziemie rozbijając sobie nos. Jęknął z bólu. Podniósł się na klęczki i chwycił cieknący krwią nos. Łzy mu popłynęły z oczu - "Ależ ze mnie głupiec - pomyślał oglądając światełko skrzące się w oddali, domek w którym siedział przerażony jeszcze chwilę temu. Ponownie sięgnął do torby wyciągnął chustę, którą przyłożył do krwawiącego nosa oraz kolejną buteleczkę. W tym flakonie znajdował się zupełnie przezroczysty płyn przypominający najzwyklejszą wodę. Gerhart odkorkował buteleczkę i wypił zawartość.
Ciecz zapaliła go w język i gardło. Odkaszlnął po czym wstał, podniósł torbę i ruszył w stronę chatki. Kiedy był nie więcej niż dwadzieścia kroków od drzwi zaczął odczuwać zawroty głowy, a jego percepcja i tak uszkodzona szokiem po upadku przestała praktycznie działać. Mężczyzna zaczął zataczać kręgi z trudem utrzymując równowagę, gdyż ciężka torba potęgowała możliwość bolesnego upadku. Spojrzał na wciąż dzierżoną w dłoni buteleczkę - "Wywar z Kozinogów" - Psiakrew. Nie ten flakon... - powiedział po czym wyrzucił butelkę w pobliskie krzaki.
Udało mu się na chwiejnych nogach dojść do drzwi. Popchnął je całym ciężarem swojego ciała.
Wszedł do izby chwiejnym, krokiem stukając okutymi obcasami. Stanął prosto. Czuł na sobie zadziwiony wzrok postaci znajdujących się w pokoju...i poza nim.

Najmocniej was przepraszam za moje maniery - Powiedział, a następnie runął na ziemie do przodu całkowicie już roztrzaskując nos. Poczuł ciepło którą promieniowała krew dotykająca skóry na prawej kości policzkowej leżącej na drewnianej podłodze. - "No to za niezłego wariata mnie teraz mają". To ostatnia myśl jaka mu przyszła do głowy. Potem już tylko widział ciemność, a trzask ognia wydobywający się kominka cichł coraz bardziej.
Stracił przytomność...
 
__________________
Przybyłem...
Zobaczyłem...
Napisałem...

Ostatnio edytowane przez brutus4711 : 10-05-2009 o 00:51.
brutus4711 jest offline  
Stary 10-05-2009, 08:17   #13
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Ent widział całą scenę i zaczął się zastanawiać. Dlaczego oni muszą tak biegać we wszystkich kierunkach? To dziecko jest takie dziwne bo w ogóle się nie boi... Ten mężczyzna był na prawdę dziwny... To-Durne-Drzewo-Mnie-Atakuje wyciągnął gałęzie bliżej tego jegomościa i podniósł go bez żadnego wysiłku, chwytając za nogę. Krew Gerhart spływała teraz na ziemię brudząc mu włosy, zalewając oczy... Ent oparł go delikatnie o ścianę i postawił koło niego kubek z herbatą. "Ehhh... Biedna istota, nie ma siekiery a i tak krwawi, tak jak kiedyś tamci z siekierami, którzy uciekali im też po jakimś czasie leciała krew z twarzy, szczególnie gdy próbowali schować się w ziemi albo w drzewie z dużą prędkością." Ent uznał, ze każda istota która ma dwie nogi, dwie ręce i jest mała, posiada niecałe dwa metry gdy się boi w jakimś celu spuszcza sobie krew z nosa. "Pewnie ichni system obronny przed niebezpieczeństwem...".
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 10-05-2009, 12:46   #14
 
brutus4711's Avatar
 
Reputacja: 1 brutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodze
Stracił przytomność...
...ale tylko na chwilę. Ocknął się oparty o ścianę tej magicznej chaty. Poczuł, że pochwa sztyletu zawieszonego po lewej stronie pasa boleśnie wżyna mu się pośladek. Podparł się na rękach z trudem i wyciągnął długi sztylet spod rzyci wyraźnie odetchnąwszy z ulgą. Chwycił nóż oburącz, wyciągnął z pochwy i począł się mu przyglądać. Ostrze wykonane było z idealnie gładkiej i wspaniale obrobionej stali, którą rzemieślnik w dodatku pokrył cienką warstwą srebra nadając mu cieszący oczy połysk. W rękojeść zrobioną ze stopu złota oprawiony był kamień szlachetny. Całkowicie niebieski, ciemnoniebieski, a nawet granatowy, wielkości paznokcia palca serdecznego nie przypominał barwą ani szlifem żadnego ze znanych zwykłym zjadaczom chleba kamienia ozdobnego. Złota rękojeść nie kipiała od ozdób. Przy końcu gardy z jednej strony widniał wyrzeźbiony pysk smoka, a z drugiej konia. Przy końcu rękojeści wtopione były trzy runy z miedzi. Pochwa sztyletu była niemniej piękna i wspaniale wykonana co on sam. Drewniane, lakierowane boki błyszczały odbijając płomienie z kominka. Drzewo było pomalowane przez elitarnych rzemieślników-malarzy. Ciemnobrązowa farba pod lakierem imitowała słoje drzewa które zaplatając się i łamiąc tworzą kształt walczących ze sobą smoka i konia. Koń na tylnych nogach zdaje się, że rży, a smok posłał ku niemu wiązkę ognia.

Spoglądał na sztylet przez kilka sekund po czym wsadził do swojej torby o dziwo wciąż uparcie zawieszonej na lewym ramieniu tkwiącej na prawym boku.
Przypomniał sobie, że przed kilkoma minutami rozbił nos. Bardzo szybko dotknął miejsca gdzie owy powinien się znajdować. Zasyczał z bólu, a z oczu ponownie poleciały mu łzy, tym razem więcej. Gerhart zaczął wertować w torbie a poszukiwaniu lustra, ale zaniechał tej czynności gdyż jest jeszcze zbyt słaby na oglądanie odbicia własnej facjaty. A nóż z szoku znów by zemdlał...

Zwrócił się do znajdujących się przed nim postaci i Drzewca po prawej stronie w oknie. Przyłożył zakrwawioną chustę do twarzy.
"Czas się przedstawić" - pomyślał i podjął próbę podniesienia się na nogi, ale te odmówiły mu posłuszeństwa. Tylko opadł bezsilnie na drewnianą posadzkę.
Wi...wi...witajcie - zająknął, a kącików ust zaczęła cieknąć po woli bardzo rzadka ślina, która potem z chlustem rozbijała się o podłogę - "Szlag... Zapomniałem o skutkach ubocznych mikstury. Nadwrażliwość ślinianek - pomyślał i zrobił zrezygnowaną minę.
Chustę przystawioną do nosa przyłożył do ust po czym zaczął mówić.
Jeszcze raz najmocniej przepraszam za moje maniery - zaczął, a chustka momentalnie zrobiła się mokra - Nazywam się Gerhart Bishof, jestem medykiem i zielarzem jak pewnie zdążyliście już zauważyć. Chociaż niektórzy nazywają mnie alchemikiem ja wolę określenie zielarz. - Zauważył metalowy kubeczek z lekko zbrązowiałą cieczą na której powierzchni pływało kilka listków. Wziął łyk dębowej herbatki. Poczuł słodki smak i aromat świeżego drewna który tak uwielbiał w młodości. Ślinotok ustał, a chustka stała się niepotrzebna. - Dziękuję ci... Drzewcu. Wspaniały i pyszny napój - szybko rozprawił się z resztą herbaty, która coraz bardziej mu smakowała. Był spragniony...i głodny. Dopiero teraz to poczuł. Wyciągnął z torby skórzany sztywny bukłak i począł pić wodę. - Ktoś ma ochotę? - podniósł pojemnik z zakrwawionym ustnikiem. Ponownie zaczął wertować torbę i wyciągnął zawiniątko z pergaminu obwiązane sznurkiem. Rozwiązał, a oczom zebranych ukazały się leżące jedna na drugiej białe kuleczki wielkości gałki ocznej - To jest Amarakini - włożył jedno do ust, na twarzy momentalnie pojawił się rozkoszny uśmiech. - Egzotyczny, bardzo pożywny owoc z dalekiej północy Realis. Z resztą bardzo smaczny. Proszę, częstujcie się, zwłaszcza ty, Encie. Muszę się jakoś zrewanżować na herbatę, miły nastrój...i za to, że jeszcze nie zaczęliście mnie otwarcie traktować jak wariata - uśmiechnął się życzliwie.
Rozwiązany pergamin położył na podłodze bo do stołu nie był w stanie dotrzeć.
Mógłby ktoś położyć je na stole?
Gerhart wdrapał się na stojący obok niego stołek i zasiadł. Pociągnął jeszcze jeden łyk z bukłaka i zaczął mówić - No cóż... nie przywykłem do oglądania żywych drzew. Słyszałem o waszej rasie tylko w bajkach i balladach - powiedział nagle do Enta - Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie w związku z tym przerażeniem i utratą tchu - Mężczyzna się zaśmiał. - Ale jedno mnie dręczy - spojrzał na tańczące w kominku płomienie i przełknął gulę stojącą mu w gardle - "Raz kozie śmierć. Najwyżej mnie wezmą na niespełna rozumu - Czy ten ogień...czarodziej naprawdę coś do nas mówił... - niepewnie zapytał zebranych, a po otrzymaniu potwierdzających gestów odetchnął z ulgą - Ufff... Już myślałem, że zwariowałem - wcisnął sobie do ust kolejne Amarakini, których kilka pozostawił sobie w dłoniach. W końcu nie mógł się ruszać ze stołka. - Śmiało, częstujcie się. Mam tego od cho... Ekhm. Bardzo dużo. Co się dzieje z moimi manierami - zaśmiał się. Zaczął skubać piórko kapelusza podniesionego z ziemi. Słuchał co inni mają do powiedzenia jednocześnie sam jedząc owoce.
 
__________________
Przybyłem...
Zobaczyłem...
Napisałem...

Ostatnio edytowane przez brutus4711 : 10-05-2009 o 13:20. Powód: Ciąg dalszy posta
brutus4711 jest offline  
Stary 10-05-2009, 13:00   #15
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Arlina ze współczuciem przyglądała się wewnętrznej walce człowieka. Widocznie to wszystko skołowało go do tego stopnia, że nie wiedział, co się dzieje. Nie dziwiło ją to, sama pamiętała swoje początkowe zagubienie gdy pojawiła się na ziemi. Gdyby Brent jej nie znalazł jej przyszłość na ziemi stałaby zapewne pod znakiem zapytania. Anielica westchnęła ciężko spoglądając ze współczuciem na człowieka. Gdy ten stracił przytomność chciała do niego podbiec, jednak on ocknął się nim zdążyła zareagować. „Muszę poćwiczyć swój refleks” uśmiechnęła się do swoich myśli. Wysłuchała zielarza z ciepłym uśmiechem, pełnym zrozumienia.
Gdy zobaczyła zakrwawiony ustnik spojrzała na zielarza z lekkim niepokojem.
- Jeśli można spytać…Dobrze się czujesz? Twój ustnik jest zakrwawiony… – Spytała z troską w głosie. – Jeśli potrzebujesz lub będziesz czegoś potrzebował jestem pewna, że każdy tu chętnie ci pomoże. – Uśmiechnęła się ciepło do Gerharta. „Ależ te stworzenia są zabawne…” pomyślała rozbawiona i stłumiła śmiech, którym miała ochotę wybuchnąć.
 

Ostatnio edytowane przez Callisto : 10-05-2009 o 14:30.
Callisto jest offline  
Stary 10-05-2009, 14:27   #16
 
brutus4711's Avatar
 
Reputacja: 1 brutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodze
Ustnik? Zakrwawiony? - Gerhart zrobił pytający wyraz twarzy szczerze nie wiedząc o co chodzi Arlinie. Spojrzał na pojemnik z wodą - Ach to... To krew z nosa spłynęła mi do ust - uśmiechnął się dotykając już z skrzepłej krwi na wargach. Odruchowo sięgnął po chustkę - tym razem nową, czystą. Wylał trochę wody na chustkę i począł szorować brodę i usta starannie omijając nos. Nie miał zamiaru znów zapłakać z bólu. Następnie wyczyścił czoło i włosy zastanawiając się skąd się tam wzięła krew z nosa, ale zaraz o tym zapomniał.
Dziękuję za troskę Pani - uśmiechnął się serdecznie - Ja również chętnie służę pomocą czy radą jeśli ktoś tej potrzebuje.
Gerhart stwierdził, że czas spojrzeć prawdzie w oczy, a właściwie w lustro. Wyjął małe okrągłe lusterko oprawione w tani metal i zaczął się w nim przeglądać - "Na pierwszy rzut oka nie widać złamania" - pomyślał. Jego nos wyglądał normalnie z wyjątkiem krwi tkwiącej na nim. Szybko i delikatnie dotknął kości. Zasyczał z bólu, ale tym razem z oczu łzy nie wypłynęły. Zawiedziony koniecznością pojenia się kolejną miksturą, Gerhart sięgnął do torby. Wygrzebał kolejny flakonik. Wlał sobie zawartość do gardła. Ciecz była lekko żółta, w kolorze piwa... ale piwo to nie było. Medyk przybrał nieopisanie komiczny wyraz twarzy i z powrotem oparł się o ścianę. Napój był niemiłosiernie gorzki. Tak gorzki, że wraz z bólem wargi skurczyły się śmiesznie przylegając do zębów i dziąseł. Ból ustał.
Gerhart zaczął obmacywać nos ciągle przyglądają się odbiciu w lustrze.
"Żadnych złamań tylko jedno wielkie pęknięcie ciągnące się wzdłuż kości nosowej" - pomyślał - "Przy odpowiedniej diecie i ziołach za tydzień powinno być już wszystko w porządku" - uśmiechnął się do siebie.
Tak przy okazji - spojrzał po twarzach zgromadzonych - Jeśli wam życie miłe to nie radzę nawet zaglądać do mojej torby - Jego twarz na chwilę przybrała śmiertelnie poważnego wyrazu, ale za chwile znów się roześmiał jedząc kolejny z egzotycznych owoców.
 
__________________
Przybyłem...
Zobaczyłem...
Napisałem...

Ostatnio edytowane przez brutus4711 : 10-05-2009 o 15:11.
brutus4711 jest offline  
Stary 10-05-2009, 20:40   #17
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Ku uciesze skrzata w końcu posypały się pytania. Najpierw postanowił odpowiedzieć drzewcowi

Nie mam liny dzewko, ciensko mi nosić moje zecy a co dopielo niepocebne pieldoły. Jak bedzie nam tseba snurka to sie bendzie sukać. A w wulkanie mamy znaleść łuśke śmoka... s tego co mi wiadomo to tam dawno lawy nie było ale psysionc nie moge... - po czym odwrócił się w stronę kolejnej osoby.

Była to anielica. Norm wysłuchał pytania i ponownie zabrał głos nieco zniesmaczony pytaniem

Sefuńcio nie stał się tym cym się stał... on był tym od pocontku istnienia... jesce zanim ten świat powstał sefuńcio juz podluzował po wsechświatach i wsystkich planach istnienia. Sefuńcio na pewno spełni wase zycenia... on dotsymuje słowa...

Gadanie nieco zmęczyło Norma jednak musiał odpowiedzieć wszystkim. Usiadł na podłodze i skierował swoje słowa ku rusałce

Wybaccie ale takie gadanie stlasnie menconce jest. I to jest doble pytanie. Gdzie ten magicny raj...s tym zadaniem na pocontek wam sie udało bo jest on niedaleko... jeśli wylusymy juz to bendziemy tam jutlo... nastempnie najblizej jest wioska kazełków ale o tym pogadamy jak bendziemy mieli piólko... i tylko tacy jak wy mozecie mu pomóc... gdyby nie to to by was tu nie wzywał...

Po rusałce odezwał się Anioł. Norma rozbolała już głowa. Duże uszy doskonale odbierały dźwięki a nie były przyzwyczajone do takiego gwaru. Zazwyczaj był samotnikiem a tutaj nie dość że tyle osób to jeszcze wszyscy mówią... cały czas się coś dzieje... z jednej skrajności w drugą... najpierw milczą teraz zaś jeden po drugim gadają... na dodatek te anioły nieco go irytowały... obrażały w pewnym sensie jego pana, któremu był wiernie oddany...

A cymze jest twój bóg? Ilu jest na tym świecie bogów... plaktycznie kazda lasa ma swojego... w kazdej lasie jest wiele odłamów któle maja swoich... są lasy któle w zadnego boga nie wiezom... tak wienc jak mozesz mówić ze twój bóg nadał coś sefuńciowi?... Sefuńcio jest istotom spoza tego planu cy świata... nawet jesli nie jest potenzniejsy od twojego boga to jest poza jego władaniem... zlestom jak juz wceśniej mówiłem jak ocenic cym włada dany bóg jak kazdy wiezy w innego?... Twoja wiala baldzo oglanica twoją wiedzę aniele... powinieneś pomyśleć nad postudiowaniem ksiąg takze spoza twoich religijnych księgozbiolów...

Przerwał mu mężczyzna który przed chwilą wybiegł z chatki... wszedł z powrotem tym razem z rozkrwawioną twarzą

"Wiedziałem... sefuńcio pewnie i to psewidział... musicie ukońcyć to zadanie..." - pomyślał skrzat przyglądając się sytuacji. Gdy ucichło Norm wstał w podłogi otrzepał z kurzu swoje ubranko, wziął od Gerharta jeden z owoców, po czym stwierdzając że jest całkiem niezły zjadł i poszedł do drzwi. Kilka razy podskoczył niezdarnie aby dosięgnąć klamki, a gdy to się udało otworzył je i zawołał

Dobla nie ma co tlacić casu... lusajmy... im szybciej wyjdziemy tym sybciej dotsemy... na zmiane poly dnia nie ma co cekać bo w lesie i tak jest ciemno... jeśli cłowiek nie jest w stanie iść cy mógłbyś go dzewcu ponieść?... widziałem ze nie sprawia ci problemu jego cienzar... dobla... komu w dlogę temu ozeski...

.............................

Podróż była długa i nieprzyjemna... korzenie jakby same podkładały się pod nogi a gałęzie niemiłosiernie rozdawały razy po ciałach podróżujących. Wszędzie panowała niemiłosierna ciemność... gęste korony nie przepuszczały ani promienia słońca... dopiero gdy Norm zaczął cicho mówić coś pod nosem przed nimi pojawiło się małe światełko oświetlające niewielki obszar terenu... w słowach skrzata dało się zrozumieć jakby rozmawiał z "sefuńciem"... droga przez las była męcząca i monotonna wszędzie tylko ciemność i oświetlone słabym światłem korzenie i gałęzie... Norm szedł jak ofiara nieustannie się przewracając i obijając ale nie chciał zgodzić się na żaden postój gdyż jak twierdził w tym lesie kto zaśnie już nigdy się nie obudzi... nie chciał jednak powiedzieć dlaczego...

Po długim okresie czasu... który ocenić można było tylko po tysiącach miniętych drzew, spośród liści zaczęło lekko przebijać się światło słoneczne... las przerzedzał się powoli aż w końcu całkowicie ustąpił rozległym łąkom... słońce niedawno wstało znad widnokręgu co niezmiernie ucieszyło małego przewodnika... nikt nie wiedział skąd skrzat znał drogę w takim miejscu jak ten las jednak po jego minie można było stwierdzić że wyszli w odpowiednim miejscu. Jeszcze kawałek drogi przebyli aby ujrzeć wielkie jezioro z przeźroczyście niebieską wodą... w jej toni wesoło skakały ryby a przy brzegach można było dostrzec pojące się zwierzęta... cała okolica aż tętniła życiem... Norm podbiegł do brzegu, przepędził znajdujące się tam stado ptaków po czym zawołał do reszty

Chodźcie tutaj... w końcu mozemy odpocońć... psed nami jesce kawałek drogi ale tutaj jest idealne miejsce zeby odsapnońć...

Po czym wyjął z torby sucharka i zaczął szybko go gryźć przednimi zębami co komicznie wyglądało... wsunąwszy całego podszedł do jeziora i nabrał wody do butelki z której od razu pociągnął łyka

Gdy wszyscy byli gotowi do drogi wyruszyli dalej... podróż była jednak o wiele przyjemniejsza... nie mierzyli się już z korzeniami a z miękką trawą uginającą się pod ich stopami(o ile można nazwać tak kończyny enta)... bogata fauna jak i flora, w postaci kolorowych kwiatów, umilała podróż... bogactwo barw, kształtów i życia mogło świadczyć o tym że byli coraz bliżej...

W końcu dotarli... widzieli przed sobą mur stworzony z drzew i krzewów... nigdzie jednak nie widać było bramy... obeszli go dookoła co również chwilę zajęło jednak ku zdziwieniu uchatego nigdzie nie było wejścia... stanął zastanawiając się nad czymś po czym ruszył na krzaki... w momencie wciągnęły go do środka po czym jak z procy wystrzeliły kilkanaście metrów do tyłu... nad mur wzbił się wtedy kolorowy ptak po czym ludzkim głosem zawołał do reszty drużyny

Próbujecie wejść do magicznego gaju... tylko osoby bystre i o czystym sercu mają wstęp wejścia tutaj... aby udowodnić pierwszą cechę będziecie musieli odpowiedzieć na moją zagadkę... jeśli wam się to nie uda nie dostaniecie się do środka... brzmi ona tak

"Wiele to barw, potrafi przybierać
Porządni mają problem, gdy to muszą zbierać
Jego życie krótkie, z porą roku powiązane
Ale daje coś, do życia wymagane"

Macie czas... nie musicie się spieszyć... gdy będziecie znać odpowiedź zawołajcie mnie... jednak zastanówcie się nim to zrobicie bo możecie nie mieć kolejnej szansy...
 

Ostatnio edytowane przez Radioaktywny : 10-05-2009 o 21:29.
Radioaktywny jest offline  
Stary 17-05-2009, 20:28   #18
 
brutus4711's Avatar
 
Reputacja: 1 brutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodze
Gerhart przysłuchiwał się wszystkiemu uważnie, lecz w tych rozmowach nie dostrzegł nic interesującego. Norm otworzył drzwi i zagadał do Enta.
Nie, dziękuję, dam sobie radę. Im dłużej będę w bezruchu tym będzie gorzej - wstał krzywiąc się z bólu od rozciągnięcia mięśni ud.
Aaauuu... - Wykonał jeszcze kilka ruchów rozciągających. Otworzył torbę i włożył wszystkie przedmioty należące do niego po czym ciasno zapiął sprzączkę i nałożył płachtę. Przełożył torbę przez lewe ramię na prawy bok, wyciągnął z bocznej kieszeni kulkę czegoś zielonego, włożył sobie do ust i począł żuć. Założył swój czarny kapelusz i przeciągnął palcami po rondlu
Ja jestem gotowy do drogi - rzekł żując liście tytoniu przyprawione olejkiem miętowym...

.............................

Mimo iż droga była długa i męcząca Gerhart wciąż szedł starając się omijać korzenie - nie miał zamiaru kolejny raz upadać na swój nieszczęsny nos.
"Dziwna sprawa z tymi przedmiotami, które mamy zdobyć. Pióro pegaza... Łuska złotego smoka... To wszystko brzmi jak żywcem wyciągnięte z opowiadań na dobranoc. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja."
Na twarz Gerharta padły wreszcie pierwsze od długiego czasu promienie słońca. Mężczyzna przymrużył oczy i założył kapelusz, który podczas podróży w lesie mu wybitnie przeszkadzał. Stanął na wyprostowanych nogach i położył ręce na biodrach.
Ależ tu pięknie... - powiedział do siebie i ruszył przed siebie. Doszedł do jeziora i ukucnął przy brzegu. Wyciągnął z torby pusty flakonik i nabrał wody z jeziora. Wygrzebał kolejną flaszkę i odlał trochę zawartości do flakonu z wodą z jeziora, a gdy to zrobił to ciecz nabrała lekkiego odcienia błękitu.
Krystalicznie czysta woda... Radzę korzystać i się napić bo takich zbiorników wodnych niewiele jest w Realis - krzyknął do swoich towarzyszy najwyraźniej podzielając zdanie Norma.
Gerhart wyciągnął z torby dwa pojemniki: swój skórzany bukłak ze skrzepniętą krwią na ustniku oraz bardzo dużą bo ponad pół galonową butelkę. Odkorkował bukłak i wylał już zatęchłą wodę obok na trawę. Zanurzył oba pojemniki w wodzie i zapełnił po brzegi, zakorkował i schował do torby.
Mężczyzna ukląkł przed wodą, nabrał wody z dłonie i przemył twarz. Po chwili zmywania potu, resztek krwi i piachu z twarzy i włosów, Gerhart dając sobie spokój z dumą i wychowaniem oparł się na rękach i począł pić wodę jak zwierzęta niedaleko ich obozu.
Woda była naprawdę orzeźwiająca...
Gerhart wstał i położył dłonie na biodrach podziwiając krajobraz.
"Wymarzone miejsce na odpoczynek po ciężkiej i długiej podróży" - pomyślał. Odszedł kilka kroków od mokrej trawy. Położył się na zielonym dywanie podkładając dłonie pod głowę.
"Nasze marzenia zostaną spełnione... Hmmm... Ciekawa historia... Chyba mi odbiło jeśli myślę, że zdobywając kilka dziwacznych przedmiotów uda nam się spełnić marzenia. Najskrytsze marzenia... Chyba mi odbiło kompletnie po tych ziołach ale... Psiakrew! Wierzę w słowa tego... Czarodzieja. Nieraz słyszałem o magach, którzy kiwnięciem palca mogą posłać do piachu całe miasto. Słyszałem też o takich, którzy półminutowymi inkantacjami potrafią wyleczyć całą wioskę z zarazy... Ale skąd on może wiedzieć jakie są nasze marzenia, a tym bardziej czy potrafi je wcielić w życie? A może na koniec postawi jakieś warunki...? Będziecie mi służyć do końca waszych dni w zamian za... spełnienie naszych marzeń...?" - Gerhart westchnął lekceważąco gdy doszedł do tego paradoksu - "Chociaż ten facet zdaje się być godny zaufania... to znaczy ogień... A jeśli najskrytsze marzenia jednego z moich towarzyszy to na przykład władza nad całym światem? Uczynienie wszystkich rozumnych istot bezmózgimi niewolnikami, co wtedy? Czarodziej odmówi spełnienia marzeń? W takim wypadku nie dotrzyma obietnicy. A tak właściwie to czy on nam cokolwiek obiecał? Nie słyszałem żądnego "Obiecuję" czy "macie moje słowo". Ale nawet jakby obiecał... Pierwszy raz go widzieliśmy. Wielu jest takich, którzy obietnice traktują tylko jako nic nie znaczące słowa... Oj, ciężka to będzie sprawa, ale... cholera, wierzę mu. Choć wiele faktów temu zaprzecza wierzę mu całym sercem. Rzucił na mnie urok czy coś?
Dobrze więc udało nam się zdobyć te pierdoły potrzebne do rytuału czy jak się go tam uwalnia... Co wtedy? Jak powiem mu, że moim największym marzeniem jest kufel piwa to co? Zamacha rękoma i bach! piwo stoi na stole?"
- Gerhart złapał się za twarz - "Ten świat jest istnie na opak. O czymże ja mógłbym marzyć...? Wszystko mam. Pieniądze, dom, karierę, szacunek i wykształcenie. O żonie, dzieciach? O kochającej rodzinie? Może toby mnie ustatkowało do końca życia ale nie czuję tego. Nie potrzebuję bliskich mi osób. Może za dziesięć lat, kiedy to czym się zajmuje mnie znudzi, a osiadły tryb życia wygra z pracą i podróżami do pacjentów w różnych zakątkach Realis. Odnajdywanie ziół o najróżniejszych właściwościach, warzenie nowych mikstur i naparów pomagających na depresję, ból głowy i sraczkę. Eeech... uwielbiam to robić i jak na razie nic mnie nie zmusi do porzucenia dotychczasowego trybu życia..." - Uśmiechnął się do siebie - "No to więc jakie jest moje najskrytsze marzenie? No cóż... morze podczas tej podróży się dowiem..."
Gerharta tak pogrążyło rozmyślanie nad swoim losem, że zapomniał o dalszej drodze. Zerwał się na równe nogi pobiegł za swoimi towarzyszami...

Dotarli do muru z roślin. Kiedy Gerhart ujrzał całą scenę pierwsze co chciał zrobić to pobiec na ratunek Skrzatowi ale wtedy nadleciał ten dziwny ptak...
Pierwsze co mu przyszło do głowy to "grzyb".
"No grzyby są wielokolorowe" Prawdopodobnie chodzi także o to, że wyrastają jesienią... "Porządni mają problem, gdy to muszą zbierać" Hm... Chodzi o to, że na grzybobraniu można się pobrudzić błotem? - Mężczyzna zaśmiał się z cicha - "Poza tym grzyby nie są zbyt pożywne, jeśli tak na to spojrzeć. Ale jeśli spojrzeć z drugiej strony to grzyby rozkładają martwą materię. To dzięki nim na drogach nie walają się zdechłe zwierzęta..."
Jakieś propozycje? - Gerhart rzekł do swoich towarzyszy - Pierwsze co mi przyszło do głowy to "grzyb". - Powiedział zdejmując kapelusz i zaczynając skubać piórko na nim, a zauważywszy, że z owego piórka niewiele zostało, wyjął z jednej z bocznych kieszeni torby kolejne - identyczne i zatknął w kapeluszu. - No to co? Ktoś doszedł do jakiegoś wniosku?
"A może by tak łyknąć jakiś wspomagacz...? Wyciąg ze Skorszczypioru? Nieeeee.... To jeśli nam już kompletnie zbraknie pomysłów, ostatecznie. I tak za dużo już toksyn pływa w mojej krwi na tą chwilę... Hm... A może wykorzystamy stary i sprawdzony sposób na trzeźwe i logiczne myślenie...?" - Uśmiechnął się i wyjął z "magazynu" butelkę wódki. Pociągnął łyka, otrząsnął się i znów zaczął skubać piórko.
Ma ktoś ochotę? - wyciągnął rękę ku towarzyszom nie zwracając uwagi na dziecko. Całkowicie zapomniał o leżącym w krzakach skrzacie...
 
__________________
Przybyłem...
Zobaczyłem...
Napisałem...
brutus4711 jest offline  
Stary 17-05-2009, 22:28   #19
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
To-Durne-Drzewo-Mnie-Atakuje ruszył w kierunku pobliskich małych drzewek, prawie, że krzaków. Gdy był już nad nimi wyrwał je z ziemi i niosąc mówił coś pod nosem. Gdy podszedł bliżej wody stanął blisko Gerharta i mógł on usłyszeć jak ent przemawia do sadzonek drzew " Pijcie, pijcie, później pójdziemy na spacer". Gdy Ent zakończył poić drzewka podszedł bliżej krzaków oraz towarzyszy. Drzewa, które miał w ręce, były już trochę nadłamane. Gdy tylko był przy krzakach, położył drzewka i rzekł do nich :" jedzcie moje kochane, jedzcie na zdrowie, później dacie owoce". Korzystając z chwili wytchnienia podszedł ponownie do zbiornika, nabrał wody i zrobił herbaty. Na słowa Gerharta odrzekł:
- Może i grzyb albo i herbata... to dwa typy....grzyby, herbata i kawa tymi oto trzema typami...to znaczy grzybami, herbatą, kawą i zgniłymi owocami...to jest czterema typami, grzybami, herbatą, kawą, zgniłymi owocami i zepsutym jadłem możliwości spełnia powyższych warunków jest wiele... Pytanie jest następujące: Co to jest dokładnie, naturalne czy sztuczne? Żywność czy też nie?
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 18-05-2009, 15:37   #20
Feu
 
Feu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feu nie jest za bardzo znany
Jeszcze przed zapoznaniem się członków drużyny, do izby wszedł kolejny niczego sobie mężczyzna. „No no coraz ciekawiej. I coraz więcej obiektów do topienia, hi hi”. Podszedł i zatrzymał się przede mną. Chwytając moją dłoń lekko musną ją ustami. Nie powiem, że mnie to nie zaskoczyło, jednak starałam się ukryć delikatne zawstydzenie. Tak samo przywitał się z Arliną, a Morgan potraktował jak zwykłe dziecko, co nie za bardzo jej się spodobało. Gdy „pan płomieni” przemówił, a do chaty wpadł Norm, nasz nowy kolega prawie padł na zawał. „Strasznie bojaźliwy człowiek. Nigdy nie spotkał się z czymś niezwykłym?”. Gdy ent zabrał głos i zrobił herbatkę przybysz sięgnął po torbę, wyciągając z niej mały flakonik. Całą zawartość wypił jednym haustem, co pozwoliło mu się w miarę uspokoić. Po przedstawieniu się, mężczyzna oburzony wybiegł z domku. Po pewnym czasie wrócił chwiejnym krokiem i przeprosił za swoje zachowanie, po czym runął jak długi. To-durne-drzewo-mnie-atakuje chwycił go za nogę i postawił koło ściany. Przybysz coraz dziwniej się zachowywał. Gdy się ocknął, wyjął z pochwy nóż i zaczął mu się bacznie przyglądać. Stałam cztery kroki od niego i coraz bardziej intrygowało mnie jego zachowanie. „Z nim na prawdę musi być coś nie tak. Najpierw wpada do chatki, później z niej wypada, po czym wraca z powrotem. Może go ktoś pobił w tym lesie, bo wygląda nie zaciekawie.” Gdy w miarę doszedł do siebie, przedstawił się jako zielarz Gerhart, po czym wypił herbatkę proponowaną przez drzewca, wodę i zjadł coś co nazwał owocem. Po krótkiej rozmowie wyjął małe lusterko, w którym zaczął się przeglądać. Fakt, że nie wyglądał za ciekawie był mu znany, więc po raz kolejny wyjął ze swojej torby jakiś flakonik i wlał zawartość do gardła. „Co za niezwykła istota. Widywałam już wielu ludzi, ale tak dziwnego osobnika jeszcze nie spotkałam”. Przyglądałam mu się z wielką uwagą, śledząc każdy jego ruch. Gdy doszłam do wniosku, że już nic nadzwyczajnego nie zrobi, rozsiadałam się w fotelu słuchając odpowiedzi Norma. Gdy już wszystko się wyjaśniło, drużyna wyszła z chatki.

Szliśmy i szliśmy, nawet nie wiem ile, bo straciłam rachubę czasu. Podróż była bardzo męcząca, nawet dla rusałki, która potrafi poruszać się w lesie. Zgrabnie przeskakiwałam korzenie, starając się nie nadepnąć na żadne z leśnych stworzeń. W około panowała ciemność. W pewnym momencie Norm wyczarował małe światełko oświetlające drogę. Nie pomogło mu to jednak za bardzo, ponieważ i tak wywracał się prawie na każdym korzeniu. „No cóż, taki już jego urok.” Uśmiechnęłam się do siebie, na myśl o tym nieudacznym stworzonku. Gdy myślałam, że podróż nigdy się nie skończy, promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez korony drzew, a chwilę później moim oczom ukazała się łąka. „Nareszcie, ile można siedzieć w takich ciemnościach”. Doszliśmy do jeziora, przy którym skrzat zarządził przerwę. Podeszłam do wody i zanurzyłam w niej stopy. Była przyjemnie zimna. Przeszłam się wzdłuż brzegu, nie oddalając się jednak zbytnio od towarzyszy.

Gdy wszyscy zebrali się z powrotem ruszyliśmy dalej. Podróż była całkiem przyjemna, ponieważ słońce świeciło, a pod stopami czuć był miękką trawę. Dotarliśmy do wielkiego muru obrośniętego drzewami i krzewami. Norm poszedł szukać jakiejś bramy, co nie wyszło mu na zdrowie, ponieważ moment później krzaki wciągnęły go i wystrzeliły jak z procy. Automatycznie cofnęłam się krok w tył od tego dziwnego muru, żeby nie stać się kolejną ofiarą. Chwilę później odezwał się kolorowy ptak, który oznajmił, że jak odgadniemy zagadkę to wpuści nas do środka, w innym przypadku nie mamy tu czego szukać.

Obok mnie stał Leizar, dlatego uśmiechnęłam się i zagadałam:

S: -Masz może pomysł odnośnie tej zagadki? Moim pierwszym pomysłem był owoc, jednak nie wiem czy „porządni mają problem, gdy go muszą zbierać…”
L: -Tak, tak...moim pierwszym skojarzeniem także był owoc...jednakże masz racje, cześć którą zacytowałaś nijak nie pasuje do owoca...
S: -Jednak z drugiej strony nic innego nie przychodzi mi do głowy. Propozycja Gerharta nie do końca mi się podoba. Z grzybem chyba też nie ma jakiś większych problemów…
L: -Może jedno zdanie tej zagadki jest dla zmyłki...
S: -Mnie się jednak wydaje, że odpowiedź jest prosta, a my za bardzo kombinujemy…
L: -Może odpowiedź to las..... Na zimę umiera, na jesień zmienia kolor, daje tlen do życia...
S: -No no... dobrze kombinujesz, ciekawe co na to reszta. Norm co o Tym sądzisz?

Uśmiechnęłam się do teologa. "Jednak w jego głowie kryje się odrobina inwencji twórczej. Nie tylko wszystko bierze z ksiąg, czasem też sam coś potrafi mądrego wymyślić."
 
Feu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172