Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2009, 22:38   #210
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Izabell Review

Mijała kolejna godzina na przyjęciu, które zabrało praktycznie jeden dzień z życia Izabell. Atmosfera powoli rozluźniała się. Obecni ustawiali się w małe grupy wedle swoich upodobań i zaczynali rozmowy o interesach i sprawach prywatnych. Pierwszy zapał kobiety wynikający z niedogodności, a nawet problemów, które się pojawiły mijał. Ciążyły jej spojrzenia obcych osób, których ciekawość powoli zmieniała się niechęć do wyobcowanych jednostek. Izabell ruszyła w przeciwległy kąt sali by zmieniła otoczenie i odciąć się od osób, które być może zwróciły uwagę na jej niepotrzebny wybuch. Zatrzymała się przy sofie wyścielonej szkarłatnym aksamitem, która obecnie była wolna. Zmęczona całym wieczorem opadła na nią by zastanowić się co dalej począć z zaistniałą sytuacją. Dziwiło ją zachowanie jej towarzyszy, nikogo tutaj nie znali... Wszyscy wkroczyli w krąg obcych ludzi i innego świata z takim samym lękiem i nieufnością. Zaś po już po chwili zaufali człowiekowi, który nie potrafił w żaden logiczny sposób wyjaśnić im swojej motywacji i zainteresowania ich osobami, nie mówiąc nawet o zagwarantowaniu bezpieczeństwa. O ile była w stanie zrozumieć młodziutką pannę Brown, o tyle bezmyślność pana Castelano przyprawiała ją o frustracje. Skinieniem dłoni zatrzymała kelnera i poczęstowała się jednym z przygotowanych na tacy papierosów. Nim ten podał jej ogień odsunął się gasząc płomień zapalniczki. Zdegustowana jego zachowaniem, wyjęła z ust papierosa by po raz wtóry o przywołać.

- Pani pozwoli.

Uprzejmy głos zza jej pleców natychmiast wyjaśnił sytuację - w chwili w której ona była zajęta rozmyślaniami przysiadł się do niej przystojny, ciemnowłosy mężczyzna, który odwołał kelnera by móc w jakiś sposób zwrócić na siebie jej uwagę. Owy mężczyzna trzymał w dłoni zapaloną srebrną zapalniczkę z wygrawerowanym herbem jednego ze znaczących rodów Bostonu, które zbijały obecnie fortuny w półświatku powstałym w wyniku prohibicji. Izabell uśmiechnęła się delikatnie rozjaśniając swoje do tej pory przygasłe brakiem zainteresowania społeczeństwa oblicze. Odpaliła papierosa, wypuściła z ust dym i uprzejmie skinęła głową w podziękowaniu. Od dłuższego czasu znalazła sobie punkt zaczepienia by zostać w na przyjęciu, a raczej to on ją znalazł.

- Proszę wybaczyć śmiałość, ale zakon widać zaczął dbać o swój nikomu do tej pory nieznany wizerunek rekrutując tak urocze osoby jak Pani.

- Śmiałość mogę wybaczyć, lecz rozpoczęcie rozmowy bez uprzedniego przedstawienia się może być dla mnie już trudniejszą do rozwikłania kwestią.

- Michael Raytheon i ma Pani rację ,przepraszam za ten mały nietakt. Co więc mógłbym zrobić w ramach zadośćuczynienia?


Podając swoje nazwisko Michael podniósł się z sofy, kłaniając się nisko delikatnie ujął i ucałował dłoń Izabell. Zaś sama kobieta była by skłonna przysiąc, że w tym momencie w jego oku pojawił się wiele znaczący błysk.

- Izabell Review, również do usług. Co zaś do zadość uczynienia, czekam na propozycje.

"Konwenanse, zabawa pozorami... Wszystkie intencje widoczne jak na dłoni. " Uśmiech panny Rewiev poszerzał się z każdym kolejnym spojrzeniem młodzieńca. Nie tylko wiekiem była od niego starsza, ale też doświadczeniem.




- Tańca nie mogę zaproponować, gdyż ani miejsce, ani muzyka ku temu nie jest odpowiednia. Może jednak ciekawą konwersacją dam radę Panią do siebie przekonać?

- Propozycja wydaje się kusząca, zwłaszcza, że widać Pana , tak samo jak mnie nie fascynuje zjawisko tak mocno obecnie opiewanej recesji, masowych zwolnień i zamykania fabryk.

- Cóż, być może na filozofa nie wyglądam i pozować się nie staram, ale uważam, że wykształconemu człowiekowi nie pieniądz powinien przysłaniać, świat, gdyż jest na nim tak wiele bardziej wartościowego piękna.

- Trudno się z Panem nie zgodzić. Choć samo to miejsce skłania do licznych rozważań, niekoniecznie nad istotą piękna.

- Intryguje mnie Pani coraz bardziej.

- Nie wątpię. Lecz z pewnością będącą częścią zakonu od dłuższego czasu, niż ja i moi dzisiejszy towarzysze ma Pan na tę sprawę własny pogląd, którego warto by posłuchać... rozważyć. Zawierający ogromną liczbę fascynujących informacji, których nowicjuszom długo jeszcze nie będzie dane poznać i zrozumieć...


Ostatnie zdania wypowiadała pochylona nad jego uchem, delikatnie pieszcząc je swoim ciepłym oddechem i kusząc rozmówcę całą sobą - uśmiechem, zapachem, grą świateł w oczach o niezwykłej barwie. Dla obserwatora stojącego raptem dwa kroki od sofy scena miała jednak zupełnie inny wydźwięk, całkowicie pozbawiony intymności - ot, młody gentelmen podaje damie uprzejmie popielniczkę. Aktorskie zdolności Izabell częstokroć były jedyną rzeczą jaka potrafiła uratować jej dumę, gdy nieposkromiony charakter dawał o sobie znać. Także i tę scenę rozegrała na miarę nie jednej wspaniałej gali teatralnej. Pozostawiając sobie jednocześnie i możliwość odwrotu w każdej chwili i niczego nie podejrzewającego młodego wielbiciela, który to sam wydawał się sobie obiektem uwielbienia i ostoją mądrości. Tak łatwo można było zamienić myśliwego w zdobycz.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline