Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2009, 21:44   #50
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Po chwili wydukał wreszcie zaklęcie pozwalające na kontynuowanie tej rozmowy. Oczywiście z odpowiednim rytuałem, spokojnym ściszonym głosem:

- Ile chcesz?

Krótko i na temat – stary kupiec nie próbował się wstrzelić z propozycją. Najpierw wolał poznać cenę usług by móc ją zbić. Jeszcze raz rzucił spojrzenie na boki czy ktoś nie podsłuchuje ich rozmowy. Upewniwszy się, że niepowołane uszy tego nie usłyszą i nie popsują naboru ochotników sam skoncentrował się na słowach rozmówcy.

Kurt kontynuował negocjacje według określonej etykiety. Zabiegi, które za każdym razem musiał powtarzać. Wychodził z zawyżoną ceną by mógł coś obniżyć tak, aby wilk był syty a owca cała. Tym razem też.

- Jak chcesz, żebym ruszył dupsko na przełęcz w taką pogodę to trzeba będzie wysupłać 15 Karli.

- Piętnaście koron! Nieomalże wykrzyknął poczerwieniały na twarzy krasnolud. Tyś chyba ocipiał! Piętnaście za przekazanie informacji karawanie? Ty pewnie zielonego ścierwa nie powąchasz… ba nawet nie zobaczysz. Mogę dać 5.

- Pięć to możesz zaproponować Amelii, żeby ci kuśkę obrobiła, a nie mnie. Za mniej niż 13 nie mam zamiaru się uganiać po górach i narażać rzyci w spotkaniu z czarnymi orkami.

- Siedem i to moje ostatnie słowo. Bierz, co ci dają bo jak nie to takie ceny będziesz miał w zimie, że tygodnia tu nie przeżyjesz!

- Siedem? Nie obrażaj mnie. Siedem, to nawet więcej by chciał ten wszędobylski halfling - Dankan. Popatrzył w stronę szynkwasu i krzyknął do gospodarza – Piwa grzanego, a żeby było dobrze zaprawione bo kurewska zawierucha się tam szykuje. Aż mi kości mrozi.

Snogar przez chwilę wpatrywał się w najemnika, przeliczając ofertę i czas jaki będzie potrzebny na to by złoto z powrotem wróciło do jego sakiewki.

- Dobra niech będzie dziesięć, ale dorzuć płótno opatrunkowe, lampy, oliwę jakiegoś spirytusy no i pół litra przepalanki na drogę.
Zaproponował w końcu Kurt.

- Niech będzie! Pieniądze dam ci w składzie. Ale o naszej umowie nikt nie wie, jasne? Jeszcze tego mi brakuje, żebym wszystkim musiał płacić! Powiedział nieomalże szeptem krasnolud.

Kurt kiwnął tylko głową na zgodę.

- A niech mnie panie krasnolud, macie słuszność. I ja się piszę na tą wyprawę – w końcu to w naszym wspólnym interesie, aby karawana dotarła bezpiecznie. Możesz mnie wpisać na listę ochotników. Powiedział tak by jego słowa były słyszane przy sąsiednim stoliku.

- To jak – zakrzyknął już w kierunku reszty zebranych – kto jedzie z nami, pomóc Grobowi? Co nikt więcej? Nie ma chętnych panienki? Na piczę Carycy Katarzyny chcecie tu czekać, aż ten stary krasnolud będzie się wam jawił jak smakowity prosiaczek na ruszcie?

- Ot masz ci los, już nikt więcej nie ma w tej gospodzie na tyle twardych jajec aby na wieść o zielonoskórych wyjść poza palisadę, hę? No myślałem, że w tych stronach są odważni ludzie, a nie baby poprzebierane w hajdawery!

- Kurt, naszykuj mi prowiantu na 4 dni. A i podaj przepalankę, chętnie się napiję z kimś walecznym w tej gospodzie… jak się taki jeszcze znajdzie, a ty panie Snogar przekonuj i szukaj pomocy dla twego ziomka.

To powiedziawszy udał się po schodach do swojego pokoju, aby przygotować ekwipunek do drogi. Spakowanie swoich manatków nie zajęło mu wiele czasu. Ot stare przyzwyczajenia dawały o sobie znać. Nigdy nie wiedział, kiedy mu przyjdzie wyruszyć w dalszą drogę dlatego zawsze był do niej gotowy. Gdy ponownie pojawił się na schodach pobrzękiwał kolczą zbroja i ostrogami. O bok obijał się długi miecz. W rękach trzymał dwa toboły, z których wyróżniał się kształt kuszy.

Gdy spojrzał na swój stolik zauważył mężczyznę raczącego się jego przepalanką. Na pierwszy rzut oka wydawał się niezbyt wysoki, chociaż może tak wyglądał tylko z góry. Za to od razu było widać siłę w barkach. Na lewym oku nosił opaskę, a na jego twarzy była zapisana historia nie jednej bójki. Wytarta skórzana zbroja nosiła ślady niejednej reperacji, pewnie gdyby nie kolcze wzmocnienia już dawno by się rozleciała. Bojowy topór leżący na blacie stołu też nosił ślady częstego używania.

Idąc w jego kierunku Kurt nie wiedział jeszcze czy ma przed sobą kolejnego narwańca, który zdecydował się iść na przełęcz. Czy może kolesia z jajami wielkimi jak kule armatnie lubującego się w mocnych trunkach. I skąd do ciężkiej cholery się on tu wziął - czy to był ten owinięty w stary płaszcz jegomość co prawie dwa dni przespał w kącie sali...
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 12-05-2009 o 07:02.
baltazar jest offline