Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2009, 17:45   #268
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Orfal:

Alemir, Valar, Sily'a, Garluk:
Prawie natychmiast Alemir zrzucił z siebie kobietę, a wraz z nią pręt, tkwiący w twojej nodze.
Na obecną chwilę nie czuł zbyt wielkiego bólu pochodzącego z puchnących lub siniejących z wolna miejsc, w które trafił świecznik prowadzony przez dłoń Wysokiego Elfa. Nie czuł nawet tego, że coś wbiło się w twoją nogę, natomiast ciężar kobiety, który cię przygniótł, nie stanowił problemu.
Odepchnięta przez ciebie ruda kobieta, upadła na podłogę, leżąc na boku, wsparta z jednej strony na ręce, zaś z drugiej na pręcie, wystającym z pleców na około pół metra długości.
Wyglądało to lekko wstrętnie i zdecydowanie widok ten nie należał do najłagodniejszych, szczególnie mając na względzie rosnącą kałużę krwi. Krwi o dziwnym zabarwieniu. Była ona tak intensywnie czerwona, iż była nienaturalna nawet mając na względzie odcienie czerwonej substancji, zaś wylewała się z niej nadzwyczaj szybkim strumieniem.
Oczywiście mogło być to zarówno działaniem magii Elfa lub jak czym innym. Na pierwszy rzut oka nie dało się niczego jednoznacznie stwierdzić.

Okazało się, iż pierwszy z zaskoczeniem uporał się Valar, który zręcznie ominął dziurę, zaś Alemir również popędził w kierunku Wysokiego Elfa. Wszystko stało się jednocześnie, gdyż od strony Orka wyleciało wibrujące powietrze, lecące w kierunku Maga z ogromną prędkością, ale... nagle rozproszyło się jak woda trafiająca w ścianę. Potem ze strumienia nie było już nic.
W tej samej chwili Elfowi zaczął palić się płaszcz, ale to nic nie zmieniło, gdyż tamten dalej wykonywał dziwne gesty.
W chwili, kiedy powietrze zniknęło, zaatakował Alemir, rzucając płaszczem, który ku powszechnemu zdziwieniu, osiadł w powietrzu, powoli zsuwając się na podłogę.
Kiedy odzienie zsuwało się z tarczy Wysokiego Elfa, Alemir wyprowadził cios pięścią, gdy nagle... rozległ się głuchy trzask kości, lecz sztylet był już w drodze.
Paradoksalnie uderzenie pięścią pomogło zabójcy, gdyż cały impet został przekazany na drugą połowę ciała. Być może dzięki temu ostrze przeszło przez barierę, a tam już wszystko poszło gładko. A może poszłoby gładko, gdyby Elf nie spostrzegł niebezpieczeństwa i nie rzucił się na bok, próbując własnym ciałem ugasić płonące ubranie.
Nie mniej jednak sztylet zagłębił się w ciele, przechodząc tuż nad miednicą. Wyglądało to tak, jakby zadany był cios mieczem, który rozciął bok na głębokość półtora do dwóch centymetrów, choć Alemir wyprowadził jedynie pchnięcie.
Jednocześnie z podjęciem akcji przez pierwszego człowieka, drugi rzucił się do przodu, chcąc odciąć przeciwnikowi nogi, natomiast jego ostrza rozświetliły się dwoma rodzajami świateł. Jedno było niezwykle jasne, graniczące z oślepieniem, zaś drugie, całkowicie przeciwstawne do niego, gdyż było ono czarne i samo w sobie również mogło być delikatnie oślepiające.
Nie mniej jednak oba znosiły się w pewnym stopniu i choć dalej były one intensywnie jasne oraz ciemne, nie czyniły dyskomfortu wzrokowi.

Szybko uderzyłeś obiema klingami, które zaczęły zmagać się z niewidzialną barierą ochronną Wysokiego Elfa! Światła zaczęły rozlewać się stopniowo po całej powierzchni, uwidaczniając jej granice, a jednocześnie czyniąc szarą i przezroczystą jedynie w połowie.
Kiedy cofnąłeś ostrza, zobaczyłeś dwa wgłębienia, które prawie przebiły osłonę.

Nagle zobaczyliście, że ogień rozprzestrzenił się, zajmując coraz większą powierzchnię szaty, ale tamten kontynuował długą inkantację, którą gwałtownie uciął, po czym machnięciem ręki, jakby odpędzał natrętne muchy, odrzucił was na ścianę, o którą uderzyliście z głuchym pacnięciem.
Trafiliście tuż pod sufit, skąd spadliście, podnosząc się, lecz oprócz tego, nic się nie działo, a mimo wszystko Wysoki Elf patrzył na was z triumfem w oczach.
Kiedy już wydawało się, iż nic się nie stanie, w powietrzu powoli zaczęło się coś materializować!



Dokładnie na środku pokoju zaczęła wytwarzać się łuna czerwieni, a w jej środku powoli stawał się widoczny obraz. Było tam coś, co przypominało loch w płomieniach, a tam stała jakaś... bestia, wrzeszcząc i ciskając się. Owy potwór miał około pięciu metrów wysokości i trzech szerokości. Z pleców wyrastały skórzaste skrzydła zakończone kostnymi wypustkami, przypominającymi zakrzywione noże.
Ze łba wyrastała para długich rogów, zaś niewiele niżej usytuowane były małe płonące żywym ogniem, oczy, natomiast morda, gdyż inaczej tego nie można było nazwać, porośnięta była sierścią, przypominającą igły kaktusa.
Na barkach usytuowane były kolejne wypustki kostne, będące kolcami, a sięgały one nadgarstków, gdzie rozdzielały się, pokrywając kości aż do czubków palców.
Pokrywały one również kości na stawie łokciowym oraz w jego obrębie.
Na dłoniach szalały płomienie, obejmujące je w całości i sięgające aż do nadgarstków, gdzie widać było kajdany, które wtopiły się w ciało stwora, zaś same ogniwa, zwisające luźno, były aż czerwone od temperatury, do jakiej zostały rozgrzane.
Nogi jego były wielkimi stopami, pokrytymi kolcami od bioder, do czubków palców. Również stopy jego płonęły, jak dłonie i płomienie również kończyły się na kajdanach, wtopionych w ciało tuż nad stawem. Ogniwa te również były czerwone od temperatury.

-Poznajcie mojego pieska. To jest Revinah. Co prawda nie ma obroży, ani smyczy, lecz chyba mi to wybaczycie-zachichotał zza swojej bariery, a wy spostrzegliście, iż jest w pewnych miejscach lekko poparzony, zaś z boku sączyła się krew.
-Chciałem tylko Pierwszego Ministra, ale to wasz wybór. Zginie całe Imperium, nie tylko na Lahimsinie, ale też na Demerianie, Hmess i Amerze. Wasza wola-po tych słowach nabrał powietrza, tak jak to uczynił za pierwszym razem, kiedy to otwierał bramy Revinahowi, co zwiastowało coś równie niedobrego.
Nagle, widząc odpowiednią okazję, na przeciwnika rzucił się Falkieri, który sprężył się do skoku i... poleciał, przelatując gładko przez barierę, lądując na piersi Wysokiego Elfa. Machnął kilka razy łapami, przez co rozorał skórę oraz mięśnie, dochodząc do kości, lecz i jego Elf zbył niedbałym gestem, odsyłając pod ścianę...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 11-05-2009 o 18:05.
Alaron Elessedil jest offline