Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2009, 17:34   #7
Scoiatael
 
Scoiatael's Avatar
 
Reputacja: 1 Scoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetnyScoiatael jest po prostu świetny
Widok kapłana Imperialnego nie zdziwił bynajmniej Teliona - potraktował go jak bądź co bądź nowość, gdyż trudno było o takiego w górach, lecz nie aż tak zadziwiającą, bo można było ich spotkać podczas ważniejszych uroczystości - jak na przykład Dzień Imperium. Co innego psionik - ten był całkowitą, dotąd znaną tylko z opowieści w Imperium. W górach dziecko z uzdolnieniami w tym kierunku było uważane za gotowe do wezwania do wioski Większego Demona dla czystej uciechy, a więc szybko po zobaczeniu zdolności (lub czasem nawet wcześniej) zabijane. Taki widok wzbudził więc w snajperze uzasadnione pragnienie znalezienia się byle dalej. Wsiadł do Chimery i wkrótce zasnął. Po dojechaniu na miejsce zjadł coś, co traktował jako śniadanie i chyba na więcej uwagi nie zasługiwało. Potem poszedł przejść się - nie był przyzwyczajony do obijania się po jedzeniu jak te leniwce z miast.

Co prawda nie wychodził z obozu, jednak nawet samo przejście się obrzeżami pozwalało mu zobaczyć i odnotować w pamięci kilka dobrych punktów obserwacyjnych - niskie wzgórze, jakieś ruiny czegoś co wyglądało jak stare domostwo, zniszczone jakby pochodziło z Mrocznej Ery Technologii i oberwało trochę podczas tamtejszych wojen, kupa głazów... i tyle. Poza tym szczere pole - łatwo będzie obserwować wszystko.

Rozkazy bynajmniej nie wprawiły go w radosny nastrój. Kilka godzin na dworze jeszcze nie było samo w sobie złe, lecz perspektywa nocnego rajdu orków i deszczu niszczyła zupełnie przyjemność.

Na szczęście usłyszał coś, co natychmiast poprawiło mu humor - Telion, ty ruszysz przodem - rozkazał kapral. To oznaczało możliwość poleżenia sobie w jakimś dogodnym miejscu, podczas gdy pozostała trójka będzie biegać i moknąć.

Stwierdziwszy, że to chyba koniec rozkazów dla niego wyszedł z namiotu i szybkim tempem skierował się do ruin, które wcześniej zauważył. Wszedł do nich, starannie zablokował wejścia z poziomu gruntu, tak by jakakolwiek próba przejścia musiała wywołać hałas, wszedł na pierwsze i ostatnie piętro, ustawił się przy oknie pod resztką dachu i zajął się przepatrywaniem terenu dookoła jego grupy oraz nasłuchiwaniem odgłosów z dołu. W momencie gdy już prawie tracił z drużynę z pola widzenia przeszedł do innego okna, tak, by mieć lepszy widok. Przy odrobinie szczęścia nie będzie musiał się ruszać z tej chałupy...
 
__________________
The only way of discovering the limits of the possible is to venture a little way past them into the impossible.
Scoiatael jest offline